Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4."Nie płacz."

AMY

Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. Właśnie jestem w drodze do mojego dawnego domu. W Sydney. Tak dobrze słyszycie, Sydney. I tak nie sprzedałam mojego domu. Nie umiała bym. Zanim przyjechaliśmy do domu jedną noc przespałyśmy w hotelu niedaleko lotniska.

Taksówka stanęła, a ja ujrzałam swój dom. Ja tu jestem. Wróciłam. Może na miesiąc, ale jestem. Wysiadłyśmy z samochodu płacąc mężczyźnie. Zabrałyśmy walizki i ruszyłyśmy w stronę drzwi.

- No siostra nieźle. - powiedziała Stella.

- Czasami warto oszczędzać. - powiedziałam i przekreciłam klucz w drzwiach. Po chwili byłyśmy już w środku. Dziewczyny zaczęły chodzić po domu i wszystko oglądać z podziwem.

- To gdzie są nasze pokoje? - usłyszałam głos Zoe, która razem ze Stellą pojawiły się przede mną. Kazałam im iść za mną na górę. Zaprowadziłam je do ich pokoi, a na samym końcu weszłam do swojego. Położyłam walizki obok łóżka i postanowiłam gdzieś wyjść na spacer. Poszłam do dziewczyn zapytać się czy chcą iść ze mną, oczywiście, że chcą.

- To gdzie najpierw chcecie iść? - zapytałam gdy wyszłyśmy z domu.

- Do parku. - odpowiedziały jednoczesnie. Zaśmiałam się i poszłyśmy w stronę parku. Bałam się, cholernie się bałam, że ich spotkam. Weszłyśmy do parku, a ja zaczęłam się trząść. Szłyśmy alejkami, a ja za wszelką cenę chciałam uniknąć ulubionego miejsca Ashton'a.

- Patrzcie jak tam ładnie. - krzyknęła Stella wskazując właśnie TO miejsce. Cholera. - Chodźcie tam! - No i co miałam zrobić? Poszłam razem z nimi. Usiadlysmy na trawie i podziwiałyśmy widoki.

- No i patrzcie na nich. - wskazała palcem przed siebie Zoe. - Gdybym nie zerwała z Jack'iem to też byśmy byli teraz tacy szczęśliwi. - westchnęła. Z ciekawości popatrzyłam w tamto miejsce i.... Nie, nie, nie, nie kurwa nie!
Jakieś dziesięć metrów przed nami siedział Calum ze swoją dziewczyną.

- Ej, wiecie trochę zgłodniałam, może pójdziemy do sklepu? - zapytałam, a dziewczyny przytaknęły. Zeszłyśmy z trawy i ruszyłyśmy w stronę wyjścia z parku. Weszłyśmy do supermarketu i rozdzieliłyśmy się na trzy strony, każda po coś innego. Miałyśmy się spotkać przy wyjściu. Poszłam w stronę słodyczy, może chociaż to mi trochę humor poprawi. Weszłam w odpowiedni dział i zaczęłam szukać moich ukochanych żelek. Tak mam dwadzieścia jeden lat i dalej kocham te żelki. Zaczęłam ich szukać i co? I niema ich! - Szlag! - krzyknęłam.

- Co jest? - przestraszyłam się gdy usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Zoe.

- Weź mnie tak nie strasz!

- Już dobrze, dobrze. - zaśmiała się. - To co się stało?

- Wycofali moje kochane żelki! - powiedziałam oburzona, a ona wybuchnęła śmiechem. No ej! To poważna sprawa!

- Okey, a teraz słuchaj. - powiedziała poważnie. - Wpadłam na takiego zajebistego blondyna! Później doszło do niego jeszcze dwóch chłopaków jeden też blondyn, a drugi miał czarne włosy! Jacy oni byli seksowni. - rozmarzyła się. - I ten zajebisty kolczyk w wardze. - gdy to usłyszałam zaniemówiłam. Czyli Luke i Michael, i.... o cholera. Jak mam z tąd spieprzyć? - Chodź szybko! - pociągnęła mnie. Kurwa czemu ja? Czy oni są wszędzie?

- Nie, proszę nie! Nie rób mi tego! - krzyczałam na cały sklep. - Puść mnie do cholery jasnej! Nie rozumiesz! - nawet nie wiedziałam kiedy stanęłyśmy w miejscu. Ona uśmiechała się do Luke'a i Mike'a, a oni patrzyli na mnie z szokiem. Chciałam z tąd spierdolić jak najszybciej, ale Zoe mnie trzymała.

- Luke nie ma tego twojego pieprzonego żelu. - usłyszałam tak dobrze znany mi głos.

- Ashton, nie wchodź tu! - krzyknął Mike.

- Zoe puść mnie. - powiedziałam.

- Nie, nie licz na to.

- Nie mówcie mi co mam kurwa robić! - on nigdy tak nie mówił. Po chwili zobaczyłam GO. Nasze spojrzenia się skrzyrzowały. Stał jakieś pięć metrów przede mną. Zaczęłam szarpać ręką.

- Zoe kurwa puść mnie! Zostaw mnie! - krzyczałam i w końcu wyszarpałam rękę. Uciekłam, ale coś mnie zatrzymało. Uderzyłam w coś twardego i upadłam. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Luke'a. Jak on tak szybko się tu znalazł?

- Amy co ty tu robisz? - zapytał. - Nie płacz. - dodał i pomógł mi wstać.

- Staram się uciec. - powiedziałam i wytarłam policzki z łez.

- Ale dlaczego?

- Chyba już go wystarczająco zraniłam.

- Owszem zmienił się od twojego wyjazdu, bardzo się zmienił. Nawet rękę sobie dwa dni temu pociął. - wyznał i poczułam kolejne gorące łzy na policzkach. - Ale wiem, że on tęskni. Ty też, widzę to! - ostatnie zdanie wykrzyknął. Bałam się.

- Amy. - usłyszałam za sobą głos, który był tak obojętny, ale tak bardzo kochałam ten głos, który kiedyś był ciepły i radosny, a teraz był zupełnie wyprany z uczuć.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

NO I JEST TAK BARDZO UPRAGNIONY ROZDZIAŁ!!!

PODOBA SIĘ?

KOFCIAM 💙💙💙
-IDIOT-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro