Rozdział 2.
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, jednak żadna pozycja nie wydawała się odpowiednia. W końcu dałam sobie spokój ze snem i postanowiłam zejść na dół.
Mocno się zdziwiłam, kiedy zauważyłam światło w kuchni. Byłam przekonana, że nikogo nie będzie, ponieważ wszyscy normalni ludzie śpią o trzeciej nad ranem.
Jednak nasza rodzina nie zaliczała się do normalnych. Nie po wczorajszych wydarzeniach.
Razem z siostrą opowiedziałyśmy wszystko tacie, po tym jak wrócił do domu. Uznaliśmy, że nie ma sensu tego ukrywać. Mama nas zostawiła, a ojciec powinien poznać tego powód. Nie wydawał się jakoś szczególnie zdziwiony tą wiadomością. Pomyślałam wtedy, że może tak naprawdę nie kochał mamy, jednak teraz - widząc go z do połowy pustą butelką whisky, zdałam sobie sprawę jak bardzo się myliłam. Przez kilka sekund go obserwowałam, ale po chwili tata mnie zauważył. Zauważył również łzy spływające po moim policzku. Wyciągnęłam przed siebie ręcę, tak jak to robiłam w dzieciństwie, na co tata uśmiechnął się blado i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Przecież ty nie lubisz whisky - powiedziałam po chwili.
- W wyjątkowych sytuacjach nawet ona mi smakuje.
- Czyli zniknięcie naszej mamy jest właśnie taką sytuacją - wymruczałam.
- Może tak miało być, Izzy - zapewniał mnie. - Nie znasz dokładnej przyczyny jej odejścia.
- Słyszałam rozmowę. - Zeszłam z kolan taty i usiadłam na krześle.
- Rozmowę, owszem. Ale nie padł w niej dokładny powód.
Zmrużyłam oczy.
- Wiesz coś, tato. Ty znasz ten powód.
- Gdybyście lepiej ją znały, to też byście zrozumiały - powiedział, upijając łyk alkoholu.
- Ojcze! - oburzyłam się.
Tata podniósł ręce w geście obrony.
- Nic nie mówiłem! Chodziło mi bardziej o to, że w ogóle nie znacie przeszłości matki.
- Skąd mamy się teraz czegoś o niej dowiedzieć, skoro zniknęła? - spytałam zażenowana.
- Na pewno nie ode mnie. Nawet jakbym wam chciał o niej opowiedzieć, to obiecałem waszej matce, że tego nie zrobię. - Zamyślił się przez chwilę. - Ale może Elijah wam coś powie.
- Może.
Kolejny powód, żeby odwiedzić wuja. Super. Najlepsze było to, że zapewnie nic nam nie powie.
- No! A teraz idź już spać, córuś. - Tata pocałował mnie w czoło.
- A co z tobą?
- Też zaraz pójdę.
Skinęłam głową, chociaż nie byłam taka pewna, co do tego, że w ogóle pójdzie spać. Zazwyczaj jak trochę wypije, to my zawsze musimy doprowadzać go do łóżka. Powiedziałam jednak dobranoc i udałam się do swojego pokoju.
Podeszłam do okna, które wychodziło na ulicę i zaczęłam się zastanawiać nad tym, co powiedział tata. Owszem, nie znamy zbyt dobrze przeszłości mamy, ale jak ta wiedza ma nam pomóc w zrozumieniu jej decyzji? Myślę, że tutaj już nie chodzi tylko o ten zraniony palec. I to jest właśnie przerażające. Co takiego strasznego zrobiła mama, że nas zostawiła?
Wpatrywałam się w opustoszałe ulice Nowego Orleanu, starając się znaleźć odpowiedzi na te pytania, kiedy znowu zauważyłam te postacie. Nie widziałam ich twarzy, ale wyraźnie wpatrywali się w nasz dom.
Przerażona poszłam obudzić siostrę.
- Dalej, wstawaj! - powiedziałam zniecierpliwiona, kiedy ona znowu przewróciła się na drugi bok.
- Jezu, Isabelle. Czego Ty ode mnie chcesz o - spojrzała na wygaszacz swojego telefonu - prawie czwartej rano?!
W odpowiedzi wzięłam ją za rękę i zaprowadziłam do okna, które wychodziło na tą samą stronę co moje.
Nie zobaczyłam ich jednak. Zniknęli.
- Mogę przysiąc, że jeszcze przed chwilą tutaj byli! - powiedziałam jej.
- Co? Kto był? - spytała wyraźnie zaspana. - Jaśniej, Iz. Mój mózg nie pracuje dobrze o tej godzinie.
- No oni! Ci, których widzieliśmy na cmentarzu!
- Aa... może ci się przewidziało - powiedziała Rosemary i wróciła do łóżka.
Tupnęłam nogą jak mała dziewczynka, którą nie dostanie tego, czego chce.
- Nic mi się nie przewidziało, Rose! Widziałam nawet ich sylwetki - jedna należała do mężczyzny, a druga do kobiety.
- Mhm... możemy porozmawiać o tym rano? - wymruczała. - Idź lepiej spać.
- Mary, proszę... - jęknęłam. - Ja się zaczynam się trochę bać - dodałam cicho.
Moja siostra nie przejęła się jednak moimi obawami, ponieważ zaczęła w najlepsze chrapać.
Wróciłam więc zrezygnowana do swojej sypialni i starałam się zasnąć.
***
- Izzy! Obudź się! - Usłyszałam głos siostry, który wydawał się tak przerażony, jak mój w nocy.
- Mhm? - wymruczałam i pociągnęłam kołdrę pod samą szyję. Widząc to, siostra zdarła ją ze mnie. - Czego chcesz? - powiedziałam już mocno zdenerwowana. Nie dość, że przerwała już i tak mój krótki sen, to jeszcze obudziła mnie w taki sposób.
- Nic, chciałam cię po prostu obudzić, tak jak ty mnie w nocy. - Na twarzy Rosemary pojawił się uśmiech.
Rzuciłam w nią poduszką. Byłam wściekła i niewyspana, a moją piętnastoletnią głowę zaprzątały same problemy. Nie miałam nawet sił się z nią kłócić.
- Tylko, że ja miałam powód. Nie tak jak ty.
Mary prychnęła.
- Który sobie wymyśliłaś! Jeju, Izzy.
- Dobrze wiesz, że to nieprawda - oburzyłam się.
- Nie wiem. - Wzruszyła ramionami.
- Zejdź lepiej na śniadanie. Przypominam Ci, że mamy dzisiaj złożyć wizytę wujowi.
***
Po godzinie byłyśmy już gotowe do drogi. Siostra wzięła, a raczej ukradła kluczyki od samochodu ojca, który spał w najlepsze, niczego nie podejrzewając.
Rosemary zrobiła sobie prawo jazdy kilka miesięcy temu, jednak jeszcze nigdy nie miałam okazji z nią jechać, i przyznaję - obawiałam się tego pierwszego razu.
Na szczęście, nic złego się nie wydarzyło i po paru minutach stałyśmy pod domem wuja.
Niepewnym krokiem podeszłyśmy do drzwi i zapukałyśmy. Nie wiedziałyśmy, czego mamy się spodziewać. W końcu nie uprzedziłyśmy go, że przyjdziemy.
Odskoczyłyśmy przestraszone z siostrą, kiedy ogromne drewniane drzwi otworzyły się z piskiem. Zawsze tak robiłyśmy, chociaż słyszałyśmy to już tyle razy.
Powitał nas mężczyzna w średnim wieku. Jak zawsze elegancki, w garniturze. Jakby się nad tym bardziej zastanowić, to nigdy nie widziałam wuja, ubranego w coś innego. Jestem ciekawa, co nosił w dzieciństwie.
- Och... Nie spodziewałem się was tutaj - powiedział.
Nie ma się co dziwić, pomyślałam
- To dość nagła sytuacja, wuju. Chodzi o naszą mamę - oznajmiła Rose. - Możemy wejść?
Wuja odsunął się i zrobił nam przejście.
Z zewnątrz budynek prezentował się olśniewająco, jednak to w środku skrywał prawdziwe piękno. Mieściło się w nim wiele pokoi, często mnie zastanawiało, po co wujowi aż tyle, skoro mieszka sam. Jednak najbardziej podobał mi się dziedziniec. Cały był porośnięty bluszczem, przez co miało się wrażenie, że jest się w jakimś królewskim ogrodzie. Całość za każdym razem odbierała mi mowę.
Wuja wskazał ręką, że mamy usiąść na fotelach znajdujących się przy fontannie - moim ulubionym miejscu w całym domu. Mama opowiadała mi, że jak byłam mała to zawsze musiałam się w niej wykąpać, bo jak nie to płakałam i tupałam nogami.
- Więc co was do mnie sprowadza, dziewczynki? - spytał spokojnie wuja.
Razem z siostrą spojrzałyśmy na siebie.
- Tak jak już wcześniej powiedziałam, chodzi o naszą mamę. - Rose przejęła inicjatywę, za co byłam jej bardzo wdzięczna. - Wiemy, że ty coś wiesz. Proszę, powiedz nam.
- Zależy co chcecie wiedzieć. - Wuja przyjrzał nam się uważnie. Poczułam, że ręce zaczęły mi się pocić, więc szybko wytarłam je w dżinsy. Tego właśnie się obawiałam, że nie będzie nam chciał nic powiedzieć, i że będzie coś podejrzewał.
- Na początek chcemy zrozumieć, co skłoniło ją do wyjazdu - kontynuowała siostra.
Wuja zastanawiał się przez chwilę, jakby rozważał różne możliwości odpowiedzi.
- Myślę, że nie jestem wam w stanie odpowiedzieć na to pytanie - oznajmił po chwili. - Musicie tylko wiedzieć, że mama bardzo was kocha, i że zrobiła to dla waszego dobra.
Rose już miała zadać kolejne pytanie, ale przerwałam jej.
- Wszyscy nam to mówią! A my po prostu chcemy poznać prawdę.
Elijah pokręcił głową.
- Przykro mi, dziewczynki.
Spojrzałam na niego z wyrzutem i już miałam coś powiedzieć, kiedy Mary zapytała o coś jeszcze.
- Ostatnio zobaczyłyśmy, jak jakaś kobieta i mężczyzna oglądają nasz dom. - Czyli jednak mi uwierzyła, pomyślałam. - Nie widziałyśmy ich twarzy, ale czy myślisz, że to ma jakiś związek ze zniknięciem naszej mamy?
- Tak, to bardzo możliwe - odpowiedział. - Myślę, że najlepiej będzie, jeśli już pójdziecie. Nie wychodzcie z domu, dobrze? - Wyczułam zdenerwowanie w jego głosie.
- Ale dlaczego?! - spytałam, kiedy prowadził nas do drzwi. Siostra również wyglądała na zdziwioną. Przyznaję, spodziewałam się różnych scenariuszy, ale nie przewidziałam, że wuja nas wyprosi i to jeszcze w taki sposób. To było do niego zupełnie nie podobne.
Nagle usłyszałam klaskanie za swoimi plecami i głośny, sarkastyczny śmiech. Obróciłam się na pięcie i zobaczyłam chłopaka w wieku mojej siostry. Miał kasztanowe włosy oraz piwne oczy.
- Brawo, bracie! Cóż za Szlachetna postawa! - powiedział. - Zamierzasz je chronić, a one nawet nie wiedzą co się dzieję.
- Odejdź, K... - Wuja nie dokończył, ponieważ siostra mu przeszkodziła. Zmrużyła oczy i przyjrzała się chłopakowi.
- Przepraszam, ale kim ty tak właściwie jesteś?
- Nazywam się Kol Mikaelson. - Ukłonił się przed nami. Miałam wrażenie, że Rosemary za chwilę zemdleje. - I jestem pierwotnym wampirem. Podobnie jak wasza mama, czy obecny tutaj wuja.
Dużo się nie pomyliłam - Rose faktycznie zemdlała.
Och, gdybyśmy go tylko wtedy nie spotkały i zostały w domu.
*.*.*.
Od autorki:
Zdałam sobie sprawę, że to już drugi rozdział, a ja się jeszcze nie przywitałam przed nami. Miałam wrażenie, że Rosemary za chwilę zemdleje. - I jestem pierwotnym wampirem. Podobnie jak wasza mama, czy obecny tutaj wuja.
Dużo się nie pomyliłam - Rose faktycznie zemdlała.
*.*.*.
Od autorki:
Jest to już drugi rozdział, a ja jeszcze się nie przywitałam, więc... Cześć! Mam nadzieję, że opowiadanie przypadnie wam do gustu. Z rozdziału na rozdział będzie więcej akcji, na razie takie wprowadzenia, chociaż mam nadzieję, że podobał wam się ten rozdział. Jeśli tak było zostaw proszę po sobie jakiś ślad, ponieważ każdy komentarz czy gwiazdka niesamowicie motywują! Chciałam jeszcze podziękować za piękne komentarze pod prologiem 🙈 oraz chciałam przypomnieć, że nawet jeśli ktoś nie zna serialu "The Originals" to to opowiadnie jest również dla niego! Następny rozdział za dwa tygodnie! :*
Do napisania! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro