Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

prolog

- Musisz wyjeżdżać? - spytała dziewczyna, kreśląc wzorki na nagim torsie swojego ukochanego. Jego gęste, jasne, kręcone włosy łaskotały ją, ale ignorowała to.

- Dobrze wiesz, że tak, Colette. - odpowiedział od razu, zdając sobie sprawę, że dziewczyna nie lubiła, kiedy wyjeżdżał. Zaraz pocałował ją w głowę, na co uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. - Wrócę niedługo, obiecuję.

- Znowu po miesiącu? - spytała, ale prędko westchnęła zdając sobie sprawę, jak mogło to zabrzmieć. Oparła się na łokciu i spojrzała na chłopaka ze smutkiem. - Wiem, jaką masz pracę i naprawdę cieszę się, że spełniasz się zawodowo, ale nie lubię, kiedy wyjeżdżasz na tak długo.

- Przecież ty też dość często jeździsz. - powiedział, jakby to miało wtedy jakieś znaczenie. Fakt, wyjeżdżała, ale nigdy nie na tak długo.

- Ale wracam jeszcze tego samego dnia, góra dwa dni później. Z resztą, ja tylko robię zdjęcia ludziom. Ty dla nich śpiewasz z chłopakami, jeździcie w trasy, udzielacie wywiadów, nagrywacie...

Jack nie odezwał się, a jedynie przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej, o ile było to w ogóle jeszcze możliwe. Colette westchnęła cicho, ostatecznie wtulając się w jego ciało. Była dumna z pasji swojego ukochanego, a z drugiej strony tak bardzo go za to nienawidziła. Może była samolubna i chciała mieć go tylko dla siebie, ale kto by się jej dziwił? Faceci zostawiali ją po naprawdę krótkim czasie i dopiero ktoś postawił na jej drodze Jacka, z którym była już prawie rok.

Rok ukrywania przed światem, przed znajomymi... Intensywny rok.

- Samolot mam dopiero wieczorem. Zostajemy w łóżku do tego czasu, czy spędzamy go w inny sposób, poza domem? - zagadnął po chwili, otwierając oczy, by na nią spojrzeć. W jego oczach była taka piękna, drobna, bezbronna... Idealna.

- A co wolisz? - spytała, bo każda chwila z nim spędzona była cenna, niezależnie od tego, co robili. Kochała go naprawdę szczerze i żałowała, że nie mogli spędzać czasu tak dużo, jak by chcieli.

- Możesz wybrać do woli, dostosuję się.

- Wybierz ty, a ja idę do łazienki. - stwierdziła ostatecznie, pomału podnosząc się do siadu. Nachyliła się jednak jeszcze nad nim i złączyła ich usta razem w krótkim, aczkolwiek szczerym pocałunku. - Kocham cię. - wyszeptała, uśmiechając się delikatnie. Jack machinalnie również się uśmiechnął.

- Kocham cię mocniej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro