6. Ostanie słowa w twoich oczach...
-Witam profesorze- czarnooki usłyszał te słowa jak by wrócił do czasu gdy uczył. Poczuł się jak by dostał poduszka w głowę. Niby nie boli ale jakieś ogłuszenie nastąpiło. Przed nim stał chłopak którego unikał jak ognia. Odsuwał od siebie wizję, a nawet w snach starał się jak mógł przestać go widzieć. Jego pokręcona logika zdawała mu się mówić że aby dać komuś przyjęć do nas najpierw pozwólmy by odszedł.
On tak zrobił ale nie chciał wracać ani pozwolić mu wrócić.
Harry miał mieć życie spokojne szczęśliwe i pełne rodziny i przyjaciół. Miał się ożenić, spłodzić dzieci i szukać pracy w ministerstwie. Miał mieć to wszystko tylko dlatego że Snape tak chciał. Chciał aby ten chłopak odszedł z jego linii wzroku. By były już profesor mógł odpocząć od niezbyt odpowiednich jego zdaniem myśli na temat.
-Co tu robisz Potter - sarknął nawet nie patrząc na De, który wycofał się po cichu zostawiając dwójkę samotnie stojących na polanie mężczyzn.
-Myślałem jak zacząć rozmowę co powiedzieć jak się zachować a tymczasem jedyne co mi przyszło do głowy to przywitać się jak w szkole- zielonooki zaczął stawiając krok bliżej. Snape się wycofał ale nie miał zbytnio gdzie gdyż stał tuż by zejściu w dół a nie był jeszcze do końca pewien swych umiejętności wspinaczki .
-Prosze się nie martwić nie zrobię pani nic złego panie profesorze -Harry podniósł dłonie w geście uspokojenia.
-Chcialem tylko znaleźć mistrza węża a tymczasem on kazał mi tu czekać i przyprowadził tu pana nawet z nim nie zdążyłem porozmawiać za to pojawia się pan i moją głowę zalało milon myśli - jego mowa chaotyczna ale zrozumiała dawała pewien o raz tego jak przeżywał pojawienie się przed Severusa którego szukał. Chciał uratować. Chciał... Sam nie wiedział co ale chciał i to było tyle.
-Rozumiem że wojna wygrana a ty w końcu mogłeś skończyć szkołę więc nie musisz mnie nazywać profesorem a w dodatku nie uważasz mnie za tego złego?- Snape nie byłby sobą bez odrobiny uszczpliwości i sarkazmu.
-Tak to prawda- Harry podrapał się po głowie po czym spojrzał Snape'owi w oczy- Severusie mam ci coś ważnego do powiedzenia ale nie wiem jak zareagujesz- odwaga jaką w sobie znalazła aby wypowiedzieć jego imię na głos była przeogromna.
-Potter rozumiem że masz całkiem długą historię lepiej będzie jak usiądziemy jestem- tu wskazał na swoje nogi - jeszcz niedysponowany do konca- Chłopak szybko zareagował zaklęciem które przeniosło ich obu do domu staruszka De.
-Wybacz mi nie miałem zamiaru tak nagle ale w sumie nie chciałem tracić czasu na tłumaczenia- zaczął młodszy z nich.
-Nie przejmuj się już tak bo ci wyjdzie bokiem- epitetem by tego nie nazwał ale przytyk musiał być.
Harry zaśmiał się lekko zdenerwowany ale w sumie zadowolony.
-Czy pozwolisz mi zatem na to aby ci wszystko wytlumaczyc- zapytał patrząc w te czarne cudownie lśniące oczy. Nie potrafił oderwać wzroku a jego dusza skakała ze szczęścia. Gdyby nie ostatnie miesiące już teraz sciskalby byłego nauczyciela w swoich ramionach napawajac się jego zapachem. Nie zrobił tego gdyż nauczył się być cierpliwym człowiekiem.
Usiedli zatem w fotelach i starszy z nich spojrzał znacząco na młodszego. Harry wziął głęboki oddech i zaczął swą opowieść
****
Jestem trochę zmartwiona czy to w ogóle ma sens
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro