Rozdział 30.
Hej, złe wieści. Wena mi uciekła, więc za szybko nie skończę tej historii. Na Wasze szczęście, mam spory zapas napisanych stron. Także... miłego czytania ;)
***
Dabi przesunął dłonią po boku śpiącego od jakiejś godziny Bakugo. Przyglądał mu się ze zmęczeniem i poczuciem porażki. Przegrał tą bitwę. Chłopak nigdy z własnej woli nie będzie jego, teraz już to wiedział.
Dlaczego to tak zabolało? Przecież mogę go sobie wziąć, w każdej chwili. Co mnie obchodzi jego zdanie?
Ponownie wtulił twarz w szyję blondyna, wdychając jego zapach, chłonąc bliskość. Tak naprawdę mógłby teraz wykorzystać sytuację. Bakugo spuścił gardę, zasypiając przy drapieżniku a to aż się prosiło o skorzystanie z okazji. Mimo wszystko, odsunął się od niego. Chłopak wyglądał tak niewinnie, gdy spał.
Skrzywdzę go, jeśli tu zostanę.
Zdjął z siebie płaszcz i przykrył nim blondyna, po czym powoli wstał i skierował się ku krawędzi dachu. Zamierzał skorzystać z drabinki i zejść, zanim pochłonie go obsesja na punkcie blondyna. Zanim zrobi coś, czego nie dałoby się już odwrócić.
- Dabi? - Zachrypnięty głos Bakugo sprawił, że przystanął w miejscu. Nie odwrócił się jednak, ani nic nie powiedział. Po prostu czekał. - Dziękuję, że zrozumiałeś - dodał wreszcie.
Nie mów nic więcej. Błagam.
Nawet nie odpowiedział. Podszedł do drabiny i zszedł po niej czując, że wcale niczego nie zrozumiał. Dalej go chciał. I wiedział, że jeśli Bakugo się do niego nie przekona, skrzywdzi go. Bo taki już był. I choć wolałby być kimś zupełnie innym akurat dla niego... nie wiedział, czy by potrafił. Mógłby postarać się zmienić, gdyby chłopak dał mu szansę, ale to - jak widać - również było czymś nierealnym. Jeśli więc chciał ochronić go przed sobą samym, musiał przekierować swoje zainteresowanie w innym kierunku.
Najpierw muszę znaleźć Jeanista. Potem będę zastanawiał się, co zrobić z Katsukim.
**
Kirishima siedział na niewygodnym krześle w poczekalni, całkowicie rozbudzony. Kaminari spał, oparty o jego ramię. On sam jednak nie mógłby zasnąć, gdy Bakugo zniknął na dobre kilka godzin.
Najpierw robi mi dramę i daje do zrozumienia, że podjął decyzję za nas obu, a potem sam siedzi tyle czasu z Dabim i cholera wie, co tam robią.
O, tak. Był zdenerwowany głównie z tego powodu. Katsuki miał zniknąć na godzinkę, a nie na pięć. W dodatku nie odpisywał na wiadomości i nie odbierał telefonu. Kirishima gotów był mu przywalić, jak tylko go zobaczy.
Ledwo zdążył o tym pomyśleć, zza rogu wyłonił się właśnie Bakugo, w płaszczu Dabiego. Ten widok wzbudził w Kirim mieszane uczucia, ale głównie złość.
- Nareszcie raczyłeś się pokazać - burknął do niego, mierząc go wkurzonym spojrzeniem od góry do dołu. Szukał śladów seksu na jego skórze, niczego takiego jednak nie dostrzegł. Nie oznaczało to jednak, że stosunku nie było.
- Mieliśmy trochę od omówienia, a potem zasnąłem - mruknął Bakugo, przeczesując włosy palcami. Wsunął dłonie w kieszenie płaszcza i zerknął na drzwi sali Miny. - Nic się nie działo? - zapytał.
- Wszystko w porządku. Obudziła się, gdy cię nie było i powiedziała, że ten gość z nią flirtował. A że jej się spodobał, poszła z nim na dół. Potem już nic nie pamięta. - Kiri skrzyżował ręce na piersi, zaś Denki chrapnął, jakby chciał potwierdzić jego słowa. - A wracając do ciebie i Zszywkogębego... liczę na szczegóły - dodał poważnie.
- Pieprzony skurwiel - warknął Bakugo, po czym zasiadł na krześle obok Kirishimy. Wyglądał na zmęczonego życiem. - Słuchaj, Kiri. Nie spałem kilka nocy z rzędu, bo śledziłem jednego typa. Dlatego prawie mnie nie było w domu - zaczął, patrząc na niego poważnie i ze znużeniem. - Naprawdę zasnąłem na tym pieprzonym dachu, więc jeśli przeszło ci przez myśl, że w tym czasie dałem się wyruchać komuś, kto miał penisa w tak wielu dziurach, że na bank ma jakiegoś syfa... to od razu sprowadzam cię na ziemię. Omawialiśmy plan działania. Potem powiedziałem mu, że między nami niczego nie będzie i chyba wreszcie to do niego dotarło. A później zasnąłem. Tyle. Cała historia - dodał, naprawdę zniecierpliwiony.
Kirishima nie odpowiedział. Zrobiło mu się głupio, że posądził go o to, że tak szybko poszedł w tango z kimś innym, niż on. Z drugiej strony, miał prawo tak pomyśleć. Doskonale wiedział, że Dabi podoba się Bakugo, jakkolwiek ten by tego nie wypierał. Samo to, że otwarcie mu powiedział, że nic z tego... cóż, zaskoczyło Eijiro.
- Zszywkogęby jest popieprzony. Raczej nie sądzę, by zrozumiał cokolwiek - mruknął wreszcie. Odepchnął od siebie Kaminariego, który zaczął ślinić mu koszulkę. Chłopak ocknął się na moment, ale chwilę później oparł się o ścianę, ponownie zasypiając.
- Zobaczymy. Nie chce mi się gadać o tym dupojebcy - uciął Kacchan, przymykając oczy.
W sumie Kirishima nie chciałby być na jego miejscu. Dabi to psychol, a odpieranie jego zalotów na pewno nie jest prostym zadaniem. Z drugiej strony jest jego bliźniak, Touya. Shoto mu ostatnio powiedział, że jest szaleńczo zakochany w Kacchanie, mimo że w sumie cholera wie, z jakiego powodu.
Shoto nie rozumie, bo tego nie przeżył. Sam doskonale wiem, że w Katsukim można się zakochać bardzo łatwo.
- Kacchan? Jak tak naprawdę postrzegasz Dabiego i... i Touyę? - zapytał cicho, przygryzając wargę. Musiał zadać to pytanie, po prostu musiał.
Nie mógł potępiać bliźniaków za to, że wpadli po uszy. Tak samo jak nie mógł obwiniać Bakugo za to, że motał się w tym jak dziecko we mgle. Wyraźnie nie wiedział, czego chce, a to od Kirishimy wymagał decyzji. Gdyby Kiri mu powiedział, że chce związku, pewnie by temu przyklasnął. A potem obaj mogliby żałować - szczególnie patrząc na to, że w życiu Eijiro również był inny mężczyzna, Shoto. Może więc lepiej, że Katsuki to ukrócił, zanim naprawdę zdążyli się od siebie odsunąć przez niezdecydowanie i zazdrość?
- Szczerze? Nie wiem co mam o nich myśleć. Dabi jest jebnięty, ale ma swoje dobre strony. Za każdym razem pokazuje się z innej i już nie wiem, która jest prawdziwa. Może wszystkie? - Bakugo wzruszył ramionami. Chyba to zmęczenie sprawiało, że był bardziej wygadany. - A Touya jest miły. Nie wiem jak inaczej mógłbym go określić. Troszczy się o wszystko i wszystkich, liczy się dla niego dobre samopoczucie innych ludzi, choćby miało się ono pojawić jego kosztem. Jest zupełnie inny niż brat. Bardziej stabilny, choć też nie potrafi się odnaleźć w relacjach z innymi - dodał, wzdychając przy tym.
- A którego bardziej lubisz? - zapytał Kiri. Serce biło mu mocno, choć nawet nie wiedział, z jakiego powodu. Może dlatego, że trudno było gadać z byłym facetem (o ile mógł go tak nazwać) o innych facetach?
- Nie wiem. Dabi to adrenalina i mrok. Touya to spokój i światło. Każdy ma wady i zalety. Trudno mi jednoznacznie to określić. Poza tym, nie chcę pakować się w związki. I wyobrażasz sobie, że mieliby się spotkać i uświadomić sobie, że lecą na jedną i tą samą osobę? Obaj nie są świadomi tego, że ten drugi żyje, a mi coraz trudniej z tym, że tą wiedzę posiadam. Jak długo mógłbym trzymać ich z dala od siebie, co? Albo jak mógłbym być z jednym kosztem drugiego? To za trudne. - Bakugo pokręcił głową, opatulając się mocniej płaszczem Dabiego.
Kirishima wyciągnął rękę, by chwycić jego dłoń w swoją. W tej jednej krótkiej chwili dotarło do niego, że tu nie było czym się denerwować. Kacchan był zagubiony, tak samo jak i on. Patrząc na to z tej strony, ostatnio naprawdę zrobił to, co było najlepsze dla nich. I chociaż to bolało, pozostało mu to tylko zaakceptować. Teraz już wiedział, że trzymanie go w niepewności, dopóki by się nie określił, czy chce być z nim czy z Shoto byłoby najgorszym, co mógł zrobić. I to działało w obie strony.
- Zawsze chciałeś najlepiej dla innych ludzi, chociaż tego po sobie nie pokazywałeś, hm? Ostatnio tyle się wydarzyło. Pewnie jesteś tym przytłoczony - szepnął, mocniej ściskając jego rękę.
- Przytłoczony to mało powiedziane. Ja już nie wiem, kurwa, co się tu właściwie dzieje. Wszystko było dobrze, dopóki nie pojawił się Dabi, a zaraz za nim jego bracia. Teraz Mina jest w szpitalu, interesy narkotykowe coraz bardziej się pieprzą i jesteśmy na granicy wojny gangów. Mimo że nikt nie wie, kim tak naprawdę jesteśmy i że to nasz team mieszał wszystkim szyki, to coraz trudniej trzymać dystans i ukrywać tożsamość. - Bakugo spojrzał na niego wzorkiem bez wyrazu. To znaczyło, że pewnie za chwilę zamknie się w sobie na nowo.
Kirishima nie miał pojęcia, jak mógłby mu w tym wszystkim pomóc. Faktem było, że działo się coraz więcej i to niekoniecznie przyjemnych rzeczy. Kto by się spodziewał, że wszystko się tak skomplikuje? Jedyne, co mógł teraz zrobić, to pokazać Bakugo, że ma w nim wsparcie.
- Kacchan... W sumie to... przepraszam. Ostatnio miałeś rację. To, że w sumie zdecydowałeś za mnie, nadal mnie wkurza. Mimo tego wiem, że chciałeś najlepiej dla nas obu. I chociaż między nami już nic więcej nie ma... Chciałem ci tylko powiedzieć, że nadal masz we mnie najlepszego przyjaciela. I kocham cię - szepnął, kładąc głowę na jego ramieniu.
Nie skomentował jego wywodu, bo sam nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Wszystko zaczynało wymykać się spod kontroli - a trzymanie sztamy z policją jednocześnie ukrywając, kim się jest, było w tym wszystkim chyba najtrudniejsze.
Chłopak przez dłuższy czas nic nie mówił. Kirishima nawet myślał, że zdążył zasnąć, ale wreszcie się odezwał.
- Nie przestaniesz być dla mnie najważniejszą osobą, Kiri - mruknął, uchylając powoli powieki. - Niezależnie od tego, co się wydarzy. Czy zejdziesz się z Shoto, czy mi odbije i się z kimś puszczę dla zabawy. To niczego nie zmienia - dodał ciszej, ściskając lekko jego dłoń.
Kirishima poczuł, że robi mu się ciepło na sercu. Zalała go fala spokoju. Wcześniej bał się, że relacja jego i Bakugo zupełnie się rozpadnie, ale te słowa zapewniły go, że to się nie wydarzy.
- Wiesz co? Ostatnio mówisz dużo więcej o uczuciach. Wolę, gdy jesteś taki. Wcześniej trudno było z ciebie cokolwiek wyciągnąć - stwierdził, lekko się przy tym uśmiechając.
Bakugo poruszył się niespokojnie, co powiedziało Kirishimie, że podjął trudny temat. Wiedział, że Kacchan wolał być oschłym dupkiem, bo tak było prościej. Mówienie o emocjach zawsze sprawiało mu problem. Ostatnio jednak wydarzyło się tak wiele, że coś w chłopaku się odblokowało. Kiri uważał, że to dobra zmiana, ale to, co myślał o tym sam Bakugo, było dla niego tajemnicą.
- Idź spać. Będę czuwał - mruknął blondyn wreszcie, wbijając wzrok w przeciwległą ścianę.
Kiri już nie odpowiedział, tylko cicho westchnął. Zamknął oczy, wtulając się bardziej w ciało Bakugo. Wreszcie, po takim czasie wzlotów i upadków poczuł, że wszystko się ułoży. Przynajmniej między nim a Katsukim.
**
Po południu Kaminari pojechał trochę odpocząć. Bakugo uznał, że wyspał się na krześle, choć wyglądał jak zombie, Kirishima zaś ledwo trzymał się na nogach. Ożywił się dopiero wtedy, gdy wpuszczono ich do Miny. Dziewczyna była przytomna, a bladość jej skóry przywodziła jednak na myśl ścianę w pokoju Sero. Dopóki jej nie umazał jakimś sosem od hamburgera.
- Dobrze się czujesz? - zapytał z troską, siadając na jedynym krześle znajdującym się w pomieszczeniu. Ujął dłoń dziewczyny w swoją, przyglądając się jej z uwagą.
- Znacznie lepiej, ale głowa dalej mnie boli - odpowiedziała słabo. Przeniosła spojrzenie na poważnego Bakugo i spróbowała się do niego lekko uśmiechnąć. - Dziękuję. Mówili mi, że po mnie zszedłeś.
- Nie zostawiłbym cię tam. - Katsuki usiadł na brzegu łóżka, mimo że pielęgniarki tego zabraniały. - I nie martw się, znajdę tego skurwysyna - obiecał jej.
Kiri chciał już coś odpowiedzieć, ale wtedy rozdzwonił się jego telefon. Wyciągnął go z kieszeni i zawahał się przez moment, widząc numer Shoto. To nie był najlepszy moment na jakiekolwiek spotkania z nim. Wreszcie jednak odebrał, w razie czego postanawiając po prostu odmówić.
- Halo? - mruknął do telefonu. Słyszał przez chwilę jakieś trzaski. Mężczyzna prawdopodobnie jechał autem.
- Cześć. Dawno temu proponowałem ci wypad za miasto i nie dostałem odpowiedzi. Dziś też się wymigasz? - Głęboki głos Shoto w słuchawce nieco wytrącił go z rytmu. Mimo wszystko.
- Moja przyjaciółka jest w szpitalu. To naprawdę zły moment na spotkania - odparł. Czuł na sobie spojrzenia pozostałych, co go nieco zestresowało.
Wątpię, by Bakugo mimo wszystko pogodził się z tym, że widuję się z Shoto. Nienawidzi go.
- Co się stało? - zapytał Todoroki, odrobinę zaniepokojony.
- Miała mały wypadek... Jestem teraz u niej i naprawdę nie mam siły na żadne wyjazdy. Przepraszam - odpowiedział cicho, przecierając oczy palcami.
- Jedź - wtrącił się nagle Bakugo. Kirishima spojrzał na niego z zaskoczeniem, jednak ze spojrzenia blondyna nie dało się nic wyczytać.
- Ale... - zaczął, jednak chłopak mu przerwał.
- Jedź z nim. Ja się tu wszystkim zajmę, a ty odpocznij - burknął, zwracając spojrzenie z powrotem na poszkodowaną Minę. - Zostanę z tobą, dopóki Kaminari mnie nie zmieni - obiecał jej.
- Słyszałeś tego bubka? Skoro nawet on mówi, że powinieneś ze mną jechać, to nie daj się prosić - powiedział Shoto do telefonu. Oczywiście, że słyszał całą wymianę zdań.
- Ale nie na długo. Naprawdę potrzebuję się wyspać - odpowiedział, wreszcie ulegając. Fakt, przydałoby mu się oderwanie od rzeczywistości, ale z drugiej strony nie chciał zostawiać Bakugo ze wszystkim samego.
- Jasne. Wyślij adres szpitala, podjadę po ciebie. Do zobaczenia. - Shoto się rozłączył, zanim Kirishima zdążył odpowiedzieć.
- Wy naprawdę się jakby... rozstaliście? - zapytała Mina, przymykając oczy. Widać było, że jest zmęczona, ale jej wrodzona ciekawość nie pozwoli jej zasnąć, dopóki nie usłyszy odpowiedzi.
- Ta. Trzeba było pozwolić dzieciakowi opuścić moje gniazdko - odparł Bakugo, głaszcząc ją powoli po przedramieniu.
- Zabrzmiałeś trochę pedofilsko - stwierdził z rozbawieniem Kiri. Wysłał Shoto adres szpitala i schował telefon z powrotem do kieszeni spodni.
- Szkoda. Byliście naprawdę fajną parą. Pasowaliście do siebie - szepnęła kobieta, sennym głosem.
Kirishima i Bakugo spojrzeli na siebie z uwagą, jakby chcieli się przekonać, czy faktycznie jest tak, jak mówiła Ashido. Kiri poczuł przypływ nostalgii, wspominając ich randki i pełne namiętności noce. Uśmiechnął się lekko do blondyna, który odwzajemnił się swoim typowym, seksownym uśmiechem.
- Ma rację. Pasowaliśmy do siebie - stwierdził Bakugo, podnosząc się powoli z miejsca. Obszedł łóżko i stanął za krzesłem Kirishimy, kładąc dłonie na jego oparciu. - Szkoda, że poznaliśmy Todorokich. Gdyby nie oni, byłbyś mój - szepnął mu do ucha, a chwilę później je przygryzł. Szybko się jednak odsunął i wyszedł z sali, nie czekając na odpowiedź.
Kirishimie zakręciło się w głowie od nadmiaru emocji. Nie mógł powiedzieć, że Bakugo przestał na niego działać. Cholerny kretyn pewnie specjalnie mieszał mu w głowie.
Zwariuję z nim. Na pewno zwariuję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro