Rozdział 42.
Witam po tygodniowej przerwie od rozdziałów. Rozdział w sobotę na pewno się pojawi, a co do czwartku to nie wiem - zależy tak naprawdę od tego, czy pójdę do pracy, czy jednak dostanę wolne.
Od razu uprzedzam, że kolejny rozdział będzie wstępem do bardziej drastycznych akcji. I tak starałam się hamować przy ich pisaniu, żeby przypadkiem nie zdjęli mi bloga za zbyt kontrowersyjne treści xd
***
Touya ostatnio miał pełno roboty, zarówno z umierającymi i uciekającymi przed nim ćpunami, jak i na posterunku. Iida zarzucał go pracą, prawdopodobnie w ramach kary za pewne przemilczenia w sprawie z Best Jeanistem. Widział jak facet łypie na niego spod oka, ale jakoś to olewał. Miał poważniejsze sprawy na głowie, na przykład kwestię bezpieczeństwa Bakugo i zabrania go od Tetsuo.
I jak ja mam się skupić na pracy, kiedy cały czas myślę o Katsukim? Przecież jeśli ten gnój mu coś zrobił, to na miejscu go zabiję.
- Sprawdzałeś to, co ci dałem? - Głos Midoriyi wyrwał go z zamyślenia. Akurat zbierał się do domu, zanim Iida zdążył mu wlepić nadgodziny.
- Co? - zapytał, ewidentnie rozkojarzony.
- Pendrive - mruknął Izuku. Wyglądał na zirytowanego. Nie ma co mu się dziwić, ostatnio jakoś nie mogli się dogadać.
- Ach. Zapomniałem o nim - przyznał szczerze.
Zastanowił się przez moment, gdzie mógł posiać ów pendrive. Jak przez mgłę pamiętał, że wrzucał go do szuflady biurka w mieszkaniu, takiej zamykanej na klucz.
- Świetnie. Niedługo zapomnisz, że żyjesz - stwierdził chłopak z przekąsem. Skrzyżował ręce na piersi, coraz bardziej rozdrażniony.
- No to może powiesz mi, dlaczego jesteś na mnie taki wkurzony, hm? - zapytał, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Chwilowo byli sami. Iida siedział w swoim gabinecie, Shoto dalej był zawieszony, zaś Ojiro i Shoji patrolowali ulice.
- I tak cię to nie obchodzi, więc po co pytasz? - Midoriya posłał mu wkurzone spojrzenie, po czym zasiadł przy swoim biurku, obrażony na cały świat.
- Spotkajmy się dzisiaj o dwudziestej w Starbucksie, dobra? Pogadamy na spokojnie. A teraz muszę już lecieć. Będę na ciebie tam czekał - obiecał mu, po czym faktycznie wyszedł, nawet nie spodziewając się odpowiedzi.
Lubię go. Jest naprawdę inteligentny i pomocny. Gdyby nie Katsu, pewnie bym się faktycznie bardziej przy nim zakręcił. I widzę, że nadal by tego chciał.
Westchnął cicho, wsiadając do swojej Skodziny. Sprawnie wyjechał z parkingu i włączył się do ruchu. Na szczęście do mieszkania miał blisko, więc tyle dobrego.
Wreszcie zaparkował pod blokiem i opuścił auto. Zamknął je i skierował się do bloku, cały czas myśląc o tym, że Midoriya pewnie nadal chciał od niego czegoś więcej i stąd jego złość. Będzie musiał go jakoś delikatnie spławić, bo co innego mu pozostało?
Wszedł do mieszkania, od razu zamykając za sobą drzwi. Szybko zrzucił buty oraz kurtkę i pomaszerował do sypialni. Otworzył szufladę, wyciągając z niej pendrive. Jednocześnie otworzył klapę laptopa, wybudzając go z trybu uśpienia.
- Zobaczmy, co tam jest - mruknął do siebie, wsuwając pendrive w port USB.
Wyskoczyły mu zaledwie cztery pliki. W pierwszym było potwierdzenie, że stary Shigaraki, który współpracował kiedyś z Endevorem i w zasadzie można powiedzieć, że porwał Tetsuo, był ojcem Tomury. To akurat wiedział. Drugi plik zawierał artykuł o nowym narkotyku, który - według dziennikarza - ponoć rozprowadzał złapany przez nich Best Jeanist. Trzeci zaś plik zawierał billingi Tomury, z których jeden numer pojawiał się wyjątkowo często. Pod spodem Midoriya napisał czerwonymi literami BEST JEANIST. Reszta numerów była zamazana, prawdopodobnie przez samego Izuku. Dlaczego?
Skąd ten bachor ma jego billingi?
Ogarnął go niepokój, a nawet można śmiało powiedzieć, że i lęk. Jeśli Midoriya się gdzieś włamał, Tomura pewnie o tym wie i czeka na okazję, by zatrzeć ślady. A jeśli Shigaraki zdaje sobie sprawę z tego, w czyich rękach jest teraz pendrive, on też był w niebezpieczeństwie.
Wyciągnął telefon, od razu wybierając numer Izuku. Chłopak nie odebrał ani za pierwszym, ani za drugim razem. Postanowił więc napisać wiadomość, coraz bardziej zdenerwowany.
Do: Izuku
Skąd to masz? Gadaj.
Otworzył czwarty plik, nie spodziewając się ujrzeć w nim dowodu na to, że Best Jeanist faktycznie związany jest z Tomurą. Zdjęcie, na którym stali przed jakimś opuszczonym budynkiem i rozmawiali.
- Ten gnój śledził któregoś z nich - uświadomił sobie z przestrachem.
Teraz to dopiero mamy przejebane.
Wypuścił głośno powietrze z płuc i wybrał numer Shoto. Jego brat musiał się o wszystkim dowiedzieć. Co ważniejsze, będzie musiał się skontaktować z Izuku i tym razem również z Iidą. Jeśli miał rację i Tomura wie o dochodzeniu Midoriyi, chłopak mógł zginąć.
**
Shoto zmierzał właśnie na posterunek, aby porozmawiać z Iidą na temat zawieszenia. Chciał go złapać, zanim wyjdzie z pracy. Co prawda na rozmowę byli umówieni na jutro, ale Shoto nie byłby sobą, gdyby nie chciał uprzedzić faktów.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden upierdliwy element. Braciszek wydzwaniał do niego od jakichś piętnastu minut, bez choćby chwili przerwy. Prychnął więc z irytacją, zjeżdżając na pobocze tylko po to, by wreszcie odebrać ten przeklęty telefon.
- Czego chcesz? - burknął do słuchawki, jakże uprzejmie.
- Midoriya może być w niebezpieczeństwie. Mieszał się w moje sprawy. Nie odbiera i nie odpisuje. Sprawdź, czy jest jeszcze na komendzie, a ja pojadę do Starbucksa, bo mieliśmy się tam dziś spotkać - wyrzucił z siebie Touya. Słychać było, że przekręca klucz w zamku, więc zapewne wychodził z domu.
- Tak się składa, że właśnie jestem w drodze. Dam znać, czy jest na miejscu - odparł Shoto i rozłączył się, zanim brat zdążył powiedzieć coś jeszcze. Tu nie było nad czym się rozwodzić, trzeba było działać.
Zawsze wiedziałem, że Touya jest idiotą, ale żeby mieszać praktykanta w sprawę Tomury?
Nie ulegało wątpliwości, że właśnie to miał na myśli głupi brat mówiąc „mieszał się w moje sprawy". Odkąd poznał Katsu, stał się skrajnie nieodpowiedzialny i zaślepiony. Jeśli Midoriyi coś się przez niego stanie...
Zaklął pod nosem, ponownie włączając się do ruchu. W trzy minuty dotarł na miejsce. Wyciągnął broń ze schowka, wciskając ją za pasek. W tej chwili nie obchodziło go to, że jest zawieszony i nawet nie powinien mieć przy sobie pistoletu. Wysiadł z auta i w kilku susach pokonał schody dzielące go od głównych drzwi. Pchnął je i wszedł do środka, uważnie rozglądając się po głównym pomieszczeniu.
- Shoto? Miałeś przyjść jutro. - Iida, który właśnie stał przy ekspresie do kawy, zmierzył go zaskoczonym i lekko poirytowanym spojrzeniem.
- Wiem. Jest Midoriya? - zapytał, przenosząc wzrok na Shoji'ego i Ojiro, którzy zajadali się pączkami. Pomachali mu na powitanie, nie odrywając się od tej jakże pasjonującej czynności.
- Kończy przeglądać raporty, a co? - Szef poprawił okulary, po czym wziął w dłoń filiżankę z kawą.
- Ej, brokuł! Podejdź no do płota! - zawołał Shoto, wyciągając telefon, by napisać wiadomość do Touyi.
Do: Touya
Jest tu.
- Brokuł? - Izuku faktycznie pojawił się w drzwiach gabinetu Iidy. Nie wyglądał na zadowolonego z ksywki, jaką obdarzył go Todoroki.
- Skoro domyśliłeś się, że to ciebie wołał, to coś jest w tym brokule. - Shoji parsknął śmiechem, nie mogąc się przed tym powstrzymać.
- Touya cię szuka. Spanikował, że coś ci się stało. Lepiej się do niego odezwij - mruknął Shoto, mrużąc lekko oczy.
Izuku skrzyżował ręce na piersi, wbijając poirytowane spojrzenie w Todorokiego. Na jego twarzy pojawiła się dziwna zaciętość, która wzbudziła w Shoto niepokój. W tej chwili nie wyglądał, ani nie zachowywał się tak, jak zwykle.
- Miałem wyciszone dźwięki w telefonie. Odezwę się do niego - odpowiedział po chwili, spokojnym tonem głosu. Jego twarz na powrót nabrała zwyczajnej łagodności i dziecinności.
Co jest z nim nie tak?
Pokiwał jedynie głową i zwrócił spojrzenie na Iidę. Podszedł do niego i skrzyżował ręce na piersi, chwilowo postanawiając zignorować kwestię dziwnego praktykanta. Który, swoją drogą, już wrócił z powrotem do gabinetu. Zaraz przyjedzie Touya i sam się zajmie dzieciakiem.
- Skoro już tu jestem, równie dobrze możemy porozmawiać dziś - stwierdził, opierając się o blat, tuż obok ekspresu.
- Jesteś uparty jak osioł, Todoroki. - Iida przewrócił oczami, nieszczególnie zadowolony. - Umówiłem się z tobą na jutro, bo ktoś z góry chce być przy naszej rozmowie. To poważna sprawa, która może zaważyć na twojej karierze. Nie mam pojęcia, jak to się rozwiąże, także pozostaje ci tylko zrobić jutro na nas dobre wrażenie.
- Dobre wrażenie? Czyli mogę pożegnać się z pracą. - Shoto skrzywił się mocno, ani trochę niezadowolony z zasłyszanych informacji.
Iida podszedł do biurka, należącego do policjanta dyżurnego i wziął w dłoń jakieś papiery, które zapewne miały coś wspólnego z ich rozmową. Wzbudził tym zaciekawienie Todorokiego.
- Jesteś dobrym pracownikiem, Shoto. Ale...
Szefowi nie było dane skończyć. Drzwi wejściowe otworzyły się z rozmachem, a po chwili padł strzał. Filiżanka, którą Iida trzymał w dłoni, rozprysła się na drobne kawałeczki, które wbiły się w skórę mężczyzny. Najgorsze było jednak to, że kula trafiła w cel. Iida runął jak długi na podłogę za biurkiem, z głuchym jękiem.
- PADNIJ! - ryknął Shoji.
Shoto nie myślał wiele. Przeskoczył przez szafkę z ekspresem, ukrywając się za nią. Nie miał nawet czasu pomyśleć o postrzelonym szefie, gdyż w kilka sekund rozpętało się piekło. Zamaskowany przybysz wypuścił serię strzałów we wszystkich kierunkach. Shoji i Ojiro próbowali ustrzelić napastnika zza drugiego biurka, ale marnie im to szło.
Korzystając jednak z tego, że mężczyźni skupili na sobie największą uwagę strzelca, przebiegł szybko za biurko, za którym leżał Iida. Był na tyle przytomny, że zdołał przesunąć się bliżej mebla.
- Żyjesz? - Mruknął do niego, odczepiając przy tym komunikator od jego paska. Mężczyzna stękał z bólu, trzymając się za przestrzeloną dłoń. Co gorsza, okazało się, że oberwał też w bark. - Posterunek przy Radosnej 25 wzywa wsparcie. Rozpętała się strzelanina, Iida Tenya został ranny. Powtarzam, posterunek przy Radosnej 25 wzywa wsparcie. Strzelanina - wycharczał, czując narastającą adrenalinę.
Nie czekając na odpowiedź, odłożył komunikator na bok i wyciągnął broń zza paska. Wytoczył się zza przeszkody, oddając kilka strzałów w kierunku napastnika, po czym wrócił do „kryjówki". Przekleństwo, jakie wydostało się z ust strzelca, powiedziało Todorokiemu, że zapewne oberwał. Na moment przestał też miotać pociskami.
Lepszej chwili nie będzie.
Wyskoczył zza blatu, oddając kolejny strzał. W tej samej chwili poczuł ogromny ból w lewej nodze i legł jak długi na posadzce.
- GIŃ, ZDRADZIECKA KURWO! - ryknął napastnik.
Shoto patrzył na niego jak przez mgłę, usiłując odzyskać jasność myślenia. W tej jednej sekundzie pomyślał, że za chwilę jego młody żywot dobiegnie końca. Przed oczami przeleciały mu mało fascynujące sceny, uświadamiając go w tym, jakie miał nudne życie. Wtedy jednak wydarzyły się dwie rzeczy na raz. Strzelec skierował broń w stronę gabinetu Iidy, skąd wyskoczył Midoriya. Obaj oddali strzał w tej samej chwili. Izuku trafił napastnika w rękę, wybijając mu z niej broń. Sam jednak padł na podłogę, nie wydając z siebie nawet jednego dźwięku świadczącego o bólu.
Shoto nie miał czasu zastanawiać się nad tym, co to wszystko oznacza. Oddał jeden celny strzał w głowę zamaskowanego typa i wbił spojrzenie w Izuku. Plama krwi pod jego ciałem rosła niebezpiecznie szybko.
- Nic wam nie jest?! - Ojiro i Shoji wyszli już zza biurka. Byli bladzi i nie mieli pojęcia, co mają teraz właściwie robić.
- Wezwijcie karetkę. Iida i Midoriya nie mogą umrzeć - wycharczał Shoto, wykorzystując wszelkie swoje siły na to, by podczołgać się do ciała praktykanta. - Izuku? - Poklepał go po twarzy, która była bardziej blada niż zazwyczaj. Chłopak trzymał się za brzuch, z którego wyciekało dużo krwi. Aż za dużo.
- Powiedz... Touyi, że... przepraszam. Moja matka... obiecali mi, że... ją wyleczą - wydusił z siebie. Strużka krwi pociekła z jego ust, co nie wróżyło niczego dobrego. Mówienie sprawiało mu zbyt dużo wysiłku.
- O czym ty mówisz? Kto ci to obiecał? - zapytał, próbując jakoś zatamować krew wyciekającą z ciała chłopaka.
- Karetka już jedzie! - krzyknął Shoji.
- On... wie - wyszeptał Izuku. Z jego oczu powoli znikał blask.
- Nie możesz teraz umrzeć, gówniarzu, bo Touya mnie zabije. Miałem cię chronić, słyszysz? - Shoto uderzył Izuku lekko w twarz, chcąc go utrzymać przy przytomności. Z tego wszystkiego sam zapomniał o tym, że został ranny.
- Czy on...? - Ojiro kucnął przy nich, cały blady na twarzy. Wyglądało na to, że przynajmniej on wyszedł ze strzelaniny bez szwanku.
- Żyje. I będzie żył - warknął Shoto, wbijając spojrzenie w ewidentnie umierającego chłopaka.
W tej też chwili na posterunek wpadł drugi patrol policji wraz z karetką. Touya też był wśród nowo przybyłych ludzi. Od razu dopadł do Midoriyi i Shoto, zszokowany i zrozpaczony tym, co zastał na miejscu. Ratownicy jednak szybko go przepędzili. Wszystkich postrzelonych zamierzali zabrać ze sobą do szpitala.
- To... to moja wina - stwierdził Touya, słabym głosem.
- Jeśli on umrze, też uznam, że to twoja wina - odparł Shoto oschle, patrząc na brata z niemałą złością.
Nie było jednak czasu na to, żeby teraz dyskutować. Midoriya wymagał natychmiastowej pomocy, on i Iida również. Szybko zapakowano ich więc do karetki i zabrano do szpitala przy Zielonej.
Nie wiem, co to wszystko ma znaczyć. Midoriya był kretem czy przypadkową ofiarą?
Jeśli chłopak został przez kogoś szantażem zmuszony do śledzenia Touyi, mogło się okazać, że mieli większą liczbę wrogów, niż do tej pory sądzili.
**
Touya pojechał do szpitala zaraz za karetką. Był wręcz przerażony i jednocześnie zdenerwowany tym, że nie dotarł na miejsce wcześniej przez głupi korek na sąsiedniej ulicy. Mógł zabrać stamtąd Izuku zanim rozpętała się strzelanina, albo przynajmniej ochronić go przed napastnikiem.
To na pewno nie był przypadek. Na pewno nie.
Miał nerwy w strzępach, gdy zabierano Midoriyę na salę operacyjną. Musiał też czekać, aż Shoto i Iida zostaną pozszywani. Obaj mieli tyle szczęścia, że kule przeszły na wylot i nie uszkodziły niczego ważnego. Mimo tego ich rany wykluczały ich z pracy. Co za tym idzie, na posterunku zostanie ich tylko trzech. A jeśli przydzielą kogoś z góry, sytuacja mogła się mocno skomplikować.
Będę musiał powiedzieć, że próbowałem ruszyć Tomurę. To moja wina, że Midoriya walczy w tej chwili o życie.
Ukrył twarz w dłoniach, nie mając pojęcia, co powinien ze sobą zrobić. Jedyna myśl, jaka przyszła mu do głowy, to telefon do Katsu. Szybko jednak ją porzucił. Nie powinien mieszać chłopaka w tą sprawę. Zamiast tego wybrał inny numer. Osoba po drugiej stronie odebrała dopiero po siódmym sygnale.
- Czego? - Głos Tetsuo nie zachęcał do dyskusji.
- Shoto jest w szpitalu. Dostał kulkę w udo. Była strzelanina na posterunku - mruknął, przymykając oczy. Był tak zdenerwowany, że aż trzęsły mu się ręce.
- A myślałem, że takie rzeczy to tylko w filmach. A ty oberwałeś? - zapytał brat, ani trochę nie zaniepokojony informacjami, które dostał.
- Nie - odparł Touya, lekko się krzywiąc.
- Szkoda.
Zapadła dłuższa chwila ciszy, podczas której Touya zastanawiał się, po co w ogóle dzwonił do tego dupka. Przecież logicznym było, że nie przejmie się stanem Shoto.
- Kto dzwoni? - zaspany głos Katsu w pobliżu sprawił, że Todoroki lekko zadrżał.
- Wyślij namiary na szpital, brzydszy bliźniaku. Jak Katsuś wytrzeźwieje, to przyjedziemy - mruknął Tetsuo, po czym się rozłączył.
Nie mam teraz siły, żeby przejmować się jeszcze nimi.
Westchnął cicho i zadzwonił z kolei do Kirishimy, który słysząc o strzelaninie, natychmiast zebrał team. Mieli być na miejscu w przeciągu pół godziny. Touyi pozostało więc tylko czekać, aż lekarz pozwoli mu wejść do Shoto, co nastąpiło po kolejnych, długich minutach oczekiwania.
Młodszy Todoroki leżał na szpitalnym łóżku. Jego skóra komponowała się idealnie z bielą pościeli. Lewą nogę miał zawiniętą w bandaż i wyglądało na to, że dostał mocne środki przeciwbólowe.
- Jak się czujesz? - zapytał go, lekko zachrypniętym głosem. Złość zmieszana ze zmęczeniem w oczach Shoto zniechęciła go do zajęcia miejsca przy jego łóżku.
- Midoriya kazał cię przeprosić. Wspomniał, że ktoś obiecał mu wyleczyć jego matkę i że ty wiesz, kto - warknął.
Touya zmarszczył brwi, nie mając pojęcia, skąd miałby niby wiedzieć cokolwiek o matce Izuku i o ludziach, którzy złożyli taką obietnicę. Nawet nie rozmawiali ze sobą o rodzinie.
- Nie wiem, o czym mówisz. Strzelanina na pewno nie była przypadkiem, ale ma to związek z tym, że Izuku wyśledził powiązania Tomury z Best Jeanistem. Miał nawet billingi Tomury. Nie mam pojęcia, skąd. Nie zdążyłem się tego dowiedzieć. - Touya zacisnął dłonie w pięści, wbijając paznokcie w skórę.
Dlaczego musiało do tego dojść? Myślałem, że jestem wystarczająco ostrożny.
- Może jedno wiąże się z drugim, nie wiem! - Shoto podniósł głos, wyraźnie wytrącony z równowagi. - Swoim pojebanym śledztwem naraziłeś nas wszystkich na niebezpieczeństwo. Do tego ZNOWU nie było cię na miejscu, gdy coś się stało. Najpierw cegła, teraz coś dużo gorszego. Nie dotarło jeszcze do ciebie, że nie powinieneś się w to wpierdalać?!
Touya zacisnął zęby, starając się za wszelką cenę zachować spokój. Jeśli jeszcze on teraz wybuchnie, do niczego nie dojdą. Shoto mógł go obwiniać o całe zło świata, ale prawda była taka, że swoje śledztwo prowadził też dla niego.
- Shigaraki to jedna osoba, która może wiedzieć coś o ojcu. Ojciec Tomury porwał naszego brata. Przez to ojciec zabił matkę, a my zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Chcę tylko sprawiedliwości. Tego, żeby Enji Todoroki zgnił za kratkami, razem z Tomurą. Chcę tylko...
- W dupie mam to, czego chcesz, Touya! - Shoto przerwał mu w pół słowa, jeszcze bardziej rozsierdzony. - Stary Shigaraki nie żyje od lat. Mogłeś kopać w jego życiu, gdy była ku temu okazja, zamiast brać się za jego dziecko. Tomura wcale nie musi wiedzieć nic o naszym ojcu. Poza tym, pod ręką masz Tetsuo, który był wychowywany przez Shigarakiego. Mogłeś zapytać go o co tylko chciałeś, ale nie! Bo po co? Przecież ważniejsza jest duma i odbicie swego księcia z jego rąk. Gdyby zależało ci na wiedzy o ojcu, już dawno wyciągnąłbyś coś z Tetsuo. Jesteś zbyt zaślepiony Bakugo, by zobaczyć coś poza jego brzydkim ryjem - wywarczał.
Furia w jego oczach uruchomiła w Touyi uśpione dotychczas pokłady gniewu. Wyraźnie zobaczył przepaść, jaka dzieli go od braci. Zawsze starał się być tym dobrym i sprawiedliwym, ale ludzie widzieli tylko jego błędy i niedopatrzenia. Nikt nigdy nie dziękował mu za pomoc i za to, że po prostu się starał.
- Nie prosiłem Midoriyi o to, żeby mi pomagał. Zakochał się we mnie i sądził, że gdy mi pomoże, zwrócę na niego uwagę. Nie wiedział, w co się pakuje, a ja nie zdążyłem mu tego uświadomić. Tak, jestem winny temu, co go spotkało i nie zamierzam się wybielać. - Ton jego głosu wręcz mroził powietrze dookoła. - Prawdą jest też to, że w ostatnim czasie skupiałem się głównie na Katsukim. Jeśli jednak sądzisz, że Tetsuo chciałby rozmawiać ze mną o czymkolwiek, to się mylisz. Brałem pod uwagę podjęcie z nim tematu, ale prawda jest taka, że on by mnie chętniej zabił, niż podyskutował o dzieciństwie. Jedyna osoba, która mogłaby cokolwiek z niego wyciągnąć, to Katsu. A z nim, jak doskonale wiesz, nie miałem ostatnio okazji porozmawiać sam na sam.
- Kurwa, Touya. Mam w dupie twoje wyjaśnienia. Prawda jest taka, że mogłeś zrobić wiele. Spróbować czegokolwiek. A teraz nie dość, że połowa naszego posterunku została wyłączona z gry, to jeszcze ciebie trzeba będzie, kurwa, pilnować! - Shoto nie wyglądał na ani trochę zainteresowanego jakimikolwiek wyjaśnieniami.
On już mnie skreślił.
- Co tu się dzieje? - Głos Kirishimy przełamał ciężką ciszę, jaka w tej chwili zapadła między braćmi. Jego pojawienie się było jednocześnie wybawieniem i czymś niepożądanym. Starszy Todoroki miał bowiem wrażenie, że jak tylko stąd wyjdzie, straci brata.
- Nic. Właśnie wychodziłem - odparł szorstko Touya, mimo wszystko odwracając się na pięcie.
Opuścił pomieszczenie i skierował się pod salę operacyjną, by zaczekać na wieści o Izuku. W tej chwili był całkowicie wyprany z emocji. Miał wrażenie, jakby dosłownie wszystko, co się do tej pory wydarzyło - począwszy od zajęcia się sprawą Tomury, poprzez poznanie Katsu i odnalezienie Tetsu, a na strzelaninie skończywszy - było wyłącznie jego winą.
**
Kirishima był mocno przerażony, gdy dostał telefon od Touyi. Nie uspokajała go informacja, że Shoto żyje i nie ma niczego uszkodzonego, więc powrót do pełni sprawności nie będzie wielkim problemem. To go nie obchodziło. Sam fakt tego, że na posterunku miała miejsce strzelanina, wystarczająco mocno go przeraził.
- Ta praca jest zbyt niebezpieczna. Ile razy jeszcze będę się musiał o ciebie martwić? - zrzędził mu teraz nad uchem. - Zawału prawie dostałem.
- Ryzyko zawodowe - mruknął Shoto w odpowiedzi.
Wyglądał nie tylko na zmęczonego, ale też mocno czymś zdenerwowanego. Kiri od razu się domyślił, że jego nastrój miał coś wspólnego z Touyą, ale wolał nie drążyć teraz tematu.
Strzelaniny w takich miejscach jak komenda policji, to raczej nic powszechnego. O co tu może chodzić?
- Dobrze się czujesz? - zapytał z troską, głaszcząc go powoli po przedramieniu. Jego skóra powoli zaczynała nabierać normalnej barwy.
- Lepiej, ale to chyba tylko dzięki lekom. Nie musiałeś przyjeżdżać - mruknął mężczyzna, zamykając oczy.
Ależ on rozmowny.
- Mina i Kaminari też są ze mną. Siedzą z Touyą pod salą operacyjną - poinformował go.
Shoto skrzywił się, słysząc imię brata, ale nijak tego nie skomentował. Kirishimie pozostało więc jedynie zamilknąć i pozwolić mu odpoczywać. Podejrzewał, że ich wszystkich czeka długa noc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro