Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1 "Pomnik ruletowy"(ultrafioletowy xDDD)

                         Nasza historia rozpoczyna się w miejscu przedziwnym, opisywanym przez ludzi jako "zaginione" bądź też "nieznane" i "źle skomunikowane jeśli chodzi o transport autobusowy". Miasto te rozciągało się wokół wielkiego pasma górskiego, które oddzielało je od reszty świata. Byli zamknięci tam niczym więźniowie. Nie znali niczego i nikogo poza obrębem miasta, które było ich całym światem. Wspomniane przeze mnie miasto przez tubylców nazywane jest Żarami, jest to ogromna metropolia w polskiej części łużyc. Ale nie o mieście ta historia, a o młodym chłopaku wychowanym na tamtejszych ulicach. Kamil Turowski bo tak miał na imię młody średnio zarabiający mężczyzna o średnim wykształceniu i urodzie wschodnio europejskiej. Ma on 23 lata i zajmuje się wywózką gruzu w firmie "Gruzexpol" jego ojca Jana Turowskiego, znanego w całym mieście partacza i głównego ogiera na odbywających się co 2 tygodnie spotkań poświęconych sztuce piwowarstwa w tutejszym domu kultury im. Abakanowicz Magdaleny.  Przed Kamilem stała krótka i za pewne średnio bogata przyszłość, w pracy szło mu jako tako, co z jako takimi zarobkami dawało jako taki efekt. Przyrost pieniędzy u niego można przyrównać co do wzrostu jego masy mięśniowej (a w zasadzie jego brakiem) spowodowanej zapewne niedowładem lewej ręki i sądowym zakazem wchodzenia na teren siłowni na ulicy Pretoriańskiej, która nie dość,  że była okropna to i jeszcze woda była tam za frajer (to znaczy trzeba było płacić 7 zł za litr, ale normalnie musiałbyś iść do sklepu a tak to już na miejscu miałeś hehe). Kamil nigdy nie był zbytnio lubiany przez swych rówieśników, spowodowane było to jego nadmierną chęcią jak to sam mówił "męskiego ciała". Koledzy i przyjaciele odwrócili się od niego bojąc się iż Kamil jest psychopatą i ma zamiar rozbebeszyć ich ciała docierając do organów. Kamil oczywiście nie był morderczym psychopatą a jedynie homoseksualistą, nierozumianym homoseksualistą... 

                                    Dni w robocie mijały nieubłaganie, gruz był wieziony tu tam, tu tu, czasami nawet gdzie indziej.  Robota oczywiście do najłatwiejszych nie należała, to znaczy może by taka była gdyby niedowład jednej ręki i wiezienie taczki z gruzem jedynie prawą ręką. Klienci przybywali i zabierali swoje gruzy do ich rodzinnych domostw, tak by ci mieli za co wyżywić rodzinę i napoić swych bliskich. Gruz jak to mawiał jego ojciec Jan jest spoiwem między czasem a rzeczywistością, nie ma gruzu - nie ma czasu, a jeśli nie ma czasu - nie ma kiedy pójść ryby połowić. Praca była już prawie skończona, a Kamil wiózł (nieumiejętnie) już ostatnią taczkę z gruzem na dziś. Wtem z zewnątrz rogu kantorku w którym zwykle siedział ojciec Kamila i przeliczał groszówki oraz spalał listy z urzędu skarbowego wyskoczyła mu nieznana sylwetka. Była to sylwetka nieuchwytnego i nienasyconego koszmaru, który wykorzystuje ciała ofiar jako środek transportu. 

ZDJĘCIE KAMILA DLA PODGLĄDU

ZDJĘCIA NIEZNAJOMEJ POSTACI DLA PODGLĄDU:


SCENA 1 AKT 1

   miejsce pracy Kamila - firma Gruzexpol, na zewnątrz przy kantorku

donośnym i przenikliwym głosem

-Witaj przywoływaczu, mam nadzieje że cię nie przestraszyłem 😏

Kamil lekko się zarumienia na twarzy

-Dzie-eń d-dobry ppanu... W czym mog-ggę słu-użyć?  😳

- Z tej strony pan ciemności, zowią mnie żniwiarzem cieni, ale ty możesz mówić mi po imieniu - Kayn 

-D-dobrze panie Kayn, czego pan tu potrzebuj-je?

-Ciebie...

Kayn w tej chwili zaczyna powoli zbliżać się pewnym i dominującym krokiem w stronę zdezorientowanego Kamila.

Kayn obejmuje szyję Kamila i zaczyna ją ponętnie całować.

-Długo na tą chwilę czekałem... 

Kamil mocno zdezorientowany mimo iż nadal nie wie co się wokół jego persony dzieje zaczyna wierzyć iż nie jest to sen.

-K-kayn proszę przestań, jeszcze mój ojciec zobaczy...

Lekko się uśmiechając

-Niech patrzy, tylko na tym zyska

W tej chwili Kamil odpycha od siebie Kayna, który nie spodziewał się takiej niechęci ze strony Kamila. Po policzkach Kamila zaczynają spływać łzy, a ten nie może ich powstrzymać, zaczyna kryć swą twarz rękami i odbiega w stronę ulicy. Kayn wystawia rękę ku chłopakowi i w ostatnich chwilach zaczyna krzyczeć "Zaczekaj!". 

Po chwili stania w miejscu Kayn słyszy donośny męski głos zza pleców

-Dobry panu, co dla szanownego pana

Był to nie kto inny jak właściciel Gruzexpolu, czyli Jan Turowski, ojciec Kamila

-Nic takiego, w zasadzie już się rozmyśliłem (mówi to zdecydowanie posmutniały)

-Niech tam tak panu będzie, ale skąd pan żeś przylazł? Nigdy pana tu nie widziałem, a zdziwiłbym się gdyby do takiego burdelu (czyt. naszego miasta) przyjechał nowy człowiek.

-Tak to prawda nie jestem stąd, jestem z Noxusu...  (mroczna i tajemnica aura przenika jego ciało mówiąc to)

-Jakiego lexusa?

-Co jakiego?

-No lexusa

-Ale to pan powiedział o lexusie

-No ja rozumiem, że nie każdy musi lubić lexusa, nawet mój sławetnej chwały dziad napędzał hejt na niego

-Czemu?

-No pędził spirale nienawiści, no ale nie wiem spytaj się go czemu

-No ale co, mówił że nie lubi?

-No nie lubi nie lubi, wyzywa strasznie

-No nie wiem, dziwne no... (Kayn zdecydowanie zdezorientowany toczącą się obecnie rozmową)

Kayn w tym momencie odchodzi od Jana pędząc ku wyjściu z terenu firmy.

- Gdzie pan idzie? Spytać się go czemu?

-Rozwiązać nierozwiązane sprawy...



                        Kamil płacze obecnie w swoim pokoju, leży na łóżku twarzą przykrytą poduszką i ciągle rozmyśla nad tym co się stało, mimo iż szargają nim mieszane uczucia, to co raz bardziej nie może przestać odczuwać dziwnej formy podniecenia jaka ukazuję mu się w dolnej partii ciała pod pasem.  


                                      TAK KOŃCZY SIĘ PIERWSZY ROZDZIAŁ OWEJ HISTORII, W NASTĘPNEJ CZĘŚCI DOWIECIE SIĘ TAKICH RZECZY JAK: SEKSUALNE POZNAWANIE SIEBIE I SWOICH POTRZEB PRZEZ KAMILA, ZASPAKAJANIE SWYCH POTRZEB PRZEZ KAYNA ORAZ JAK NIE POWINNO SPŁACAĆ SIĘ KREDYTU WZIĘTEGO KILKANAŚCIE LAT TEMU BY WYRZĄDZIĆ BOGATE WESELE, KTÓRE I TAK SIĘ NIE UDAŁO.

                                                                TO BE CONTINUED


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro