Rozdział 58.
Hej! Przepraszam za tak długą przerwę we wstawianiu rozdziałów. Trochę się ostatnio działo w moim życiu, a sprawę dodatkowo utrudniał fakt remontu i niezbyt dobrze działającego wifi. W każdym razie powróciłam i pozostaje mi tylko życzyć Wam miłego czytania ;)
***
Touya wyszedł z piwnicy tylko dlatego, że dzwonił do niego ktoś ze szpitala. Jego zdenerwowanie narosło, a przez głowę przemknęło milion myśli w dosłownie sekundę. Skoro to szpital, to pewnie stało się coś z Izuku lub z jego mamą. Iida już dawno opuścił ów przybytek, więc były to jedyne możliwości.
- Halo? - rzucił w słuchawkę, wspinając się szybko schodami na górę.
- Todoroki Touya? - zapytała będąca po drugiej stronie linii kobieta, miłym tonem głosu.
- Tak? O co chodzi? - zapytał z lekkim niepokojem. Zacisnął mocniej dłoń na komórce, by jej przypadkiem nie upuścić. Miał wrażenie, że jego serce zaraz wyskoczy z piersi i wybierze się na wycieczkę na Hawaje, by odpocząć od całego syfu, który ostatnio się wokół niego narobił.
- Pan Izuku Midoriya został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej. Zapowiedział, że będzie rozmawiał tylko z panem, więc poproszono mnie, abym pana poprosiła o stawienie się do szpitala - odpowiedziała.
- Już jadę - odparł jedynie i rozłączył się.
Nie informując nikogo o tym, gdzie i po co właściwie jedzie, wybiegł z domu i wskoczył do auta. Jego serce dalej szalało - jednocześnie z niepokoju i radości. Okropnie się bał tego, co ma mu do powiedzenia Izuku, a z drugiej strony strasznie się cieszył, że życie chłopaka nie było już zagrożone - a przynajmniej nie przez postrzał. I choć nie miał pojęcia, co mu właściwie powie, gdy ponownie się spotkają, nie wahał się. Najważniejsze było to, że się obudził.
Nie wiem, co mi powie. Boję się tego, co mogę usłyszeć. Ale nie darowałbym sobie, gdyby umarł.
Touya dawno nie jechał tak szybko, jak w tej chwili. Złamał tak wiele przepisów drogowych, że gdyby spotkał Shoto na patrolu, z pewnością straciłby prawo jazdy. Na jego szczęście, braciszek nadal był zawieszony i w dodatku prowadził śledztwo w sprawie przeszłości Bakugo. Szukał ich ojca, a Touya nie zamierzał mu w tym przeszkadzać.
Wreszcie dotarł pod szpital. Szybko opuścił auto, zamknął je i pognał schodami prosto na trzecie piętro. Zamienił kilka słów z policjantami pilnującymi wejścia do sali, po czym zapukał i wszedł do środka.
Jego serce zabiło mocniej na widok Izuku. Jego blada skóra idealnie komponowała się z bielą pościeli. Jedynie jego piegi mocno się wyróżniały na tle bladego lica. Nawet w jego dużych, zielonych oczach, brakowało zwyczajowego blasku.
- Touya... - szepnął na jego widok. Po policzku chłopaka popłynęły łzy, co nieco zaniepokoiło Todorokiego. Szybkim krokiem podszedł do łóżka i usiadł na stojącym przy nim krześle. Chwycił dłoń Midoriyi w swoją i posłał mu lekki uśmiech, pełen ulgi.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się o ciebie martwiłem - wyznał szczerze, uważnie studiując każdy szczegół jego twarzy. - Napędziłeś mi niezłego stracha.
- Touya, ja... ja nie czuję nóg - wychrypiał chłopak, patrząc na niego niemalże błagalnie. Kolejne łzy spłynęły po jego bladej twarzy, więc Touya wyciągnął rękę, by je delikatnie wytrzeć.
- Może to chwilowe. Co powiedział lekarz? - zapytał cicho, głaszcząc go powoli po policzku.
Midoriya od początku wydawał mu się taki drobny i niewinny. Na początku miał go za osobę, która ani trochę nie nadaje się do pracy w policji, ale z biegiem czasu okazało się, że się pomylił. Może chłopak był wrażliwszy, niż pozostałe osoby pracujące na ich komendzie, ale miał bystry i przenikliwy umysł. Potrafił łączyć ze sobą z pozoru nieistotne fakty i pomógł im rozwiązać wiele spraw. A kiedy ktoś go chwalił, jego twarz cała się rozpromieniała. Był takim małym promyczkiem, który rozjaśniał im dzień.
Odkąd na posterunku wybuchła strzelanina, nie było już nikogo, kto poprawiał im humory i pomagał z papierami. Shoto był zawieszony, Touya pod nadzorem, a Shoji i Ojiro zaczęli starać się o przeniesienie. Iida z kolei przestał się odnosić do nich przyjaźnie po tym wszystkim, co ostatnio spartaczyli. Słowem - wszystko się spierdoliło. Praca w tym składzie nie miała już sensu i wszyscy to wiedzieli.
- N... nie chcą mi nic powiedzieć. Boję się - szepnął chłopak. Gdyby odezwał się głośniej, z pewnością załamałby mu się głos. Było po nim widać, że jest kompletnie rozbity.
- Spokojnie. Jestem pewien, że to chwilowe. Nie martw się na zapas, dobrze? - Touya utrzymywał uśmiech na twarzy, mimo że naprawdę się zmartwił zasłyszaną informacją. Nie chciał jednak bardziej stresować Izuku, tym bardziej, że musiał z nim poważnie porozmawiać.
Midoriya już nie odpowiedział. Płakał cicho, a Touya ocierał jego łzy i mówił do niego uspokajające słowa. Minęło dobre pół godziny, zanim chłopak zdołał się uspokoić. Dopiero wtedy Todoroki stwierdził, że poruszy interesujące go kwestie.
- Izuku... byłem u twojej mamy w szpitalu. Powiedziała mi, że ktoś zgodził się opłacać jej leczenie i że zbiegło się to z twoją nagłą decyzją o praktykach w policji - powiedział łagodnie, patrząc mu prosto w oczy. Nie umknęło jego uwadze, że chłopak od razu się zestresował. - Nawiązałem też kontakt z Himiko Togą. Podobno dałeś jej znać, że Aoyama ją wsypał. Mam tylko dwa pytania. Dla kogo zbierałeś informacje? I skąd miałeś billingi Shigarakiego?
Midoriya zbladł jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Zacisnął dłonie na pościeli i zerknął nerwowo w stronę drzwi. Zacisnął wargi w wąską kreskę, tak jakby chciał dać znać Touyi, że tutaj nie jest bezpiecznie. Todoroki lekko się spiął. Rozejrzał się ukradkiem po pomieszczeniu, próbując dostrzec gdzieś kamerę. Po chwili wstał z miejsca i udając zniecierpliwienie, zaczął przechadzać się po szpitalnej sali.
- Powiesz coś? Podobno powiedziałeś policji, że tylko ze mną będziesz rozmawiał - powiedział poważnie, spojrzeniem jednak dając mu znać, że zrozumiał aluzję.
Zaczął też się zastanawiać, czy funkcjonariusze stojący przed salą na pewno zostali przysłani przez górę. Nie kojarzył ich i w zasadzie dopiero teraz przyszło mu do głowy, że ktoś mógł ich podstawić. Wyciągnął więc komórkę i napisał do Ojiro, czy dałby radę przyjechać z Shojim i zastąpić tych dwóch przy drzwiach. Napisał, że nie zna ich i im nie ufa, a zachowanie Izuku wskazuje na to, że coś może być z nimi nie tak.
- Źle się czuję, Touya. Możemy przełożyć tę rozmowę? - zapytał chłopak słabo, lekko drżącym głosem.
- Nie bardzo. To dość ważne. - Przesunął dłonią pod parapetem okna i zajrzał za grzejnik, nie dostrzegł tam jednak żadnej pluskwy. - Powiedz mi przynajmniej, czy znasz niejakiego Vlad Kinga?
- Pierwsze słyszę. - Izuku zmarszczył brwi. Cały czas wpatrywał się w drzwi, jakby spodziewał się, że ktoś zaraz przez nie wejdzie i dokończy dzieła.
- To on cię postrzelił. Widnieje także jako osoba, która opłacała leczenie twojej mamy - mruknął Touya, zaglądając teraz pod łóżko. Coraz bardziej upewniał się, że kamer i podsłuchów tu nie ma i to policjanci przed drzwiami wzbudzali niepokój Midoriyi.
- To... to musiał być jakiś pionek - szepnął chłopak, gdy Todoroki wypełzł spod łóżka i się nad nim pochylił. - To był Kurogiri. On kazał mi was szpiegować. Ciebie i Shoto.
- Gdzieś już mi się ta ksywka obiła o uszy... - Touya zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć, gdzie o nim słyszał. Odpowiedź nasunęła się sama.
Trzeci skurwiel, który obracał Katsu w poprawczaku. Trudno mi uwierzyć, że to przypadek.
- Billingi zdobyłem, bo gdy odkryłem, że chcesz udupić Shigarakiego, to włamałem się do systemu operatora komórkowego i je wykradłem. Chciałem ci tylko pokazać, że Beest Jeanist wie więcej, niż jest skłonny mówić - szeptał mu do ucha. Denerwował się, to było słychać i widać.
- A zdjęcie? - zapytał, czując coraz większy niepokój. Coś mu tu nie grało.
- Jakie zdjęcie? - Izuku otworzył szerzej oczy z zaskoczenia. Nie wyglądał, jakby kojarzył, o czym mowa.
Touya miał już odpowiedzieć, ale wtedy jego uwagę przykuło nagłe poruszenie, które wybuchło przed szpitalną salą. Po chwili wpadł do niej Shoji, wyraźnie zdenerwowany.
- Byli podstawieni. Zaczęli uciekać, gdy tylko nas zobaczyli. Ojiro pobiegł za nimi - poinformował ich, po czym wybiegł, by pomóc przyjacielowi.
Touya i Izuku spojrzeli na siebie z powagą. We wzroku Midoriyi odbijał się również lęk, który w zaistniałej sytuacji był czymś normalnym.
- Na zdjęciu byli Tomura i Best Jeanist pod jakimś starym magazynem. Było na pendrivie, który mi dałeś - powiedział wreszcie Todoroki, przerywając ciszę. - Poza tym, dałeś mi potwierdzenie, że współpracownik mojego ojca spłodził Tomurę.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Były na nim jedynie billingi i powiązanie Best Jeanista z narkotykami - odpowiedział słabo Izuku.
Touya zdenerwował się teraz nie na żarty. Nie miał pojęcia, co ma zrobić z nabytą wiedzą i jak na nią zareagować. Pendrive był w posiadaniu kogoś jeszcze, zanim Izuku mu go dał. Pozostawało więc tylko jedno pytanie, które właśnie zadał:
- Jeśli to nie ty umieściłeś tam te dwa pozostałe pliki, to kto to zrobił?
**
W tym samym czasie, w którym Dabi zajmował się umilaniem czasu Overhaulowi, zaś Touya rozmawiał z Midoriyą, do Bakugo przyszedł nie kto inny, jak Kirishima. Był okropnie przygaszony i czuł się strasznie, co widać było na pierwszy rzut oka.
- Cały czas przejmujesz się tamtą sytuacją? Już ci mówiłem, że nie jestem na ciebie zły, a wręcz przeciwnie. Przynajmniej zemdlałem - mruknął Bakugo, wstając powoli z łóżka. Chciał się trochę rozruszać i mówiąc szczerze, miał już dość leżenia.
- Fakt, dalej mi to siedzi w głowie. Może przełamałem impas, ale nie chciałem, żebyś bardziej cierpiał. Ledwo żyłeś - odparł Kiri, patrząc na niego z miną zbitego psa. - Ale wiesz... czuję się strasznie nie tylko z tego powodu. Ostatnio wszystko się tak bardzo zmieniło i się trochę pogubiłem - wyznał.
- Gdzie się podział twój optymizm, co? Zawsze byłeś upierdliwie radosny, a teraz zachowujesz się jak Mina podczas okresu. Jeszcze brakuje, żebyś zaczął płakać, że nikt cię nie rozumie i że skończyły się twoje ulubione lody. Rzuć we mnie poduszką i będziemy mieć komplet - odparł ironicznie. Zrobił kilka kroków w stronę okna, mocno kulejąc.
Cholerna noga. Do końca życia będzie mi przypominać o całym tym gównie.
- W zasadzie to zjadłbym lody - mruknął Kirishima smętnie. Przyglądał się Bakugo, który usiłował nie pokazać po sobie narastającej frustracji. - Wiesz, Shoto zajmuje się śledztwem i zupełnie mnie olewa. To, co się stało... ja... ja nie wiem, jak to sobie poukładać. Tak cholernie się o ciebie bałem, Kacchan...
- Już ci kiedyś powiedziałem, że zawsze spadam na cztery łapy. Mam wysoki próg bólu i silną psychikę. Najważniejsze, że to już koniec i nikt mi już nie zagraża - odparł, zwracając na niego spokojne spojrzenie.
Nie chciał martwić ani jego, ani nikogo innego. Nikomu by nie pomogło, gdyby ogłosił wszem i wobec, jak się naprawdę czuje. Co by mu dało powiedzenie „słuchajcie, mam myśli samobójcze i wielką nadzieję, że gdy tylko stąd wyjdę, to wpadnę pod tira, który oszczędzi mi konieczności popełniania samobójstwa"? Nic by mu to nie dało, sprawiłoby jedynie, że wszyscy by wokół niego skakali. Nie zamierzał dawać im już żadnego znaku, który pokazałby, że tak naprawdę jest w całkowitej rozsypce. Potrafił udawać i chociaż w obecnym stanie dużo go kosztowało ukrywanie w sobie negatywnych emocji, zamierzał zrobić wszystko, aby nie poznali prawdy.
- Boję się, że... że tylko udajesz, że dochodzisz do siebie. Zawsze taki byłeś, że wolałeś ukrywać uczucia, miałeś je za słabość. Ale one wcale nie są słabością. Lepiej z siebie wszystko wyrzucić, niż trzymać w sobie aż do wybuchu - szepnął Kirishima, wwiercając w niego uważne i jednocześnie zmartwione spojrzenie.
Bakugo oparł się o parapet, z trudem powstrzymując chęć napięcia wszystkich mięśni. Kirishima go znał i na pewno od razu domyśliłby się, że faktycznie coś ukrywa. Wierciłby mu dziurę w brzuchu, dopóki by nie powiedział. A Katsuki doskonale wiedział, że akurat on nie zniósłby prawdy.
Jedynie Dabi mógłby mnie w jakimś stopniu zrozumieć. W tamtym miejscu nie miałem już nic do stracenia. Widział wszystkie moje słabości, a i tak nie zmienił na mój temat zdania.
- Tak naprawdę nigdy nie zostawiłem za sobą poprawczaka, Kirishima. Spotkanie Hawksa i Kaia uświadomiło mi jedynie, że powinienem był zadbać o to, żeby nikt więcej nie przeżywał tego, co ja. Dlatego postanowiłem, że wyjadę, gdy tylko stąd wyjdę. Odszukam osoby, które przeżyły to piekło i zadbam o to, by ich życie było lepsze. Mam kupę hajsu, którą mogę przeznaczyć na coś lepszego, niż materialne zachcianki. Oddam im wszystkie pieniądze i zadbam o nich. Przynajmniej tak mogę odpokutować - odpowiedział poważnie. Skrzyżował ręce na piersi, by ukryć ich drżenie.
Prawda jest taka, że dużo o tym myślał. W zasadzie realizację tego planu miał zamiar powierzyć Touyi i Dabiemu, ale o tym Kirishima dowie się dopiero wtedy, gdy przyjdzie na to czas.
- Chcesz... chcesz wyjechać? - zapytał chłopak z zaskoczeniem. Wstał z miejsca i okrążył łóżko, by do niego podejść. - Dlaczego chcesz nas zostawić? Zostawić... mnie? Twój cel jest szlachetny, ale nie chcę, abyś odchodził, w dodatku sam.
- Nie chcę nikogo w to mieszać. To tylko i wyłącznie moja sprawa, Rekinku. Wszyscy macie własne życia. Jak mógłbym prosić, żebyście rzucili wszystko i jechali ze mną? Masz Shoto, Kaminari ma tę swoją loszkę. Mina kocha to miasto, a ten nerd, Sero, nie ruszy się poza swoją strefę komfortu. Touya i Dabi też mają tutaj domy. Nie mógłbym wymagać od was, żebyście zostawili to wszystko tylko po to, by pomóc mi odpokutować.
Nie jestem im potrzebny. Od samego początku zatruwałem im życia. Toksyczny kretyn z rozsypaną psychiką. Pojęcia nie mam, za co oni mnie tak lubią.
- Ale... ale wrócisz, prawda? - zapytał cicho Kiri. Ku zaskoczeniu Bakugo, ujął jego twarz w dłonie i zmusił, by spojrzał mu prosto w oczy. - Wrócisz i znowu będziemy drużyną?
Katsuki już otwierał usta, aby odpowiedzieć mu, że niczego nie obiecuje, ale wtedy do jego uszu dotarło czyjeś „ekhem". Kiri odskoczył od niego jak oparzony i obejrzał się za siebie spłoszonym wzrokiem. Ich oczom ukazał się Shoto. Zdejmował właśnie okulary z nosa i wkładał je do kieszeni spodni.
- Cześć, Szczoto - przywitał się Bakugo. Nie mógł zapanować nad nieco wrednym uśmieszkiem, który wypłynął mu na usta na widok jego wkurzonej miny.
Wie, że Rekinek dalej ma do mnie słabość. Jego zazdrość jest jak miód na moje serce.
- Jeszcze raz tak do mnie powiesz, bubku, a oberwiesz szczotą - fuknął Todoroki, ku rozbawieniu Katsukiego.
- T... to ja chyba sobie... pójdę czy coś. - Kirishima zaśmiał się nerwowo i potarł kark dłonią, robiąc przy tym krok w stronę wyjścia.
- Czekaj w moim gabinecie. Przyjdę jak tylko rozmówię się z bubkiem - burknął Shoto w odpowiedzi, zaszczycając go zirytowanym spojrzeniem. Kiri czym prędzej uciekł z pomieszczenia.
- Oi, nie bądź zły na Rekinka. Usłyszał, że mam zamiar wyjechać i się podekscytował. - Bakugo machnął ręką, po czym odsunął się od parapetu, by wrócić jednak do łóżka. Noga go bolała, chociaż przecież nie chodził długo. Upierdliwe.
- Sam mi się wytłumaczy. Mam dla ciebie informacje, które mogą cię zainteresować. I, oczywiście, kilka kolejnych pytań. - Shoto usiadł na krześle przy łóżku, ewidentnie próbując zapanować nad złością z powodu tego, co tutaj zastał. Pewnie myślał, że Kiri go zdradza. - Twoje dokumenty są nielegalne, prawda?
- No shit Sherlock. Oczywiście, że nie są legalne. Dane na nich są prawdziwe, ale nie wyrabiałem ich w urzędzie. Uprzedzając pytanie, nie powiem ci, kto mi je dał - odparł Katsuki, kładąc się z powrotem do tego cholernie niewygodnego łóżka.
Nie mogę powiedzieć mu, że to Aizawa sfałszował papiery. Nie po tym, co dla mnie zrobił. Jest dla mnie jak ojciec.
- To, kto ci je wyrobił, jest akurat najmniej istotne. Bardziej ciekawi mnie, kogo poprosiłeś o utajnienie akt. - Shoto odchylił się na krześle, cały czas wbijając w niego spojrzenie różnokolorowych oczu.
- Tego też nie mogę powiedzieć. Za duże ryzyko - odparł, przeczesując swoje blond włosy palcami. Były już za długie i marzył o tym, aby je podciąć.
- Cóż, może do gadania przekona cię to, co ci teraz powiem. Wspominałeś o Kurogirim. Tetsuo mówił, że skądś go kojarzy, ale nie mógł sobie przypomnieć, skąd. Pogrzebałem trochę i okazało się, że ten facet był szefem gangu o nazwie Omega. Mieli duże wpływy w sąsiednich miastach, ale nagle zniknęli, jakby zapadli się pod ziemię. Krążyły plotki, że zostali wyparci przez inny gang, ale nie znalazło to potwierdzenia. Sam Kurogiri także zniknął z radaru. Sądzimy, że ktoś ukrył jego i jego ludzi. Może nawet ta sama osoba, do której ty się zgłosiłeś po pomoc - mruknął mężczyzna, cały czas wpatrując się w Bakugo i analizując jego reakcję na zasłyszane informacje.
Katsuki dłuższy czas milczał, nie bardzo wiedząc, co mógłby powiedzieć na ten temat. Tomura miał wielu klientów, więc jest możliwe, że jednym z nich stał się Kurogiri. Shigarakiemu nie przeszkadzało, że ubija interesy z ludźmi, którzy najchętniej pozabijaliby się nawzajem. On i Dabi byli tego idealnym przykładem - obaj z nim współpracowali, jednocześnie knując przeciwko sobie.
- Nawet jeśli poszedł do tej samej osoby, nie mogę ci tego powiedzieć. Jesteś z policji, a sekrety półświatka powinny pozostać sekretami. - Wzruszył ramionami, nie zamierzając mówić mu tego, co chciał usłyszeć.
- Hm. Znasz Tomurę, prawda? - zapytał Shoto łagodnie, zaskakując go tym. Nie sądził, że mężczyzna tak szybko domyśli się, o kogo chodzi.
- Znam - przyznał - ale nie rozumiem, co to ma do rzeczy. - Uniósł brew w górę, przyglądając się swemu rozmówcy z uwagą.
- Uważam, że może mieć związek z Kurogirim, ale nie mam dowodów. Na razie. - Shoto wstał powoli w miejsca. Wyciągnął okulary z kieszeni i założył je z powrotem na nos. - Słuchaj, tak na marginesie... może to, co powiem, wyda ci się mocno z dupy wzięte i kompletnie nie na temat, ale trudno. Musisz wiedzieć. Do tej pory o wszystko cię obwiniałem, ale teraz widzę, że to był błąd z mojej strony. Może nawet zacznę cię tolerować, ale tylko jeśli będziesz trzymał łapska z dala od Eijiro. Jest mój - dodał poważnie, po czym wyszedł.
Bakugo był mu wdzięczny za to, że uczynił ten strategiczny krok i opuścił pomieszczenie. Dzięki temu mógł ponownie puścić swoje emocje i nie martwić się tym, że ktoś to zobaczy. Miał dosyć tego, że Shoto ciągle grzebał w jego przeszłości, o której chciałby zapomnieć na zawsze. Ukrył twarz w dłoniach i pozwolił łzom płynąć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro