I
Nazywam się Luna Facilier. Mam 16 lat, mieszkam na Wyspie Potępionych, jestem brunetką z błękitnymi oczami. Mieszkam z tatą w domu jednorodzinnym, może nie jest najlepszy ale jest lepszy od wielu dziur tutaj. Jak mówiłam mieszkam na wyspie Potępionych, może znacie to miejsce z opowieści, tu zostały zesłane wszystkie złe charaktery. Na wyspie mam paczkę która składa się z Mal dziewczyny z fioletowymi włosami i zielonym oczami. Często chodzi ubrana na fioletowo i brudną zieleń. Kocha rysować. Mal jest moją (nie)przyjaciółką. U nas na Wyspie nie ma czegoś takiego jak przyjaźń, miłość, współczucie i takie tam. Każdy dba o siebie. (Nie)przyjaźnię się też z Evie córką złej królowej. Niebieskowłosą dziewczyną z niebieskimi oczami, ma 16 lat, kocha modę i uwielbia się malować, często chodzi ubrana również na niebiesko. Carlosem synem Cruelli de Mon. Białowłosy chłopak z brązowymi oczami. Ma 15 lat, kocha mechanikę mimo że czasami mu nie wychodzi, boi się psów i swojej mamy. Chodzi ubrany na biało, czerwono i czarno. Mimo że jest najmłodszy nikomu to nie przeszkadza. Jayem synem Jafara. Brązowowłosy chłopak z takimi samymi oczami ma 16 lat, złodziejaszek, kocha kraść i zakładać jeansowe ubranie. Często ubiera się na czarno, brązowo i niebiesko. Ja uwielbiam chodzić ubrana na czarno i biało. Opowiem wam jak moje życie zmieniło się o 180°.
Wstałam rano o 8:00, o 9:00 rozpoczynała się jedna z wielu Wojen Gangów. Założyłam czarne potargane spodnie i czarny croptop z długim rękawem, włosy zostawiłam rozpuszczone, z kuchni wziełam jabłko i wyszłam. O 8:50 miałam spotkać się z wszystkimi. Wszyscy już czekali.
-Gotowi miśki? - spytała Mal.
-Zawsze - powiedzieliśmy i zaczęliśmy biec w stronę targów. Niszczyliśmy wszystko na drodze i śpiewaliśmy dobrze znaną piosenkę ROTTEN TO THE CORE.
Na koniec Mal zabrała dziecku lizaka a my zaczęliśmy się śmiać. Wtedy ludzie zaczęli uciekać z krzykiem, odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Maleficent i jej "goryli" "Ciekawe czego od nas chce?"
-Kradniemy lizaka Mal? - spytała i zabrała fioletowowłosej lizaka.
-Mamo - jękneła Mal, my patrzyliśmy na wszystko z tyłu i nie zauważyliśmy jak obok nas staneły goryle Diaboliny.
-O zapomniałabym, wasza piątka pojedzie do nowego liceum w Auradonie. - powiedziała, na te słowa nasza czwórka ruszyła się i chcieliśmy uciec ale zatrzymały nas goryle Diaboliny.
-Co? Nie ma mowy, nie pojadę do jakiejś szkoły pełnej ciapci księżniczek. - zaczeła Mal.
-I przystojnych książąt - rozmażyła się Evie a ja i Mal wysłałyśmy jej zabójcze spojrzenie.
-Taa i jeszcze te mundurki, no chyba że będą skórzane - tak cały Jay.
-Mama mówi że mają tam psy, to krwiożercze bestie, które jedzą niegrzecznych chłopców - powiedział Carlos ze strachem w głosie. Jay i ja nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie zakradli się do białowłosego i szczekneli mu do ucha. Tak zrobiliśmy a chłopak odskoczył przerażony i wysłał nam pełne wyrzutu spojrzenie. Na co się zaśmialiśmy.
-Dobrze, porozmawiamy na miejscu - powiedziała Diabolina i udała się w stronę pałacu a my nie mogąc nic zrobić udaliśmy się za nią. - Pojedziecie tam, znajdziecie Dobrą Wróżka i przywieziecie mi te jej magiczną różdżkę. No co łatwizna. -skończyła.
-A co dla nas? - spytała Mal
-Dizajnerskie trony, wypasione korony.
-Mal chyba chodziło o nas. - sprostował Carlos. Diabolina wstała i ręką pokazała Mal żeby podeszła.
-Tu chodzi o mnie i o Ciebie skarbie. Lubisz patrzeć na cierpienie niewinnych ludzi?
-No jasne. - odpowiedziała
-W takim razie, migiem po różdżkę! - krzykneła że aż podskoczyliśmy. - Bo z nią posiądę władzę nad dobrem i złem.
-My posiądziemy. - przerwała jej Zła Królowa, odłożyła lusterko i pokazała na Jafara i Cruellę.
-My, my. - potwierdziła - A jeśli będziesz się stawiać szlaban do końca życia. - oświadczyła
-Co?! - krzykneła Mal i tak rozpoczeła się wojna na oczy, inaczej zwana wojna siły i skupienia. Jak zawsze Mal przegrała. - No zgoda, niech Ci będzie. - Westchneła
-Yuhu! - zawołała zadowolona Dobolina.
-Evie, moja mała nikczemnico, podejdź do mnie! - zawołała Zła Królowa a granatowowłosa podeszła do niej.
-Cóż, mojego małego Carlosa mi nie odbierzecie. - oświadczyła Cruella. - zatęskniłabym się.
-Serio mamo? - spytał białowłosy
-Pewnie! - zawołała - Kto by mi puszył futra i skrobał odciski? - spytała i dała synowi nogę do trzymania.
-Może nowa szkoła to nie zły pomysł? - spytał
-Carlosie w Auradonie są psy! - zawołała Cruella
-O nie, ja nigdzie nie jadę! - zawołał chłopak.
-Jay też zostaje. - wtrącił się Jafar. - Musi mi załatwić towar do sklepu. - powiedział a brązowowłosy podał mu błyskotki.
-Halo, czy ktoś mnie słucha, co się z wami porobiło czy tylko Facilier zachowuje trzeźwy rozum? Dawniej ludzie drżeli na samą myśli o nas! - zawołała - Od dwudziestu lat kombinuję jak się z tąd wydostać, od dwudziestu lat planuję zemstę! - zawołała -Zemstę na Śnieżce i jej wstrętnych krasnalach,zemstę na Alladynie i jego nadętym dżinie i zemstę na każdym jednym skomlącym dalmatyńczyku który Ci uciekł. - zwróciła się do rodziców.
-Ale Pyszczka mi nie zabrali - Cruella pogłaskała pluszowy łeb. - Nie zabrali... - gadała jak najęta.
-I zemstę na Tianie i tej jej głupiej żabie. - zwróciła się do mojego taty - A ja nareszcie zemszczę się na tej przeklętej Aurorze. - dodała - Złoczyńcy teraz nasza kolej. Kicia, daj im to lusterko. - zwróciła się do Złej Królowej a ta podała Evie lusterko.
-To jest to magiczne lusterko? - zdziwiła się niebieskowłosa.
-Cóż, najlepsze czasy ma już za sobą, tak samo jak my. - pokazała na złoczyńców - Ale pomoże znaleźć Ci różne rzeczy.
-Potrzebna mi moja księga. Księga zaklęć. - zamyśliła się Diabolina. - Ach, sejf! - zawołała i podeszła do starej lodóki którą próbowała otworzyć. - Niech mi ktoś pomoże! - zawołała. - Zacieły się! - krzykneła. Zła Królowa pociągneła za klamkę a drzwi się otworzyły. Diabolina sięgneła do środka i wyjeła księgę. - Chodź no, podejdź to skarbie! - zawołała Mal - Tutaj nie zadziałają ale w Auradonie tak. - usłyszeliśmy klakson. Tata dał mi Czarną skórzaną torbę i czarny skórzany plecak. Wyszłam na dwór i widziałam Jeya która ukradł jakiś znaczek z limuzyny, Evie która poprawiała makijaż z mamą, Mal stojącą przy limuzynie i rozmyślającą nad czymś i Carlosa uciekającego przed Cruellą.
-Luna, chodź już! - zawołała Evie. Najpierw do limuzyny weszli chłopcy, potem ja, Evie i na końcu Mal. Jay i Carlos odrazu rzucili się na słodycze, na co ja się zaśmiałam. Jechaliśmy już 5 minut, wszyscy siedzieli w ciszy którą przerwało mlaskanie i śmiechy chłopaków.
-Ej, stary. Słone jak orzeszki i słodkie jak nie wiem co. - powiedział Carlos
-Daj spróbować - powiedział Jay i wyrwał chłopakowi kawałek.
-Jesteś strasznie blada, daj nachyl się - powiedziała Evie do Mal
-Fuj, przestań - odgoniła ją fioletowowłosa. Dziewczyna odwróciła się do mnie.
-Ani mi się waż - powiedziałam do Evie a ta zaczeła jeść lizaka. Mal nacisneła jakiś guzik i szyba oddzielająca nas od kierowcy otworzyła się i widzieliśmy wszystko, czyli przepaść.
-Wykiwali nas! - krzyknął Carlos. Zaczeliśmy krzyczeć. Po minucie, stwierdziłam że żyjemy, reszta chyba też zauważyła bo przestali krzyczeć. Po 5 minutach, usłyszeliśmy orkiestrę. Ja i Mal posłałyśmy sobie znaczące spojrzenie. Dojechaliśmy na miejsce. "Zaczynamy nowe życie"
----------------------------------
Tu jest aż 1109 słów, mam nadzieję że wam się z podoba bo to moja pierwsza książka. Z góry przepraszam za błędy 💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro