VII
*POV EVIE*
DZIEŃ PÓŹNIEJ
Była właśnie lekcja chemii, cała klasa pisała sprawdzian. Myślałam nad jednym trudnym pytaniem, spojrzałam na Chada, próbował ściągać od sąsiada który zakrył kartkę ręką. Spojrzałam znów na pytanie. Poddaje się, sięgnełam po lusterko do torebki ale nie mogłam go znaleźć.
-Zgubiłaś coś? - spytał pan Delay i pokazał na lusterko. Zatkało mnie. - Dziękuję Chad. - nauczyciel położył mu dłoń na ramieniu. - Naprawdę się cieszę, że ktoś tu jeszcze ma jakieś zasady. - Chad spojrzał na mnie ze zwycięskim uśmiechem. Rzuciłam mu nienawiste spojrzenie.
-Będę się starał, żeby usunięto cię ze szkoły. - zwrócił się do mnie.
-Ale to nie fair! - zawołał Doug który siedział obok mnie. - Jak miała ściągać skoro nie miała tego.....swojego gadżetu? - spytał.
-To jest magiczne lusterko. - uściśliłam mu
-Nie pomagasz sobie. - szepnął do mnie.
-Okej, sorry. - powiedziałam i pochyliłam głowę.
-Może Szukała ołówka? - spytał.
-Właściwie to ja...
-Serio, siedź już cicho. - powiedział Doug i zwrócił się do nauczyciela. - Proszę.
-Proszę. - szepnełam i spojrzałam na profesora Delaya.
-Jeśli zaliczysz ten test, oddam ci twoją zabawkę. - powiedział do mnie. Ucieszyłam się a Doug odetchnął z ulgą. Chad uśmiechnął się wrednie do mnie a ja odpowiedziałam mu grymasem. Po lekcjach podbiegłam do Doug który siedział przy stoliku przed szkołą. Odrabiał lekcję i jadł lunch. Pokazałam mu test na którym była ocena C+
-Chociaż raz nie jestem tylko ładną buzią. - zwróciłam się do niego a chłopak się zaśmiał.
-Szokujące, co? - spytał a ja usiadłam obok niego.
-Jesteś kochany. - powiedziałam a chłopak uśmiechnął się trochę zawstydzony.
-Nic wielkiego. - byłam przeszczęsliwa.
-Następnym razem dostanę piątkę bez lusterka! - oznajmiłam.
-Jasne, może się spotkamy i posiedzimy razem nad zadaniami? - zaproponował Doug. "Czyżby randka" pomyślałam i uśmiechnełam się.
-No pewnie. - odparłam i zarumieniłam się. - Spotkajmy się! - nagle zobaczyłam że w naszą stronę idą Mal z wkurzoną miną i Luna śmiejąca się prawdopodobnie z niej. Staneły obok nas.
-No nareszcie! - zawołała fioletowowłosa. - Szukałam cię dosłownie wszędzie. - klepneła dłońmi o stół.
-Co jest? - spytałam.
-Ben właśnie mnie zaprosił na... - nie mogła się wysłowić a Luna głośniej zaczeła się śmieć, Mal zabiła ją wzrokiem.
-Ben zaprosił Mal na randkę. - oznajmiła czarnowłosa. Ja i Doug zaśmialiśmy się a Mal prychneła.
-Damy radę. - powiedziałam z przebiegłym uśmiechem. - Pa! - zawołałam do Douga i dałam mu buziaka w policzek. - Wyglądasz trochę blado, ale od czego jest róż i błyszczyk.
-Nie, nie, nie.... - powtarzała Mal, gdy szłyśmy do pokoju a Luna coraz głośniej się śmiała.
*POV LUNA (TWOJA) *
Nie wyrabiałam już ze śmiechu kiedy Mal siedziała na łóżku a Evie nakładała jej róż na policzki. Ale przyznam szczerze ładnie dopasował się komplet który jej wybrałam z makijażem który robiła jej Evie. A mianowicie wybrałam Mal fioletową sukienkę i czarną skórzaną kurtkę. Wyglądała fantastycznie.
-Przestałaś się już śmiać? - spytała się mnie Mal.
-Tak. - odpowiedziałam jej i uśmiechnełam się, szczerze. Evie nakładała Mal kolejną porcję różu.
-Okej! - zawołała a ja podskoczyłam. - Spokojnie z tym różem. Nie chcę go wystraszyć. - zamyśliła się i uśmiechneła. - Ale małe szanse, żeby mi się udało.
-Błagam.... Mama nauczyła mnie nakładać róż, zanim nauczyłam się mówić. - starannie dopieściła swoje dzieło. - Pamiętaj: zawsze z dołu do góry.
-Mama nie zna się za bardzo na makijażu. A nie mam siostry, która by mi coś doradziła. - powiedziała Mal.
-Teraz masz. - Evie pomalowała jej usta czerwoną szminką. - Masz mnie i Lunę. - pokazała na mnie. - Jeśli nasz plan nie wypali, będziemy mieć tylko siebie. Moja mama potrafi urządzić niezłe piekiełko, jeżeli nie dostanie tego czego chce. - przewróciła oczami. - Śnieżka coś o tym wie. - dodała.
-Boisz się jej? - spytałyśmy z Mal.
-Czasami. A wy nie boicie się swoich rodziców?
-Chcę tylko, żeby była ze mnie dumna. - odparła Mal. - Tak strasznie się wścieka, kiedy coś mi nie wychodzi. - uśmiechneła się smutno. - A ty Luna? - spytała Mal. - Boisz się swojego taty? - spuściłam wzrok.
-Czasem. - powiedziałam. - Wiem że jest nieobliczalny z tymi swoimi lalkami i magią. - odpowiedziałam smutno.
-No dobra. Koniec. Chodź i zobacz. - powiedziała Evie do Mal.
-Skończyłaś? - spytała.
-Tak. - Evie zaprowadziła Mal do lustra. Podeszłam do nich i stanełam koło fioletowowłosej. Córka Diaboliny spojrzała na swoje odbicie i zaśmiała. Przytuliłyśmy ją.
-Wiemy. - powiedziałyśmy w tym samym czasie.
-Wyglądam.... - zaczeła Mal.
-Powiedz to. - zachęciła ją Evie.
-Nie najgorzej. - stwierdziła.
-Najlepiej kochana. - powiedziałam, dziewczyna zachichotała a na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech. W tej samej chwili rozlego się pukanie do drzwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro