finders keepers
Przechodził przez park znajdujący się blisko jego bloku, gdy usłyszał ciche skomlenie. Podskoczył lekko, wyrwany ze swoich myśli. Przełknął i zmarszczył brwi zastanawiając się, czy nie wymyślił sobie tego dźwięku. Już miał zacząć iść dalej, gdy dźwięk się powtórzył. Westchnął głęboko, nie mógł wrócić do domu, wiedząc, że jakiś mały kotek przebywa w tym zimnie całkiem sam.
Poprawił czapkę i spojrzał w dół, rozglądając się za zwierzęciem. Na początku nic nie widział, na dworze było ciemno, a drogę oświetlały jedynie uliczne lampy i sam księżyc. Zmrużył oczy starając się dostrzec cokolwiek w tej białej przestrzeni ignorując jakiegoś przechodnia, który patrzył na niego jak na dziwaka.
Gdy frustracja zaczęła przejmować nad nim kontrolę zauważył go. Małego, wychudzonego białego kota z niesamowicie ciemnymi oczami. Nie podejrzewał nawet, że koty mogą mieć taką barwę tęczówek. Jego białe futro było przemoczone oraz brudne i widocznie ciążyło małemu stworzonku.
Hoseok uklęknął na jedno kolano i wyciągnął dłoń, uprzednio ściągając z niej rękawiczkę.
– Kici, kici. No chodź, nie bój się – powiedział spokojnie, uśmiechając się delikatnie.
Zwierzątko położyło niepewnie łapki na śniegu zbliżając się do niego. Gdy było już wystarczająco blisko wysunęło pyszczek, by obwąchać jego dłoń. Hobi miał wrażenie, że gdy tylko odetchnie zwierze spłoszy się i ucieknie. Dlatego pozwolił sobie wypuścić powietrze dopiero, gdy poczuł mały, szorstki język na swoich palcach.
Uśmiechnął się szeroko, drapiąc kota pod pyszczkiem.
– Pewnie jest ci zimno, hm? Wyglądasz na strasznie przemoczonego... – mruknął. – Mogę zabrać cię do domu? – Spojrzał na zwierzaka tak, jakby ten był w stanie mu odpowiedzieć. Przez chwilę patrzył mu prostu, a nie wyczuwając żadnego ruchu, który wskazywałby na to, że kot nie zgadza się na jego propozycję wziął swoją dłoń, odwiązując szalik.
Powoli owinął nim białego kota, który na początku cofnął się wystraszony, ale podszedł bliżej, gdy Hoseok zaczął do niego mówić.
I tak właśnie szedł teraz trzymając kota w swoich ramionach myśląc o tym, w co wpakowała go jego dobra dusza.
Będąc w mieszkaniu ułożył kota na kanapie, samemu szybko się rozbierając. Następnie stanął przed nim i oparł ręce na biodrach, zastanawiając się co z nim zrobić.
Spędzili tak całe dwie minuty patrząc się na siebie. Kot mrugał leniwie wpatrując się w człowieka, podczas gdy ten układał sobie w głowie plan działania. Najpierw da mu coś do jedzenia; miał nadzieję, że mógł dać mu coś, co sam jadł, nie był przygotowany na przygarnięcie zwierzęcia. Potem postara się go umyć, prosił wszystkie nadprzyrodzone siły, by trafił mu się kot, który kocha wodę. A gdy zwierzak będzie już najedzony i czysty zastanowi się co dalej.
* * *
Mylił się i to strasznie. Idealnym przykładem były jego podrapane dłonie i ręce, z których wciąż sączyły się malutkie strużki krwi. Pociągnął nosem, przecierając je delikatnie papierem. Spodziewał się, że w zachowaniu tego małego szatana było coś nie tak. Do łazienki wszedł bez problemu, ze spokojem przyglądał się temu, jak Hoseok nalewał wodę do wanny. Ale gdy przyszło co do czego rzucił się na niego z pazurami, jakby został opętany. Jednak udało się go umyć, przez co jego futerko stało się niemal śnieżnobiałe. Za to Hobi za to wszystko cierpiał.
Pozostawił swoje zadrapania i ruszył w stronę salonu, gdzie zadowolony z siebie kot wyjadał spokojnie kurczaka z małej miseczki, którą Hoseok ustawił mu obok kanapy. Kot rzucił mu jedno spojrzenie i powrócił do przerwanej czynności.
– Aleś zadowolony – wymamrotał Hobi, siadając na kanapie.
W odpowiedzi usłyszał tylko ciche miauknięcie, co bardzo przypominało mu prychnięcie. Ale to nie mogła być prawda, bo koty nie prychają. Może był po prostu przemęczony pracą i jego umysł płatał mu figle.
Włączył telewizor i dał się porwać jakiemuś zagranicznemu serialowi, w którym kucharz krzyczał na swoich pracowników. Jednak szybko przełączył, bo mimo swojego wieku wciąż nie był przyzwyczajony do przekleństw.
Gdy skakał po kanałach biały kot skończył jeść i wskoczył koło niego na kanapę. Położył się na jednej z poduszek oblizując swój pyszczek, a potem łapki. Mimowolnie Hoseok spojrzał na niego, notując, że jego futro było niezwykle puszyste, a on sam nie wyglądał tak mizernie po kąpieli. Zastanawiał się, czy gdyby zdecydował się go pogłaskać jego ręka zatopiłaby się w prawdopodobnie miękkiej bieli.
Już nie zwracając uwagi na rozgrywający się w telewizji program ułożył swoją dłoń na grzbiecie kota, przez co ten szybko poderwał łepek patrząc na niego tak, jakby chciał zrozumieć o co mu chodzi. Hobi uśmiechnął się delikatnie i zaczął łagodnie głaskać zwierzę, najpierw po grzbiecie, a następnie za uszkami i pod pyszczkiem. W pewnym momencie kot zaczął głośno mruczeć, na co Hoseok zachichotał, i ułożył się na jego kolanach.
Chłopak ponownie uśmiechnął się rozczulony. Od zawsze kochał zwierzęta, a gdy wyjeżdżał na studia i musiał zostawić swojego psa w rodzinnym domu miał wrażenie, że serce łamie mu się na pół. Zawsze było mu smutno, gdy jakieś zwierzę go nie lubiło, nie ważne czy był to pies, kot, królik czy zwykła myszka. Chciał na wszystkie z tych kochanych stworzeń przelewać swoją miłość.
– Mam nadzieję, że w ten sposób przepraszasz mnie za te wszystkie podrapania – zaśmiał się, widząc jak ogon kota powoli porusza się w powietrzu, a on ułożył swój łepek na jego udzie. – Ach, jesteś uroczy.
Kot w odpowiedzi tylko miauknął rozkosznie, przez co uśmiech Hobiego jeszcze bardziej się poszerzył, a on wziął zwierzaka w dłonie i przytulił go do siebie, ale tak, by nie zrobić mu krzywdy.
Po chwili odłożył go z powrotem na swoje kolana, głaszcząc go delikatnie po brzuchu. Nie wiedział za dużo o kotach, za to znał się na psach i miał nadzieję, że są do siebie podobne przynajmniej jeśli chodzi o miejsca do głaskania.
– Masz jakieś imię, kotku? – Spytał i siedział chwilę w ciszy, a potem wolną dłonią uderzył się w czoło. – Jestem głupi, przecież mi nie odpowie – westchnął. Pomyślał chwilę, podczas gdy kot wpatrywał się w niego. – Może... Puszek? Puszek okruszek?
Zaśmiał się, widząc jak biała kulka zmarszczyła swój nos, odsłaniając nieco ostre ząbki.
– W takim razie... Suga! Bo jesteś uroczy – rzekł finalnie i jeszcze raz przejechał ręką po brzuchu zwierzęcia, uśmiechając się do niego delikatnie.
* * *
Później tego wieczora Hoseok leżał na łóżku w swojej piżamie pisząc z Seokjinem, a Suga leżał obok niego na poduszce, uderzając o nią swoim ogonem.
Seokjin napisał do chłopaka z zaproszeniem na jutrzejszy wypad na lodowisko. Akurat złożyło się tak, że każdy członek ich małej paczki miał wolne od pracy lub szkoły i mogli pozwolić sobie na wspólne wyjście po raz pierwszy od dwóch tygodni. Hobiego strasznie ekscytowała ta myśl, bo uwielbiał spotykać swoich znajomych, uwielbiał przebywać z nimi i dzielić się wspomnieniami.
Spojrzał na swojego nowego zwierzaka, odkładając telefon na szafkę.
– Dasz sobie radę sam jutro? Nie będzie mnie parę godzin, ale zostawię ci jedzenie i... jakieś zabawki? – Spytał sam siebie, patrząc na zwierzaka, który tylko mrugnął leniwie. – Coś się wymyśli.
Wstał z łóżka i podłączył telefon do ładowarki wychodząc z pokoju, by sprawdzić, czy na pewno zamknął drzwi. Ostatnio o tym zapomniał, przez co prawie zszedł na zawał, gdy do jego domu – w środku nocy – wpadł Jimin i Taehyung, śpiewając jakieś durne piosenki, widocznie pijani. Od tego czasu zawsze sprawdzał, czy zamknął drzwi. Nie chciał kolejny raz przechodzić spotkania pierwszego stopnia ze śmiercią.
Gdy wrócił do pokoju Suga już spał wygodnie na poduszce, zwinięty w kulkę. Hobi wydał z siebie rozczulone westchnięcie i najdelikatniej jak tylko mógł, ułożył się na łóżku wyłączając światło. Po tak obfitym w wydarzenia wieczorze zasnął niemalże od razu.
* * *
– Masz kota?! – Spytał Jimin, gdy siedzieli w kafejce niedaleko lodowiska.
Ich wspólny wypad na łyżwy skończył się obitymi tyłkami, mokrymi spodniami oraz niezliczoną ilością kompromitujących zdjęć, na przykład: Tae upadający tyłkiem na jadącego za nim Jungkooka, Jimin jadący tyłem, gdy nagle zdał sobie sprawę, że niewyobrażalnie szybko zbliżają się do niego barierki, czy Namjoon i Seokjin jeżdżący przy barierkach trzymający się za ręce, bo obaj byli nowi w tym, cytuję, jakże niebezpiecznym sporcie.
– Jakoś tak wyszło... – przyznał się trochę nieśmiało, obejmując dłońmi swój kubek.
– Wywiesiłeś ogłoszenia, że go znalazłeś? Ktoś może go szukać – stwierdził Nam, jedząc swoje ciastko.
Hobi westchnął cicho, patrząc na wzorek śnieżynki na swojej kawie. Tak naprawdę to nie myślał o tym, że Suga mógł do kogoś należeć. Wyglądał na zaniedbanego, nie miał na sobie nawet obroży. Jednak... Może powinien wywiesić te ogłoszenia?
– Nie wiem... Jest w nim coś takiego, że chciałbym go zatrzymać – mruknął, patrząc po przyjaciołach.
– Zawsze możesz wywiesić ogłoszenia, a gdy przez dwa dni nikt się nie zgłosi stwierdzić, że teraz należy do ciebie – skwitował Taehyung, wymachując widelczykiem tak, że prawie dźgnął najmłodszego z nich w policzek, słysząc wzburzone „Hyung, uważaj trochę!''. – Wybacz, Kookie.
Jimin spojrzał na swojego przyjaciela jak na prawdziwego przybysza z kosmosu i zaśmiał się głośno, uderzając głową w ścianę za sobą.
– Wątpię, że to przejdzie. Co zrobisz, gdy właściciel się znajdzie? Przemyślałeś to?
– Zawsze można nic nie wywieszać... – wymamrotał cichutko najmłodszy Kim, wpychając do buzi ciasteczko.
Hobi zaśmiał się, a potem zwrócił swoją uwagę na Seokjina, który cały czas mu się przyglądał.
– Coś nie tak?
– Gdyby właściciel się nie zjawił... Jesteś pewien, że poradzisz sobie z kotem? – Spytał, a widząc wzrok Hoseoka od razu zaczął mówić dalej; – Nie mówię, że będziesz złym opiekunem po prostu wiem, że masz dość zapchany grafik i nie wiem, czy dasz radę łączyć pracę z kotem.
Kolejny raz Hoseok westchnął głęboko, zamyślając się. Oczywiście każdy z nich miał rację, nie mógł od tak przywłaszczyć sobie prawdopodobnie czyjegoś kota, ale... Może to głupie, bo minął tylko jeden dzień, jednak zdążył się już do niego przyzwyczaić, a oddanie go na pewno by bolało.
Osunął się na siedzeniu i zagryzł wargę.
– Może masz rację, hyung...
* * *
Gdy wrócił do domu całkowicie zapomniał o jakichkolwiek ogłoszeniach, czy poszukiwaniach właściciela Sugi, bo przywitały go rozdarte poduszki kanapowe leżące na środku korytarza.
– Suga! – Krzyknął zdziwiony. Nie spodziewał się tego, że kot będzie w stanie zrobić coś w tym stylu, gdy zostawi się go na parę godzin samego. Może naprawdę mało o nich wiedział.
Białego zwierzaka znalazł śpiącego w rogu kuchni, obok jednego z większych kwiatów w pomieszczeniu. Westchnął łapiąc się za głowę. Chciał go zrugać, jednak nie miał serca by budzić tak uroczo śpiącego kotka, więc wrócił do korytarza. Ktoś musiał posprzątać ten bałągan.
* * *
Tak mijały im następne dni, tygodnie. Co jakiś czas zdarzało się, że gdy Hoseok wrócił do domu w różnych pomieszczeniach leżały małe, zepsute przez kota rzeczy, a on siedział zadowolony z siebie na kanapie, lub spał na samym środku łóżka.
Po pewnym czasie zaczęli przyzwyczajać się do tej rutyny, nawet Suga stał się spokojniejszy i mniej rozrabiał. Gdy chłopak wracał do domu on siedział przed drzwiami i witał go miauknięciem, lub siadał mu na kolanach i pocierał swoim małym łepkiem jego brzuch, gdy wyczuł, że ten był zestresowany całym dniem pracy.
Hobi zaopatrzył go nawet w zabawki, własne łóżko (którego i tak nie używał), kuwetę, miseczkę do karmy i wody oraz wiele jedzenia o różnych smakach. Tak naprawdę była to jedna wielka metoda prób i błędów. Kupował różne karmy, gdy widział, że jakaś smakowała Sudze zostawiał ją i dokupywał kolejne, a gdy widział, że kot ewidentnie gardzi swoim jedzeniem – pozbywał się jej.
A co najważniejsze – kupił mu obrożę, dzięki czemu Suga był oficjalnie jego. Po dostaniu najzwyklejszej żółtej obroży kot przez pół dnia łasił się do Hoseoka, lub lizał go po policzkach, dziękując mu za podarunek. Hobi tylko uśmiechał się, niezwykle zadowolony z tych pieszczot, ponieważ kot był dość powściągliwy i nie okazywał czułości tak otwarcie. Dlatego Hoseok był niezwykle z tego zadowolony.
Mniej więcej tak wyglądało ich wspólne życie. Oczywistym były to, że przywiązali się do siebie. Istniała między nimi niesamowita więź, którą wyczuwali nawet przyjaciele Hobiego, gdy przychodzili w odwiedziny. Jednak Suga najbardziej upodobał sobie Namjoona i Jungkooka; tylko z nimi się nie droczył i zawsze tot a dwójka, jako jedyna, opuszczała mieszkanie Hoseoka bez zadrapań i pokąsanych rąk.
W piątkowe popołudnie Hobi zadowolony z siebie wracał z pracy. Uczył tańca dzieci w podstawówki i gimnazjum, naprawdę cieszył go entuzjazm tych małych ludzi i to, ile serca wkładają w to co robią. Przypominali mu o nim samym.
W drodze do domu wstąpił do sklepu zoologicznego, by dokupić swojemu kotu karmę oraz wełnianą piłeczkę, ponieważ ostatnią pogryzł tak, że dosłownie nic się z niej nie zostało. Zapłacił za swoje zakupy i wrócił do mieszkania.
Nie spodziewał się tego, co tam zobaczył. Wszedł do domu tak jak zawsze. Ściągnął buty i odwiesił płaszcz. Zdziwił się, że kot nie siedział przed drzwiami i go nie przywitał, bo było to ich codziennym rytuałem. Zamiast tego usłyszał ciche głosy dochodzące z kuchni. Uśmiechnął się pewien, że to właśnie tam Suga bawi się jedną ze swoich zabawek.
Odłożył torbę w sypialni i skierował swoje kroki do kuchni.
– Suga, tutaj jesteś, szukałem ci...ę...
Urwał, gdy tylko jego oczy powędrowały do góry. Nie znalazł swojego kota. Zamiast tego na kafelkowej podłodze, owinięty jego dużym, czerwonym kocem stał niski chłopak z ciemnymi oczami, białymi włosami i... Kocimi uszami?!
Hoseok wybałuszył oczy, mrugając parę razy. W końcu otrząsnął się z szoku, widząc, że przybysz też był wielce zdziwiony. Wyprostował się i przybrał swój najgroźniejszy wyraz twarzy.
– Kim jesteś?!
CDN 1/3
nie spodziewałam się, że cokolwiek napiszę w te święta, ale jednak wena przychodzi nieoczekiwanie 😄
z okazji świąt chciałabym życzyć wam wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, spokoju, wymarzonych prezentów i spełnienia marzeń! a co najważniejsze: stay safe kiddos! żeby nikomu nic się nie stało!
wesołych świąt perełki🎄🎅❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro