02.
Obudziłam się z bolącą głową w nieznanym mi miejscu. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej i zobaczyłam, że mam na sobie ciuchy z wczoraj. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam parę znajomych elementów. Zeszłam z łóżka i podeszłam do komody, na której były zdjęcia. Wzięłam jedną ramkę do ręki i przyjrzałam się fotografii. Na zdjęciu byłam ja i jakiś nieznajomy blondyn. Zorientowałam się, że mam identycznie zdjęcie w swoim pokoju, tylko, że na nim znajdował się Andy. Odłożyłam zdjęcie na komodę i podbiegłam do drzwi. Szarpnęłam za klamkę, lecz okazały się zamknięte. Uderzyłam pięścią w drzwi, lecz wiedziałam, e to nic nie da. Gdzie ja do cholery jestem? Oparłam dłonie na drewnianej powłoce i podniosłam lekko głowę w górę. W prawym górnym rogu zobaczyłam kamerę, która byłą skierowana na mnie. Odeszłam od drzwi i podeszłam bliżej kamery, która śledziła każdy mój ruch. Usłyszałam przekręcanie klucza i jak najszybciej pobiegłam na drugi koniec pokoju. Drzwi otworzyły się a do środka wszedł blondyn z fotografii. Uśmiechnął się do mnie i na szafce nocnej położył tacę ze śniadaniem.
- Kim jesteś? - spytałam, a blondyn jedynie nucił pod nosem nieznaną mi piosenkę. - Dlaczego tu jestem? - zadałam kolejne pytanie. - Czego ode mnie chcesz?
- Smacznego. - powiedział i odwrócił się.
- Powiedz mi, co tu robię?! - krzyknęłam, lecz on nie zwrócił na mnie uwagi, tylko wyszedł z pokoju zamykając go. Odwróciłam się szybko i otworzyłam okno, które, no cóż, było za kratami.
Stąd nie ma pieprzonego wyjścia.
Zaczęłam chaotycznie szukać telefonu, lecz go nigdzie nie było. Ani w moich spodniach, ani w bluzie Andy'ego, a tym bardziej na szafce nocnej.
Okej, Mercy, tylko nie panikuj.
Jak mogę nie panikować, gdy jestem zamknięta w obcym miejscu, a facet, który mnie porwał, zachowuje się jak psychol. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w śniadanie, które tajemniczy blondyn mi przyniósł.
Po parunastu minutach wrócił i zmarszczył brwi. Nadal siedziałam na łóżku, a moje śniadanie nie zostało tknięte.
- Dlaczego nie zjadłaś? - spytał.
- Gdybyś wiedział nie jestem człowiekiem, który jada śniadania. - mruknęłam.
- W takim razie będziesz głodować do szesnastej. O tej godzinie wracam. - odparł i zabrał tacę.
- Możesz odpowiedzieć mi na jedno pytanie. - klęknęłam na łóżku, a blondyn się odwrócił. - Dlaczego tu jestem?
- Dowiesz się w swoim czasie, Mercy. - powiedział i wyszedł, zamykając drzwi na klucz. Westchnęłam ciężko i wróciłam do poprzedniej pozycji.
Super, będę głodować do szesnastej.
*Andy pov*
- Jak to nie wiesz, gdzie ona jest?! - krzyknął Louis.
- Poszła do łazienki i zniknęła. Szukałem ją, ale rozpłynęła się w powietrze. Razem z Ryan'em i Brad'em szukaliśmy ją przez całą noc, nie wiem gdzie może się podziewać. - wytłumaczyłem. Nie mam pojęcia gdzie podziewa się moja dziewczyna. Ona nie mogła tak po prostu zniknąć, to nie w jej stylu.
- Dzwoniłeś to jej koleżanek, kolegów? - spytał.
- Tak, nikt nie wie, gdzie ona jest. - powiedziałem, a brunet przeczesał dłonią włosy. - Louis, to nie w jej stylu.
- Wiem, musiało się coś stać. Nawet nie chcę myśleć o najgorszym, ale ona nigdy tak nie znikała. Jedynie ukrywała się u Ciebie lub Ryan'a, nigdzie indziej. - westchnął i usiadł na krześle. - Dzwonię na policję. - dodał i wziął do ręki swój telefon. Mercy nigdy nie znikała od tak. Zawsze mówiła mi gdzie się wybiera. Zazwyczaj gdy miała gorsze dni nocowała u Ryan'a lub u mnie, nigdzie indziej. Cholernie się o nią martwię. Jeżeli ktoś jej coś zrobił, to ja coś zrobię jemu. - Policja będzie tu za dwadzieścia minut. - powiedział gdy się rozłączył. - Wiem, że nie pomogę zbyt wiele i dlatego musimy poradzić sobie sami. Musisz wezwać Ryan'a i Brad'a.
Po parudziesięciu minutach, ja, Brad i Ryan chodziliśmy ulicami Londynu ze zdjęciem Mercy pytaliśmy przypadkowych ludzi o to, czy jej gdzieś nie widzieli, a dodatkowo Ryan przywieszał plakaty z napisem ''zaginiona''. Wyciągnąłem telefon by sprawdzić godzinę, ale gdy odblokowałem ekran od razu do moich oczu napłynęły łzy. Zablokowałem urządzenie i schowałem je do kieszeni, po czym podszedłem do kolejnej osoby.
- Przepraszam, nie widziała Pani może tej dziewczyny? - spytałem i pokazałem kobiecie zdjęcie.
- Niestety nie. - powiedziała.
- Dziękuję. - powiedziałem cicho i odszedłem od kobiety.
Ja nie mogę jej stracić.
XXXX
Macie jeszcze jeden, znajcie moją litość xd
Powinnam się uczyć na niemiecki, ale jakoś mi się nie chcę.
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro