#2
Obudzilem sie w lozku. Rozebrany prawie do naga. Obok mnie nie bylo nikogo, przypomnialem co dzialo sie ostatniej nocy...
***
-Stary co ci jest?-spytał Jason.
-Chyba... chyba dziewczyna mnie przeleciala...-powiedziałem spogladajac na ta kelnerkę.
-Co?!-powiedział obużony.-niech no ja ja tylko...
-Zostaw ja i tak sie źle czuje po wczoraj wienc, no...-powiedziałem.-ja to zrobie...
Podszedlem do niej i wziąłem ja za rekę.
-Dlaczego to zrobiłaś?-spytałem ja a lna zdebiala.
-Byles spiacy, uznalam ze sprubuje cie przeniesc do twojego pokoju ale byles ciezszy i troche sie poobijales:))-ten usmiech na koncu dal mi znak ze jednak mnie nieprzeleciala.
-Boze a jednak nie...-powiedziałem a dziewczyna sie zasmiala.
-O czym ty pomyslales? Ze ciebie przelecialam?-powiedziala a ja walnalem glowa o szafke.
-Powiedzmy...-sklamalem mowiac to.
Widzac moja mine posmutniala.
-Nie wiem jak w ogule mogles tak pomyslec ja taka nie jestem...-zalamala sie.
-Rosie... poczekaj... ała!-krzyknąłem trzymajac sie za głowę.
-Spokojnie, nie jest ona ciebie wart-powiedział BARDZO pocieszająco Jason.
-Dzięki wiesz-usmiechnalem sie.
Poszlismy na lekcje. Kac był niemiłosierny a jeszcze Rosie mnie martwila.
Mialem nadzieje ze mi wybaczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro