040: the one where they talk about sex
× the 1975 — sex!
Październikowy, piątkowy wieczór przebiegał raczej spokojnie w mieszkaniu numer osiemnaście. Ellie przebrana już w koszulkę swojego chłopaka, w której spała i spodenki od piżamy we flamingi siedziała na blacie z dużym kubkiem hibiskusowej herbaty w dłoniach. Obok niej stał Jae, obejmując ją jedną ręką w pasie również sącząc herbatę z kubka nieco mniejszych rozmiarów. Przy stole natomiast siedział Oleff ze swoją ukochaną na kolanach. Trzymał podbródek na jej ramieniu i głaskał ją jedną dłonią po brzuchu, przez co na jej bladej twarzy co jakiś czas zauważyć można było lekkie rumieńce. Po drugiej stronie miejsce zajmował Jasper, na którego kolanach siedział Jake. Młodszy trzymał dłonie swojego chłopaka i gładził je obie kciukami, co jakiś czas unosząc je i cmokając. Wreszcie mniej więcej po środku siedziała Han z równie dużym kubkiem herbaty, co Ellie. Nie było z nią Caspiana, ale był on zajęty pisaniem jakiegoś referatu i nie zamierzała mu w tym przeszkadzać. Oczywiście Henderson i Smith uwielbiali swoje towarzystwo, ale byli parą, która ceniła sobie też od czasu do czasu odrobinę samotności chociażby po to, by się na czymś skupić.
Od około godziny siedzieli tam wszyscy razem, rozmawiając głównie o szkole. Drugi miesiąc ich drugiego roku studiów tak naprawdę zbliżał się do końca, ale w ogóle tego nie czuli. Wciąż zdawało się im to lekko surrealistyczne i mogliby przysiąc, że jeszcze tydzień temu byli pierwszoroczniakami. Czas jednak zdawał się biec nieubłagalnie szybko, kiedy każdy z nich był tak naprawdę w miarę szczęśliwy.
U Jaedena i Ellie, jak zresztą zawsze wszystko układało się w dobry sposób. Szanowali się i wspierali niezmiennie, podobnie zresztą jak Jake i Jasper. Ten drugi sam momentami nie dowierzał w to, jak podobało mu się bycie w stałym związku, który jakby nie było trwał już ponad trzy lata. Hannah i Caspian spotykali się od lekko ponad pięciu miesięcy, nawet blisko pół roku. Żadne z nich oficjalnie nie zapytało tego drugiego o związek, ale byli już na tyle przyzwyczajeni do tej rzeczywistości, w której spędzali ze sobą wystarczająco wiele czasu i rozumieli się na takim poziomie, że chyba właściwie w nim byli. Sytuacja przedstawiała się dość podobnie u Oleffa i Hudson, którzy od momentu imprezy urodzinowej mającej miejsce jakieś trzy i pół miesiąca temu byli praktycznie nierozłączni. Vee niemalże mieszkała już z resztą swoich przyjaciół, pojawiając się w swoim mieszkaniu dzielonym z Finnem może raz na dwa tygodnie. Wyattowi jednak jak najbardziej pasował ten obrót spraw, co pokazywał wystarczająco na co dzień dając Hudson tyle czułości, ile tylko mógł.
Więc siedzieli tak wszyscy w tej kuchni na półtorej godziny przed północą, zdecydowanie uraczeni swoim wzajemnym towarzystwem z nadzieją, że tak będzie już zawsze. Że mimo tego, jak dorastają i dojrzewają na swoich oczach ich przyjaźń nie pójdzie na marne. W niektórych przypadkach było to mniej lub bardziej oczywiste, ale wszyscy darzyli się niewyobrażalną miłością i nie wyobrażali sobie, żeby kogokolwiek z ich paczki zabrakło.
Wtem ich rozmowa zakłócona została przez szybkie otwarcie i zaraz potem zamknięcie drzwi. Jak dobrze się domyślali, był to Caspian, który najwidoczniej zmęczył się pisaniem pracy i pojawił się w ich progach, by odetchnąć. Dwudziestolatek jednak po chwili wszedł do kuchni ze szklaną butelką wypełnioną do trzech czwartych zielonym trunkiem. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, ten odezwał się.
— Mieszkałem prawie rok w akademiku i z doświadczenia wiem, że nic nie zbliża ludzi tak bardzo, jak rozmowy o seksie. — Butelka alkoholu, jak już wkrótce przeczytali o nazwie Absinth wylądowała na stole. — Znamy się już przeszło rok, więc najwyższa pora odbyć tą rozmowę.
— No dobra, plus milion i tak dalej, ale po co przyniosłeś tutaj najpaskudniejszy alkohol? — zapytała Hudson, patrząc z powątpieniem na Hendersona.
— Bo bez tego moglibyście nie chcieć gadać — odpowiedział jej, nachylając się nad dość zdziwioną, ale jednak uśmiechniętą Han i muskając jej usta. — Kieliszki? — Zaraz potem obdarzył pytającym spojrzeniem Jaedena i Ellie.
Gdy dziewczyna wskazała mu skinięciem głowy na górną szafkę tuż obok lodówki ten od razu udał się w tamtą stronę. Otworzył drzwiczki szafki i zaczął wyciągać wspomniane przez siebie kieliszki do wódki.
— A tego gówna się nie pije jakoś rozcieńczonego z wodą i cukrem? — Jasper zmarszczył brwi, obserwując uważnie ruchy przyjaciela.
— No nie że coś, ale to wygląda jak trucizna — stwierdziła Ellie. — Albo radioaktywne szczyny.
— Tak by było zbyt miło. — Caspian ułożył osiem kieliszków na stole i chwycił za butelkę. — To jest po części trucizna i radioaktywne szczyny w jednym, Elizabeth. Niektórzy mówią, że ma właściwości psychoaktywne i nawet do tysiąc dziewięćset piętnastego był zakazany.
Jaeden parsknął śmiechem, kręcąc głową i patrząc na przyjaciela.
— To tego was uczą na tej historii? — zapytał.
— Po godzinach owszem.
— Znowu chcecie mnie upić i się śmiać? — zapytał naburmuszony Oleff, przytulając swoją dziewczynę bardziej do siebie.
— Nie wszystko się kręci wokół Ciebie, Batat — odpowiedziała mu Han wywracając oczami ze śmiechem.
— Och Han, każdego dnia tylko coraz bardziej mi udowadniasz, jaka jesteś cudowna. — Dumny Caspian wystawił do blondynki dłoń po piątkę.
Ta przybiła mu ją zadowolona, czym rozczuliła doszczętnie przypatrujących się im Jake'a i Ellie. Ten pierwszy spojrzał na Caspiana odrobinę zdezorientowany, niedługo potem zabierając głos.
— No to co właściwie mamy robić?
— Już tłumaczę. — Brązowowłosy począł rozlewać do kieliszków zielony trunek, na którego widok Hudson skrzywiła się. — W dwójkach, według wskazówek zegara zadajemy do wszystkich pytania związane z ich życiem seksualnym. Odpowiadamy albo jako para, albo osobno w zależności od sytuacji. Jeśli nie mamy ochoty tego robić, to pijemy kieliszek tego osiemdziesięcioprocentowego cudeńka. Proste? Proste.
— Jakiej sytuacji? — zapytał Wyatt, patrząc na niego ze zmrużonymi oczami.
— Podejrzewam że tego, czy już ze sobą spaliście, czy nie — odpowiedziała mu Ellie. — I czy mieliście przed sobą innych partnerów.
Henderson wręcz wniebowzięty kiwał głową, słysząc wyjaśnienia swojej przyjaciółki. Odłożył po chwili butelkę z powrotem na stół i udał się z dwoma kieliszkami w stronę jej i Jaedena.
— W moim akademiku by Cię pokochali — powiedział, podając dziewczynie kieliszek. — Weź ty uważaj lepiej — dodał, dając drugi Martellowi.
Dwójka skrzyżowała ze sobą spojrzenia i po chwili Ellie wybuchła śmiechem połączonym z niedowierzeniem. Jaeden natomiast powrócił wzrokiem do Hendersona, jakby chcąc go spytać o szczegóły tego, co miał na myśli. Ten jednak rozsiadł się już na krześle tuż obok Han z dłonią na jej kolanie i nic nie zanosiło się na to, by miał choć na chwilę oddać czemukolwiek innemu.
Nastolatkowie poczęli wąchać ten dziwny alkohol, lecz po chwili odsuwali się dość zniesmaczeni. Henderson tylko przewrócił oczami ze śmiechem, patrząc jak bardzo się krzywią.
— Da się to wygrać, czy coś? — zapytała Veronica. — I co można za to dostać?
— No nie wiem, możesz wygrać i zabrać to co zostanie dla siebie — odparł, wzruszając ramionami.
— Okej, to ja chyba pierwszy raz nie chcę wygrać. — Hudson pokiwała głową.
— To jest naprawdę aż tak okropne? — Ellie objęła dłońmi szyję swojego chłopaka, patrząc na pozostałą szóstkę przy stole.
— To jest to, po czym zrobiłam wiesz co, wiesz komu i wiesz kiedy — powiedziała Vee.
Ellie otworzyła oczy szerzej przytulając się bardziej do Jaedena. Hannah, która również znała tą historię pokręciła głową patrząc na trunek z podobnym wyrazem twarzy, co Colins. Wyatt natomiast spojrzał powątpiewająco na swoją dziewczynę, czując odrobinę nieprzyjemny ścisk od środka. Tak ściślej mówiąc, było to ukłucie zazdrości, która chcąc nie chcąc towarzyszyła mu przez całe życie czy tego chciał, czy nie i momentami za cholerę nie mógł sobie z nią poradzić. Wiedział, że powinien zaufać swojej dziewczynie, ale jednocześnie mimo, że to robił to okropne uczucie nie chciało go opuścić.
— Ja nie wiem, o co chodzi. . . — odezwał się Jake swoim ciepłym głosem, świdrując wzrokiem między trzema dziewczynami.
— Nie chcesz wiedzieć, Jakey — zapewniła Han, wyciągając rękę by pogłaskać go krótko po ramieniu. — Jesteś na to zbyt pure.
— Chodzę z Jasperem, już nie jestem zbyt pure na cokolwiek — odpowiedział jej.
— Zaraz wylądujesz na podłodze, suko — odgryzł się mu Skavinsky.
— Mów dalej, może coś poczuję, kochanie. — Jake wziął łyka swojej resztki herbaty z białego kubka w czerwone groszki.
Vee dopiero spostrzegła zdezorientowane spojrzenie swojego chłopaka na sobie. Przejechała swoją małą dłonią po jego kręconych włosach uspokajająco, zaraz potem się do niego odzywając.
— Potem Ci powiem, bubu.
Skinął głową. Wiedziała, że Oleff pod żadnym pozorem nie miał zamiaru jej rozliczać z tego, co robiła wcześniej i z kim to robiła. Po prostu przez swoją zazdrość czuł się lepiej, gdy mówiła mu o takich sprawach. Nigdy jej nie oceniał, tylko potakiwał i ją przytulał, a zaraz potem całował w czoło i zapewniał, że nie zmienił swojego zdania na jej temat.
— To zaczniemy ode mnie i Han — odezwał się Caspian. — Odpowiadacie w kolejności chłopaki, Batat i Vee, Jae i Elenka i na końcu my, i tak ze wszystkimi.
Wszyscy pokiwali głowami ze zrozumieniem. Cas i Han zaczęli naradzać się między sobą szeptem i po chwili dziewczyna pokiwała zgodnie głową.
— Dobra, na początek coś łatwego — zaczął. — Ile mieliście lat, jak po raz pierwszy to zrobiliście i z kim to było?
Spojrzenia wylądowały na Jasperze i Jake'u, którzy mieli pierwsi odpowiadać w tej kolejce.
— Chyba piętnaście, coś koło tego. — powiedział Skavinsky, nie widząc sensu w unikaniu odpowiedzi na takie pytanie. — Z jakimś typiarzem z tindera.
— Prawie siedemnaście — odpowiedział jego chłopak. — Z Jasperem.
Zaraz potem wszyscy spojrzeli na Oleffa i Hudson.
— Um, no też koło siedemnastu jakoś, z moją byłą — powiedział Wyatt.
— Ta sama odpowiedź — przytaknęła mu Vee.
— Osiemnaście, z Elunią — powiedział Jaeden, gdy to na nim i jego dziewczynie wylądowały spojrzenia.
— No też prawie osiemnaście, z Jae. — Jego dziewczyna przytuliła go z uśmiechem, a ten ucałował jej czoło.
— Chyba prawie siedemnaście, z moją byłą — odezwał się Caspian, gdy nadeszła jego kolej.
— Koło osiemnastki, też z byłą — powiedziała Hannah.
Pierwsza runda przebiegła wręcz praktycznie bezproblemowo. Do kolejnej pytanie mieli wymyślić Coleman i Skavinsky. Ten drugi nachylił się do ucha tego pierwszego i wyszeptał coś krótkiego, a ten pokręcił prędko głową i również coś wyszeptał. Jasper wywrócił oczami, ale ostatecznie się zgodził.
— Gdzie to zrobiliście pierwszy raz? — zapytał Jake z lekko wyczuwalną dumą w głosie wynikającą z tego, że Jasper przystał na jego pytanie.
— U mnie w jaskini, w sensie, w piwnicy — powiedział Oleff, prostując się odrobinę.
— Jest coś, czego tam nie robiłeś, Batat? — zapytał Caspian. On znał wspomnianą jaskinię tylko z opowieści przyjaciół.
— Nie — odpowiedział, patrząc mu w oczy jakby lekko zatrwożony. — Nie i to w każdym znaczeniu.
Hudson widząc wyraz twarzy brązowookiego ucałowała go w czoło, na co ten się zarumienił i pogłaskał ją czule po brzuchu.
— Wiesz Cas, w jaskini było wszystko. — Jaeden spojrzał na swojego starszego przyjaciela. — Parkiet, jakaś kula dyskotekowa, kartonowa podobizna Shreka, plakaty z Madagaskaru i Shreka, pułapka na ryby. . .
— Skąd ty wziąłeś pułapkę na ryby? — zapytała Han ze zmarszczonymi brwiami patrząc na Wyatta.
— Nie wiem, ona tam po prostu była, gdy się wprowadziliśmy — odpowiedział jej.
— A skąd się tam wziął kartonowy Shrek? — spytała zaciekawiona Vee.
— Złożyliśmy się na niego na jego szesnaste urodziny. — Martell z uśmiechem uprzedził przyjaciela w odpowiedzi.
— Był bardzo wzruszony — zapewnił ją Jake kiwając głową z uśmiechem. — Jak przeszukam memories na snapie, to może znajdę filmik z reakcją.
— Jake, nie rób tego. — Oleff spojrzał mu w oczy z przerażeniem. — Proszę, przecież mnie kochasz.
Brunet zaśmiał się wesoło, wyjątkowo rozbawiony słowami dziewiętnastolatka.
— Ja kocham wszystkich, dlatego pokażę to Vee jeśli będzie chciała.
— Coś ogarniemy, słonko — powiedziała Hudson, szczerząc się. — No wracając, ja to pierwszy raz zrobiłam w schowku w szkole.
Henderson nagle zakrztusił się własną śliną. Spojrzał na dziewczynę z szeroko otwartymi oczami, bo mimo, że nie on jedyny był osobą, która nie znała tej historii, to przecież chodził z Vee do szkoły i dlatego tak bardzo go to zszokowało.
— W tym na parterze, czy na piętrze? — spytał.
— Na parterze. . .
— Cholera jasna, to było zaraz obok mojej szafki. . . — powiedział pod nosem. — Nie przyszłaś na fajkę, żeby zrobić to zaraz obok mojej szafki?
— Ja też tego nie planowałam, spokojnie — odparła niewzruszona dziewczyna, patrząc na Jae i Ellie. — A wy? Wy macie słodziutką historię, podzielcie się.
— Och, no, Jae i ja wynajęliśmy sobie na kilka dni zimą domek w górach i tam to zrobiliśmy. — Ellie uśmiechnęła się delikatnie. — Było bardzo milutko.
— To prawda, zawsze będę to dobrze wspominał. — Jaeden ucałował czubek jej głowy, na co cicho się roześmiała.
— Czyli zrobiliście to w dobrym klimacie, to dobrze — powiedział Caspian jakby z tonem dumnego, starszego brata.
— Oni to umieją w dobry klimat do tego typu rzeczy. — Han wzięła łyka swojej herbaty.
— Och, oni po prostu umieją w wiele rzeczy. — Vee spojrzała na nią porozumiewawczo.
Caspian i Wyatt posłali zdezorientowane spojrzenie Martellowi. Ten z lekko uniesionymi kącikami ust wzruszył ramionami, jakby kompletnie nie rozumiejąc ich reakcji. Jasper i Jake tylko zaśmiali się pod nosem, bo też nie raz rozmawiali na ten temat z Ellie.
— No co, wy nie gadacie o tego typu rzeczach? — spytała Vee, parskając śmiechem.
— No jasne, że gadamy — powiedział Caspian. — Ale Jaeden to się zawsze tylko uśmiecha pod nosem i nie mówi niczego szczególnego. — Po prostu uznaliśmy z resztą chłopaków, że nie ma na co narzekać.
— Bo nie ma, Cassie — powiedziała Ellie. — Teraz ty się może pochwal, gdzie to zrobiłeś po raz pierwszy.
— Na przyczepie mojego pick-upa — odparł, głaszcząc Han po kolanie. — Oczywiście pojechaliśmy sobie do jakiegoś fajnego miejsca, bardzo polecam. Mogę wam pożyczyć, jak coś.
— Twój pick-up zdawał się widzieć wiele rzeczy, w liceum pożyczyłeś go tylu osobom, że mogłeś z tego trzepać niezły hajs. — Vee pokręciła lekko głową.
— Kazałem im po prostu potem zatankować w razie potrzeby i go umyć. — Wzruszył ramionami, patrząc na swoją dziewczynę. — Han, skarbie?
Smith poczuła na sobie spojrzenia całej siódemki przyjaciół. Zabrała po chwili głos z chyba najbardziej neutralnym tonem, jaki istniał.
— Nic szczególnego, mój pokój. Ale było miło.
— Najważniejsze, że dobrze się bawiłaś, słoneczko. — Ellie spojrzała na nią z uśmiechem.
Hannah odwzajemniła jej gest, zaraz potem wskazując skinięciem głowy na siedzącą nieopodal dwójkę chłopaków.
— W mieszkaniu tego typiarza — odparł Jasper.
— Miałeś wtedy piętnaście lat, Jasper — powiedział Caspian, patrząc na niego. — Wszystko było u Ciebie dobrze?
— No, tylko sobie chciałem zobaczyć. — Czarnowłosy wzruszył ramionami. — Było okej.
Henderson pokiwał głową, kierując spojrzenie na Jake'a.
— Samochód — westchnął, przeczesując swoje gęste ciemnobrązowe włosy.
— W samochodach zawsze się dzieje — stwierdziła roześmiana Vee. — W sumie, to nie taki głupi temat — dodała po chwili. — Kiedy ostatni raz robiliście to w samochodzie?
Spojrzenia dziewiętnastolatków i jednego dwudziestolatka spoczęły na Jaedenie i Ellie. Ta dwójka skrzyżowała ze sobą spojrzenia, po czym Martell zabrał głos.
— Um, nigdy. . .
— Chwila, co? — Oleff zdawał się aż nazbyt zdziwiony tym, co powiedział jego przyjaciel. — Sądziłem, że każdy to robił przynajmniej raz w samochodzie.
— Batat, ja mam lekko ponad sto osiemdziesiąt, Jae prawie sto dziewięćdziesiąt. To nie byłoby zbyt wygodne. — Ellie wywróciła oczami.
— Jesteśmy dosłownie niemalże tego samego wzrostu, dajemy radę. — Jasper oparł głowę na ramieniu swojego chłopaka. — I to całkiem spoko opcja.
— Ale nie każdy lubi — wtrąciła Vee, patrząc na bruneta.
— W każdym razie — zaczął Caspian — mój pick-up-
— Nie! — ucięła mu prędko Ellie. — Naprawdę nie trzeba.
Wszyscy, może prócz jej chłopaka i Han spojrzeli na nią zdziwieni. Dziewczyna jako kolejna odezwała się.
— Spoko, też tego tam nie robiłam. — Wzruszyła ramionami.
— No cóż, wiele przed Tobą. — Cas ucałował czule czubek jej głowy.
— Nie do końca, nic nie tracisz — rzuciła bezceremonialnie Vee, opierając się twarzą o dłoń. — Cas?
— No nie wiem, z półtorej roku temu? Jakoś tak.
Zaraz potem Vee spojrzała na Jake'a i Jaspera. Tamci spojrzeli na siebie i przez dobre parę sekund patrzyli tak w skupieniu.
— Chyba z dwa miesiące temu — powiedział Coleman. — Vee, Batat?
Ta dwójka znowu przez kilka sekund patrzyła się na siebie dosłownie tak, jak Skavinsky ze swoim chłopakiem. W przeciwieństwie do reszty par, które przebywały z nimi w pomieszczeniu oni nie rozpoczęli jeszcze swojego życia seksualnego, więc w niektórych momentach czuli się może odrobinę niezręcznie, w każdym razie na pewno Oleff tak się czuł.
— Może w marcu, czy kwietniu — powiedziała w końcu blondynka.
— Ja z półtorej roku temu, jak Cas. — Oleff cmoknął swoją dziewczynę w kark. — To teraz Jae i Elenka, tak?
Colins przybliżyła się do ucha Martella, tak by wyszeptać wymyślone przez siebie pytanie. Ten pogłaskał ją po biodrze kiwając głową z uśmiechem. Dziewczyna widząc jego reakcję również wyszczerzyła się i po chwili zadała pytanie.
— Jakie było najdziwniejsze miejsce, w którym to robiliście?
Henderson wyraźnie zadowolony tym, co powiedziała Ellie zagwizdał z zachwytu i objął swoją dziewczynę ramieniem. Ta pokręciła głową z niedowierzeniem, patrząc w jego brązowe oczy.
— Jesteś taki hetero, Cas.
— Ktoś musi — odpowiedział jej rozbawiony. — Ale rozkręcamy się, podoba mi się.
— No to oświeć nas może, wyglądasz na takiego z doświadczeniem — zaśmiał się Jake, patrząc na dwudziestolatka.
Caspian wziął głęboki wdech, przez chwilę zastanawiając się nad swoją odpowiedzią.
— Tak prawdę mówiąc, to chyba po prostu na jakiejś imprezie w pokoju. . . Nic nie było aż tak szczególnie dziwnego. No chyba, że łóżko brata jednej z nich się liczy. Ale z Han tym bardziej nie było niczego dziwnego.
— Moje "najdziwniejsze" miejsce to wciąż łóżko — parsknęła śmiechem Han. — Nie no, może ewentualnie kanapa.
— Uch, nasze chyba szatnia na korcie badmintona. . . — powiedział Jasper po chwili namysłu.
— Była pusta? — zapytał Jaeden ze zmarszczonymi brwiami.
— Nie, robiliśmy to przy dwudziestce spoconych chłopów. — Skavinsky przewrócił oczami. — Oczywiście, że była pusta, Jaeden.
Martell zaśmiał się pod nosem, patrząc tym razem na Wyatta i Veronicę. Oboje skrzyżowali ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, po czym chwycili za kieliszki z zielonym trunkiem.
— Błagam was, jest aż tak źle? — spytał zdziwiony Caspian.
— Powiedziałabym, ale nabawilibyście się tylko traumy. — Dziewczyna po wypowiedzeniu tych słów wypiła całą zawartość kieliszka, zaraz potem krzywiąc się ze zniesmaczenia. — Tak jakby co, ja zwykle nie muszę niczego popijać, ale teraz to co innego.
Ellie widząc jej reakcję prędko złapała za stojący za nią karton soku kaktusowego i podała go kuzynce. Ta tylko rzuciła jej przelotne, wdzięczne spojrzenie i po otwarciu napoju wzięła z niego solidnego łyka. Wyatt patrząc na jej reakcję na trunek, którego sam nigdy wcześniej nie pił zawahał się odrobinę, ale po chwili również przechylił kieliszek wlewając całą jego zawartość do ust. Zakaszlał, czując jak łzy cisną mu się do oczu i wręcz wyrwał Hudson, która właśnie skończyła popijać alkohol karton soku, by samemu pociągnąć z niego kilka solidnych łyków.
Cała reszta przyjaciół popatrzyła na chłopaka z rozbawieniem. Pomieszczenie wypełnił ich wesoły śmiech, przez co ten tylko zaczerwienił się na policzkach czując, jakby zrobili mu wstyd przed jego dziewczyną.
— Jesteście okropni — powiedział, przecierając usta dłonią i odkładając karton z sokiem na stół. — No dalej Jae i Elenka, teraz wy się pochwalcie.
— Nie ma tu niczego szczególnego. — Zielonooki wzruszył ramionami. — "Najdziwniejsze" to coś w stylu prysznica i biurka.
— Ewentualnie blatu — dodała Ellie, puszczając oczko swojemu chłopakowi z uśmiechem.
Ten wyszczerzył się, rumieniąc się jednak delikatnie na policzkach. Blondynka ucałowała jednego z nich, patrząc na Hannah i Caspiana.
— Runda pierwsza przebiegła znakomicie, zadziwiliście mnie. — Caspian pokiwał głową z uznaniem.
— To teraz się chwalcie, gdzie robiliście to ostatni raz — rzuciła Hannah.
Dwudziestolatek pogładził Smith po ramieniu zachwycony jej zaangażowaniem i inicjatywą. Ta posłała mu dumny uśmiech, przez który sam się wyszczerzył.
— Łóżko — powiedział Jake bez większego zastanowienia.
— Też łóżko, tak myślę. — Oleff podrapał się po szyi dwoma palcami.
— W jakiejś łazience na imprezie. — W głosie Vee można było usłyszeć totalną obojętność.
Gdy przyszła kolej Jae i Ellie spojrzeli oni na siebie. Chłopak postukał kilka razy palcami w blat znajdujący się obok niego, a Jasper rzucił im zniecierpliwione spojrzenie.
— No to gdzie?
— No tak trochę Ci właśnie pokazuję — odparł zielonooki, wciąż stukając palcami o blat.
Vee wyszczerzyła się, patrząc na swoją kuzynkę. Ta wywróciła oczami z lekkim uśmiechem. Jasper otworzył oczy szerzej, również obdarzając swoją przyjaciółkę nieco innym spojrzeniem.
— Na tym blacie robię jedzenie!
— No przecież to dobrze to potem wytarliśmy, do cholery — powiedziała Colins. — Wy to robicie pod prysznicem, pod którym ja się myję. Wszyscy dbamy o czystość i nie robimy problemu.
— Dobra, ma punkt, jak zwykle — odrzekł Coleman, patrząc na swojego chłopaka. — Cas i Han?
— Kanapa — powiedziała Han, posyłając spojrzenie Jake'owi i Jasperowi. — Wasze pytanie?
— No to może. . . Kiedy ostatni raz to robiliście? — spytał młodszy z chłopaków.
Oboje Wyatt i Veronica musieli chwilę pomyśleć nad swoją odpowiedzią. W końcu to dziewczyna pierwsza udzieliła odpowiedzi.
— Na koniec kwietnia.
— Ja chyba. . . We wrześniu w tamtym roku — powiedział po chwili Oleff.
Jae i Ellie skierowali spojrzenia prosto na Jaspera i Jake'a, zaraz potem wybuchając śmiechem. Do dzisiaj doskonale pamiętali zeszłoroczny incydent ich przyjaciela, który poszedł na imprezie do łóżka z zupełnie nieznanym mu chłopakiem, a po tym przytargał do domu sławetną już rzeźbę białego psa, którą nazwał "Pjez".
— Chwila, to historia z tym chłopakiem, którego nie pamiętasz? — zapytała zaciekawiona Vee.
— I to wtedy przytargałeś tu Pjeza? — spytała Han, opierając głowę na barku Casa z uniesionymi kącikami ust.
— Tak i tak — odparł zażenowany sobą chłopak.
— Elenka wtedy powiedziała, że musi zrobić test na HIV za kilka tygodni, ale jak się dowiedział że wykonują go przez badanie krwi to powiedział, że woli umrzeć — powiedział Jake ze śmiechem.
Reszta towarzystwa również się zaśmiała. Nawet ostatecznie Wyatt do nich dołączył, przytulając swoją dziewczynę bardziej.
— Boję się igieł po prostu. Lepiej niech Jae i Ellie powiedzą, kiedy robili to na tym blacie.
— Dzisiaj — rzuciła Ellie, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą.
Skavinsky zaczął się odrobinę krztusić, podczas gdy Vee tylko posłała swojej kuzynce kolejne spojrzenie pełne uznania kiwając głową. Takie samo zresztą Cas posłał Jaedenowi, podczas gdy Jake klepał swojego chłopaka po plecach z lekkim zmartwieniem. Hannah zaśmiała się, widząc reakcję Jaspera i po chwili pokazała Ellie dwa kciuki w górę. Wyatt tylko świdrował wzrokiem między Martellem, a blondynką jakby szukając w ich oczach odpowiedzi na jakieś pytanie.
— Kiedy to było?! — zapytał Skavinsky. — Dlaczego ja nic nie wiem?
— Wtedy, jak wy wszyscy siedzieliście jeszcze w pracy — odpowiedział mu lekko roześmiany, lecz zarumieniony Jaeden.
— No, mieliśmy trochę czasu — dodała Ellie, również odrobinę się rumieniąc. — No ale dobra, Han i Cas?
— W tamtym tygodniu — powiedział dwudziestolatek z uśmiechem. — Chłopaki? — Spojrzał na Jake'a i wciąż lekko zszokowanego Jaspera.
— Przedwczoraj — wykrztusił mimo wszystko Skavinsky.
—
Minęły może z dwie godziny, a wszyscy przebywający w mieszkaniu zdążyli dowiedzieć się o swoich ulubionych pozycjach, najbardziej lubianych miejscach do czynności wiadomej prócz łóżka, a także tych najmniej lubianych. Padło też coś o najdłuższym i najkrótszym odbytym stosunki. Sok kaktusowy robiący za popitkę już dawno został zastąpiony nowym, pomarańczowym. To nie to, że musieli dużo pić zamiast udzielenia odpowiedzi, bo na przykład Jae i Ellie nie musieli póki co tego zrobić ani razu. Po prostu gdy już ktoś chciał popić ten piekielny Absinth, to musiał wypić naprawdę dużo soku, który i tak całkowicie nie zabijał goryczy w ustach. Mimo to bawili się naprawdę przednio.
Wyatt, który jak już wcześniej wspomniałam nie zaczął jeszcze życia łóżkowego ze swoją dziewczyną wysłuchując jej odpowiedzi, lub jej braku zaczął dość intensywnie rozmyślać na ten temat. Zdawało się, że nikt wcześniej nie dał tej dziewczynie ani trochę czułości w tej sferze, co dla niego było wręcz nie do pojęcia. W jego opinii Vee zasługiwała na wszystko, co najlepsze i już z tyłu głowy zaczął planować to, jak mógłby rozegrać ich pierwsze zbliżenie, gdy już doszliby do tego etapu. Na pewno chciałby zadbać o nastrój w postaci chociażby jakiejś dobrej muzyki i z niczym by się nie spieszył, bo przecież nie o to chodzi. Chodziło o to, by ta absolutnie przeurocza dziewczyna siedząca aktualnie na jego kolanach czuła się przy nim jak najlepiej.
Caspian i Han właśnie zadali pytanie o największe swoje dziwactwo związane z seksem, które miało być tym ostatnim, co ostatecznie wyrwało go z przemyśleń.
— Jebać to, ciężko wybrać jedno — odparł Jasper, wzdychając i z widocznym zniesmaczeniem sięgając po kieliszek napełniony zieloną cieczą.
— Aha — przytaknął mu Jake, również biorąc kieliszek.
Oboje opróżnili kieliszki, po czym wymienili się krótko spojrzeniami i oboje wyciągnęli dłonie po sok pomarańczowy. Stoczyli o niego krótką bitwę, ale ostatecznie Jake uderzając swojego chłopaka z łokcia w bark pierwszy się go napił.
— Nikt z was prócz bab nie ma na to psychy, pizdy — stwierdziła Vee, również wzdychając i biorąc kieliszek w trzy palce.
— Ja mam — wymamrotał pod nosem Oleff, również biorąc swój kieliszek.
— Co mówiłeś, bubu? — Blondynka tuż przed wypiciem trunku spojrzała na niego.
— Och, mówiłem, że, um. . .
— Powiedział, że pasuje — odpowiedział za niego Jaeden.
Oleff prędko podziękował mu wzrokiem, na co ten tylko posłał mu uśmiech. Oboje w miarę możliwości za jednym razem opróżnili kieliszki, zaraz potem krzywiąc się (a raczej to Oleff się skrzywił, Vee na tym etapie przełknęła jedynie ślinę i sięgnęła po sok jak najszybciej).
Tym razem lekko zmęczone już spojrzenia nastolatków wylądowały na Colins i Martellu. Obojgu z nich nie uśmiechało się raczej picie tego trunku, bo im dłużej patrzyli na to, jak pili go ich znajomi tym bardziej obrzydliwy im się wydawał. Oni sami nie byli jakimiś dużymi fanami alkoholu, więc ich brak chęci do spożycia go i jeszcze w takiej formie był raczej uzasadniony.
— Uch, no dobra, jebać to — zaczęła Ellie, decydując się pomóc swojemu chłopakowi w tej ostatniej kolejce. — Nie zrobiłabym tego w czymś, co nie jest moje. Dlatego odrzuciłam propozycję pick-upa. To bardzo miłe, ale no nie mogłabym. . . W sensie są wyjątki, typu jakiś hotel na wakacjach, czy coś, ale no. . . Wiecie, jakieś rzeczy typu impreza u kogoś i tym bardziej miejsca publiczne odpadają.
Przez chwilę między przyjaciółmi zapanowała cisza. El wbiła wzrok w podłogę lekko zawstydzona, na co Jae szybko zareagował pogłaskaniem jej po jednym z policzków.
— To nic dziwnego, teraz to też bym tego nie zrobił w jakimś miejscu publicznym, czy innym gównie — odezwał się Jasper.
— Nic nie tracisz, słonko — dodała Vee, patrząc z niebywałą sympatią w oczach na dziewczynę. — Tam to nawet nastroju za bardzo nie ma.
— Po co Ci takie gówna? Ja mam to samo zdanie, najlepiej to zrobić u siebie i tyle, wtedy nie robi się nikomu problemu i jest najwygodniej — powiedziała Han.
— Ty to po prostu od początku byłaś bardziej w tym rozgarnięta i no, jeśli nie miałaś kiedyś ochoty no nie wiem, rozebrać Jae jak czekaliście na mnie chociażby w moim samochodzie, albo w jakiejś szkole czy coś tak tu i teraz to chyba tylko dobrze świadczy — Oleff również posłał swojej przyjaciółce ciepłe spojrzenie.
— Krótko mówiąc umiesz trzymać emocje na wodzy i to nic dziwnego Elciu, my tam się cieszymy, że jesteś zadowolona ze swojego życia seksualnego i się dobrze czujesz — powiedział w końcu Jake.
El spojrzała na wszystkich swoich przyjaciół z niebywałą wdzięcznością. Zdawało się, jakby jej głupi kompleks siedzący w głowie od jakiegoś czasu przepadł w niepamięć, co było niesamowitą ulgą. Jej chłopak ucałował czule jej policzek, by po chwili również ją przytulić.
— Mówiłem Ci, że to jest normalne, myszko — powiedział, głaszcząc ją po włosach. — Nie ma w tym nic głupiego.
— No właśnie, w sferze seksualnej masz się czuć jak najlepiej — dodał Caspian, patrząc z uśmiechem na parę. — Jak komisja przegłosowała, to żadne dziwactwo, więc wypijcie to gówno. Wtedy nawet ja i Han to wypijemy. — Spojrzał na swoją dziewczynę i odgarnął jej kosmyk włosów za ucho.
— No dobra, już mnie to chyba nie zabije — powiedziała Smith, przewracając oczami.
Ellie i Jae spojrzeli na stojące obok siebie na blacie kieliszki z trunkiem jeszcze z pierwszej rundy. Zaraz potem spojrzeli na siebie dość zniesmaczeni, lecz zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć znowu odezwał się Caspian, wręcz skandując i uderzając otwartymi dłońmi o stół.
— Pijcie!
— Pijcie! — zawtórowała mu Hannah, robiąc dokładnie to samo.
Zanim w ogóle się obejrzeli, cała reszta dołączyła się do tej pary patrząc na nich wyczekująco z uśmiechami na ustach. Oni sami zaczęli się śmiać i trochę zajęło im uspokojenie się na tyle, by w ogóle wziąć kieliszki między palce. Aktualnie uważali się za naprawdę głupich za to, że przeszło im w ogóle przez myśl to, że mogli jakoś przeżyć tą grę bez picia tego świństwa.
Przechylili więc kieliszki w równym czasie i za jednym razem opróżnili je. Skrzywili się oczywiście, bo gorzki, anyżowy smak niekoniecznie przypadł im do gustu. Cała szóstka ich przyjaciół była oczywiście zachwycona i klaskali im, wydając z siebie okrzyki radości i gwizdy. Zaczęli się śmiać, bo przecież nie sposób było się nie śmiać w tej sytuacji.
Ellie spojrzała na Jae jeszcze dosłownie na kilka sekund przed tym, jak wyciągnęła rękę po napój, który podawał jej Wyatt. Jej spojrzenie było tak przepełnione komfortem i radością, że on sam właśnie te emocje zaczął odczuwać jeszcze bardziej. Jego serce zabiło mocniej, a w jego oczach pojawiły się wesołe iskierki.
I chyba właśnie wtedy Jaeden Martell doznał największego olśnienia w dotychczasowym życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro