Rozdział 2
Dzień 20.03.2016
Bagaże w aucie. Ostatnie pożegnanie z ciocia. Ostatni buziak w czoło co z tego się cieszę. Wsiadłem do pojazdu. Ruszyliśmy. Patrzyłem przez okno i zastanawiałem się jak może wyglądać chłopak... Jak będzie się zachowywać czy może ciocia ma rację że się zaprzyjaźnie, że dam radę by mi zaufał. Wszystkiego się mogłem spodziewać lecz bałem się że mnie tak zdenerwuje że coś mu zrobię. Stracił rodziców i to jedyna rzecz jaka wiem od cioci ... U babci nie byłem przez 4 lata więc nie widzieli mnie długo... Pewnie będzie ah jak ja urosłem... Lub jaki jestem przystojny... eh... Dobra po 1h jazdy byłem na miejscu. Wysiadłem z samochodu i udałem się do domu dziadków. Wujek wziął mój bagaż.
- O Levi - uśmiechnęła sie
- Hej Babciu
Bez jakiegoś uprzedzenia wparował jakiś chłopak... On ma 13 lat? Jak on ode mnie jest wyższy.... Spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczami
- Nazywa się Eren i niezbyt dużo mówi - Oznajmiła mnie babcia
- Mhm zdaje sobie z tego sprawę - Wymamrotałem
On spojrzał na mnie i podszedł do mnie ostrożnie... Wyciągnąłem rękę A on się zatrzymał i spojrzał nie pewnie
- Erenku to jest mój wnuczek Levi nie bój się go dobrze?
Spojrzał mi w oczy i od razu uciekł... Jak psa mam go wołać? (Dop. Aut. Taaaaak) No okey możeeeee lubi słodycze? Pewnie uwielbia więc co mogłem zrobić? Heh... Ereśka pamiętam że uwielbiałeś słodycze... Położyłem ja na stole... Dosłowenie chwila moment i nie ma ! A ty głuptasie miałeś pełne usta... Wygladałeś uroczo aż bym Cię sam zjadł. Spojrzałem na Ciebie chciałem Cię także zamordować za to że nie dałeś mi jednego cukierka! Podeszłeś do reklamówki gdzie znajdowały sie cukierki i wyciagnałeś pięć cukierków... dwa zielone, dwa niebieskie i jeden czerwony... szczerze? Nie wiedziałem o co z tym chodzi... I nie chciałem się zastanawiać... Ale teraz już rozumiem ... dwa zielone cukierki oznaczały twoje oczy a niebieskie oczy oznaczały moje oczy... A czerwony cukierek oznaczał serce... Podeszłem do Ciebie ostrożnie... Chciałeś już uciec... Powstrzymałem Cię... Chciałem abyś został... Spojrzałem na Ciebie a z moich ust wydobyło sie słowo "Spokojnie" .... Ereśka teraz to byś nie uciekł i miałbym gdzieś że byś płakał... Spojrzałeś na mnie i mnie lekko przytuliłeś... Nie sądziłem że takie coś zrobisz... Nie spodziewałem się... Gdy się odsunołeś złapałeś mnie za rękę i pociagnałeś na dwór... Nie lubię wychodzić i dobrze wiesz o tym... Usiadłem na trawie... Ty wtedy zacząłeś biegać za motylem... Boże jak uroczo wygladałeś
- Eren tak?
Pokiwałeś twierdząco głową
- Dobra. Wiec nie mam czasu na ciebie - Powiedziałem to oschle ale teraz bym pewnie powiedział ,,Eren chodź do mnie" No nic - Ale jednak muszę siedzieć z tobą w tym ,,Bagnie"
Oj Erę tej głupiej mordki nigdy nie zapomnę. Byłeś naburmuszony tym co powiedziałem i się tylko odwrociłeś tyłem do mnie
- Nauczymy Cię.. Mówić. A gdyż chce stąd uciec i być jak najdalej od ciebie chce mieć to za sobą - parsknąłem cicho - Wiec. Powiedz ,,Cześć"
Odpowiedziała mi tylko cisza... A ja już byłem poirytowany.
- No weź. Powiedz ,,Cześć" - cisza - Będzie ciężko z tobą...
Wystawiłeś mi język a ja Ci pokazałem Fuck'a i poszłem do domu mając cie kompletnie gdzieś.
- I co Levi'ś? Jak tam znajomości z Eren'kiem? - uśmiechnęła sie babula
- Do dup... Koszmarnie Babciu... Koszmarnie...
**
530 słów xd
Słuchajcie bo mi się ereri troszkę znudziło... Ale powracam z tym bagnem! Wiem że jest to rakowe ale musicie wytrzymać. Dziękuję że to czytacie ludziska :'3 Sadziłam że każdy to zostawi.
Następny rozdział będzie bardziej z cukrem.
Papa
-Nanamiso
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro