Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Mikaela

Dzień zaczął się, jak zwykle, od bardzo wczesnej, według większości społeczeństwa, pobudki, choć według mnie godzina za piętnaście szósta to prawie środek dnia. W nocy padał śnieg, dlatego ubrałam się nieco grubiej niż zazwyczaj na bieganie i wyszłam na pogrążone w ciemnościach ulice Oslo. Gdyby nie uliczne latarnie nie było by widać kompletnie nic, a ja, z tym moim wiecznym szczęściem na pewno wyrżnęłabym w jakąś lampę albo samochód. Wbiegając do parku zdałam sobie sprawę, jak dziwnie musi wyglądać kobieta biegająca prawie że nocą, sama i to na dodatek w ciemnym parku. Mimowolnie zadrżałam, ale kiedy przypomniałam sobie te wszystkie treningi samoobrony, na które zapisywał mnie tato uspokoiłam się. Przyglądałam się drzewom przykrytym już dość grubą warstwą puchu i zastanawiałam, czy w Japonii też już spadł. Pod koniec treningu postanowiłam jeszcze ulepić bałwana. Postawiłam sobie za cel aby zbudować go w piętnaście minut i tym samym wyrobić się w czasie przeznaczonym na bieganie, dlatego od razu zabrałam się do roboty. Małą i średnią kulę udało mi się zrobić w niecałe osiem minut, więc raczej nie martwiłam się, czy wystarczy mi czasu na ostatnią. Nie przemyślałam jednak tego pomysłu wcześniej i zaczęłam toczyć kule na dość sporym wzniesieniu. Miałam już je ustawiać, kiedy największa kula postanowiła się zbuntować i zjechać sobie na dół, na zamarzniętą taflę stawu. Nie mogłam do tego dopuścić, więc równie prędko co ona zbiegłam na dół. Cudem udało mi się ją zatrzymać, jednak ja nie miałam już tyle szczęścia, bo rozpędzona wbiegłam na zamarzniętą, przykrytą lodem kałużę i zaliczyłam widowiskową glebę. Huknęłam o ziemię tak głucho, że gdyby nie fakt, że byłam w samym centrum parku to na pewno zbudziłabym co najmniej pół sąsiadującego z nim osiedla. Jęcząc z bólu i masując obolałe pośladki spróbowałam wstać. Raz, drugi, trzeci, aż w końcu za czwartym, kiedy mi się to udało, poczułam przeszywający ból w lewej kostce i ponownie upadłam. Kiedy i tym razem spróbowałam wstać ktoś dociskając moje barki przytrzymał mnie na ziemi.

-Proszę się nie ruszać-powiedział mężczyzna, który nie pozwolił mi wcześniej wstać-Widziałem pani upadek i z pani późniejszego zachowania wnioskuję, że kostka jest skręcona. Czy mógłbym pani jakoś pomóc?-spytał, jednocześnie przesuwając się zza moich pleców przede mnie

W słabym świetle latarni parkowej nie byłam w stanie dostrzec zbyt dużo, jednak nawet w tak mizernych warunkach byłam w stanie dostrzec w jego oczach troskę. Uśmiechnęłam się nerwowo.

-Proszę się nie trudzić panie...

-Mów mi po prostu Anders-przerwał

-Mikaela, ale nie przepadam kiedy ktoś woła mnie pełnym imieniem. Wolę Mika. W każdym bądź razie nie kłopocz się. Dam radę, mieszkam niedaleko, w domu zrobię sobie jakiś okład i będzie po wszystkim-zrzucając jego dłonie z ramion znowu spróbowałam wstać, jednak ponownie upadłam

Tym razem jednak uniknęłam spotkania ze śniegiem, bo w momencie kiedy zaczęłam spadać mój nowy znajomy wstał niebywale szybko i nim znowu gruchnęłam o lód złapał mnie jedną ręką w tali. Przywrócił mnie do pionu, jednak nie pozwolił mi stanąć samej, a przyciągnął mnie do swojego boku i trzymał tak, żeby odciążyć moją kostkę.

-Może jednak ci pomogę, co Mika?-uśmiechnął się cwanie i mimo moich protestów złapał mnie na pannę młodą-Zaniosę cię do szpitala, jest tylko kilka ulic dalej, może być?-spytał i nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę wyjścia z parku

Ja jednak nie miałam zamiaru wykorzystywać biednego faceta i trochę wierzgając nogami starałam się go zmusić do odstawienia mnie na ziemię. Anders był mimo wszystko silny i nie dał się ot tak zniechęcić i dalej brnął za mną w kierunku bramy. W jej okolicy światło lamp było już mocniejsze, więc postanowiłam przyjrzeć się mu dokładniej. Uniosłam głowę do góry, tak, że nasze spojrzenia się spotkały i aż straciłam oddech. Jego oczy były koloru nieco mętnego morza, ale ta odrobina "piasku" która zmąciła idealny błękit wody dodawała mu uroku. W dodatku z rozwianymi przez wiatr blond włosami i nawet uroczym uśmiechem wyglądał doprawdy powalająco. A krople potu, najwidoczniej pozostałości po bieganiu, spływające powolnie po twarzy norwega dodawały mu uroku.

-Bo się zarumienię-zaśmiał się, a ja natychmiast odwróciłam wzrok-Nie wyglądasz na Norweżkę i nie masz norweskiego imienia Mika. Przeprowadziłaś się z Azji?-spytał

-Tak, wcześniej mieszkałam w Japonii-bąknęłam nadal zawstydzona gapieniem się na niego

-Wiesz, czasem bywam w Japonii. Powiesz, gdzie dokładnie mieszkałaś?

-W Sapporo. To na Hokkaido-dodałam widząc zaskoczenie na jego twarzy

-Wiem, latam tam prawie co roku. Bardziej zdziwiłem się, że nigdy się nie spotkaliśmy

-Raczej nie wychodziłam z domu-ucięłam ten temat-Poza tym Sapporo wcale nie jest takie małe

_____________________
A oto rozdział drugi😁 Jak widząc tym razem o was nie zapomniałam hehehe. U was też jest taka beznadziejna pogoda?
Zuzia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro