Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I. Zbiera się na ulewę.

Gdy pierwszy raz stanełam na ziemi Gotham, dałam temu miastu szansę.
Szansę miastu żyjącemu pod pieczą Mrocznego rycerza który co noc wpycha szajbusów do Arkham, i co noc jakiś z tamtąd ucieka.
Słyszałam o tym mieście dużo. Na moje nieszczęście, więcej złego niż dobrego. Jednak nie ma się co dziwić po światowej stolicy przestępczości.
Teraz, gdy minął już prawie miesiąc od mojego przyjazdu tutaj. Moje dobre nastawienie ucichło a w sercu pojawił się cichy strach budzący się zawsze, gdy nie ma mnie w domu o później godzinie. Przyzwyczaiłam się do ponurej atmosfery miasta która burzy krew w żyłach czy do wiecznego deszczu który dodaje klimatu ciemnemu miastu.
Mieszkam w dzielnicy blisko Gotham Park. To śródmiejska część Robinson Park. Nie jest to nudna dzielnica. Może nie zawsze interweniuje w to Batman, ale dzięki niemu policja nigdy nie przesłuchiwałą mnie w większych sprawach. Kilka kradzieży, zgubiony pies czy szarpanina dzieciaków przed moim blokiem. Bohater miasta często ratował mi tyłek, a ja mentalnie dziękuję mu że nie muszę stresować się wzrokiem policji.

W mojej głowie zakłębiają się myśli o mieście, o obrońcy Gotham i o wszystkich sprawach kryminalnych o których słyszałam w wiadomościach ostatnimi dniami. Pojawienie się nowego przestępcy imieniem "Red Hood" czy o tym jak z jego przyjściem, rynek narkotykowy poszedł w górę. Itrygowało mnie to jak w szybkim czasie przestępca stał się tak wielkim zagrożeniem, jednak deszcz który zaczął kapać mi na głowę sprawił że oprzytomniałam i przyspieszyłam kroku by jak najszybciej dostać się do mojego mieszkania.
Przeszłam przez wielką bramę z napisem "Gotham Park" a ulewa wzmocniła się o tyle że nie miałam nawet szansy wrócić do domu. Weszłam do pobliskiej kawiarni. Nie było tam dużo ludzi co poprawiło mi humor. Rozejrzałam się. Dwie starsze odemnie kobiety siedziały przy stoliku blisko okna plotkując i wesoło się śmiejąc. Za nimi siedział starszy pan w fotelu delektując się popołudniową kawą. Nie wyglądał biednie, wręcz przeciwnie, jego garnitur wyglądał idealnie. Ale mimo wszystko, przykro było widzieć jak bardzo przybity jest. Odwróciłam wzrok na drugi koniec kawiarni. Siedział tam dosyć młody chłopak. Nie dałabym mu więcej niż 16 lat. Wpatrywał się w komputer i maniakalnie coś na nim pisał. Czarna grzywka spadała mu na oczy, jednak to nie przeszkadzało mu w pracy.
Uśmiechnęłam się tylko do siebie i podeszłam do kasy żeby zakupić kawę. W tym samym czasie wstał starszy mężczyzna i podziękował za kawę wychodząc z lokalu. Miła ekspedientka z uśmiechem mu odpowiedziała. Mnie jedynie przeszedł dreszcz że staruszek wyjdzie na dwór w takim deszczu. Dopiero po chwili zorientowałam się że miał przy sobie parasolkę. Zaczęłam mu zazdrościć że ja muszę przeczekać tu deszcz a nie mogę wrócić do domu, wziąć paczki chipsów i leżeć na kanapie oglądając wiadomości.

Kupiłam kawę i usiadłam całkiem blisko młodzieńca. On tylko zmierzwił mnie wzrokiem i wrócił do pisania. Napiłam się kawy i wyciągnełam z torby mojego laptopa. Włączyłam go i weszłam w przeglądarkę.
Mój wzrok przyciągnęła zakładka z tytułem "Najnowsze wiadomości - Gotham obawia się Joker'a. Czarna Maska wypuścił psychopatę z Arkham". Dreszcz przeszedł moje ciało na myśl o tym że kiedy największy wróg Batmana jest na wolności, w niebezpieczeństwie jest całe miasto.
Moje mięśnie spieły się a ja dalej czytałam reportaż błądząc zestresowanym wzrokiem po ekranie urządzenia. Chłopak obok mnie zauważył moje zachowanie i przyjrzał mi się pytająco. Wziełam głęboki oddech dla uspokojenia i napiłam się kawy. Gdy przez myśl przeleciały mi wszystkie nagrania Joker'a. Jego twarzy, jego śmiechu i wszystkich jego zbrodni. To przestępca. To zwyrol. Nie jest tak jak wszyscy o których czytałam. To nie Cobblepot z wtykami w całym Gotham a nawet poza. To nie Riddler z ponad przeciętną inteligencją. To nie jakikolwiek złoczyńca z Gotham. To Joker. Po nim można spodziewać się wszystkiego.
Wyłączyłam laptopa. Ilość informacji którą właśnie przeczytałam wystarczyła mi na kolejne kilka miesięcy strachu. Podziękowałam za kawę i szybko wybiegłam z lokalu czując na sobie wzrok nowo przybyłych klientów i chłopaka obok którego siedziałam.
Szłam przez ulewę kierując się prosto do mojego bloku.
Gdy weszłam na klatkę schodową przywitała mnie moja sąsiadka która ratowała kwiatki z parapetu przed zgniciem. Fakt, taka ilość wody tylko im zaszkodzi. Przywitałam ją pogodnym uśmiechem chcąc uniknąć rozmowy, jednak staruszka stwierdziła że to najlepszy czas na plotki.
- Można spodziewać się było takiej ulewy, w końcu to Gotham. Zero chodowania roślin, tylko idealna pogoda dla przestępców i mrocznego obrońcy. - Mimo tego jak bardzo chciałam położyć się na kanapie, niesamowicie czuły uśmiech białowłosej kobiety nie pozwolił mi się z nią rozstać tak szybko. To anioł w nieodpowiednim miejscu.
- Niestety trzeba przyznać racje. Zadziwia mnie tylko dlaczego tyle młodzieży tutaj mieszka. Może to jakieś powołanie i chęć pomocy temu zepsutemu do krwi miastu? - spojrzałam na kwiatki a ich połamane przez siłę deszczu łodygi sprawiły ukłucie w sercu i żal do tej pani która tak je uwielbia.
- A może wręcz odwrotnie? - poczułam ból w głosie tej samotnej kobiety. Dopiero po chwili zorientowałam się co mogła mieć na myśli. - może to miasto jest po prostu wyzyskiem dla złych ludzi? A młodzi przyjeżdząją tu bo czują w tym wielki interes? -
- Może. - nie umiałam wyksztusić z siebie nic więcej. Ta kobieta musiała kochać to miasto. Żyła tutaj cały czas. Nie dziwię się że boli ją patrzenie jak Gotham zamienia się w ruinę przez tą ilość kryminalistów.

Rozmowa zamieniła się w ciszę. Nie umiałam nic powiedzieć, ale głupie byłoby wycofanie się bez słowa. Jedyna opcja jaka mi została to milczenie. Nienawidze mojego lęku przed rozmawianiem z ludźmi.

- Marina? - Otrząsnęłam się zaskoczona. Rzadko mówiono do mnie imieniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro