4. Znalezione uczucia, odrzucone pragnienia...
Kirkland znajdował się niedaleko ostatniej jaskini w której odbywały się czasem rytuały oddawania czci samej pani Magii.
Nikt nie pytał po co na co lub dlaczego poprostu z dziada pradziada rytuał odbywał się dwa razy w roku.
Harry, który mu towarzyszył nie mówił ani słowa tylko czekał.
Tuż po rytuale miał dostać kwiaty które rosną w tej jaskini. Potrzebował ich.
Nie mówiąc wprost dla Snape'a aby go odtruć. Miał nadzieję że jak go znajdzie nie będzie za późno aby mu pomóc.
Ron wysłał mu sowę z prośbą aby się do nich czasem odezwał. On i Hermiona postanowili się rozstać gdyż niezgodność charakterów nie pozwoliła im na ciągnięcie tej farsy zwanej związkiem.
Ginny zaś nie pogodziła się z odejściem Harrego. Nie rozumiała że on nie poczuł tego co ona.
Mimo to nie narzucała mu się miała swoje obowiązki. Postanowiła dać mu czas a potem łaskawie go przyjmie.
Tak wywnioskował z jej ostatniego listu.
Zaśmiał się tylko na tą rewelacje i wyrzucił ten kawałek pergaminu.
Kirkland powiedział mu o tym miejscu jakiś czas wcześniej oraz o kwiatach które tam rosną tuż po rytuałach. Mają właściwości o których nie śniło się nawet najlepszym mistrzom eliksirów.
Harry miał nadzieję że jak je dostanie to uda mu się w końcu zdobyć ostatni składnik i zrobi napój oczyszczający z wszelkich toksyn, trucizn czy temu podobnych.
Usłyszał pieśń która miała trwać jakąś godzinę. Stal i czekał a w jego głowie pojawił się obraz gdy pierwszy raz tak naprawdę zrozumiał swoje uczucia.
Tuż po turnieju trójmagicznym. Snape był wściekły że przyszedł do niego w środku nocy zalany w trupa mimo że nie wolno mu było pić alkoholu.
Zielonooki dorwał gdzieś flaszkę ognistej, a ponieważ był załamany tym co się wydarzyło, wypił całą butelkę duszkiem nie przejmując się ogniem w gardle.
Z nie znanego sobie powodu polazł do pokoju wspólnego slizgonow gdzie po wpadł na ich opiekuna. Profesor był zniesmaczony nastolatkiem pełnym alkoholu we krwi, ale Harry miał to gdzieś. Chciał tylko zasnąć i się więcej nie obudzić.
- Proszę zabij mnie mam już dość- rzekł na widok nauczyciela na co ten prychnął i związał go zaklęciem. Zaniósł go do swojej prywatnej komnaty.
-Masz wypij- dał jakiś eliksir który Harry wypił mając nadzieję że go zabije ale ta buteleczka pełna była słodkawego soku nieznanego mu smaku.
-Co to było?- zapytał gdy z krzywą mina przełknął napój.
-Przekonasz się rano- odpowiedział mu tylko Snape po czym Harry szybko zasnął.
Rano bez bólu ani nawet czkawki. Zielonooki wstał i się rozejrzał. Miał okazję zobaczyć prywatną stronę nauczyciela eliksirów.
Pokój był zwyczajny w kolorach ziemi czyli brązy beże I czernie pobrzebijane gdzieniegdzie bielą.
Potter dziękował w duchu za brak kaca ale wiedział co miał na myśli Snape kiedy powiedział mu o tym że się przekona rano.
Pamiętał wszystko co mówił co zrobił i to z wyraźną ostrością. Przeraził się tego ale nie był zdziwiony.
Od tamtej pory starał się naprawdę nie robić Snape'owi problemów sam się starał na jego zajęciach i obserwował przede wszystkim obserwował szkolnego nietoperza. Jego uczucia były skomplikowane, ale z każdym razem ich spotkań czy to na lekcjach wspólnych dyskusjach, karach czy w Wielkiej Sali na czas posiłków Harry był coraz bardziej pewien co czuje.
Odrzucił jednak jakiekolwiek pragnienie z tym związane.
Teraz gdy wrócił znów do rzeczywistości po tym jak Kirkland go uderzył, pomyślał że chciałby mistrzowi eliksirów chociaż to powiedzieć aby móc w końcu zamknąc pewien rozdział w życiu.
Snape zapewne nawet nie zdawał sobie sprawy z uczuć znielubianego ucznia i syna jego największego wroga z czasów szkoły.
~~~~~~~~~~~
Tymczasem Severus Snape uczył się chodzić. Jego mięśnie powoli wracały do stanu sprzed ataku węża. Spojrzał na swoje chude konczyny i przemknęło mu przez głowę że będzie potrzebował dużo czasu aby pewnie stanąć na nogi.
De stał spoglądając na czarnowłosego i nic nie mówił. Wiedział że ten uparciucha da radę ale potrzebował też cholernie dużo cierpliwości. Determinacji mu nie brakuje ale cierpliwość dość szybko mu się kończy. Pomyśleć że dał radę tyle czasu wytrzymać ucząc.
De zaśmiał się w duchu do swoich myśli ale nie wyraził ich na głos. Dalej spoglądał na byłego już nauczyciela Hogwartu.
-Robisz postępy. Wczoraj nie byłeś w stanie sam podnieść nogi a dzisiaj stawiasz ja na podłodze więc nie bądź wobec siebie zbyt wymagający. Zdrowienie to wymagający czasu proces- wskazał na góry w tle i dodał.
-Bedziesz mógł jeszcze po nich chodzić z przyjemnością a teraz ciesz się widokiem każdego dnia i niech będą twoja motywacja- po czym zszedł na dół w dolinę gdzie czekał jego samochód. Co ciekawe że umiał prowadzić tak zwyczajny przedmiot a nie dawał sobie rady z gotowaniem zwykłej wody. Snape się zaśmiał po czym usiadł. Wiedział że więcej nie trzeba na dzisiaj ćwiczeń. Jutro zacznie ponownie.
Teraz będzie siedział i czekał na powrót staruszka.
Przywołał magia kubek gorącej herbaty i oddał się przyjemności z widokiem w tle.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro