Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41.

Hej. Oto obiecany rozdział. Jeśli trafi mi się w tym tygodniu jakimś cudem dzień wolny, to  jeszcze się coś pojawi, ale nie liczyłabym na to jakoś bardzo XD 
Pozostaje mi życzyć miłego czytania i mieć nadzieję, że się spodoba~


***


     Kirishimę obudził zapach spalenizny dochodzący zdecydowanie od strony kuchni. Z niejakim trudem wyplątał się z pościeli i niemalże wybiegł z sypialni. Gdy zaś wreszcie dotarł do kuchni, jego oczom ukazał się Shoto, w samych gaciach, pochylający się nad piekarnikiem ze zbolałą miną. Z urządzenia wydobywał się dym.

- Co żeś zrobił? - zapytał, od razu otwierając okno na oścież. Zapomniał przy tym, że jest nagi, więc gdyby ktoś przechodził teraz obok bloku, z pewnością by to dostrzegł.

- Chciałem odgrzać obiad z wczoraj i tak trochę o nim zapomniałem, bo zadzwonili z pracy i... spaliłem - odparł Shoto, odwracając się w jego kierunku z poker facem. Wyglądał dość żałośnie w tej chwili, w otoczeniu dymu i smrodu spalenizny. Okulary też mu nieco zaparowały.

- No cóż... może lepiej coś zamówmy - odparł z rozbawieniem, krzyżując ręce na piersi.

      Pewnie jego umiejętności kulinarne są równe zeru.

- Najpierw się ubierz, jeśli nie chcesz, żebym okazał swe żądze. - Shoto poprawił okulary i wgapił się z powrotem w spalone jedzenie.

   Kirishima ledwo powstrzymał chęć parsknięcia śmiechem po tym tekście o żądzach. Zdecydowanie miał do czynienia z drugim Shoto, to się dało wyczuć. Gdyby nie miał okularów, to Kiri i tak by się domyślił.

        Może jestem dziwny, że mi to nie przeszkadza. Myślę jednak, że może to mieć inne podłoże. Zdążyłem się w nim zakochać, zanim powiedział mi wprost, jak się ma sytuacja.

- Och, serio? - zamruczał, podchodząc do niego od tyłu. Objął go ramionami w pasie i dziabnął w ucho. - To może nie powinienem tracić czasu na ubieranie się.

- Nie prowokuj mnie, orzeszku - mruknął Shoto, wyplątując się z jego objęć. Odwrócił się przodem do niego i spojrzał mu w oczy. - Wczoraj zrobiliśmy to dwa razy. Nie chcę stać się nimfomanem - podzielił się swoją obawą.

- Ni... nimfomanem? - Kirishima zamrugał szybko, nieco zaskoczony takimi słowami. Chwilę później zaś parsknął śmiechem. - Spaliśmy ze sobą dwa razy, a ty już masz siebie za nimfomana? Dobry jesteś. - Poklepał go po policzku. - No dobrze, nie będę narażał cię na jakieś nie wiem... obawy. Idę się ubrać. - Cmoknął go w usta, po czym pomaszerował do salonu, by faktycznie założyć na siebie ciuszki.

       Jest niemożliwy. Ale przynajmniej nie będzie z nim nudno.

- Nie śmiej się ze mnie - mruknął Shoto, wtykając łeb do pomieszczenia. - To wszystko jest dla mnie nowe i jeszcze nie ogarniam takich rzeczy. Daj mi czas - dokończył, robiąc minę zbitego psa. Ciekawe, czy zdawał sobie z tego sprawę.

- Spokojnie, moja ty pistacjo. Nie masz o co się martwić, sam też nigdy nie byłem w związku. Nie w takim prawdziwym. - Uśmiechnął się do niego szeroko, zapinając spodnie.

- A z tym bubkiem? - zapytał Shoto z zaskoczeniem.

- Cóż... mówiłem, że nie doszliśmy do tego etapu - odpowiedział, wzruszając ramionami.

      Nie chciał o tym rozmawiać, bo dalej bolało go to, jak potoczyła się jego historia z Bakugo. Wolał skupić się na Shoto. Ich wczorajsza randka była naprawdę cudowna i pierwszy raz od dawna nie myślał o tych złych wydarzeniach, które miały miejsce w przeciągu kilku tygodni. Seks był idealnym zwieńczeniem idealnego wieczoru. Może było trochę... momentami dziwnie. Może nie tak intensywnie i mocno, jakby chciał, ale mimo wszystko podobało mu się. Brał poprawkę na to, że Shoto nie miał doświadczenia w tych sprawach. Porównywanie go do Bakugo, który był istnym bogiem seksu, byłoby tu całkiem nie na miejscu. Poza tym, nikt nie powiedział, że Todoroki nie może go dogonić lub nawet przebić. Już Kiri się postara, żeby wszystkiego się nauczył.

- Rozumiem. Wolę nie pytać - stwierdził Shoto, wchodząc do salonu. Również sięgnął po resztę swoich ubrań, zaczynając je na siebie zakładać. - To co, zamawiamy coś? - zapytał po chwili, posyłając mu lekki uśmiech.

Kirishima jedynie pokiwał głową, zadowolony z tego, że temat został zmieniony. Miał nadzieję, że ten dzień będzie równie udany, co poprzedni.


**


     Bakugo spojrzał na Compressa z nieukrywaną irytacją. Facet nie odstępował go na krok, oczywiście na polecenie Dabiego, który aktualnie musiał wyjść w interesach.

- Może jeszcze do kibla ze mną wejdziesz? - zapytał wreszcie, przystając w miejscu.

     Już nawet człowiek nie może spokojnie zwiedzić chałupy, bo zaraz ochroniarze za nim biegają, żeby nie zwiał.

- Nie chciałbym - odparł mężczyzna z niesmakiem. - To mi się oberwie, jeśli coś odwalisz, więc wolę za tobą łazić, mimo że mam zdecydowanie lepsze rzeczy do roboty. - Przewrócił oczami i skrzyżował ręce na piersi.

- Przekonaj Dabiego, żeby mnie stąd wypuścił, to nie będziesz musiał za mną łazić - warknął, mrużąc lekko oczy.

     Jego charakterek znowu zaczynał dawać się we znaki. Wypchnął z siebie wszystko, co się wydarzyło, nie chcąc poświęcać temu ani jednej myśli. A z tym, że jest tu zamknięty, już się pogodził. Po prostu robił to, czego chciał Dabi i wobec niego był grzeczny. Głównie milczący i zdystansowany, ale przynajmniej nie pyskował. Ale Compress i Twice nie mieli z nim za dobrze. Ciągle się z nimi kłócił.

- Wypuścił? To nie jesteś tu z własnej woli? - Cichy głos Togi, dobiegający od strony schodów sprawił, że obaj mężczyźni się spięli.

     Compress spojrzał na Bakugo z nieukrywaną złością, zaś sam Katsuki poczuł, że zjebał sprawę. Skąd jednak miał wiedzieć, że Toga tam jest, skoro tak się do nich podkradła?

- Nie do końca - odparł, nie widząc już szans na to, by to odkręcić. Podszedł do dziewczyny, która klapnęła na schodek z dość zdruzgotaną miną. Katsuki usiadł przy niej i złapał ją za rękę.

- Myślałam, że ty i Dabiś zostaliście parą. Tak mi powiedzieli - szepnęła, wbijając wzrok w swoje buty.

- Posłuchaj... Nie jestem chłopakiem Dabiego i nigdy nim nie byłem. Przegrałem samego siebie w wyścigu i dlatego tu jestem. Wiesz, jaki jest Dabi. Nie potrafi zaakceptować odmowy - powiedział spokojnie, podsuwając jej opaskę na rękę w górę. Przesunął palcem po wypalonym znamieniu na nadgarstku dziewczyny.

       To mnie frustruje. Nienawidzę tego znaku.

- Skrzywdził cię? - zapytała cicho. Jej łza skapnęła na dłoń Bakugo.

- Nie - skłamał. - On chce, żebym z nim był, ale nie umie się do tego zabrać. Dlatego ściągnął mnie tutaj, ale to mu nie pomaga. Byłem więźniem już za długo i teraz czuję się, jakby to wróciło - wyznał, unosząc jej brodę w górę, by na niego spojrzała. - Nie chcę, żebyś przestała myśleć o nim dobrze. Dla ciebie jest jak brat, prawda? Uratował cię i dał rodzinę. A ja sobie poradzę. Najważniejsze jest to, że mnie nie krzywdzi, czyż nie? - Otarł delikatnie jej łzy.

      Czuje się zdradzona. Widać to po niej. Może ukrywali przed nią to, na co stać Dabiego. Pewnie nie wiedziała o wielu rzeczach.

- To go nie usprawiedliwia. Idiota. - Poderwała się z miejsca i zbiegła po schodach, nie zwracając uwagi na to, że Compress coś za nią woła.

     Katsuki wypuścił głośno powietrze z płuc i podniósł się powoli ze schodka. Ruszył w stronę sypialni Dabiego, podejmując decyzję.

- Zamknij mnie w pokoju i idź do niej. Widzę, że chcesz, a skoro Twice nie może cię zmienić, to będzie najlepsze wyjście - wydusił z siebie, zaciskając dłonie w pięści.

     Zamknięcie było ostatnim, czego chciał, ale zostawianie Togi samej ze sobą po tym, co jej powiedział, było głupotą. Kto wie, czy nie wpadłaby na jakiś głupi pomysł.

- Jesteś pewien? - zapytał Compress, nieco podenerwowany. Pewnie Dabi powiedział mu, żeby go nigdzie nie zamykał.

- Ta. Nie wkopię cię, więc tym się nie martw - odpowiedział, choć miał ochotę się ze wszystkiego wycofać.

- To chodź szybko - mruknął mężczyzna, łapiąc go za ramię i ciągnąc w stronę sypialni.

     Bakugo nie odpowiedział. Zacisnął zęby, po prostu za nim idąc. Wreszcie dotarli na miejsce. Wszedł do sypialni i skrzywił się lekko na dźwięk przekręcanego w zamku klucza.

      Mam szczęście, że to ogromne pomieszczenie. Przeżyję to na spokojnie.

     Usiadł na łóżku i zamknął oczy, próbując skupić myśli na tym, że sam dał się tu zamknąć i że nie będzie tu długo. Zrobił to dla Togi, która na pewno nie chciałaby teraz z nim rozmawiać. Lepiej, że Compress poszedł tam sam.

    Włączył telewizor, lekko trzęsącą się ręką. Czuł niepokój. Nie potrafił się go pozbyć, niezależnie od sytuacji.

- Jeśli moje poświęcenie poszło na marne, życie Compressa stanie się piekłem - mruknął do siebie, poprawiając poduszki.

     Odetchnął głośno, wbijając spojrzenie w telewizor. Zaczeka. Spokojnie zaczeka na Compressa, a później namówi Dabiego na otwarcie wina, które sam osobiście podprowadził ostatnio Twice'owi. Zrelaksują się. Będzie dobrze.


**


     Ledwo Dabi zdążył przekroczyć próg rezydencji, dopadła go furia Togi. Dziewczyna rzuciła się na niego z pięściami i kopnęła go w piszczel, co akurat nieco zabolało.

- Ow... za co to? - zapytał z rozdrażnieniem, łapiąc ją za nadgarstki i odsuwając od siebie na wyciągniecie rąk. Od razu zauważył, że musiała długo płakać, czego dowodem były czerwone, zapuchnięte oczy.

- Obiecałeś mi, że go nie skrzywdzisz! Obiecałeś! - krzyknęła, wymierzając kolejnego kopniaka, tym razem w jego krocze. Na szczęście wykazał się refleksem i w porę odsunął.

- O czym ty mówisz? - zapytał, chociaż oczywiście domyślił się, że mowa o Bakugo. Tylko który debil był na tyle głupi, by się jej wygadać?

- Przetrzymujesz go tu! Wszystko słyszałam! Wypuść go natychmiast! - Wyrwała się z jego uścisku i zacisnęła dłonie w pięści. Dopiero teraz zauważył, że opaska, zwykle zakrywająca jej wypalone znamię, znikła.

      Zdjęła ją? Dlaczego?

- Nie mogę tego zrobić - odparł, zdejmując z siebie skórzaną kurtkę. - Tutaj jest bezpieczny - dodał, choć już widział, że dziewczyna w to ani trochę nie wierzy.

- Powiedziałeś mi kiedyś, że nie jestem przedmiotem. On też nie jest - warknęła, ocierając łzy przegubem dłoni. Jej złość i poczucie zranienia wywołały w Dabim dziwne emocje, których nie rozumiał.

- Masz rację. Ani ty, ani on nie jesteście przedmiotami. Nie myślę tak o was. Jesteś moją małą siostrzyczką, a on znaczy dla mnie więcej, niż jesteście sobie w stanie wyobrazić - odpowiedział poważnie.

     Nie zamierzał ukrywać przed Togą swoich uczuć. Przed Compressem i Twicem też nie. Wszyscy zdążyli zauważyć, że dużo się zmieniło w jego podejściu do ludzi, za sprawą właśnie Bakugo. I chociaż nikt mu w to nie wierzył, naprawdę kochał tą chodzącą bombę o krótkim loncie.

- Gdyby tak było, nie kazałbyś mu tu być na siłę - szepnęła Toga. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w głąb domu, trzaskając po drodze wszystkimi możliwymi drzwiami.

       Właśnie dlatego, że go kocham, nie mogę pozwolić mu odejść. Oni tego nie rozumieją.

     Bakugo był jego obiektem zainteresowania od momentu, w którym się poznali. Wyjątkowym obiektem, który szybko stał się jego obsesją. Z początku chciał go dla siebie, by móc go krzywdzić do woli, to się jednak zmieniło. Nieba by mu przychylił, gdyby tylko miał taką możliwość. Patrzenie na niego sprawiało mu niewiarygodną przyjemność i samo przebywanie z chłopakiem dawało mu ukojenie, a jednocześnie wzbudzało uśpione żądze. Najchętniej nigdy by go nie wypuszczał ze swojej sypialni. Miał świadomość, że nie może go teraz dotknąć, ale nikt nie zabroni mu patrzeć.

     Pogrążony w rozmyślaniach, dotarł wreszcie do sypialni. Otworzył drzwi i uśmiechnął się lekko na widok leżącego na łóżku Bakugo. Compress, który zwykle wychodził z pokoju zaraz po pojawieniu się Dabiego, tym razem również od razu ruszył się z fotela.

- Cześć - przywitał się z obojgiem. Compress tylko machnął mu ręką i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

- Hej - odparł chłopak, nieco zaspanym głosem. Wyglądało na to, że niedawno się obudził. Słodziak.

- Wszystko w porządku? - zapytał, przesuwając dłonią po jego policzku.

      Tym razem Bakugo się nie odsunął poza zasięg jego dłoni, co Dabi odczytał jako dobry znak. Tak bardzo się starał przez te tygodnie, a chłopak i tak wolał Touyę. To było widać i właśnie przez to miał chęć zabić własnego brata. Gdyby to jednak zrobił, tym bardziej nie miałby szans u Katsukiego. Tylko to go powstrzymywało.

- Poza tym, że twoi ludzie wszędzie za mną chodzą, co mnie okropnie wkurwia, to tak. - Blondyn uniósł się do siadu i przeciągnął się mocno. Koszulka podjechała mu lekko do góry, ukazując mięśnie brzucha.

      Chyba się zaśliniłem.

- Toga na mnie naskoczyła. Słyszała pewnie jak gadałeś z Compressem? - mruknął, sięgając po leżące na szafce nocnej papierosy. Odpalił sobie jednego, od razu zaciągając się dymem głęboko w płuca.

- Mhm. Nie powiedziałem jej, że coś między nami zaszło, ale wie, że nie jestem tu z własnej woli - mruknął w odpowiedzi, również odpalając sobie fajkę.

- Naprawdę tak ci tu źle? Spełniam wszystkie twoje zachcianki. Widzę, że to lubisz. - Dabi uśmiechnął się półgębkiem.

      Taka była prawda - bardzo rozpieszczał Katsukiego w ostatnim czasie. Dopiero dzisiaj jednak chłopak zaczął z nim rozmawiać bez tego okropnego dystansu w głosie i we wzroku. Coś się zmieniło, tylko co?

- Jakbyś mi usługiwał w stroju pokojówki, to już byś nie usłyszał nawet słowa narzekania z moich ust. - Katsuki uśmiechnął się dość wrednie.

- Oi, chyba trochę popłynąłeś w fantazjach - stwierdził Dabi, robiąc przy tym dość głupią minę. Nie miał pojęcia, skąd u chłopaka wziął się tak durny pomysł, ale chyba będzie musiał wybić mu go z głowy.

- No nie wiem. Sam powiedziałeś, że zrobisz co tylko zechcę. Teraz nagle zmieniasz zdanie? - Uśmiech Bakugo wydał mu się teraz iście diabelski.

     Zdecydowanie wróciła mu zadziorność. Mógłby jednak nie przesadzać. Ja w takim stroju? Nigdy w życiu.

- Nie łap mnie teraz za słówka, mój drogi - prychnął z oburzeniem. Zgasił resztkę papierosa, mimo wszystko lekko rozbawiony.

- Będę. Zmienię twoje życie w piekło i pożałujesz, że w ogóle mnie tu ściągnąłeś - obiecał mu Katsuki, również gasząc peta w popielniczce. Potem wstał z łóżka i podszedł do barku, z którego wyciągnął butelkę wina. - Napijemy się? - zapytał, przechylając lekko głowę w bok. Wyciągnął z szafki też kieliszki. Odkręcił butelkę i wlał jej zawartość do naczynek, nie czekając nawet na odpowiedź.

- Skąd to masz? Nie przypominam sobie, żebym miał takiego sikacza w kolekcji. - Dabi uniósł brew w górę, wietrząc jakiś podstęp. Etykietka z napisem „Amarena" nie zwiastowała niczego dobrego.

- Ukradłem Twice'owi, bo mnie wkurwił. - Bakugo przewrócił oczami. Powąchał wino i mocno się skrzywił, ale nie powstrzymało go to od spróbowania go. - Bleh. Smakuje tak samo jak pachnie. - Aż przeszedł go dreszcz obrzydzenia.

- Śmierdzi siarką i spirytusem na kilometr. - Dabi podszedł do barku i chwycił za kieliszek. - To chyba jakaś samoróbka w butelce po Amarenie - uznał. Odważył się spróbować tego czegoś i od razu pożałował. - O, mój szatanie. Jakie to ohydne.

- Ta... mogłem się spodziewać, że Twice pije tylko jakieś specyfiki, które palą w ryj. - Katsuki szybko dopił wino i odstawił kieliszek na blat szafki. - Masz może coś lepszego? - zapytał, zaglądając do barku.

     Dabi, idąc za jego przykładem, również szybko opróżnił naczynko. Poczuł się tak, jakby zdezynfekowało mu się całe wnętrze. Ten ohydny smak na języku sprawiał, że było mu wręcz niedobrze.

- Po wypiciu tego i tak straciłem smak - przyznał, wyciągając z wnętrza szafki coś o niebo lepszego, razem z korkociągiem.

- Mam nadzieję, że to nas nie zabije - mruknął Bakugo, oblizując powoli usta. Patrzył przy tym na butelkę w ręku Dabiego, jakby była czymś najbardziej pożądanym na świecie.

       Na mnie mógłby tak patrzeć.

     Narosła w nim frustracja, gdy uświadomił sobie, że nie ma na to szans. Przez swoje żądze odsunął w czasie moment, w którym Bakugo będzie całkowicie jego. A może nawet sprawił, że ta chwila nie nadejdzie. Musiał coś szybko wymyślić, żeby go na nowo do siebie przekonać. Zawsze dostawał to, czego chciał - a teraz chciał wygrać z bratem bitwę o serce blondyna.

- Masz ochotę porobić coś konkretnego? Obejrzeć jakiś film, czy coś innego? - zapytał, wlewając czerwone jak krew wino do kieliszków.

- Wystarczy jakiś rock w tle. - Bakugo wzruszył ramionami, biorąc trunek w dłoń. Podszedł do łóżka i usiadł wygodnie, rozluźniając się.

     Dabi nie odpowiedział, jedynie nieznacznie się uśmiechnął. Sięgnął po pilot od telewizora i włączył go na jeden z licznych kanałów muzycznych. Następnie chwycił za butelkę oraz swój kieliszek i też wgramolił się na łóżko. Uważał przy tym, by niczego nie wylać.

- Dabi, chyba musimy porozmawiać - mruknął nagle blondyn, wbijając w niego spojrzenie swoich orzechowych oczu, które w wyniku gry światła momentami wydawały się czerwone. Jak u demona.

- Hm? O czym? - zapytał, nie pokazując po sobie zdenerwowania. Instynktownie czuł, że ta rozmowa nie będzie już taka miła.

- Chcę zapomnieć o tym, co się między nami wydarzyło. Rozumiem, że nie mogłeś mi się oprzeć i byłeś wkurwiony. Chcę myśleć, że to się już nie powtórzy - powiedział, opróżniając kieliszek. Podstawił puste naczynie pod nos Dabiego, by mu dolał.

- Bez twojej zgody nic nie zrobię - odparł, czując lekką ulgę.

     Nie spodziewał się, że chłopak będzie chciał puścić to w niepamięć. Jeszcze wczoraj dobitnie dawał mu do zrozumienia, że nie wybaczy mu tego wymuszenia. Coś musiało się stać. Coś, co zmieniło jego myślenie. W normalnych warunkach Dabi zainteresowałby się tym, co takiego się wydarzyło, ale nie chciał psuć atmosfery.

- Jeśli spróbujesz, stracisz mnie bezpowrotnie. - Ze spojrzenia Katsukiego na nowo nie dało się niczego wyczytać.

- Wiem - odparł Dabi, nie spuszczając z niego wzroku.

   Czuł się dziwnie. W jego żyłach krążył lekki niepokój wywołany słowami Bakugo, a jednocześnie miał wrażenie, że chłopak rzuca mu wyzwanie.

    Zaproponował wspólne picie, bo chce zobaczyć, czy się złamię. Pewnie będzie mnie prowokował, więc muszę uważać.

       Znał siebie i wiedział, że trudno będzie mu się powstrzymać, jeśli Katsuki wystarczająco go sprowokuje. Pozostało tylko udawać, że tego nie zauważa. I nie dać się upić.


**


      Co ja tu jeszcze robię?

     Bakugo po raz milionowy zadał sobie to pytanie. Leżał na łóżku, przyglądając się Dabiemu spod zmrużonych powiek. Mężczyzna pochylał się nad nim, z rozbawionym wyrazem twarzy.

- Myślałeś, że twoje marne prowokacje sprawią, że się na ciebie rzucę? - zapytał z politowaniem, czochrając mu przy tym włosy.

- W zasadzie to tak - przyznał, mocno poirytowany tym, że jego plan spalił na panewce.

      Dabi rozgryzł jego intencje zapewne już w momencie, w którym zaproponował wspólne picie wina. Faktycznie chciał sprawdzić, czy ten debil będzie w stanie się powstrzymać przed dobieraniem się do niego. Jak widać - był w stanie i do tego go wyśmiał.

       Poczułem się mało seksowny.

     Skrzywił się lekko na tę myśl. Jakby nie patrzeć, powinien się cieszyć, że Dabi dotrzymywał danego mu słowa. Miał u niego za to dużego plusa, ale jednocześnie nieco się jakby... zawiódł?

- Jeśli chcesz seksu, wystarczy powiedzieć. - Mężczyzna uśmiechnął się niewinnie, przesuwając dłonią po jego udzie. Zbliżył też twarz do twarzy Bakugo i ugryzł go lekko w dolną wargę. Szybko jednak się odsunął, nie chcąc wyjść na natręta.

      To jest dopiero demon. A to niby mnie tak nazywają te debile z teamu myśląc, że nie słyszę.

- O, no jasne. Jak wciśniesz się w ten strój pokojówki, to dopiero możemy podyskutować o ewentualnym seksie. - Katsuki przewrócił oczami.

    Nie zamierzał się przyznawać, że miał lekką ochotę na coś więcej. Odkąd rozstał się z Kirishimą, ani razu nie uprawiał seksu. Nie liczył tego wymuszonego, o którym naprawdę wolał zapomnieć. Do tego wszystkiego, był po prostu pijany.

        Dabi jest pod ręką, ale jeśli wykorzystam to raz, będzie chciał więcej. To zbyt ryzykowne.

- Jeśli ty założysz strój kociaka, mogę przemyśleć sprawę - zamruczał Dabi, ewidentnie robiąc sobie żarty. Siłą powstrzymywał śmiech, co zirytowało Bakugo.

- No na pewno. Nie idę w układy typu „strój za strój" - burknął, mrużąc oczy. Opróżnił kieliszek czując, że zaczyna mu się jeszcze bardziej kręcić w głowie. Zdecydowanie przesadził z tym winem.

- Oi, kocie. Powinieneś wiedzieć, że nie ma nic za darmo, a ja nie jestem na tyle zdesperowany, by wciskać się w ten strój tylko po to, by zaruchać. - Mężczyzna przesunął palcem wzdłuż jego klatki piersiowej, wyraźnie zadowolony.

      I z czego on się tak niby cieszy?

- A to ciekawe. - Katsuki uśmiechnął się kpiąco. Wszyscy wiedzieli, że Dabi by wszystko oddał, żeby zamoczyć penisa w jego tyłku.

- Nie drażnij lwa - mruknął Dabi, celowo przesuwając dłoń niżej, na jego krocze.

- Raczej koteczka. - Bakugo złapał go za policzek i uszczypnął, cały czas uśmiechając się w ten sam sposób.

- Sam jesteś koteczek - parsknął mężczyzna, łapiąc jego rękę i odciągając ją od swojej twarzy.

- Ty bardziej na niego pasujesz. Brakuje ci tylko kocich uszek - stwierdził blondyn, przekręcając się na plecy. Jeszcze bardziej zakręciło mu się w głowie przy tym ruchu.

     Może nawet lepiej, że nie dał się sprowokować. W tym stanie prędzej bym go zarzygał, niż cokolwiek.

      Przymknął oczy i odetchnął głęboko, walcząc z zawrotami głowy i narastającym zmęczeniem. Dabi położył się przy nim i objął go ramieniem w pasie, już nie komentując jego słów. Pewnie widział, że dalsza rozmowa nie miałaby sensu. I gdy już odpływał w krainę snów, wyczuwając wielkiego, porannego kaca, do jego uszu dotarł szept Dabiego:

- Masz szczęście, że cię kocham. Inaczej nie dałbym ci spokoju aż do rana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro