Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

*POV MAL*

Podeszłam do drzwi i zobaczyłam Bena w skórzanej kurtce i dwoma kaskami.

-Nareszcie rozumiem, czym jest prawdziwe piękno. - powiedział a ja się uśmiechnełam.  - Mam nadzieję że lubisz skutery. - podał mi kask. Evie i Luna które stały za mną, wypchneły mnie z pokoju i zamkneły drzwi. Razem z Benem pojechaliśmy do jakiegoś lasu. Książe postawił skuter na podnóżku i jak na dżentelmena pomógł mi zejść.

-Powiedz mi coś, o sobie, coś czego nigdy nikomu nie mówiłaś. - poprosił. Zamyśliłam się na chwilę.

-Mam na drugie Berta. - odpowiedziałam.

-Berta?

-No.

-Berta. - powtórzył syn Bestii.

-Moja mama Musiała być w niezłej formie. To przecież szczyt okrucieństwa. - Ben zaśmiał się. - Mal Berta. - mruknełam.

-Ja mam na drugie Florian. - powiedziała.

-Florian? Prawdziwy księciunio. Chyba masz gorzej niż ja. - stwierdziłam.

-Co ty, to lepsze niż Berta, ale i tak słabe. - przeszliśmy przez most. - Zamknij oczy. - poprosił, zrobiłam tak i pozwoliłam, żeby mnie poprowadził. Po jakimś czasie się zatrzymał. - Gotowa? - spytał a ja kiwnełam głową. - Otwórz. - rozejrzałam się dookoła. Byliśmy nad Zaczarowanym jeziorem. Weszliśmy na pomost gdzie był rozłożony koc piknikowy i ustawione całe mnóstwo smakołyków. Usiedliśmy, wziełam pączka z dżemem i go zjadłam.

-I jak wrażenia? - zapytał Ben.

-Mhm.... Właściwie... Na wyspie rzadko chodzimy na randki. Wolimy...wojny gangów. - wyjaśniłam zlizując cukier z palców. Ben się zaśmiał.

-Pytałem, bo wyglądasz, jakbyś pierwszy raz jadła pączka z dżemem.

-To źle? - spytałam.

-Masz tu... - pochylił się i starł cukier z moich ust.

-Już? - spytałam, oblizując wargi. - Nie można zabierać mnie do ludzi. - stwierdziłam. Ben parsknął śmiechem.

-Ej, dlaczego cały czas ja gadam? Teraz twoja kolej. Bo naprawdę nic o tobie nie wiem. - Pochylił się ku mnie. - Opowiadaj.

-Okej... - westchnełam. - Mam szesnaście lat. Jestem jedynaczką. I całe życie mieszkałam w jednym miejscu.

-Ja też! Widzisz? Mamy ze sobą tak wiele wspólnego. - ucieszył się książe.

-Nie. - odparłam i zaśmiałam się. - Wierz mi. Nie mamy. - przestałam się śmiać. - Ty zaraz będziesz królem. - chłopak spuścił wzrok. - O co chodzi? - spytałam.

-Korona nie robi z ciebie króla. - powiedział a ja zmrużyłam oczy.

-No...jakby robi. - zaśmiałam się. Ben spojrzał na mnie pogodnie.

-Twoja matka jest chodzącym złem, a moi rodzice są wcieleniem dobra. Ale nie jesteśmy tacy jak oni. Sami możemy zdecydować jacy będziemy. A teraz patrzę na ciebie i widzę że nie jesteś zła. - spojrzał mi w oczy a potem na jezioro. - Chodźmy popływać. - zaproponował.

-Co? Ale teraz? - spytałam a chłopak wstał i wyciągnął do mnie rękę.

-No chodź. Jasne że teraz. - spojrzałam na wodę.

-Wiesz ja tu poczekam.

-Nie, nie, nie. Wstawaj. - Ben wyciągnął do mnie rękę.

-Posiedzę tu sobie, spróbuję truskawek. - powiedziałam i sięgnęłam po owoc. - Nigdy prze nigdy nie jadłam truskawek. - ugryzłam. - Mmmmmm. - książę zachichotał.

-Tylko nie zjedz wszystkich na raz. - ostrzegł.

-Okej. - odparłam i wzięłam dwie. Chłopak poszedł a ja jadłam dalej. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam że Ben wspiął się na jedną z wysokich skał. Wyglądał uroczo. Pomachał do mnie, wstałam i podeszłam do brzegu. - Serio masz spodenki w Korony?! - zawołałam. Chłopak spojrzał na nie.

-Może i mam. - powiedział i uśmiechnął się. Wskoczył do wody z wielkim pluskiem. "Co jest dobre a co złe? Co by było gdyby zaklęcie prysło? Czy Ben naprawdę zobaczył w moich oczach dobro? Czy mam wybór? Chwila, czemu Ben jeszcze nie wypłynął?"

-Ben?! - zawołałam. Cisza i ani śladu chłopaka. - Ben? Ben? - nie myśląc weszłam do wody. Straciłam grunt pod nogami, zaczęłam machać rękami jak głupia. Na szczęście Ben pojawił się obok mnie i wyciągnął mnie na pomost. Kaszlałam tak pierwszy raz w życiu. - Nie strasz mnie tak! - zawołałam i pacnełam go w ramię.

-Nie umiesz pływać? - spytał

-Nie!

-Przecież mieszkasz na Wyspie! - zdziwił się.

-Która jest otoczona magiczną barierą, pamiętasz? - chłopak zamyślił się.

-A jednak próbowałaś mnie ratować.

-Taa. - odparłam drwiąco. - Jakieś dziękuję? A skąd! W dodatku jestem cała mokra!

-Ale dostaniesz fajny kamyk. - powiedział Ben, podał mi jakiś kryształ który podniósł z dna Jeziora. - Pomyśl życzenie i wrzuć go do rzeki. - rzuciłam kamień do wody mamrocząc gniewnie. Wstałam i usiadłam na kocu a Ben zaraz za mną i okrył mnie swoją kurtką. Nie powiem było to słodkie. Dotknął moich mokrych włosów.

-Mal? - spojrzałam na niego. - Powiedziałem Ci że cię kocham. A ty? Kochasz mnie? - spytał.

-Nie wiem co to za uczucie. - westchnęłam. Spojrzałam mu w oczy. "Ale ładnie błyszczą."

-Mogę Ci pokazać. - powiedział i zbliżył się do mnie. "Czemu nie"

-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-
Wybaczcie kochani, rozdział już jest, miałam go dodać w piątek ale miałam urodziny i coś nie wyszło, jeżeli macie jakieś pytania pamiętajcie że możecie do mnie pisać na instagramie który podałam w zeszłym rozdziale.
Buziaki ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro