Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II

Dojechaliśmy na miejsce a Jay i Carlos wypadli z limuzyny kłócąc się o kocyk białowłosego.

-Wszystko mi zabrałeś, to też musisz, po co Ci to?! - zawołał białowłosy.

-Bo Ci na tym zależy! - krzyknął brunet. Nie no mają 15 i 16 lat a zachowują się jak 5 latki. Mal wysiadła z limuzyny, za nią Evie a po niej ja. Fioletowowłosa przez "przypadek" powtarzam "przypadek" kopneła chłopaków.

-Ej, spokój mamy publiczność. - powiedziała Mal. Chłopcy momentalnie wstali z ziemi.

-Ja tu tylko sprzątam. - powiedział Jay i podniósł ręce w geście poddania się.

-Oczywiście porządek jest najważniejszy, ale teraz zostawcie to. - rozkazała jakaś kobieta.

-Hej piękna. - powiedział Jay do jakiejś brunetki a ta zaśmiała się jak idiotka, szturchnełam bruneta w ramię a ten zaśmiał się i objął mnie ramieniem.

-Witamy w Auradonie, Dobra Wróżka kłaniam się. - powiedziała ta sama kobieta.

-Ta Dobra Wróżka w sensie Bibidi Bobidi Buu? - spytała Mal

-Bibidi Bobidi, dokładnie. - stwierdziła - Bardzo chciałabym zostać ale jako Dyrektorka szkoły mam dużo spraw. Do zobaczenia. - powiedziała i odwróciła się na pięcie. - A i pamiętajcie, wiedza do nauki zawsze jest otwarta. Tylko biblioteka jest od 8 do 11. - dodała i odeszła

-Witamy w Auradonie, nawet nie wiecie jak się cieszę że przyjechaliście. Jestem Ben. - przedstawił się brunet.

-Książe Ben, a niedługo król. - poprawiła go brunetka do której wcześniej zagadał Jay.

-A to Audrey. - przedstawił dziewczynę.

-Księżniczka Audrey, jesteśmy razem. Prawda Beniutku? - spytała

"Beniutku" serio??? Niewieżę.

Chłopak nic nie powiedział tylko pokiwał głową.

-Mnie książę wystarczy, jestem Evie córka Złej Królowej. - przedstawiła się granatowowłosa, Ben uścisnął jej rękę, a ona wyglądała jakby była w siódmym niebie. Chłopak podszedł do mnie i Jaya.

-Jay, syn Jafara. - przedstawił się

-Luna, córka dr. Faciliera. - powiedziałam i uścisnełam chłopakowi rękę.

-Mal, córka Diaboliny. - powiedziała niechętnie fioletowowłosa, chłopak patrzał na nią jak na obrazek. Po chwili się otrząsnął. I podszedł do Carlosa.

-Carlos, syn Cruelli de Mon. - przedstawił się a potem Ben stanął obok Barbie.

-Chodźcie, oprowadzimy was. - powiedział przyszły król i udał się w stronę szkoły.

-Jasne Beniutku. - powiedziałam po cichu, tak by tylko moi (nie)przyjaciele mnie usłyszeli i udaliśmy się za brunetem. Podeszliśmy do pomnika jakiegoś faceta, Ben klasnął w dłonie i pomnik zmienił się w straszną Bestię. Carlos tak się wystraszył że wskoczył Jayowi na ręce a ze względu że stałam koło bruneta, prawie dostałam od białowłosego z buta w twarz.

-Spokojnie Carlos, tata postawił ten pomnik żebyśmy wszyscy pamiętali że wszystko jest możliwe. - powiedział Ben żeby uspokoić białowłosego. Chłopak chciał zejść z Jaya ale ten go zrzucił. Weszliśmy do budynku szkoły, zauważyłam chłopaka z brązowymi włosami który siedział na schodach.

-Doug, Doug podejdź do nas. - brunet zawołał chłopaka. - Kochani to jest Doug, oprowadzić was po akademiku i rozda plan lekcji. Jakbyście mieli pytania to śmiało pytajcie......

-Ale Douga. - przerwała mu Barbie i pociągneła Bena za rękę.

-Hejka jestem Doug syn Gapcia. - spojrzał na Evie. - Hej ho!

-Evie, córka Złej Królowej. - powiedziała flirciarsko granatowowłosa.

-A-A więc to jest wasz plan lekcji. - powiedział jąkając się. - Historia Piratów i Zajęcia Wyrównawcze z Dobroci. - dodał. Evie i Mal oparły się o jego ramiona.

"Oj biedaczek, został otoczony przez Potępione."

Zaśmiałam się na tę myśl.

-Niech zgadnę nowy przedmiot? - spytała Mal.

-T-Tak. - znowu się jąkał.

-No nic, dobra miśki pora zobaczyć pokoje. - powiedziała Mal i udała się na prawo, a my za nią.

-Ej mieszkacie na lewo! - zawołał Doug a my zawróciliśmy i udaliśmy się do pokoi. Weszłyśmy do pokoju, różowe ściany i zasłony, 3 drewniane łóżka i białe pościele.

-Ten pokój jest......... - zaczełam

-Cudowny. - powiedziała Evie z błyskiemy w oczach.

-Okropny. - odparła Mal.

-No wiem straszny. - zaczeła plątać się córka Złej Królowej.

-Evie, Luna zasłony. - rozkazała Mal. Ja i granatowowłosa podeszłyśmy do okien i zasłoniłyśmy zasłony, w pokoju zrobiło się troszkę ciemniej.

-No, tak lepiej. - klasnełam w dłonie i podeszłam do środkowego łóżka i zaczęłam się rozpakowywać. Siedziałyśmy w pokoju. Wieczorem postanowiłyśmy iść do pokoju chłopaków. Kiedy doszłyśmy do pokoju, otworzyłam drzwi. Carlos grał w jakąś grę a Jay wyciągał zdobycze z kieszeni.

-To nie fair! - krzyknełam a chłopcy odwrócili się w moją stronę. - Czemu wasz pokój jest ciemniejszy? - spytałam a chłopcy i Evie się zaśmiali. Fakt czasami zachowuję się jak dziecko któremu zabrano lizaka.

-Jay, co ty robisz? - spytała Mal bruneta.

-Kradnę. - odpowiedział jakby to było oczywiste.

-Jasne tylko po co? - spytałam podchodząc do fioletowowłosej.

-Oj Luna. - westchnął chłopak. - To tak jakbym coś kupował, tylko za darmo. - odpowiedział i zrobił minę filozofa. Zaśmiałam się.

-Evie sprawdź gdzie jest ródżka. - rozkazała Mal.

-W Muzeum. - odpowiedziała granatowowłosa.

-Wiemy gdzie to? - spytał Jay

-4 kilometry z tąd. - odpowiedział Carlos

-No to do roboty! - zawołała córka Diaboliny. Pobiegliśmy w stronę muzeum.

-Sprawdzisz lusterko? - spytała Mal Evie.

-A co, tusz mi się rozmazał? - spytała granatowowłosa.

-Taak, a przy okazji sprawdź gdzie jest różdżka. - powiedziała zirytowana. Evie spojrzała w lusterko.

-Tędy! - zawołała i pobiegliśmy za nią. Zatrzymaliśmy się przed przeszklonymi drzwiami. W recepcji siedział strażnik. Kręcił się na krześle. Byłam zapatrzona w kamery i nie zauważyłam tego. Ocknełam się dopiero kiedy Jay mnie pociągnął.

-Halo, ziemia do Luny. Żyjesz? - spytał

-Tak, dzięki zagapiłam się. - odpowiedziałam. Po chwili znów spojrzeliśmy przez drzwi i zauwarzyliśmy wrzeciono Maleficent.

-To jest ten słynny kołowrotek twojej mamy? - zdziwił się Carlos.

-Na mnie nie robi wrażenia. - nabijali się z Jayem.

-Jest magiczny, nie musi robić wrażenia. - broniła Mal. Otworzyła księge i powiedziała zaklęcie. - "Kołowrotku kręć się dalej. Mą ofiarę ukłuj w palec. Ukłuj w palec aż do krwi, niech mój wróg głęboko śpi" - strażnik wstał i podszedł do wrzeciona. Wyciągnął palec i dotknął ostrej końcówki, potem ziewnął usiadł obok kołowrotka, zwinął się w kłębek i usnął. - I co, dalej nie robi wrażenia? - spytała. Spróbowałam otworzyć drzwi ale były zamknięte, szarpnełam kilka razy i nic.

-Odsuńcie się. - nakazał Jay i cofnął się, gotowy wyważyć drzwi. Mal spojrzała na drzwi i wyrecytowała:

-"Zrób to szybko, zrób to w mig. Bez szemrania otwórz drzwi" - Jay ruszył jak taran, lecz w tej chwili drzwi otworzyły się a brunet rozpędzony skoczył i wylądował na czterech literach. Weszliśmy do środka, podeszłam do bruneta.

-Wstawaj mój żywy taranie. - zaśmiałam się i podałam rękę brunetowi. Pobiegliśmy do reszty. Wszyscy patrzyli na coś ze zdziwieniem.

-Hej, co się stało? - spytałam i podeszłam bliżej. Moim oczom ukazały się pomniki naszych rodziców. Patrzyłam na posąg taty jak zahipnotyzowana.

-Mama? - spytała Evie

-Zabójca. - powiedział Jay patrząc na pomnik Jafara.

-Nigdy nie zapomnę o Dniu Matki. - przyznał przerażony Carlos.

-Dobra tutaj nie ma różdżki. Spadamy! - powiedział Jay, złapał mnie za rękę i pociągnął w drugą stronę. Pobiegliśmy do sali obok i zobaczyliśmy ją, różdżkę. Rozejrzałam się i zauważyłam że nie ma córki Diaboliny.

-Gdzie jest Mal? - spytałam reszty

-Pójdę po nią. - powiedziała Evie i pobiegła w stronę sali z której dopiero wyszliśmy. Po chwili granatowowłosa wróciła z Mal.

-No i proszę! - zawołała uradowana fioletowowłosa. Jay puścił moją rękę i przeskoczył barierki które osłaniały różdżkę.

-Jay, stój! - zawołałam ale było zapóźno, chłopak dotknął różdżkę a bariera wyrzuciła go do tyłu z ogromną siłą. Włączył się alarm. Podbiegłam do brązowowłosego. - Wszystko w porządku? - spytałam.

-To lekka przesada. - powiedział wstając. Złapałam go za rękę i pociągnęłam do wyjścia gdzie wszyscy byli. Biegliśmy w stronę szkoły.

-Brawo Jay, przez ciebie jutro idziemy do szkoły. - warkneła Mal i resztę drogi przebiegliśny w ciszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro