Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

06.

- Myślałaś, że tak łatwo mi uciekniesz?! - krzyknął i wepchnął mnie do ''mojego'' pokoju. Szybko podeszłam do okna, żeby być jak najdalej od niego, ale to nic nie dało. Odwróciłam się w stronę drzwi, które właśnie zostały zamknięte przez blondyna. - Ze mną nie ma tak łatwo, Mercy. - powiedział i w szybkim tempie pokonał dzielącą nas odległość. Złapał mnie za ramię i pchnął na łóżko. Oparłam się o nie rękami i wpatrywałam się w niego ze strachem w oczach. - Nigdy mi nie uciekniesz, rozumiesz? - uśmiechnął się cwanie i podniósł mnie z łóżka, po czym przycisnął do ściany nie daleko okna. Czułam ból przeszywający moje plecy, ale nic nie mogłam zrobić. Zacisnęłam powieki, tylko po to by na niego nie patrzeć. Poczułam jego oddech na mojej twarzy, a po chwili ból na policzku. 

Uderzył mnie. 

- Mnie się nie ucieka. - warknął i uderzył mnie w brzuch. Zgięłam się w pół, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Mocno szarpnął moi ciałem i przycisnął do ściany. Otworzyłam oczy i na jego twarzy zobaczyłam wymalowana furię. 

On mnie zabiję. 

- Nie jestem naiwny, Mers. Przez cały wieczór Cię obserwowałem i wiedziałem, że coś planujesz. - syknął. - Jesteś tak przewidywalna. - dodał i znów mnie spoliczkował. - Jeżeli tak bardzo chcesz uciekać, to bardzo proszę, ale wiedz, że zawsze Cię znajdę i zawsze będziesz moja. - powiedział i popchnął mnie łózko. Skuliłam się na nim i cicho szlochałam. Usłyszałam kroki w pokoju, a po chwili zamykanie się drzwi. 

Wyszedł. 

Zaczęłam głośno szlochać. Wszystko mnie bolało i nawet nie chciałam widzieć jak wyglądam w tym momencie. Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie? Co ja mu takiego zrobiłam? Mógł sobie oszczędzić bicie mnie, ale przecież po ostatniej mojej próbie ucieczki, obiecał mi, że następnym razem się nie powstrzyma. Poprawiłam się na łóżku i przykryłam się kołdrą. Wtuliłam się w poduszkę i próbowałam zasnąć, ale na marne. Leżałam na boku i wpatrywałam się w ścianę przede mną. Próbowałam nie myśleć o jutrzejszym dniu, więc myślałam o Andy'm i o naszej pierwszej randce. To pomagało mi się uspokoić, lecz nie do końca. Ból w żebrach co chwilę dawał o sobie znać. Przymknęłam na chwilę oczy i odetchnęłam głęboko. Mój oddech był drżący po moim płaczu. Odwróciłam się w stronę okna, z głośnym syknięciem i po chwili zasnęłam. 

***

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Zmarszczyłam brwi i powoli odwróciłam się w drugą stroną. Prawie zeszłam na zawał, gdy zobaczyłam siedzącego Niall'a obok mojego łóżka. 

- Przyniosłem Ci śniadanie. - mruknął. 

- Nie jem śniadania. - odparłam zachrypniętym głosem. 

- Nie interesuje mnie to. - warknął i wstał z łóżka. - Wracam za dziesięć minut, a śniadanie ma być zjedzone. - dodał i wyszedł. 

- Nie jesteś moim ojcem. - mruknęłam pod nosem. Usiadłam powoli na łóżku i oparłam się o poduszki. Przykryłam kołdrą nogi i spojrzałam na swój brzuch. Podwinęłam bluzkę i obaczyłem wielkiego siniaka na moich żebrach. Przejechałam po nim opuszkami palców i syknęłam głośno z bólu. 

No to pięknie. 

Spojrzałam na tacę leżącą na szafce nocnej. Były na niej naleśniki i sok pomarańczowy. Nie chciałam jeść, ale wiedziałam, że tylko pogorszę sprawę. Z bólem na twarzy podniosłam się lekko i wzięłam tacę. Usiadłam w poprzedniej pozycji i grymasem na ustach zaczęłam jeść moje śniadanie. Parę minut później po naleśnikach nie było już śladu, a w szklance został mi łyk soku. Opróżniłam szklankę, a do pokoju wszedł Niall. Odstawiłam szklankę i spojrzałam na blondyna. 

- Jesteś z siebie zadowolony? - spytałam, a on zabrał tacę i położył ją na szafce, a sam usiadł na krześle. 

- Nie dramatyzuj. - wywrócił oczami. 

- Jesteś chory. - prychnęłam. - Mogłeś mi normalnie wytłumaczyć, a nie katować mnie! - chciałam krzyknąć, ale nie mogłam, ponieważ bolało mnie gardło. 

- Zasłużyłaś na to. - odparł. 

- Zasłużyłam?! Czy Ty siebie słyszysz człowieku?! 

- Gdybyś nie uciekała, nie musiałbym tego robić! - krzyknął. 

- Wiesz, mam nadzieje, że znajdzie Cię policja i zgnijesz w pierdlu. - splunęłam, a po chwili poczułam szarpnięcie za włosy i ból na policzku. 

- Nigdy mnie nie znajdą. - syknął i puścił moje włosy, po czym zabrał tacę i wyszedł z pokoju. Przyłożyłam dłoń do policzka i delikatnie po nim przejechałam. 

Chyba muszę przestać się odzywać. 

XXXX

Witam w nowym i krótkim rozdziale :) 

Jak podoba wam się nowa okładka? 

Marcelina x 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro