Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13.

Hej. Przybywam z kolejnym rozdziałem.

Po raz kolejny chciałabym podziękować za wszystkie głosy i komentarze. Od razu mi się morda cieszy jak widzę, że komuś faktycznie się to podoba ^^

UWAGA. Na start scena powiedzmy, że +18.


***


     Dabi stał pod prysznicem pozwalając, by lodowata woda chłodziła jego rozpalone ciało. Cały wieczór był tak intensywny, że aż miał ochotę się wyżyć. Ale nie na byle kim. To by go nie usatysfakcjonowało, nie tym razem.

     Jest inny. Nie boi się mnie. Ile bym dał, żeby właśnie teraz pode mną jęczał. Pokazałbym mu, że jest się czego bać. O, tak...

     Sapnął cicho, chwytając za swojego nabrzmiałego członka. Zaczął go masować, mając przed oczami drapieżny wyraz twarzy Bakugo. Wyobrażanie sobie go w roli kochanka sprawiało, że się podniecał. Pierwszy raz spotkał kogoś takiego na swojej drodze. Kogoś, kto odważył się nie tylko mu odpysknąć, ale i przyłożyć. Do tego, przez tego kretyna musiał się dzisiaj zadowolić rączką, a nie czyjąś ciasną dupcią.

     Pożałuje, że mnie dzisiaj odtrącił.

      Wyobraził sobie inne zakończenie dzisiejszego wieczora. Ręce Bakugo na swoim ciele, agresja, namiętność... Och, jak bardzo pragnął się w nim zatopić, posłuchać jego krzyków i jęków. Chciał go zdominować, raz a porządnie. Sprawić, by sam do niego lgnął i dawał mu to, czego chciał.

     Jęknął głośno, spuszczając się prosto na ścianę kabiny. Nie był jednak zadowolony ani zaspokojony. Potrzebował kochanka, a nie rączki. Zaklął pod nosem, zakręcając wodę. Wyszedł spod prysznica i ruszył do pokoju, nie zawracając sobie głowy wycieraniem się. Wytarł jedynie rękę o pościel, zanim sięgnął po telefon. Wybrał odpowiedni numer i wcale się nie zdziwił, że osoba po drugiej stronie odebrała po jednym sygnale.

- Stary, co tak późno? Już się zacząłem niepokoić, że coś ci się stało. - Faktycznie, w głosie Minety było słychać niepokój. W końcu Dabi dzwonił stosunkowo często po kolejną dziwkę.

- Dzisiaj mam specjalne zamówienie - odparł, przesuwając językiem po wargach. - Chcę blondyna. Piwne oczy. Ma się nie bać odpysknąć. Chuj mnie obchodzi, czy będziesz farbował tych chłopaczków i wciskał im soczewki. Chcę ostrych charakterków, a nie płaczące miernoty. Jeśli nie będziesz miał żadnej osoby o ciętym języku, nawet nie próbuj mi nikogo proponować - dodał stanowczo.

     Dopóki Katsuki nie będzie mój, muszę jakoś zająć sobie czas.

- Ou, nie spodziewałem się, że będziesz wybrzydzał. Dobra, zobaczę, co da się zrobić. Ale w takiej sytuacji najlepiej by było, gdybyś sam przyjechał i sobie kogoś wybrał.

- Dostarcz mi go. - Dabi rozłączył się, zanim Mineta zdążył odpowiedzieć.

     Sięgnął po papierosy i zapalił sobie jednego. Paradoksalnie, wcale nie był zadowolony ze swojej decyzji. Zastępstwo za tego demona? Przecież Katsuki był nie do podrobienia.

      Co najgorsze, ile bym nie grzebał, nie mogę dokopać się do żadnych konkretów na jego temat. Chyba będę musiał poprosić o pomoc Tomurę.

       Wypuścił dym z płuc, przenosząc myśli na drugą, nurtującą go kwestię. Cała sytuacja z Togą mocno go zaniepokoiła. W życiu nie spodziewał się, że jej wymykanie się z posiadłości było spowodowane przymusem. Wyznała mu, że dostawała groźby od swojego - byłego już - pana i bała się, że je zrealizuje. Dlatego spotykała się z tymi parszywymi psami, których jej podsyłał jako klientów.

      Moja siostrzyczka. Moja słodka, urocza Himiko...

    Poczuł, jak narasta w nim gniew. Wyglądało na to, że należało załatwić tę sprawę raz na zawsze. Nie mógł pozwolić, by stało jej się coś jeszcze. Nie mógł w końcu pilnować jej całymi dniami, zresztą reszta teamu też nie. Zaciągniecie kolejnego długu u Bakugo i poproszenie go o pilnowanie jej też nie wchodziło w grę. W końcu - według jego genialnego planu - to Katsuki miał się u niego zadłużać, a nie na odwrót.

      Jutro. Zajmę się wszystkim jutro.


**


     Kirishima wciągnął sobie Bakugo na kolana i ściągnął z niego zakrwawioną bluzę. Widział, że blondyn jest cholernie zmęczony i wyprany z uczuć, dlatego postanowił otoczyć go czułością i opieką.

- Szkoda mi tej Togi - powiedziała Mina, siadając w fotelu z otwartą butelką piwa. Wyglądała na zatroskaną. - U nas byłoby jej lepiej - dodała po chwili, patrząc przy tym na Bakugo z wyzwaniem.

- Toga jest tu ofiarą, ale taką, która trzyma z wrogiem. Dlatego jakkolwiek to nie zabrzmi, nie przekabacę jej na naszą stronę. Poza tym, Dabi traktuje ją jak siostrę i jestem pewien, że już podjął odpowiednie kroki, by zabić tego kurwia, który śmie określać się jej panem - mruknął Katsuki, przesuwając palcem po szyi Kirishimy. Patrzył przy tym na Minę.

- Co teraz? Nawiązałeś z Dabim kontakt. On nie wie, kim jesteś. Ma cię za zwykłego mechanika, który umie się bić i ma niewyparzoną gębę. Wykorzystasz to jakoś? - Kaminari, który ostatnio trzymał się mocno na dystans, postanowił teraz wtrącić swoje trzy grosze.

- Początkowo planowałem to wykorzystać, żeby zbliżyć się do niego i po cichu dalej sabotować jego działania. Tylko, że po dzisiejszym, nie jestem już tego taki pewien. On zna moje dane osobowe i jestem świadomy tego, że wasze też. Jeśli zacznie grzebać, możemy mieć problem. Bardzo łatwo dowie się, że handlujemy. Może nawet odkryje moje powiązania z głównym wspólnikiem. Wolałbym trzymać was od tego z daleka - odparł Bakugo, wplątując palce jednej dłoni we włosy Kirishimy.

      Śmierdzi męskimi perfumami. I to nie moimi...

- To prawda, że to ryzykowne zagranie. Ale z drugiej strony, gdyby nam zaufał, nie miałby powodu grzebać - stwierdził, postanawiając zachować na później komentarz o perfumach.

- I miałbyś na oku Togę. Może nawet byś dotarł do handlarza ludźmi i podpierdolił go glinom - dodała Mina. Napiła się piwa i zmieniła pozycję w fotelu, przerzucając teraz nogi przez jego oparcie.

- Poza tym, mnie w sumie nie zna. Jeśli będę się trzymał na uboczu, może nawet nie zwrócić uwagi na dilerkę. Wiem, że to już takie myślenie na wyrost i w dodatku mocno umniejszające inteligencję Dabiego, aczkolwiek też myślę, że warto zaryzykować - dodał Kaminari. Sięgnął po leżące na stole ciasto, zamierzając się nim zajadać.

     Bakugo milczał przez dłuższy czas. Bawił się włosami Kirishimy, którego coraz bardziej irytował zapach tych cholernych perfum. Przez głowę przeszła mu myśl, że Katsuki musiał być naprawdę blisko Dabiego. Nie miał bowiem wątpliwości, że to perfumy tego parszywego gnoma.

- Czyli mówicie, że mam pójść z nim na kolację po kolejnym wyścigu? - zapytał wreszcie Bakugo sprawiając, że Kirishima zesztywniał, a pozostała dwójka spojrzała na niego z zaskoczeniem. - No co? Zaprosił mnie. A w sumie to powiedział, że lepiej dla mnie, żebym mu nie odmówił - wytłumaczył się, patrząc przy tym na Kirishimę. To u niego tak naprawdę szukał aprobaty, co mu pochlebiało. Ale i tak...

- Chyba naprawdę wpadłeś Zszywkogębemu w oko - stwierdził niechętnie Kiri, przyciskając go mocniej do siebie. - Dobrze byłoby to wykorzystać, choć muszę przyznać, że jestem zazdrosny.

- O co? O te jego zszywki? - zakpił Kaminari, wzbudzając rozbawienie u Miny.

- Tu nie ma o co być zazdrosnym, rekinku. Myślisz, że pochlebia mi zainteresowanie zwyrola, który jest zamieszany w handel ludźmi? Jeszcze mnie tak całkiem nie pojebało - prychnął Katsuki, widocznie zirytowany i rozdrażniony.

      Nie moja wina, że nie podoba mi się, jak na niego patrzysz.

- Mówcie co chcecie, nad zazdrością nie zapanuję. I przypomnę ci, Bakugo, że sam byłeś zazdrosny nawet o Minę, mimo że jestem stuprocentowym homosiem. - Kiri przewrócił oczami, chcąc pokazać, że nie jest tu jedynym zazdrośnikiem.

- Serio? - Kaminari parsknął śmiechem, prawdopodobnie nawet nie mogąc sobie tego wyobrazić. Chwilę później dostał poduszką prosto w roześmiany ryj.

- Nie wyprzesz się już, Bakuś. A skoro obaj jesteście o siebie tacy zazdrośni, to dlaczego w zasadzie nie zaczniecie ze sobą chodzić? I tak nie bzykacie innych ludzi, a ostatnio kleicie się do siebie jak para nowożeńców - powiedziała Mina, rozbawiona i zainteresowana jednocześnie.

      Zarówno Kirishima jak i Bakugo zesztywnieli, słysząc to pytanie. W głowie Eijiro pojawiło się milion myśli na minutę. Bał się tego, co może powiedzieć na to Katsuki. Sam też nie wiedział, czy związek byłby dobrym pomysłem. Może byli wobec siebie bardziej czuli, ale Kirishima przez cały czas obawiał się, że zostanie zraniony, odtrącony. A już przede wszystkim nie chciał, by powtórzyła się sytuacja, przez którą poczuł się jak zwykła zabawka.

- To jest nasza sprawa, Ashido - odpowiedział wreszcie Bakugo, przełamując ciężką ciszę, jaka zapadła po jej słowach. - Jestem cholernie zmęczony, więc idę się położyć - zakomunikował. Musnął wargami usta Kirishimy i wstał z jego kolan.

      Widzę, że najchętniej by się wyżył. Pewnie dlatego nie zapytał, czy idę z nim. Albo po prostu nie chce mnie dziś w swoim łóżku, bo boi się, że będzie musiał mi coś deklarować...

- Dobranoc - mruknął do niego jedynie, po czym złapał za piwo i otworzył je. Gdy tylko Bakugo zniknął za drzwiami, pozwolił sobie na głębokie westchnienie.

- Przykro mi, stary. Bakugo to kutas. Nie rozumie miłości. Kazał mi zerwać z Jiro tylko dlatego, że jest z tych „normalnych" - mruknął Kaminari, przesiadając się na kanapę obok Kirishimy. - Rozumiem jego obawy, ale nie jestem gotowy na podjęcie tej decyzji.

- Nee, nie rób tego. Ona jest naprawdę fajna. Myślę, że nawet Katsuki by się do niej przekonał, gdyby miał możliwość. A jeśli naprawdę będzie się upierał, to mu powiedz, żeby sobie szukał nowego dilera. Może jest naszym szefem, ale nie może kazać ci zrywać z kobietą twoich marzeń - stwierdził Kirishima. Mina aż mu zaklaskała, ewidentnie się z tym zgadzając.

- Właśnie! Sam ma przed nami tyle tajemnic, że nawet ich pewnie nie zliczymy. Nie powinien się wkurzać na to, że masz laskę, która jest gwiazdą rocka. I można nawet powiedzieć, że już zaangażowała się w półświatek. W końcu grała koncert po wyścigu - dodała od siebie.

- No i zagra kolejny, ale wolę nie mówić o tym Bakugo. I tak nigdy nie zostaje na koncertach, więc liczę na to, że się nie wyda - mruknął Denki. Wyglądał na nieco przybitego. - Jestem w stanie zrozumieć jego powody... To, dlaczego nie chce, żebym spotykał się z Jiro. Ale nie umiem z niej zrezygnować. Ani z niej, ani z was. Jeśli będę musiał dokonać wyboru, to sam nie wiem, co zrobię.

- Nas nie stracisz. Nawet jeśli nie będziesz już w teamie, to i tak będziemy się widywać. Nikt nam tego nie zabroni, nawet Bakugo. Jesteśmy ziomeczkami od lat, Denki. Znam cię od dzieciaka. Myślisz, że mógłbym tak po prostu cię skreślić? - Kiri przerzucił rękę przez ramię Kaminariego i wyszczerzył do niego zęby.

      Niezależnie od tego, jak bardzo szanował Bakugo i jak wiele był w stanie dla niego zrobić - w tej jednej sprawie z pewnością by się postawił. Szalał za Katsukim. Był charyzmatycznym fiutem, który zawsze dostawał to, czego chciał. Ale zawsze musiał być ten pierwszy raz, w którym ktoś mu odmówi wykonania rozkazu.

- Napijmy się. Koniec zamulania! - zarządziła Mina.

     Kaminari i Kirishima ochoczo zgodzili się na ten „plan". Nie było co dłużej roztrząsać przykrych rzeczy. Kiri był zdania, że wreszcie wszystko się jakoś ułoży. Trzeba było tylko poczekać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro