Rozdział 66.
Hej, kochani! Dobre wieści są takie, że jestem gdzieś w połowie opisywania finału. Historia zamknie się w 2-3 rozdziałach, w tym jeden z nich to będzie epilog. Planuję też rozdział bonusowy o Aizawie, oderwany od fabuły - ale to, czy faktycznie powstanie, będzie zależało od czasu i weny xD
***
Plan Bakugo był bardzo głupi i chociaż Dabi oraz Shoto kłócili się z nim dobre dwie godziny, że jego pomysł odbicia Touyi jest zbyt nierozsądny, by zadziałał, Katsuki nie ustąpił. A według Todorokich istniało zbyt wiele niewiadomych.
- Nadal mi się nie podoba to, że Toga ma wziąć w tym wszystkim udział - mruknął Dabi, zerkając na Katsukiego spod zmrużonych powiek.
- Da sobie radę. Poza tym, nie będzie ani trochę zagrożona. Już mówiłem. - Bakugo spojrzał na niego poważnie. Ostatnie, czego mu brakowało, to kolejna kłótnia z nim.
Może z zewnątrz wyglądał na spokojnego i opanowanego, a nawet na niezbyt przejętego porwaniem Touyi, ale wewnętrznie wręcz szalał ze strachu i rozpaczy. Wręcz nie wierzył, że po tak krótkiej chwili spokoju znowu przyjdzie mu się mierzyć ze swoją przeszłością. Nawet jeśli faktycznie Kurogiriemu nie chodziło o niego, to i tak stanięcie przed nim będzie mocno traumatyczne.
Jemu będzie zależało na przedstawieniu. Jestem pewien, że Touya jeszcze żyje, ale to się może zmienić, gdy dotrzemy do tej dziury, w której zaszył się Kurogiri.
- Jak możesz być tak spokojny? - zapytała cicho Mina. Ręce jej drżały i była cała blada. Nie potrafiła ukryć swoich emocji pod maską spokoju, jak oni wszyscy.
- On nie ma wyboru. Jeśli wszyscy zaczniemy tu szaleć, nie pomożemy Touyi - odezwał się Shoto. Poprawił okulary, po czym wziął w dłoń klucze od swojego auta. - Jadę po Ojiro i Shoji'ego. Powiem im jedynie to, co ustaliliśmy, że muszą wiedzieć - dodał, ruszając w kierunku drzwi.
- Wszyscy wiedzą, co mają robić? - zapytał teraz, przenosząc spojrzenia na pozostałych.
Kirishima, Mina, Denki, Sero, Aizawa, Dabi i Toga pokiwali głowami. Wszyscy byli poważni, a w ich oczach odbijało się zwątpienie. Mimo wszystko, żadne z nich nie wierzyło w powodzenie planu. Żadne, poza Bakugo.
- Świetnie. Zbieramy się - rozkazał, chowając telefon do kieszeni.
Nie sądzę, byśmy wyszli z tego bez ofiar. Mam jednak nadzieję, że szczęście będzie nam jakkolwiek sprzyjało.
**
Dabi nie był ani trochę zadowolony z tego, co wymyślił Katsuki. Uważał, że sam znacznie lepiej poradziłby sobie z odbiciem bliźniaka, a pozostali będą mu tylko przeszkadzać. Poza tym, istniało ryzyko, że Bakugo - albo ktokolwiek inny z ekipy - zginie. Jeśli zaś straciłby jego albo Togę...
Nawet nie chcę myśleć, jakbym się wtedy czuł. Już i tak staram się po sobie nie pokazywać, jak bardzo boli mnie strata Twice'a i Compressa.
- Pamiętaj, żeby jak najdłużej przeciągać rozmowę. Kurogiri bardzo lubi gadać - mruknął do niego Bakugo, już po raz milionowy.
Stali na werandzie i palili papierosy. Wokół nich krzątali się pozostali członkowie ekipy, sprawdzając sprzęt. Mieli nie tylko kamizelki kuloodporne, ochraniacze i pistolety z dużą liczbą dodatkowych nabojów, ale i mikrofony, dzięki którym mogli porozumiewać się na odległość. Ponadto, dla bezpieczeństwa każdy z nich dostał po usypiającej strzałce. Musieli jedynie uważać, żeby nie wbić jej przypadkiem w siebie, co już raz prawie zrobił Kaminari, największy jełop w drużynie.
- Ile razy jeszcze mam ci powtarzać, że jestem wręcz mistrzem w łechtaniu ego chorych pojebów? - zapytał retorycznie Dabi. Zgasił papierosa i wsunął dłonie do kieszeni płaszcza. Wymacał palcami małą pluskwę, która miała pozwolić Todze na namierzenie go.
- Jakoś nie zauważyłem. Raczej masz niesamowity dar wkurwiania ich - prychnął Katsuki, patrząc na niego z irytacją. - Weź to na poważnie. Musimy odbić Touyę żywego, a przez twoje teksty może zginąć w ciągu minuty. Albo i szybciej.
- Oi, daj spokój, Katsuś. Umniejszasz moje zdolności społeczne. - Dabi przewrócił oczami i spojrzał na niego z lekkim uśmiechem.
Ostatnio praktycznie ze sobą nie rozmawiali. Bakugo złamał mu serduszko słowami o wyjeździe, bez zamiaru powrotu. Mimo wszystko, nie potrafił się długo na niego gniewać. Wiedział, że chłopak chce ułożyć sobie życie na swój sposób i nie potrzebuje do tego kolejnego psychopaty w otoczeniu. On, ze swoim terytorializmem i zrypaną psychiką, był najmniej odpowiednim facetem dla kogoś tak wewnętrznie wrażliwego jak Katsuki. Poza tym, był jeszcze cholerny Touya, którego blondyn nie chciał zranić.
W sumie szkoda mi mojego bliźniaka. Z tego, co mówił Shoto, wiecznie dostaje po dupie od swoich wielkich miłości.
- Jak mogę umniejszać coś, czego zwyczajnie nie ma? - Katsuki uśmiechnął się wrednie. Sam zgasił papierosa i spojrzał na bandę kretynów, która powoli zaczynała pakować tyłki w auta. - Pamiętaj, gdzie masz zatrzymać auto. Toga musi mieć czyste wejście do szybu, inaczej od razu ją odkryją - przypomniał mu, szybko poważniejąc.
- Wiem. Współczuję, że musi teraz tkwić w tym aucie tylko dlatego, że uparłeś się, aby nie mówić o jej obecności policjantom - mruknął cicho Dabi, mrużąc lekko oczy. Mężczyźni właśnie pokazywali Denkiemu, jak najlepiej ukryć wytrych.
- Nie chciałem ryzykować. Powinieneś to rozumieć. - Bakugo spojrzał na niego z uwagą, po czym ruszył do pozostałych, by wydać im ostatnie polecenia przed akcją. Mieli dotrzeć na miejsce dokładnie dziesięć minut po Dabim, a to oznaczało, że musiał porządnie się postarać, aby w tym czasie nie zginąć i nie dopuścić do tego, by Touya dostał kulkę między oczy.
W takich sytuacjach, dziesięć minut to jak cała wieczność. Mam tylko nadzieję, że plan Bakugo okaże się mniej szalony, niż mi się wydaje.
**
Touya słyszał ciężkie kroki za drzwiami, co sprawiało, że rosło w nim zdenerwowanie. Nadal nie miał pojęcia, gdzie jest, z kim ma do czynienia i dlaczego padło akurat na niego. Nie mógł nawet rozeznać się w sytuacji - nie zapowiadało się, by porywacz ściągnął mu opaskę z oczu.
Wszystko mnie boli, muszę do kibla i zaraz umrę z głodu. A teraz jeszcze ten chuj tu wraca i pewnie znowu mi wklepie.
Zacisnął zęby na kneblu i wydał z siebie jęk pełen frustracji, zagłuszyły go jednak otwierające się drzwi. Porywacz cicho westchnął i zatrzasnął za sobą ciężkie wrota.
- Taki posiniaczony i nieco zakrwawiony jesteś jeszcze piękniejszy - stwierdził, wręcz z uwielbieniem. Podszedł do Touyi i wyszarpnął knebel z jego ust. - Wszystko już prawie gotowe, dlatego mamy mało czasu - szepnął mu do ucha, po czym uderzył go mocno w brzuch.
Todoroki spodziewał się ciosu, ale i tak zapowietrzył się na moment, a potem zaniósł kaszlem. Mężczyzna uderzył drugi raz, w to samo miejsce. Po chwili zaś Touya poczuł przy swojej szyi zimne ostrze noża.
- Może wreszcie mi powiesz, czego ode mnie chcesz? - wychrypiał białowłosy. Obecna sytuacja napawała go przerażeniem. Odczuwałby to mniej dotkliwie, gdyby wiedział, kto właściwie go tu zamknął i po co.
- Niedługo się dowiesz. - Facet docisnął nóż. Stróżka krwi pociekła po szyi Touyi, a z jego gardła wydobył się cichy syk.
- Gadaj, zwyrolu - warknął. Zamarł w bezruchu, nie chcąc dawać porywaczowi okazji do zwiększenia nacisku ostrza.
- To nie ty tu wydajesz rozkazy. - Mężczyzna zaśmiał się cicho. Odsunął się nieco, by po chwili przeryć ostrzem wzdłuż torsu Touyi. Dźwięk rozdzieranego materiału zdawał się być głośniejszy, niż w rzeczywistości. Todoroki krzyknął i szarpnął się mocno, czując jak ciepła krew zalewa jego ciało. - Jakim cudem dostałeś się do policji, skoro ewidentnie brakuje ci cierpliwości, Touya? - zapytał, z wyraźnym rozbawieniem w głosie.
Todoroki zacisnął zęby, starając się nie wydobyć z siebie żadnego więcej dźwięku. Domyślił się, że każde kolejne słowo może go słono kosztować i choć bardzo chciał rzucić wiązanką przekleństw, której sam Bakugo by się nie powstydził (i nawet jemu zwiędłyby uszy po usłyszeniu jej), to powstrzymał się dosłownie w ostatniej sekundzie.
- Szkoda, że nie zdążymy sobie ponegocjować, jak wcześniej obiecałem. Za długo zwlekałem, ale kto wie... może jednak po wszystkim się uda? - Porywacz zaśmiał się gardłowo. Poklepał Touyę po policzku i chyba chciał dodać coś jeszcze, ale wtedy drzwi ponownie się otworzyły.
- Nasz gość specjalny już dotarł. Pora zacząć zabawę - powiedział nowo przybyły mężczyzna.
Touya poderwał głowę w górę, jakby liczył na to, że poprzez opaskę da radę dojrzeć twarz i dopasować ją do tego głosu. Na pewno gdzieś go słyszał. Znał go.
Niemożliwe. Dlaczego on...?
**
Dabi zatrzymał Mazdę w miejscu, w którym kazał mu to zrobić Bakugo. Wysiadł z auta i oparł się o otwarte drzwi, odpalając przy tym papierosa. Wyglądał, jakby wcale nie przejmował się zaistniałą sytuacją. Jego obojętna postawa i równie obojętny wyraz twarzy były tego najlepszym dowodem. Stojący przy wejściu goryle unieśli pistolety, od razu w niego wymierzając.
- Nie przyjechałeś tu na wakacje! - rzucił jeden, wyraźnie zirytowany.
Obaj skupiają się wyłącznie na mojej twarzy, tak jak przewidział Katsuki. Dzięki temu Toga mogła bezszelestnie wymknąć się z auta i zacząć majstrować przy kratce wentylacyjnej, zasłonięta przez mój płaszcz, który sięga do samej ziemi.
- Oi, też byś chciał spalić szluga, zanim wejdziesz do paszczy lwa. A może nie? - Przewrócił oczami. - Nie zapominaj, z kim masz do czynienia, pachołku. Wielki Dabi może wszystko. - Uśmiechnął się zadziornie.
Wściekły goryl przesunął palec na spust, ale drugi opuścił jego rękę, zanim zdążył strzelić. Przekaz był jasny - mają doprowadzić Todorokiego do celu, koniecznie żywego.
Kiedy Dabi upewnił się, że Toga bezpiecznie zniknęła w szybie wentylacyjnym - wstawiając za sobą kratkę - zgasił resztkę papierosa i zamknął drzwi Mazdy. Powolnym krokiem ruszył w stronę osiłków, którzy natychmiast zabrali się za wypełnianie własnej misji. Jeden z nich szedł za Dabim, wbijając lufę broni między jego łopatki, zaś drugi kroczył obok, mając go na oku.
Idioci. Mógłbym w każdej chwili ich znokautować, gdybym chciał, pomyślał z irytacją. Nadal sądził, że sam znacznie lepiej poradziłby sobie z odbiciem brata. I wtedy zostałby jego bohaterem po wsze czasy. Och, to byłoby piękne. Zrobiłby z niego chłopca na posyłki i kazałby się nazywać królem. A tak to cała chwała spłynie na Bakugo, jak zawsze. Niesprawiedliwe.
Szli krętym korytarzem, a Dabi wciąż dziwił się, że nawet nie próbowali zakryć mu oczu, żeby nie wiedział, gdzie właściwie idą. To mogło wskazywać wyłącznie na to, że nie przewidują momentu, w którym wyjdzie stąd żywy. Mało to było pocieszające, ale zasadniczo to niczego innego się nie spodziewał.
Wreszcie jeden z osiłków otworzył duże, blaszane drzwi i niemal wepchnął go do środka. Pierwszym, co rzucało się w oczy zaraz po wejściu, był jego brat. Przykuty był do ściany znajdującej się na przeciwko drzwi, za pomocą żelaznych obręczy. Na oczach miał opaskę, a w ustach knebel. Był cały posiniaczony, jego ciało zdobiła też krew. Wyglądał, jakby był nieprzytomny, bo nawet nie zareagował na to, że ktoś wszedł do pomieszczenia.
Obok wiszącego Touyi, za wielkim mahoniowym biurkiem, siedział rozłożony niczym pan i władca nie kto inny, jak Kurogiri. Dabi widział kilka jego zdjęć, więc od razu go rozpoznał.
- Główny aktor już przybył, to teraz czekamy na postaci drugoplanowe - odezwał się, posyłając Dabiemu dobrotliwy uśmiech.
- Kogo masz na myśli? - zapytał. Na dźwięk jego głosu Touya drgnął lekko. Czyli jednak był przytomny, to dobrze.
Przynajmniej żyje. Kolejna rzecz, co do której Katsuś miał rację.
- Och, dobrze wiesz. Myślisz, że jestem głupi? Na pewno nie przyszedłeś tutaj sam. Szkoda by więc było tego nie wykorzystać. - Kurogiri wstał powoli z miejsca i pokazał swoim przydupasom, by złapali Dabiego pod ręce.
- Czego właściwie chcesz? Mój brat aż tak cię wkurwił swoim brzydkim ryjem, że aż go sprałeś? - Zmrużył lekko oczy, powstrzymując chęć, by się wyrwać. W głowie już widział, jak powala obu na ziemię, bez żadnego trudu.
- Twój brat jest piękny, w odróżnieniu do ciebie. Te blizny po pożarze nie są ani trochę estetyczne. - Kurogiri skrzywił się z niesmakiem. - A na wyjaśnienia musisz chwileczkę zaczekać. Nie możemy zacząć bez twoich towarzyszy. Mam nadzieję, że Shoto też przybył.
Dabi spojrzał kątem oka na zegarek. Miał jeszcze około pięciu minut do przyjazdu reszty ekipy, ale chyba nie będzie musiał się nawet starać zapełniać tego czasu. Kurogiri wyraźnie nie zamierzał mu niczego tłumaczyć, zanim nie skompletuje całej załogi.
Jak do tej pory Bakugo miał rację w tym, co mówił o tym facecie. Oby dalsze działania przyniosły oczekiwany rezultat. Ale dlaczego wspomniał też o Shoto?
- Jeśli chciałeś mnie tym urazić, to ci się nie udało - odparł, przewracając oczami. Ciekaw był, gdzie jest Toga. Miał nadzieję, że nie zgubiła się w rozgałęzieniach szybu. - Swoją drogą, nie powinieneś raczej polować na Bakugo, jak twoi dwaj przyjaciele, których zabiłem? - Uniósł brew w górę, wręcz musząc poruszyć ten temat.
- Po co? Katsuki bardziej się przydał, kiedy był poza ścianami tego burdelu. W środku tylko się marnował. - Kurogiri machnął ręką, bagatelizując sprawę.
- Co masz na myśli mówiąc, że bardziej się przydał? - Dabi zmrużył oczy, nagle sztywniejąc.
To chyba niemożliwe, żeby współpracował z tym gościem, prawda? Bo jeśli tak było... to cały plan był po to, żeby wprowadzić dosłownie wszystkich w paszczę lwa.
Sama myśl o tym była zbyt szokująca, ale nie można było tego wykluczyć. W końcu Bakugo miał wyprany mózg. Kurogiri mógł pomóc mu uciec w zamian za... tak naprawdę wszystko. Mogli nie przewidzieć, że Overhaul i Hawks wpadną na jego trop i go porwą. Aby ocalić swojego ważnego pionka, to właśnie Kurogiri mógł wysłać do Sero lokalizację. To wszystko miałoby sens, ale jednocześnie było zbyt bolesne, by to do siebie dopuścić.
- Już mówiłem. Musisz poczekać na wyjaśnienia. Jesteś równie niecierpliwy, co i brat. - Kurogiri pokazał osiłkom, aby usadzili Dabiego na lichym krześle, które stało przed jego biurkiem. Obaj przytykali lufy pistoletów do jego głowy, żeby przypadkiem nie próbował żadnych numerów.
Touya nie ma siły. Stracił sporo krwi. Będziemy w głębokiej dupie, jeśli okaże się, że Bakugo zdradził.
Nagle do ich uszu dotarł huk dobiegający gdzieś z dalszych zakamarków korytarza. Dabi z trudem powstrzymał chęć odwrócenia głowy w kierunku drzwi, a Touya lekko się szarpnął w łańcuchach. Kurogiri za to szeroko się uśmiechnął.
- Zatem... zaczynamy imprezę - stwierdził, podnosząc się powoli z fotela.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro