II
Dojechaliśmy na miejsce a Jay i Carlos wypadli z limuzyny kłócąc się o kocyk białowłosego.
-Wszystko mi zabrałeś, to też musisz, po co Ci to?! - zawołał białowłosy.
-Bo Ci na tym zależy! - krzyknął brunet. Nie no mają 15 i 16 lat a zachowują się jak 5 latki. Mal wysiadła z limuzyny, za nią Evie a po niej ja. Fioletowowłosa przez "przypadek" powtarzam "przypadek" kopneła chłopaków.
-Ej, spokój mamy publiczność. - powiedziała Mal. Chłopcy momentalnie wstali z ziemi.
-Ja tu tylko sprzątam. - powiedział Jay i podniósł ręce w geście poddania się.
-Oczywiście porządek jest najważniejszy, ale teraz zostawcie to. - rozkazała jakaś kobieta.
-Hej piękna. - powiedział Jay do jakiejś brunetki a ta zaśmiała się jak idiotka, szturchnełam bruneta w ramię a ten zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
-Witamy w Auradonie, Dobra Wróżka kłaniam się. - powiedziała ta sama kobieta.
-Ta Dobra Wróżka w sensie Bibidi Bobidi Buu? - spytała Mal
-Bibidi Bobidi, dokładnie. - stwierdziła - Bardzo chciałabym zostać ale jako Dyrektorka szkoły mam dużo spraw. Do zobaczenia. - powiedziała i odwróciła się na pięcie. - A i pamiętajcie, wiedza do nauki zawsze jest otwarta. Tylko biblioteka jest od 8 do 11. - dodała i odeszła
-Witamy w Auradonie, nawet nie wiecie jak się cieszę że przyjechaliście. Jestem Ben. - przedstawił się brunet.
-Książe Ben, a niedługo król. - poprawiła go brunetka do której wcześniej zagadał Jay.
-A to Audrey. - przedstawił dziewczynę.
-Księżniczka Audrey, jesteśmy razem. Prawda Beniutku? - spytała
"Beniutku" serio??? Niewieżę.
Chłopak nic nie powiedział tylko pokiwał głową.
-Mnie książę wystarczy, jestem Evie córka Złej Królowej. - przedstawiła się granatowowłosa, Ben uścisnął jej rękę, a ona wyglądała jakby była w siódmym niebie. Chłopak podszedł do mnie i Jaya.
-Jay, syn Jafara. - przedstawił się
-Luna, córka dr. Faciliera. - powiedziałam i uścisnełam chłopakowi rękę.
-Mal, córka Diaboliny. - powiedziała niechętnie fioletowowłosa, chłopak patrzał na nią jak na obrazek. Po chwili się otrząsnął. I podszedł do Carlosa.
-Carlos, syn Cruelli de Mon. - przedstawił się a potem Ben stanął obok Barbie.
-Chodźcie, oprowadzimy was. - powiedział przyszły król i udał się w stronę szkoły.
-Jasne Beniutku. - powiedziałam po cichu, tak by tylko moi (nie)przyjaciele mnie usłyszeli i udaliśmy się za brunetem. Podeszliśmy do pomnika jakiegoś faceta, Ben klasnął w dłonie i pomnik zmienił się w straszną Bestię. Carlos tak się wystraszył że wskoczył Jayowi na ręce a ze względu że stałam koło bruneta, prawie dostałam od białowłosego z buta w twarz.
-Spokojnie Carlos, tata postawił ten pomnik żebyśmy wszyscy pamiętali że wszystko jest możliwe. - powiedział Ben żeby uspokoić białowłosego. Chłopak chciał zejść z Jaya ale ten go zrzucił. Weszliśmy do budynku szkoły, zauważyłam chłopaka z brązowymi włosami który siedział na schodach.
-Doug, Doug podejdź do nas. - brunet zawołał chłopaka. - Kochani to jest Doug, oprowadzić was po akademiku i rozda plan lekcji. Jakbyście mieli pytania to śmiało pytajcie......
-Ale Douga. - przerwała mu Barbie i pociągneła Bena za rękę.
-Hejka jestem Doug syn Gapcia. - spojrzał na Evie. - Hej ho!
-Evie, córka Złej Królowej. - powiedziała flirciarsko granatowowłosa.
-A-A więc to jest wasz plan lekcji. - powiedział jąkając się. - Historia Piratów i Zajęcia Wyrównawcze z Dobroci. - dodał. Evie i Mal oparły się o jego ramiona.
"Oj biedaczek, został otoczony przez Potępione."
Zaśmiałam się na tę myśl.
-Niech zgadnę nowy przedmiot? - spytała Mal.
-T-Tak. - znowu się jąkał.
-No nic, dobra miśki pora zobaczyć pokoje. - powiedziała Mal i udała się na prawo, a my za nią.
-Ej mieszkacie na lewo! - zawołał Doug a my zawróciliśmy i udaliśmy się do pokoi. Weszłyśmy do pokoju, różowe ściany i zasłony, 3 drewniane łóżka i białe pościele.
-Ten pokój jest......... - zaczełam
-Cudowny. - powiedziała Evie z błyskiemy w oczach.
-Okropny. - odparła Mal.
-No wiem straszny. - zaczeła plątać się córka Złej Królowej.
-Evie, Luna zasłony. - rozkazała Mal. Ja i granatowowłosa podeszłyśmy do okien i zasłoniłyśmy zasłony, w pokoju zrobiło się troszkę ciemniej.
-No, tak lepiej. - klasnełam w dłonie i podeszłam do środkowego łóżka i zaczęłam się rozpakowywać. Siedziałyśmy w pokoju. Wieczorem postanowiłyśmy iść do pokoju chłopaków. Kiedy doszłyśmy do pokoju, otworzyłam drzwi. Carlos grał w jakąś grę a Jay wyciągał zdobycze z kieszeni.
-To nie fair! - krzyknełam a chłopcy odwrócili się w moją stronę. - Czemu wasz pokój jest ciemniejszy? - spytałam a chłopcy i Evie się zaśmiali. Fakt czasami zachowuję się jak dziecko któremu zabrano lizaka.
-Jay, co ty robisz? - spytała Mal bruneta.
-Kradnę. - odpowiedział jakby to było oczywiste.
-Jasne tylko po co? - spytałam podchodząc do fioletowowłosej.
-Oj Luna. - westchnął chłopak. - To tak jakbym coś kupował, tylko za darmo. - odpowiedział i zrobił minę filozofa. Zaśmiałam się.
-Evie sprawdź gdzie jest ródżka. - rozkazała Mal.
-W Muzeum. - odpowiedziała granatowowłosa.
-Wiemy gdzie to? - spytał Jay
-4 kilometry z tąd. - odpowiedział Carlos
-No to do roboty! - zawołała córka Diaboliny. Pobiegliśmy w stronę muzeum.
-Sprawdzisz lusterko? - spytała Mal Evie.
-A co, tusz mi się rozmazał? - spytała granatowowłosa.
-Taak, a przy okazji sprawdź gdzie jest różdżka. - powiedziała zirytowana. Evie spojrzała w lusterko.
-Tędy! - zawołała i pobiegliśmy za nią. Zatrzymaliśmy się przed przeszklonymi drzwiami. W recepcji siedział strażnik. Kręcił się na krześle. Byłam zapatrzona w kamery i nie zauważyłam tego. Ocknełam się dopiero kiedy Jay mnie pociągnął.
-Halo, ziemia do Luny. Żyjesz? - spytał
-Tak, dzięki zagapiłam się. - odpowiedziałam. Po chwili znów spojrzeliśmy przez drzwi i zauwarzyliśmy wrzeciono Maleficent.
-To jest ten słynny kołowrotek twojej mamy? - zdziwił się Carlos.
-Na mnie nie robi wrażenia. - nabijali się z Jayem.
-Jest magiczny, nie musi robić wrażenia. - broniła Mal. Otworzyła księge i powiedziała zaklęcie. - "Kołowrotku kręć się dalej. Mą ofiarę ukłuj w palec. Ukłuj w palec aż do krwi, niech mój wróg głęboko śpi" - strażnik wstał i podszedł do wrzeciona. Wyciągnął palec i dotknął ostrej końcówki, potem ziewnął usiadł obok kołowrotka, zwinął się w kłębek i usnął. - I co, dalej nie robi wrażenia? - spytała. Spróbowałam otworzyć drzwi ale były zamknięte, szarpnełam kilka razy i nic.
-Odsuńcie się. - nakazał Jay i cofnął się, gotowy wyważyć drzwi. Mal spojrzała na drzwi i wyrecytowała:
-"Zrób to szybko, zrób to w mig. Bez szemrania otwórz drzwi" - Jay ruszył jak taran, lecz w tej chwili drzwi otworzyły się a brunet rozpędzony skoczył i wylądował na czterech literach. Weszliśmy do środka, podeszłam do bruneta.
-Wstawaj mój żywy taranie. - zaśmiałam się i podałam rękę brunetowi. Pobiegliśmy do reszty. Wszyscy patrzyli na coś ze zdziwieniem.
-Hej, co się stało? - spytałam i podeszłam bliżej. Moim oczom ukazały się pomniki naszych rodziców. Patrzyłam na posąg taty jak zahipnotyzowana.
-Mama? - spytała Evie
-Zabójca. - powiedział Jay patrząc na pomnik Jafara.
-Nigdy nie zapomnę o Dniu Matki. - przyznał przerażony Carlos.
-Dobra tutaj nie ma różdżki. Spadamy! - powiedział Jay, złapał mnie za rękę i pociągnął w drugą stronę. Pobiegliśmy do sali obok i zobaczyliśmy ją, różdżkę. Rozejrzałam się i zauważyłam że nie ma córki Diaboliny.
-Gdzie jest Mal? - spytałam reszty
-Pójdę po nią. - powiedziała Evie i pobiegła w stronę sali z której dopiero wyszliśmy. Po chwili granatowowłosa wróciła z Mal.
-No i proszę! - zawołała uradowana fioletowowłosa. Jay puścił moją rękę i przeskoczył barierki które osłaniały różdżkę.
-Jay, stój! - zawołałam ale było zapóźno, chłopak dotknął różdżkę a bariera wyrzuciła go do tyłu z ogromną siłą. Włączył się alarm. Podbiegłam do brązowowłosego. - Wszystko w porządku? - spytałam.
-To lekka przesada. - powiedział wstając. Złapałam go za rękę i pociągnęłam do wyjścia gdzie wszyscy byli. Biegliśmy w stronę szkoły.
-Brawo Jay, przez ciebie jutro idziemy do szkoły. - warkneła Mal i resztę drogi przebiegliśny w ciszy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro