IV
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Siedziałyśmy z dziewczynami w pokoju i słuchałyśmy gadaniny Jane, w sumie to nie. Mal szkicowała różdżkę a Evie szyła sukienkę. Ja natomiast leżałam na brzuchu na moim łóżku i patrzyłam tępo w drzwi.
-No i mama powiedziała ,,Jeśli chłopiec nie widzi wewnętrznego piękna, nie jest wart uwagi" - mówiła Jane udając swoją mamę. - Dacie wiarę, w jakim ona świecie żyję? - spytała a ja westchnełm i spojrzałam na nią.
-W Auradonie? - mrukneał Mal. Evie pokazała nam sukienkę którą uszyła.
-Mal, Luna? Jak wam się podoba? - spytała.
-No. Fajna. Pod kolor oczu. - odpowiedziała Mal.
-Boska jak zawsze. - powiedziałam z uśmiechem.
-Wiem. - odparła Evie i wróciła do pracy.
-Nigdy nie będę mieć faceta. - westchneła Jane i usiadła na łóżku Evie.
-Faceci są do kitu. - stwierdziła Mal
-A ty skąd wiesz? - spytała Evie. - Nigdy nie miałaś faceta.
-Bo żadnego nie potrzebuję. - stwierdziła Mal.
-Faceci to strata czasu. - powiedziałam.
-Ta jasne a ty i Jay? - spytał Evie.
-Co?! - niewiedziałam o co jej chodzi.
-Oj nas nie oszukasz, widać jak na siebie patrzycie. - dodał Mal.
-Co? Nie. Ja i Jay jesteśmy... - niewiedziałam co powiedzieć
-Widzicie, zacieła się, to znak że coś jest nie tak. - uśmiechnęła się Evie.
-Nie masz przypadkiem czegoś do roboty?-spytałam niebieskowłosej.
-Och!-krzykneła-Na śmierć zapomniałam o pracy domowej Chada.- powiedziała i zaczęła wyciągać książki z plecaka chłopaka.
-Właśnie o to mi chodziło. - stwierdziła Mal. Usłyszałam pukanie do drzwi i do pokoju weszła dziewczyna w różowej sukience i włosach obciętych na pazia.
-Hej dziewczyny! - zawołała wesoło - Jestem Lonnie, córka Mulan. - Evie rzuciła jej obojętne spojrzenie i zaczeła robić lekcje. - Nieważne. Ta akcja z fryzurą Jane...Ekstra. Wiem że nas nienawidzicie i...no...jesteście złe. Ale mogłabyś też zrobić moje? - spytała i dotknęła włosów. Mal podniosła na nią wzrok.
-A co z tego będę miała? - spytała
-Pięćdziesiąt dolców. - odparła Lonnie i wyciągneła sakiewkę.
-Dobra odpowiedź - stwierdziła Evie i wstała. - Muszę kupić materiał. - zmrużyła oczy i spojrzała na Lonnie. - Ja tak myślę...pozbędziemy się grzywki...podcieniujemy...i jakiś balejaż.
-Nie, nie...Chcę być cool, jak Luna. - odparła a ja na nią spojrzałam z niedowierzeniem.
-Serio? - spytała Evie. - rozdwojone końcówki? - Mal wstała i wzieła księgę zaklęć
-Dobra... - powiedziała i kartkowała księgę - "Sianu już mówimy nie, bujne loki widzieć chcę" - powiedziała a włosy Lonnie zmieniły się w bójne loki. Dziewczyna spojrzała w lustro i zmarszczyła czoło.
-Wiem, wiem. - Evie podeszła do dziewczyny. - Koszmar, zatniemy je, podcieniujemy...
-Nie, nie, nie! - zaprzeczyła Lonnie - Są boskie.
-No co ty? - zdziwiła sie Evie. Lonnie podarła spódniczkę z boku.
-Moje ciuchy nie pasowały. Teraz jest super!
-Idealnie. - potwierdziła Mal. Jane podeszła do Lonnie, przejżała się w lustrze i też podarła sukienkę.
-Co ja zrobiłam! - zawołała przerażona - Mama mnie zabije! - krzykneła i razem z Lonnie wyszły z pokoju. Po 10 minutach przyszedł do nas Carlos z psiakiem, nie pytałam, ten dzień był dziwny. Po 20 minutach do naszego pokoju wyparował Jay z koszulką drużyny. Spojrzał na Carlosa a ten podniósł na niego wzrok i gwizdnął z uznaniem. Potem spojrzał na Evie która nadal robiła pracę domową Chada i na Mal która kartkowała księgę, a potek na mnie. Podniosłam na niego wzrom z kart Torota które tasowałam i uśmiechnęłam się szczerze.
-Jak tam akcja z Jane? - zagadnął, usiadł obok mnie i objął ramieniem. Evie spojrzała na nas i poruszyła zabawnie brwiami a ja skarciłam ją wzrokiem. Na szczęście Jay tego nie zauważył.
-A jak myślisz? - spytała Mal patrząc na niego - Siedziałabym dalej nad tą księgą, gdyby mój plan wypalił? - warkneła.
-Ktoś tu ma zły humorek. - stwierdził Carlos głaszcząc psiaka.
-Moja mama na mnie liczy. - powiedziała fioletowowłosa. - Nie mogę jej zawieść! - dodała.
-Damy radę! - oznajmił Jay.
-Damy radę razem. - dodałam.
-I nie poddamy się tak łatwo. - powiedziała Mal. - Bo jesteśmy zepsuci....
-Do szpiku! - krzykneliśmy razem.
-A bo wiecie. - odezwała się znudzona Evie. - dowiedziałam się że Dobra Wróżka pobłogosławi Bena różdżką podczas koronacji, a my wszyscy jesteśmy zaproszeni. - dodała. Ja i Mal wybałuszyłyśmy oczy.
-Mówisz nam to dopiero teraz? - spytałam.
-Też nie masz co na siebie włożyć? - spytała Evie. - Spoko Luna, uszyję coś specjalnie dla Ciebie. - uśmiechneła się do mnie, a ja walnełam ręką w czoło. Jay zaśmiał się z mojej miny. Wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Mal wstała niechętnie z łóżka i otworzyła drzwi a w nich ukazał się uśmiechnięty książę.
-Cześć Mal! - zawołał uśmiechnięty. - Żadko was widuję i zastanawiałem się, czy nie macie jakiś pytań lub czy czegoś nie potrzebujecie. - dodał niepewnie.
-Nie raczej nie. - spojrzała na nas.
-Koronacja. - szepnełam.
-Okej. Dobra. Rozumiem. Ale jakby co to...
-Nie czekaj! - zawołała za nim książę odszedł. - Czy to prawda że my też wszyscy jesteśmy zaproszeni na koronację? - spytała.
-Tak, razem z całą szkołą. - powiedział uśmiechnięty.
-Ale super! - powiedziała z udawanym uśmiechem. - Myślisz że jest szansa żebyśmy w piątkę stanęli w pierwszym rzędzie obok Dobrej Wróżki? Żeby...no wiesz...wchłonąć to całe dobro? - kłamała jak z nut.
-Bardzo bym chciał. Ale z przodu stoję tylko ja, rodzice i moja dziewczyna. - odpowiedział ze smutnym uśmiechem.
-Twoja dziewczyna. - powtórzyła Mal.
-Tak. - potwierdził. - Przykro mi.
-Dobra. Dzięki. Narazie! - powiedziała i zamknęła drzwi przed Benem oraz odwróciła się do nas z diabelskim uśmiechem.
-Chyba czas żeby nasz książę znalazł nową dziewczynę. - powiedziałam z uśmiechem.
-Zaklęcie miłosne. - klasneła a Carlos rzucił jej księgę. Całą piątka udaliśmy się do kuchni. Mal stała i mieszała ciasto w metalowej misce. Wszyscy stali na około niej tylko ja stanęłam bardziej z tyłu.
-"W kajdanach miłości zakuj jego serce i zetrzyj je w proch w tęsknoty udręce" - wyrecytowała i spojrzała na nas. - Dobra teraz potrzebujemy łzy. - dodała. -Ja nigdy nie płaczę.
-To się pokroi cebulę. - wzruszył ramionami Jay, podszedł do mnie i objął ramieniem.
-Nie! - zawołała Mal a ja podskoczyłam. - Ten eliksir ma najlepsze recenzje, więc musimy dokładnie stosować się według przepisu. Czyli potrzebujemy łzy prawdziwego smutku. - dodała.
-Łza to łza. - zauważył Jay przyciągając mnie do siebie bliżej.
-Nieprawda Jay. - powiedziała nagle Evie. - Obie mają przeciwciała i enzymy, ale łza emocji ma więcej hormonów proteinowych. - Mal wyszczerzyła się.
-Też to wiedziałem. - mruknął Jay.
-Jasne. - powiedziałam a drzwi do kuchni otworzyły się i stanęła w nich Lonnie.
-Tu jesteś Mal! - zawołała i podeszła do nas a córka Diaboliny zakryła księgę ścierką. - Właśnie cię szukałam! Wszystkie dziewczyny chcą żebyś zrobiła im włosy. - córka Mulan spojrzała na nas. - Wieczorne podjadanie? Co gotujecie? - spytała
-Nic specjalnego. - zauważyłam. - Zwykłe ciastka. - stwierdziłam. Lonnie zanurzyła palec w masie i go polizała.
-Nie, czekaj! - zawołaliśmy chórem.
-O co chodzi? Luz, myłam ręce.
-Czujesz coś dziwnego? - spytała Evie.
-Może czegoś za mało dodaliśmy? - spytała Mal. Jay zarzucił włosami, puścił mnie i podszedł do dziewczyny ze swoim uśmiechem.
-Siema. - powiedział. Auć, zabolało. Evie wysłała mi smutne spojrzenie a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Lonnie spojrzała na niego zupełnie obojętnie.
-Brakuje najważniejszego. - stwierdziła, podeszła do lodówki i otworzyła drzwi. Jay wydawał się urażony.
-Czyli? - spytała Mal.
-Czekolady. Podstawa zbilansowanej diety? Proszę was. - powiedziała i położyła miskę na stół. Zauważyła nasze zdziwione spojrzenie. - No co? Mamy nigdy nie piekły wam Ciastek z czekoladą? Jak jest wam smutno czy coś? Takie ciepło prosto z pieca z szklanką mleka, a potem was rozśmiesza żeby wszystko co złe odpłyneło? - urwała, auć znowu zabolało. Odsunęłam się bardziej do tyłu. Wszystkich to zabolało.
-U nas są trochę inne zwyczaje. - powiedziała Mal.
-Tak wiem tylko myślałam że Potępieni też kochają swoje dzieci. - spojrzeliśmy po sobie.
-To straszne. - westchnęła Lonnie i jedna łza spłynęła z jej oczu. Mal szybko wytarła łzę i wrzuciła nie zauważalne do miski.
-Ta, cóż Wielka szkoda, ale musimy wstawić ciastka do piekarnika, więc dzięki że wpadłaś. - powiedziała i odprowadziła córkę Mulan do drzwi. Evie mieszała ze złością masę. Mal spojrzała na nas. - Miśki papier do pieczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro