Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowe otoczenie, nowe wyzwania

 Pov. Millie

Szłam z torbą przerzuconą przez ramię, co chwilę spoglądałam za siebie.
Widziałam tylko aniołów i mamę która spoglądała na mnie i mojego tatę smutnym wzrokiem.
Gdy doszliśmy do bramy kończącej niebo, ja i dwójka moich ochroniarzy która szła za mną z dwóch powodów: żeby nikt mi nic nie zrobił i, żebym nie uciekła, zaczekaliśmy na mojego tatę który szedł z dużo większą obstawą.
Gdy Vincent z sześcioma ochroniarzami pojawili się pod bramą kończącej niebo, Clarissa przekręciła klucz i otworzyła bramę.
Wodziłam wzrokiem za Vincentem podczas gdy mój ochroniarz wziął mnie na bok, na tyle daleko, żeby nikt nas nie słyszał.

- Słuchaj Millie... - westchnął mój ochroniarz, trzymając mnie delikatnie za ramię - To nie tylko dla ciebie i twojej rodziny trudny czas, to również trudny czas dla wszystkich w niebie, ja i na pewno jeszcze kilka osób wiedzą, że twój ojciec jest w pełni niewinny i nic nie zrobił, jednak większość osób była za wygnaniem go z nieba. Twoja matka Clarissa, robiła wszystko żeby Vincent został w niebie, i próbowała wygnać Jaden'a, czyli prawdziwego sprawcę. Jednak większość ludzi nie darzyła Vincenta dużym zaufaniem mimo, że Vincent był ich królem. - Ciągnął, dalej delikatnie trzymając mnie za ramię - Pamiętaj Millie, że zawsze będziesz jedną z najważniejszych osób w niebie, i zawsze będziesz tutaj mile widziana. Obiecuję Ci, że zbiorę wszystkie osoby, które chciały, żeby Clarissa wygnała Jaden'a z nieba i razem z nimi przypomnę wszystkie wykroczenia Jaden'a. Nawet te najmniejsze, i później, jak Clarissa zwoła radę, zaplanujemy atak na piekło. - Gdy skończył mówić zabrał dłoń z mojego ramienia i starł nią łzę, która pojawiła się na moim policzku.

- Dziękuję Max... - Szepnęłam i zawróciłam w stronę czekającego na mnie taty.

Kiedy razem z tatą opuściliśmy niebo, jeszcze raz zerknęłam za siebie na bramę która została zamknięta. 
Po opuszczeniu nieba nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, z mojej bezsilności usiadłam pod bramą, podkuliłam kolana i otuliłam się moimi skrzydłami.
Starałam się powstrzymywać łzy, jednak nie mogłam.
Po chwili na moich plecach poczułam delikatne muśnięcie.

- Millie, pamiętaj nie jesteśmy w tym sami. Całe niebo teraz będzie cierpiało, ponieważ Clarissa będzie musiała podejmować wszystkie decyzje samodzielnie. - mówił mój tata, dalej delikatnie głaskając mnie po plecach.

Podniosłam się z ziemi, wciąż drżąc od płaczu. Spojrzałam na mojego ojca i skinęłam głową. Wiedziałam, że muszę być silna, choć czułam się tak, jakby cały mój świat runął.

- Nie mogę uwierzyć, w to się stało - wyszeptałam, patrząc w ziemię. 

- Ja też nie, ale teraz nasz priorytet to udawanie demonów lub szatanów i znalezienie bezpiecznego dla nas miejsca. - Szeptał, biorąc moją torbę.

Droga nam się dłużyła, ponure krajobrazy które pojawiały się bliżej piekła były dla mnie niecodziennym widokiem. Każdy krok zdawał się być cięższy od poprzedniego. Czułam zimno przenikające przez moje skrzydła, jakby nawet one były teraz bez życia.

- Tato, dlaczego Jaden to zrobił? - zapytałam cicho, przerywając długą ciszę.

Vincent spojrzał na mnie, jego twarz była pełna bólu.

- Jaden zawsze pragnął władzy i był zazdrosny o to, że jestem królem nieba, a on jest moim podwładnym, był jednak zazdrosny również o twoją mamę. Nie zawahał się kiedy miał okazję, żeby nagadać o mnie bzdur, a jego sojusznicy pomogli mu w realizacji planu. Niestety, wielu w niebie uwierzyło w jego słowa. - Mówił ponurym głosem.

Poczułam gniew rosnący we mnie, jednak wiedziałam, że muszę zachować spokój. Musiałam myśleć racjonalnie.

- Tato. Max obiecał mi, że razem z ludźmi i mamą postarają się, zrobić wszystko żeby udowodnić twoją niewinność. - Mówiłam trochę głośniejszym tonem.

Vincent uśmiechnął się smutno na te słowa, jednak dalej był przygnębiony, tak samo jak ja.

Szliśmy dalej, aż w końcu dotarliśmy do małej jaskini, która wydawała się być wystarczająco bezpieczna na chwilę odpoczynku. 
Przytuliłam się do Vincenta i przymknęłam oczy.
Minęło może 20 minut, jak tak siedzieliśmy, po 20 minutach wyruszyliśmy w dalszą drogę, droga dłużyła nam się w nieskończoność, jednak po dłuższej chwili zobaczyliśmy bramę do piekła.

- Millie posłuchaj mnie teraz uważnie. Musisz założyć czerwony materiał na skrzydła, gdyby ktoś zobaczył twoje piękne białe skrzydła oraz spostrzegł się, że jesteśmy aniołami byłoby z nami bardzo źle, musielibyśmy zostać się w tej jaskini w której zrobiliśmy sobie krótki odpoczynek. - Mówił to, podając mi materiał który nałożyłam na skrzydła. Robiłam wszystko zgodnie z jego poleceniami, bo nie chciałam, żeby nasza sytuacja się pogorszyła.

- Mam plan na nasz pobyt w piekle. Ja będę kontynuował moją karierę z młodości, czyli powrócę do roli szefa kuchni, a ty Millie  będziesz kontynuowała karierę piosenkarki. - Mówił dalej tata, delikatnie bawiąc się moimi włosami.

- Plan idealny, jednak dalej się zastanawiam czy Max mówił prawdę. - Mówiłam lekko schrypianym głosem.

- Znam Max'a bardzo długo i wierzę mu, on jest bardzo uczciwym człowiekiem. Nigdy mnie nie oszukał. - Zapewniał mnie Vincent. 

Stałam parę kroków za tatą i mierzyłam go wzrokiem, mój wzrok utkwił w jego błękitnych oczach. 
Machnął na znak, żebym szła.

- Będziemy mieszkali w najlepiej ocenianym hotelu w piekle, będzie tam kuchnia w której będę pracował, a tobie ogarnę pracę jak się zakwaterujemy się w hotelu. - Oznajmił Vincent, który trzymał mnie za dłoń kiedy podchodziliśmy do bram piekła.

Vincent pchnął bramę do piekła, a my weszliśmy na nowe, nieznane tereny. Piekło było mrocznym miejscem, ale również tętniło życiem w sposób, jakiego nie oczekiwałam. Czerwone światła migotały w ciemności, a powietrze było ciężkie i gorące. Demony przechadzały się po ulicach, niektóre patrzyły na nas podejrzliwie, ale większość ignorowała nasze obecności.
Szliśmy ostrożnie, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Wiedziałam, że nasz plan nie jest idealny, ale był to jedyny sposób, aby przetrwać i wymyśleć plan jak dostać się z powrotem do nieba.

- Teraz musimy znaleźć hotel o którym ci mówiłem. - powiedział skoncentrowany Vincent

Szliśmy wzdłuż ulicy, wiele razy zabłądziliśmy, jednak po kilku próbach dostania się do miejsca docelowego dotarliśmy.

- Mogę pójść załatwić nam pokoje. Przy okazji spytam się o pracę dla ciebie i pracę dla mnie -Zaproponowałam Vincentowi który wyraźnie był zmęczony, i dalej zdruzgotany całą tą sytuacją.- I jeszcze zamówię kawę dla ciebie. - Dodałam z wymuszonym  uśmiechem na twarzy.

Nacisnęłam na klamkę od głównego wejścia do hotelu, i moim oczom ukazał się dość ładny jak na piekło wystrój.
Demony i inni mieszkańcy piekła siedzieli przy stolikach, pijąc i rozmawiając, a ich spojrzenia były pełne podejrzliwości.
Starałam się nie zwracać uwagi na ich dziwne spojrzenia które kierowali w stronę moją i mojego taty.
Zbliżyliśmy się do recepcji, gdzie stała wysoka demonica o czerwonych oczach i niezbyt ostrych rysach twarzy.

- Witamy w Dark Abyss Hotel ! - Powiedziała ze słyszalnym szczęściem w głosie. - W czym mogę pomóc ? - Zapytała równie radośnie.

- Chciałabym zarezerwować dwa pokoje, oraz chciałabym się dowiedzieć czegoś  o pracy w kuchni. - Mówiłam spokojnym i przyjaznym głosem oraz uśmiechałam się idealnie wyćwiczonym sztucznym uśmiechem.

- Mamy dużo wolnych pokoi. - Odrzekła dziewczyna, wybierając klucze które przekazała mi do ręki. 

- Dziękuję, a czy mogłaby mi pani powiedzieć coś o pracy kucharza w restauracji która się znajduje w hotelu. - Zapytałam ponowne, już z mniejszym ,,uśmiechem", ale dalej mój ton głosu był miły.

- Pewnie, ale wolę jak mówią do mnie Angelica. Dla kogo będzie ta praca ? Dla ciebie, czy dla tego chłopaka ? - Zapytała, wystawiając rękę na przywitanie.

- Jestem Millie. Ale przechodząc do tematu pracy, ta praca będzie dla mojego taty, jest na prawdę świetnym kucharzem. - Wskazałam na Vincenta, który stał daleko ode mnie i z kimś rozmawiał.

- Dobrze, czy może zacząć pracę od dzisiaj ? - Spytała Angelica, sprawdzając coś w papierach.

- Jasne, że tak. Mam jeszcze jedno pytanie. - Zadałam pytanie, patrząc gdzie jest Vincent.

- Śmiało, słucham. - Powiedziała Angelica ze śmiechem.

- Czy można się zatrudnić jako piosenkarka ? - Zapytałam, z nadzieją, że będę mogła być dalej piosenkarką. 

- Tak, idealnie trafiłaś Millie. - Mówiła Angelica.

- Bardzo dziękuję. - Powiedziałam, i zaczęłam wodzić wzrokiem po całym hallu recepcyjnym szukając Vincenta.
Gdy zauważyłam go, zaczęłam i w wielkim pośpiechu zaczęłam iść w jego stronę, gdy już prawie byłam przy barze w którym siedział Vincent potknęłam się o czyjegoś buta.
Gdy upadłam na podłogę, czułam, że jestem czerwona jak burak na twarzy. Podczas gdy wstawałam, ujrzałam młodego człowieka, który zaczął mi się przypatrywać. 

- Przepraszam bardzo, nie chciałam... - zaczęłam przepraszająco.

Chłopak przerwał mi, z uśmiechem na twarzy, chwytając mnie za rękę i podając pomocną dłoń. Było to dość niespodziewane, ale przyjęłam pomoc. Jego gest był pełen uprzejmości, co mnie trochę zaskoczyło. Nie spodziewałam się uprzejmości w piekle.

- Nie, to ja przepraszam. Powinienem był bardziej uważać. Tak swoją drogą jestem Alex. - Podał mi klucze które wypadły mi z ręki.

- Jestem Millie, miło cię poznać. Chciałabym zostać i rozmawiać dłużej, jednak muszę iść. - Powiedziałam, jednak Alex złapał mnie za bark.

- Czekaj. Ty też masz numer pokoju 850 ? - Zapytał zakłopotany chłopak.

Zerknęłam na plakietkę przyczepioną do breloczka z kluczami, i po chwili odpowiedziałam.

- Tak, mój numer pokoju to 850. - Mówiłam niedowierzając.

- No to jesteśmy współlokatorami. - Powiedział z uśmiechem Alex.

- Oh, fajnie. Ale ja na serio muszę już iść, do zobaczenia. - Odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku miejsca w którym siedział Vincent.

Alex uśmiechnął się i zniknął wśród demonów, z którymi rozmawiał. Znalazłam Vincenta siedzącego przy barze, rozmawiającego z jakimś mężczyzną . Podeszłam do niego i usiadłam obok.

- Czy wszystko w porządku, Millie? - zapytał, zauważając, że jestem nieco zmieszana.

- Tak, tylko potknęłam się o czyjś but, ale wszystko dobrze. - Powiedziałam, poprawiając włosy.

- Ale wracając do naszego planu... - kontynuowałam, przerywając krótki wątek o potknięciu się. - Załatwiłam nam pokoje . Teraz musimy ustalić, jak dalej będziemy działać. Max obiecał, że będzie działał na rzecz uniewinnienia cię, tato. 

Vincent spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, choć w jego oczach wciąż widziałam ból i zmęczenie.

- Kim był ten chłopak ? Zrobił ci coś ? - Zapytał Vincent odkładając szklankę po drinku, i mierząc wzrokiem Alexa który stał odwrócony w przeciwną stronę.

- Nie, Alex nic mi nie zrobił. Okazało się, że jesteśmy współlokatorami. - Mówiłam, przeglądając kartę z napojami.

- Jak to współlokatorami ? - Spytał tata z niedowierzaniem.

- Normalnie, ale teraz chodź do pokoi. - Powiedziałam, wręczając mu klucz z plakietką na której widniał napis 274. 

Vincent wydawał się zaskoczony, ale skinął głową i wstał z krzesła. Wziął ode mnie klucz i oboje ruszyliśmy w stronę windy, na korytarzu panował półmrok, a mroczne dekoracje przypominały nam, gdzie się znajdujemy.

- Więc ten Alex to twój współlokator? – zapytał Vincent, gdy jechaliśmy windą.

- Tak, wygląda na to, że będziemy dzielić pokój. – Odpowiedziałam, zastanawiając się, jak to wpłynie na nasz plan.

- Musimy być ostrożni, Millie. Nie możemy pozwolić, by ktoś dowiedział się, kim naprawdę jesteśmy. – Vincent spojrzał na mnie poważnie.

- Wiem, tato. Będę uważać. – Zapewniłam go, choć w środku czułam lekki niepokój.

 Winda zatrzymała się na piętrze 5, Vincent wziął klucz do swojego pokoju i zostawił moją torbę, a ja dalej jechałam windą. 
Gdy dotarłam na 9 piętro, winda się zatrzymała. Podniosłam torbę i ruszyłam w stronę pokoju 850.
Weszłam do pokoju, zastałam go całkiem przyjemnie urządzonym. Miętowe ściany, meble były z ciemnego dębu, pokój był wielki, czysty oraz po środku stała ściana oddzielająca części pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy, starając się rozejrzeć po nowym otoczeniu.

Nagle usłyszałam kroki, odwróciłam się do ściany która oddzielała części pokoju. W drzwiach które zostały zamontowane w ścianie oddzielającej części pokoju pojawił się Alex, który patrzył na mnie z uśmiechem.

- Hej, jak tam ? - Zapytał Alex trzymając w ręku jakiegoś zwierzaka.

- Cześć, wszystko dobrze. Pies czy kot ?- Odpowiedziałam, zadając pytanie.

- Wilk, i ma dopiero siedem miesięcy. Wabi się Moon. Jest słodka, prawda ? - Odpowiedział głaszcząc wilka.

- Jest bardzo słodka. - Odrzekłam na jego pytanie, i kontynuowałam rozpakowywanie swoich rzeczy.

- Jak już się rozpakujesz, możemy pójść na dół i coś zjeść. - Zaproponował, i podszedł bliżej mnie.

- Dobra, może być. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, próbując złapać kontakt wzrokowy.

Po ogarnięciu się zjechałam windą na dół.
Resztę wieczoru spędziliśmy na długiej rozmowie, poznając się nawzajem lepiej. Alex opowiadał o swoim życiu przed przybyciem do piekła, o tym, jak bardzo tęskni za swoją rodziną i jak stara się przystosować do nowej rzeczywistości. Był sympatyczny i otwarty, co zdecydowanie łagodziło moje obawy przed zamieszkiwaniem piekła.

- A ty jak trafiłaś do piekła ? - Zapytał patrząc na menu restauracji.

Miałam nadzieję, że nigdy nikt w piekle nie zada mi tego pytania, musiałam skłamać.

- Ummm... zginęłam w  wypadku samochodowym, ale przed wypadkiem pomagałam ludziom w tajnych organizacjach. Nie do końca były one bezpieczne, oraz zbytnio nie legalne. Pomagałam sprzedawać bronie oraz wszystkie ostre rzeczy. - Powiedziałam, z drżącym głosem. Nie chciałam, aby nikt w piekle wiedział, że jestem księżniczką nieba oraz, że urodziłam się w niebie.

Wypadek samochodowy? - zapytał, unosząc brwi. - To musiało być straszne.

Tak, było - skłamałam, starając się ukryć drżenie w głosie. - Ale życie przed wypadkiem też nie było łatwe. Działałam w różnych tajnych organizacjach, starając się pomagać ludziom w potrzebie. To była moja pasja. Niektóre z tych organizacji nie były do końca legalne ani bezpieczne. Pomagałam sprzedawać bronie i ostre rzeczy.

Alex przyglądał mi się uważnie, jakby próbował zrozumieć, czy mówię prawdę. W końcu uśmiechnął się i skinął głową.

- To brzmi naprawdę interesująco. Musisz być bardzo odważna. - Jego słowa były szczere, a ja poczułam ulgę, że nie drążył tematu.

- Dziękuję - odpowiedziałam cicho. - Pójdę zamówić jedzenie, co mam zamówić ? - Zapytałam tak samo cicho co, odpowiedziałam.

- Dla mnie kebaba, słodkie daiquiri i tiramisu. - Odpowiedział Alex utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.

Przytaknęłam i poszłam w stronę restauracji. Poszłam ja, ponieważ Vincent już dzisiaj zaczynał pracę w kuchni. Gdy podeszłam do restauracji Vincent który gotował coś w kuchni. Gdy skończył podszedł do okienka.

- Cześć, co podać ? - Zapytał Vincent, patrząc na menu.

- Kebaba, słodkie daiquiri, tiramisu i bezalkoholowe Mojito. - Powiedziałam, patrząc na cenę tych rzeczy.

- Dobrze. - Powiedział tata zapisując to na kartce. - Ty to wszystko zjesz ? - Spytał patrząc na mnie podejrzliwym wzrokiem.

- Nie. Dla mnie tylko bezalkoholowe Mojito. Reszta dla Alexa. - Odparłam, wyciągając kartę z portfela

- Spoko, za całość będzie 60 zł. - Powiedział Vincent podając mi terminal płatniczy.

- Tylko 60 zł ? Przecież powinnam zapłacić 120 zł - Odpowiedziałam, zaciskając palce na karcie płatniczej.

- Dostaniesz taką zniżkę. - Powiedział Vincent, odwracając terminal płatniczy w moją stronę.

Przyłożyłam kartę do terminala i czekałam na potwierdzenie płatności. Po chwili na ekranie terminala pojawił się napis z informacją, że płatność została odrzucona.

- Cholera, co jest ? - Zapytałam się sama siebie, bo byłam przekonana, że moja karta była doładowana.
Spróbowałam jeszcze dwa razy, za każdym razem transakcja była odrzucana.
Byłam zdezorientowana i zaniepokojona. Przecież wczoraj sprawdzałam, konto i wiedziałam, że mam wystarczająco pieniędzy. Tata patrzył na mnie z troską.

- Może spróbuj inną kartę, Millie. - zaproponował cicho Vincent, widząc moje zmartwienie.

- Nie mam przy sobie innej karty, zostawiłam ją, wiesz gdzie... - Powiedziałam do Vincenta, który dalej stał przy kasie, podeszłam do niego i szepnęłam. - Zostawiłam ją w niebie. - Szepnęłam tak cicho jak umiałam.

Westchnęłam cicho i zdenerwowana schowałam kartę do portfela, po schowaniu karty wyjęłam banknoty którymi zapłaciłam.

- Dobrze, kelner przyjdzie do waszego stolika, gdy jedzenie będzie gotowe. Idź do barmana, on ci poda drinki. - Powiedział i poszedł do kuchni gotować, w zamian za niego do przyszedł kelner i zaczął obsługiwać kolejne osoby.

Podeszłam do baru, gdzie obsługiwał młody chłopak.

- Dobry wieczór, co podać ? - Zapytał, wyjmując dość dużą szklankę z szafki.

- Dobry wieczór, poproszę słodkie daiquiri i bezalkoholowe Mojito. - Odparłam, siadając na krześle w oczekiwaniu na drinki. 

Przygotowanie drinków zajęło barmanowi około 6 minut. 

- Coś jeszcze ? - Zapytał z lekko podniesionymi kącikami ust.

Kiedy barman podał mi drinki, podziękowałam i wróciłam do stolika, gdzie czekał na mnie Alex. Widziałam, że Moon zasnęła obok niego, jej małe ciało było skulone na podłodze.

- O, świetnie! Dzięki, Millie – powiedział z uśmiechem, biorąc swojego drinka. - Co się stało? Wyglądasz na zmartwioną.

- Nic wielkiego, tylko kłopoty z kartą płatniczą.- Powiedziałam starając się brzmieć spokojniej.

Po jakimś czasie kelner podszedł do naszego stolika, niosąc kebaba i tiramisu.

- Ty nie jesz ? - Zapytał Alex mrużąc oczy.

- Jakoś nie mam ochoty. - Odparłam i wzięłam łyk swojego drinka.

- Millie, wiem, że coś cię trapi, i nie wygląda mi to na tylko problem z kartą. Pamiętaj, że ze mną zawsze porozmawiać. Możesz mi zaufać. - Powiedział Alex, który położył swoją dłoń na mojej.

- To tylko problemy z kartą, na prawdę nic więcej. - Powiedziałam starając się nie pokazywać po sobie nic więcej.

Gdy Alex skończył jeść, a ja wypiłam drinka, Alex zaproponował spacer po hotelu. Zgodziłam się, choć czułam się nieco zmęczona.
Przechadzaliśmy się po korytarzach, a Alex opowiadał mi o różnych miejscach w piekle, które warto odwiedzić. Mówił z takim entuzjazmem, że na chwilę zapomniałam o wszystkich moich problemach.

- Musisz zobaczyć Czarny Las - mówił, gdy mijaliśmy jeden z salonów hotelowych. - Jest piękny. A Diabelska Biblioteka to jedno z najbardziej fascynujących miejsc, jakie kiedykolwiek widziałem. - Powiedział zafascynowany  Alex.

- Brzmi interesująco - odpowiedziałam, starając się nie myśleć o tym, jak niebezpieczne mogą być te miejsca. - Może pewnego dnia tam pójdziemy.

Później poszliśmy wzdłuż elegancko urządzonych korytarzy, których ściany były ozdobione mrocznymi, ale fascynującymi dziełami sztuki. Obrazy przedstawiały surrealistyczne sceny z piekielnych krajobrazów, demoniczne postacie i mistyczne symbole. Każdy obraz wydawał się opowiadać swoją własną, przerażającą historię. Alex zatrzymał się przy jednym z nich, przedstawiającym ogromny, płonący zamek w sercu piekielnej doliny, opowiadał mi o nim bardzo długo. W końcu doszliśmy do wyjścia na taras

- A tu jest basen. - Powiedział i uśmiechnął się szeroko. - Chcesz może pójść ? - Spytał kierując się w stronę drzwi tarasowych.

- Wiesz, dzisiaj nie mam ochoty. Może pójdziemy jutr... - Chciałam odpowiedzieć, jednak przerwało mi lekkie dotykanie w plecy.

Odwróciłam się i ujrzałam młodą dziewczynę, w ręku trzymała plik jakiś kartek.

- Pani Millie ? - Zapytała dalej patrząc na kartki.

- Tak. Czy coś się stało ? - Spytałam, kompletnie nie wiedząc co się dzieje.

- Menager, chciałby się z panią widzieć. Poprowadzę panią. - Mówiła dziewczyna, z lekkim uśmiechem. 

Alex spojrzał na mnie ze zdziwieniem, jednak nic nie mówił. Ja poszłam za tą dziewczyną która zaprowadziła mnie do studia.

Gdy weszłam do studia, zobaczyłam młodego demona z zielonymi oczami i blond włosami.

- Jesteś Millie, prawda ? - Spytał, patrząc na mnie ostrym wzrokiem.

- Tak, jestem Millie. - Odpowiedziałam lekko wystraszona, lecz ze spokojnym głosem.

- No dobrze. Zaśpiewaj mi parę piosenek. Nie muszą być twojego autorstwa. - Powiedział, wręczając mi do ręki mikrofon.

Gdy zaczęłam śpiewać menager zaczął się na mnie patrzeć z zaciekawieniem, od czasu dom czasu coś notował. 

- ,,We haven't talked all morning
Bang my head, bang my head against the wall
I'm scared, I'm falling.
Losing all, losing all my control
And I'm tired of talking
Feel myself saying the same old things
But this love's important
Don't wanna lose, don't wanna lose you this way" -
Śpiewałam starając się nie przejmować wzrokiem jakim patrzył na mnie menager.

 - ,,I, I, I, I, I, I, I, I, I
Feel like we about to brea...
 "- Menager mi przerwał.

- Dobrze, masz tą pracę. Jutro zaczynasz. - Mówił patrząc na mnie.

- Bardzo dziękuję, do widzenia. - Powiedziałam wychodząc ze studia.

Razem z Alexem wróciliśmy do naszego pokoju. Alex poszedł do swojej części, a ja do swojej. Zamknęłam drzwi za sobą i poszłam do łazienki wziąć prysznic.
Po wyjściu z łazienki opadłam na łóżko, czując, jak napięcie z całego dnia wreszcie mnie opuszcza. Chwilę później usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.

- Millie, możemy porozmawiać? - Głos Alexa był cichy, jednak na tyle głośny, że dało się go usłyszeć.

- Oczywiście, wejdź - Odpowiedziałam, siadając na łóżku.

Alex wszedł do pokoju i usiadł obok mnie. Przez chwilę panowała cisza, a potem spojrzał na mnie poważnie.

-  Wiem, że nie mówisz mi wszystkiego - zaczął, a ja poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. - Ale chcę, żebyś wiedziała, że możesz mi zaufać. - Powiedział poważnie. 

Jego słowa były pełne szczerości, a ja poczułam, jak moje gardło zaciska się ze wzruszenia.

- Dziękuję, Alex. Jednak są rzeczy których nie mogę ci powiedzieć- Wyszeptałam, 

Przez chwilę siedzieliśmy w niezręcznej  ciszy. W końcu Alex wstał i skierował się do drzwi.

Leżałam na łóżku, patrząc na sufit. Myśli o mojej rodzinie, o niebie i o tym, co nas czekało, wciąż krążyły mi w głowie. Ale teraz, dzięki Alexowi, czułam, że może jakoś przetrwam ten koszmar. Musiałam wierzyć, że moja mama Clarissa i Max znajdą sposób, aby nas uwolnić i przywrócić porządek w niebie.
Alex okazał się być dobrym współlokatorem, nie wtrącając się w moje sprawy i dając mi przestrzeń, której potrzebowałam, jednak wiedziałam, że nie mogłam mu powiedzieć, że ja i Vincent jesteśmy aniołami.
Gdy próbowałam spać, myśli o powrocie do nieba i o udowodnieniu niewinności mojego ojca nie opuszczały mnie. Wiedziałam, że musimy być cierpliwi i czujni. Musieliśmy czekać na odpowiedni moment, aby uderzyć i odzyskać to, co nam zabrano.
Piekło było mrocznym i przerażającym miejscem, zupełnie innym od krainy, w której się wychowałam, jednak przyzwyczajenie do tego miejsca odgrywało dużą rolę.

Przypomniałam sobie, że nowe otoczenie to nowe wyzwania, i nie ma się co bać i poszłam spać

3441 słów.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał <3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro