Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV

KILKA DNI PÓŹNIEJ

Siedziałyśmy z dziewczynami w pokoju i słuchałyśmy gadaniny Jane, w sumie to nie. Mal szkicowała różdżkę a Evie szyła sukienkę. Ja natomiast leżałam na brzuchu na moim łóżku i patrzyłam tępo w drzwi.

-No i mama powiedziała ,,Jeśli chłopiec nie widzi wewnętrznego piękna, nie jest wart uwagi" - mówiła Jane udając swoją mamę. - Dacie wiarę, w jakim ona świecie żyję? - spytała a ja westchnełm i spojrzałam na nią.

-W Auradonie? - mrukneał Mal. Evie pokazała nam sukienkę którą uszyła.

-Mal, Luna? Jak wam się podoba? - spytała.

-No. Fajna. Pod kolor oczu. - odpowiedziała Mal.

-Boska jak zawsze. - powiedziałam z uśmiechem.

-Wiem. - odparła Evie i wróciła do pracy.

-Nigdy nie będę mieć faceta. - westchneła Jane i usiadła na łóżku Evie.

-Faceci są do kitu. - stwierdziła Mal

-A ty skąd wiesz? - spytała Evie. - Nigdy nie miałaś faceta.

-Bo żadnego nie potrzebuję. - stwierdziła Mal.

-Faceci to strata czasu. - powiedziałam.

-Ta jasne a ty i Jay? - spytał Evie.

-Co?! - niewiedziałam o co jej chodzi.

-Oj nas nie oszukasz, widać jak na siebie patrzycie. - dodał Mal.

-Co? Nie. Ja i Jay jesteśmy... - niewiedziałam co powiedzieć

-Widzicie, zacieła się, to znak że coś jest nie tak. - uśmiechnęła się Evie.

-Nie masz przypadkiem czegoś do roboty?-spytałam niebieskowłosej.
-Och!-krzykneła-Na śmierć zapomniałam o pracy domowej Chada.- powiedziała i zaczęła wyciągać książki z plecaka chłopaka.
-Właśnie o to mi chodziło. - stwierdziła Mal. Usłyszałam pukanie do drzwi i do pokoju weszła dziewczyna w różowej sukience i włosach obciętych na pazia.
-Hej dziewczyny! - zawołała wesoło - Jestem Lonnie, córka Mulan. - Evie rzuciła jej obojętne spojrzenie i zaczeła robić lekcje. - Nieważne. Ta akcja z fryzurą Jane...Ekstra. Wiem że nas nienawidzicie i...no...jesteście złe. Ale mogłabyś też zrobić moje? - spytała i dotknęła włosów. Mal podniosła na nią wzrok.
-A co z tego będę miała? - spytała
-Pięćdziesiąt dolców. - odparła Lonnie i wyciągneła sakiewkę.
-Dobra odpowiedź - stwierdziła Evie i wstała. - Muszę kupić materiał. - zmrużyła oczy i spojrzała na Lonnie. - Ja tak myślę...pozbędziemy się grzywki...podcieniujemy...i jakiś balejaż.
-Nie, nie...Chcę być cool, jak Luna. - odparła a ja na nią spojrzałam z niedowierzeniem.
-Serio? - spytała Evie. - rozdwojone końcówki? - Mal wstała i wzieła księgę zaklęć
-Dobra... - powiedziała i kartkowała księgę - "Sianu już mówimy nie, bujne loki widzieć chcę" - powiedziała a włosy Lonnie zmieniły się w bójne loki. Dziewczyna spojrzała w lustro i zmarszczyła czoło.
-Wiem, wiem. - Evie podeszła do dziewczyny. - Koszmar, zatniemy je, podcieniujemy...
-Nie, nie, nie! - zaprzeczyła Lonnie - Są boskie.
-No co ty? - zdziwiła sie Evie. Lonnie podarła spódniczkę z boku.
-Moje ciuchy nie pasowały. Teraz jest super!
-Idealnie. - potwierdziła Mal. Jane podeszła do Lonnie, przejżała się w lustrze i też podarła sukienkę.
-Co ja zrobiłam! - zawołała przerażona - Mama mnie zabije! - krzykneła i razem z Lonnie wyszły z pokoju. Po 10 minutach przyszedł do nas Carlos z psiakiem, nie pytałam, ten dzień był dziwny. Po 20 minutach do naszego pokoju wyparował Jay z koszulką drużyny. Spojrzał na Carlosa a ten podniósł na niego wzrok i gwizdnął z uznaniem. Potem spojrzał na Evie która nadal robiła pracę domową Chada i na Mal która kartkowała księgę, a potek na mnie. Podniosłam na niego wzrom z kart Torota które tasowałam i uśmiechnęłam się szczerze.
-Jak tam akcja z Jane? - zagadnął, usiadł obok mnie i objął ramieniem. Evie spojrzała na nas i poruszyła zabawnie brwiami a ja skarciłam ją wzrokiem. Na szczęście Jay tego nie zauważył.
-A jak myślisz? - spytała Mal patrząc na niego - Siedziałabym dalej nad tą księgą, gdyby mój plan wypalił? - warkneła.
-Ktoś tu ma zły humorek. - stwierdził Carlos głaszcząc psiaka.
-Moja mama na mnie liczy. - powiedziała fioletowowłosa. - Nie mogę jej zawieść! - dodała.
-Damy radę! - oznajmił Jay.
-Damy radę razem. - dodałam.
-I nie poddamy się tak łatwo. - powiedziała Mal. - Bo jesteśmy zepsuci....
-Do szpiku! - krzykneliśmy razem.
-A bo wiecie. - odezwała się znudzona Evie. - dowiedziałam się że Dobra Wróżka pobłogosławi Bena różdżką podczas koronacji, a my wszyscy jesteśmy zaproszeni. - dodała. Ja i Mal wybałuszyłyśmy oczy.
-Mówisz nam to dopiero teraz? - spytałam.
-Też nie masz co na siebie włożyć? - spytała Evie. - Spoko Luna, uszyję coś specjalnie dla Ciebie. - uśmiechneła się do mnie, a ja walnełam ręką w czoło. Jay zaśmiał się z mojej miny. Wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Mal wstała niechętnie z łóżka i otworzyła drzwi a w nich ukazał się uśmiechnięty książę.
-Cześć Mal! - zawołał uśmiechnięty. - Żadko was widuję i zastanawiałem się, czy nie macie jakiś pytań lub czy czegoś nie potrzebujecie. - dodał niepewnie.
-Nie raczej nie. - spojrzała na nas.
-Koronacja. - szepnełam.
-Okej. Dobra. Rozumiem. Ale jakby co to...
-Nie czekaj! - zawołała za nim książę odszedł. - Czy to prawda że my też wszyscy jesteśmy zaproszeni na koronację? - spytała.
-Tak, razem z całą szkołą. - powiedział uśmiechnięty.
-Ale super! - powiedziała z udawanym uśmiechem. - Myślisz że jest szansa żebyśmy w piątkę stanęli w pierwszym rzędzie obok Dobrej Wróżki? Żeby...no wiesz...wchłonąć to całe dobro? - kłamała jak z nut.
-Bardzo bym chciał. Ale z przodu stoję tylko ja, rodzice i moja dziewczyna. - odpowiedział ze smutnym uśmiechem.
-Twoja dziewczyna. - powtórzyła Mal.
-Tak. - potwierdził. - Przykro mi.
-Dobra. Dzięki. Narazie! - powiedziała i zamknęła drzwi przed Benem oraz odwróciła się do nas z diabelskim uśmiechem.
-Chyba czas żeby nasz książę znalazł nową dziewczynę. - powiedziałam z uśmiechem.
-Zaklęcie miłosne. - klasneła a Carlos rzucił jej księgę. Całą piątka udaliśmy się do kuchni. Mal stała i mieszała ciasto w metalowej misce. Wszyscy stali na około niej tylko ja stanęłam bardziej z tyłu.
-"W kajdanach miłości zakuj jego serce i zetrzyj je w proch w tęsknoty udręce" - wyrecytowała i spojrzała na nas. - Dobra teraz potrzebujemy łzy. - dodała. -Ja nigdy nie płaczę.
-To się pokroi cebulę. - wzruszył ramionami Jay, podszedł do mnie i objął ramieniem.
-Nie! - zawołała Mal a ja podskoczyłam. - Ten eliksir ma najlepsze recenzje, więc musimy dokładnie stosować się według przepisu. Czyli potrzebujemy łzy prawdziwego smutku. - dodała.
-Łza to łza. - zauważył Jay przyciągając mnie do siebie bliżej.
-Nieprawda Jay. - powiedziała nagle Evie. - Obie mają przeciwciała i enzymy, ale łza emocji ma więcej hormonów proteinowych. - Mal wyszczerzyła się.
-Też to wiedziałem. - mruknął Jay.
-Jasne. - powiedziałam a drzwi do kuchni otworzyły się i stanęła w nich Lonnie.
-Tu jesteś Mal! - zawołała i podeszła do nas a córka Diaboliny zakryła księgę ścierką. - Właśnie cię szukałam! Wszystkie dziewczyny chcą żebyś zrobiła im włosy. - córka Mulan spojrzała na nas. - Wieczorne podjadanie? Co gotujecie? - spytała
-Nic specjalnego. - zauważyłam. - Zwykłe ciastka. - stwierdziłam. Lonnie zanurzyła palec w masie i go polizała.
-Nie, czekaj! - zawołaliśmy chórem.
-O co chodzi? Luz, myłam ręce.
-Czujesz coś dziwnego? - spytała Evie.
-Może czegoś za mało dodaliśmy? - spytała Mal. Jay zarzucił włosami, puścił mnie i podszedł do dziewczyny ze swoim uśmiechem.
-Siema. - powiedział. Auć, zabolało. Evie wysłała mi smutne spojrzenie a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Lonnie spojrzała na niego zupełnie obojętnie.
-Brakuje najważniejszego. - stwierdziła, podeszła do lodówki i otworzyła drzwi. Jay wydawał się urażony.
-Czyli? - spytała Mal.
-Czekolady. Podstawa zbilansowanej diety? Proszę was. - powiedziała i położyła miskę na stół. Zauważyła nasze zdziwione spojrzenie. - No co? Mamy nigdy nie piekły wam Ciastek z czekoladą? Jak jest wam smutno czy coś? Takie ciepło prosto z pieca z szklanką mleka, a potem was rozśmiesza żeby wszystko co złe odpłyneło? - urwała, auć znowu zabolało. Odsunęłam się bardziej do tyłu. Wszystkich to zabolało.
-U nas są trochę inne zwyczaje. - powiedziała Mal. 
-Tak wiem tylko myślałam że Potępieni też kochają swoje dzieci. - spojrzeliśmy po sobie.
-To straszne. - westchnęła Lonnie i jedna łza spłynęła z jej oczu. Mal szybko wytarła łzę i wrzuciła nie zauważalne do miski.
-Ta, cóż Wielka szkoda, ale musimy wstawić ciastka do piekarnika, więc dzięki że wpadłaś. - powiedziała i odprowadziła córkę Mulan do drzwi. Evie mieszała ze złością masę. Mal spojrzała na nas. - Miśki papier do pieczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro