Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3.


Szybko podbiegłam do siostry i z pomocą wujka, zaniosłam ją na kanapę. Trochę nam zajęło ocucenie Rose, która cały czas mamrotała coś o jakiś jednorożcach, ujeżdżanych przez przystojne wampiry. I właśnie dzięki niej coś do mnie dotarło. Nie myśląc za dużo, podbiegłam do Kola i go popchnęłam.
- Co powiedziałeś o naszej mamie?! - Zaczęłam nim potrząsać tak mocno, że aż wuja Elijah podniósł się znad Rose.
- Izzy, spokojnie. On potrafi być niebezpieczny - powiedział cicho.
- Jaki tam odrazu niebezpieczny, Elijah, brachu - powiedział z nieudawaną szczerością. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Zaraz, zaraz, co?! - znów krzyknęłam, czując ze niedługo stracę głos. - Jaki bracie?!
Owszem, słyszałam już wcześniej, jak tak siebie nazywali oraz jak mama mówiła o jakimś Kolu, jednak dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
Wujek czując, że wszystko się zaczyna komplikować westchnął i najwyraźniej uznał, że pora wyjawić nam prawdę.

- Izzy, usiądź. - Dołączyłam do Rose, która jeszcze nie czuła się najlepiej. - Muszę wam coś powiedzieć. Coś o przeszłości waszej mamy.Wasza mama, ja i nasze rodzeństwo...- Przerwał, ponieważ chrząknęłam wymownie, na co Kol parsknął śmiechem. - Słucham, Izzy?
- To ilu was tam w końcu było, co?-spytałam z sarkazmem i podciągnęłam kolana pod brodę. Uśmiechnęłam się, widząc, że Rose robi to samo. Znowu coś mi zaświtało, że mama już coś o tym wspominała, jednak wolałam usłyszeć oficjalną wersję.
Wujek przełknął ślinę i kontynuował:
- No więc było nas siedmiu. Najstarsza, siostra Freya... - To imię kogoś mi przypominało, wydawało mi się, że już je gdzieś usłyszałam, jednak nie potrafiłam sobie przypomnieć gdzie. - Pózniej był Finn, mój starszy brat. Po nim byłem ja. Potem był Niklaus, następnie Kol. Pózniej wasza matka. A po niej Henrik.
***
Rosemary:

Siedziałam przy Izzy zdezorientowana. Wiedziałam, że matka miała dużo rodzeństwa, ale wiadomość prawidłowej liczby, zbiła mnie z tropu. Sześć dzieci wokół ciebie? Mnie Izzy już wystarczająco wkurzała, a co to dopiero sześć Isabell.. Sama myśl o tym sprawiała, że przeszedł mnie dreszcz i także to sprawiło, że wróciłam do żywych. Wujek nadal zbierał się po powiedzeniu prawdy, a w przeciwieństwie do niego, Kol wyglądał, jakby to wszystko go śmieszyło. Miałam ochotę go mocno uderzyć, choć zrezygnowałam z tego tak szybko jak na to wpadłam.Był wampirem i z tego, co kiedyś czytałam, mógł mi oddać z dwa razy większą siłą. Wujek odkaszlnął.

- Kontynuując. Urodziliśmy się w czasach Wikingów, w osadzie zwanej Mystic Falls. Wokół nas mieszkały na pozór zwyczajne rodziny, ale większość z nich miała miały sekret. Gen wilkołaka, który uaktywnia się, gdy zabije się człowieka. Później, podczas każdej pełni, osoba z genem, przechodzi przemianę. - Czyli kolejny potwór z dziecinnych bajek, istnieje na prawdę. Nie chciało mi się w to wszystko wierzyć, ale kątem oka widziałam, że Isabelle jest tym wszystkim zafascynowana i słuchała wuja z pełnym skupieniem. - Gdy naszego brata Henrika ugryzł jeden z wilkołaków, nasza matka się załamała. Postanowiła uczynić nieśmiertelnymi i niezniszczalnymi, aby nigdy już nas nie straciła. Swoją drogą, to wtedy nas jeszcze kochała - dodał cicho.

Isabelle przerwała mu, zadając pytanie, które mnie również nurtowało.
- Jak to kochała? Uczyniła was najpotężniejszymi istotami, bo nimi jesteście, prawda? - Wuja skinął głową. - Potrafiła zrobić dla tak wiele, żeby was nie stracić, a później przestała was kochać? Przecież to nie ma sensu.

- To długa historia, Isabelle. Być może, kiedyś ją wam opowiem. Jest jeszcze jeden szczegół - nasza matka była wiedźmą, czarownicą.

- Taką jak te w WINX? - spytała siostra. Spojrzałam na nią spod łba. Czy ona naprawdę była taka głupia? Zobaczyłam jak Kol, wybuchł śmiechem.

- To ta bajka dla małych dziewczynek? Tam chyba były wróżki, kochanie.

Isabelle spaliła buraka, jednak zdołała jeszcze wykrztusić:

- Skąd wiesz?

Kol wzruszył ramionami, a Iz nie drążyła tematu.

- W każdym razie, Isabelle, nasza matka była o wiele potężniejsza - kontynuował wuja. - Miała taką moc, że postanowiła, i umiała, przemienić nas w wampiry.

- A tego, ta Bloom, chyba nie potrafiła? - wtrącił Kol.

Siostra spiorunowała go wzrokiem.

- Opanuj się, Kol - upomniał wuja i wrócił do swojej opowieści, pozostawiając brata z drwiącym uśmiechem na twarzy, i siostrzenicę, która miała ochotę zapaść się pod ziemię. - Gdy nas przemieniła nie za bardzo wiedzieliśmy co robić. Jednak z czasem zdobywaliśmy doświadczenie, ale również narastający głód, który nazywaliśmy pragnieniem.

- Czyli bardzo chciało wam się pić? Ja w tych sytuacjach zaspokajam się wodą, którą w tamtych czasach również mieliście.

Kol przewrócił oczami, na słowa mojej siostry, która wyraźnie nie mogła się powstrzymać od bezsensownych pytań.

- Och, Isabelle, zamknij się w końcu. Oczywiście, że mieliśmy wodę, ale pragnienie to zupełnie coś innego. Byliśmy głodni. Potrzebowaliśmy krwi, a żeby ją uzyskać musieliśmy wysysać ją z ludzi. Taka zwierzęca nigdy mi nie smakowała. - Przerwał na chwilę, jakby się spodziewał, że Izzy znowu coś palnie. - Nigdy nie słyszałaś o wampirach?

Siostra pokręciła głową.

- To znaczy, ja wiedziałam, że istnieją w jakiś baśniach, czy coś takiego, ale mama nigdy nie pozwalała nam oglądać filmów z nimi, ani czytać o nich książek. - Iz wzruszyła ramionami. - Później mnie to już nie interesowało, zapomniałam po prostu.

- Ile ty masz lat? - spytał.

- Piętnaście - wydukała cicho.

Kol, który dotychczas siedział rozwalony na fotelu, podszedł do siostry, która wyglądała jakby miała zaraz zemdleć ze strachu.

- Widzisz, ja miałem szesnaście jak zostałem przemieniony, a mimo to, nie byłam tak dziecinny jak ty.

- Kol! - wstawiłam się za siostrą, widząc, że po policzku spływa jej łza.
- Może byś się pohamował, co? Nie mówię, że jej pytania były mądre, ale nie masz prawa jej tego wypominać, bo teraz również zniżyłeś się do jej poziomu.

- Dzięki, Rose - skomentowała moją wypowiedź, Isabelle.

- Właśnie. Dzięki, Rose - powtórzył Kol.

- Nie ma za co - odpowiedziałam zmieszana.

- Cśś... - Wuja wskazał palcem, że mamy być cicho.

- Och, co zno... - Kol nie dokończył, bo Elijah, z niesamowitą prędkością, przygwoździł go do ściany i zakrył jego usta dłonią.

Mnie i siostrze nie trzeba było dwa razy powtarzać, zwłaszcza po tym, co przed chwilą zobaczyłyśmy. Na palcach, by robić jak najmniej hałasu, podeszłam do wuja, a siostra poszła w moje ślady.

- Co się dzieje? - spytała Izzy szeptem.

Wuja, w odpowiedzi, wskazał na dach. Spojrzałyśmy z siostrą w tamtą stronę i zobaczyłyśmy te postacie. Kobieta i mężczyzna rozglądali się trochę, po czym skoczyli, i wylądowali, nie czyniąc żadnego hałasu.

- Elijah! Kol! Jak miło was znowu zobaczyć - powiedział i rozłożył ramiona, przez co dziewczyna, która stała obok niego, zaśmiała się cicho.

- Czego chcecie? - wycedził przez zęby wuja, puścił w końcu Kola, który od razu zaczął rozmasowywać sobie kark, i podszedł do nich.

- Jak to czego? Stęskniliśmy się za wami! Prawda, Caroline?

- Oczywiście! - odpowiedziała sarkastycznie.

Isabelle trąciła mnie ramieniem.

- Skoro to jest Caroline, to on musi być Klausem - wyszeptała.

- Zgadza się... - jego żona szepnęła mu coś do ucha - Isabelle! Ja jestem Niklaus Mikaelson, pół wampir - pół wilkołak, a to jest Caroline Mikaelson...

Kol prychnął.

- Zgodziła się nosić nasze nazwisko?! Musi cię naprawdę bardzo kochać.

- Skąd wiedziałeś, Kol? - Blondynka spiorunowała go wzrokiem. Chłopak najwyraźniej się jej bał, bo nic nie odpowiedział, tylko wrócił znowu pod ścianę. - Podejdźcie tutaj, dziewczynki - zwróciła się do nas. Spojrzałyśmy na siebie przestraszone. Caroline, widząc, że się ociągamy, podeszła i lekko nas popchnęła. - Nie zrobimy wam żadnej krzywdy, nie musicie się nas bać.

- Jesteście córkami mojej drogiej siostry? Isabelle oraz Rosemary Donovan, zgadza się? - Skinęłyśmy głowami, na słowa Klausa. - A właśnie, gdzie jest Rebekah? - spytał.

- Uciekła - odpowiedziała mu Izzy, zanim ktokolwiek zdążył zareagować. Spojrzałam na nią przestraszona, jednak ona stała niewzruszona i kontynuowała:

- Bała się, że nas skrzywdzi oraz, że ty możesz nam coś zrobić.

- Znajdziemy ją, nie martwcie się - szepnął Kol.

- Wcale się nie martwię. Skoro ona bez żadnych skrupułów potrafiła nas zostawić, to z jakiej racji mamy jej szukać? Ona już wybrała - odpowiedziała mu Isabelle.

Zastanawiało mnie, gdzie się podziała moja siostra, która jeszcze parę minut temu myślała, że wampiry piją wodę.


Spojrzałam na twarz Niklausa, który uśmiechał się szeroko, jednak w jego oczach dostrzegłam smutek - martwił się o siostrę. Musiał ją bardzo kochać, jeżeli w tej rodzinie istnieje w ogóle pojęcie miłość.

- Ojcze! - Dziewczyna, na oko w moim wieku, wybiegła z jednej z sypialń, skoczyła przez barierkę i rzuciła się Klausowi na szyję.

- Przepraszam, Elijah. Nie dałam rady jej dłużej utrzymać - powiedziała kobieta, który również wyszła z sypialni.

- Nic się nie stało, Frayo. I tak dużo zrobiłaś - odpowiedział wuja.

Fraya, nasza ciocia. Nie miałam pojęcia, że również znajduje się w tym domu.

- Nie wiedziałem, że tutaj jesteś. - Niklaus puścił swoją córkę i dokładnie jej się przyjrzał. - Ależ wyrosłaś!

- Trochę! - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, jednak jej uśmiech znikł równie szybko jak się pojawił, kiedy zobaczyła, kto stoi obok niego.

- Caroline - przywitała się oschle.

- Hope.

Elijah odkaszlnął.

- Skoro już wszyscy jesteśmy w komplecie, to może usiądziemy?


- Dziękujemy za propozycję, ale przyszliśmy tylko po moją córkę. Mamy dużo spraw do załatwienia. - Hope znowu się uśmiechnęła.

A ja myślałam, że odwiedzić rodzinę.


- Jakich? - wypaliła Izzy.

Caroline szepnęła mu coś do ucha, a on skinął głową. Ciotka podeszła do mojej siostry.

- Chcesz się dowiedzieć? - spytała

Isabelle spojrzała jej głęboko w oczy. Miałam wrażenie, że nie zastanawiała się długo. Nie wiedziałam również, co tak drastycznie zmieniło jej zachowanie.

- Tak, chcę - odpowiedziała. Przeszył mnie dreszcz. Caroline uśmiechnęła się szeroko, chwyciła ją za rękę i w czwórkę wybiegli, z prędkością światła.

- Isabelle! - Zdążyłam jedynie krzyknąć, jednak siostry już nie było.

****

Mam nadzieję, że spodobał wam się ten rozdział. :) Dziękuję, za prawie 200 wyświetleń! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro