Rozdział 1 "Pomnik ruletowy"(ultrafioletowy xDDD)
Nasza historia rozpoczyna się w miejscu przedziwnym, opisywanym przez ludzi jako "zaginione" bądź też "nieznane" i "źle skomunikowane jeśli chodzi o transport autobusowy". Miasto te rozciągało się wokół wielkiego pasma górskiego, które oddzielało je od reszty świata. Byli zamknięci tam niczym więźniowie. Nie znali niczego i nikogo poza obrębem miasta, które było ich całym światem. Wspomniane przeze mnie miasto przez tubylców nazywane jest Żarami, jest to ogromna metropolia w polskiej części łużyc. Ale nie o mieście ta historia, a o młodym chłopaku wychowanym na tamtejszych ulicach. Kamil Turowski bo tak miał na imię młody średnio zarabiający mężczyzna o średnim wykształceniu i urodzie wschodnio europejskiej. Ma on 23 lata i zajmuje się wywózką gruzu w firmie "Gruzexpol" jego ojca Jana Turowskiego, znanego w całym mieście partacza i głównego ogiera na odbywających się co 2 tygodnie spotkań poświęconych sztuce piwowarstwa w tutejszym domu kultury im. Abakanowicz Magdaleny. Przed Kamilem stała krótka i za pewne średnio bogata przyszłość, w pracy szło mu jako tako, co z jako takimi zarobkami dawało jako taki efekt. Przyrost pieniędzy u niego można przyrównać co do wzrostu jego masy mięśniowej (a w zasadzie jego brakiem) spowodowanej zapewne niedowładem lewej ręki i sądowym zakazem wchodzenia na teren siłowni na ulicy Pretoriańskiej, która nie dość, że była okropna to i jeszcze woda była tam za frajer (to znaczy trzeba było płacić 7 zł za litr, ale normalnie musiałbyś iść do sklepu a tak to już na miejscu miałeś hehe). Kamil nigdy nie był zbytnio lubiany przez swych rówieśników, spowodowane było to jego nadmierną chęcią jak to sam mówił "męskiego ciała". Koledzy i przyjaciele odwrócili się od niego bojąc się iż Kamil jest psychopatą i ma zamiar rozbebeszyć ich ciała docierając do organów. Kamil oczywiście nie był morderczym psychopatą a jedynie homoseksualistą, nierozumianym homoseksualistą...
Dni w robocie mijały nieubłaganie, gruz był wieziony tu tam, tu tu, czasami nawet gdzie indziej. Robota oczywiście do najłatwiejszych nie należała, to znaczy może by taka była gdyby niedowład jednej ręki i wiezienie taczki z gruzem jedynie prawą ręką. Klienci przybywali i zabierali swoje gruzy do ich rodzinnych domostw, tak by ci mieli za co wyżywić rodzinę i napoić swych bliskich. Gruz jak to mawiał jego ojciec Jan jest spoiwem między czasem a rzeczywistością, nie ma gruzu - nie ma czasu, a jeśli nie ma czasu - nie ma kiedy pójść ryby połowić. Praca była już prawie skończona, a Kamil wiózł (nieumiejętnie) już ostatnią taczkę z gruzem na dziś. Wtem z zewnątrz rogu kantorku w którym zwykle siedział ojciec Kamila i przeliczał groszówki oraz spalał listy z urzędu skarbowego wyskoczyła mu nieznana sylwetka. Była to sylwetka nieuchwytnego i nienasyconego koszmaru, który wykorzystuje ciała ofiar jako środek transportu.
ZDJĘCIE KAMILA DLA PODGLĄDU
ZDJĘCIA NIEZNAJOMEJ POSTACI DLA PODGLĄDU:
SCENA 1 AKT 1
miejsce pracy Kamila - firma Gruzexpol, na zewnątrz przy kantorku
donośnym i przenikliwym głosem
-Witaj przywoływaczu, mam nadzieje że cię nie przestraszyłem 😏
Kamil lekko się zarumienia na twarzy
-Dzie-eń d-dobry ppanu... W czym mog-ggę słu-użyć? 😳
- Z tej strony pan ciemności, zowią mnie żniwiarzem cieni, ale ty możesz mówić mi po imieniu - Kayn
-D-dobrze panie Kayn, czego pan tu potrzebuj-je?
-Ciebie...
Kayn w tej chwili zaczyna powoli zbliżać się pewnym i dominującym krokiem w stronę zdezorientowanego Kamila.
Kayn obejmuje szyję Kamila i zaczyna ją ponętnie całować.
-Długo na tą chwilę czekałem...
Kamil mocno zdezorientowany mimo iż nadal nie wie co się wokół jego persony dzieje zaczyna wierzyć iż nie jest to sen.
-K-kayn proszę przestań, jeszcze mój ojciec zobaczy...
Lekko się uśmiechając
-Niech patrzy, tylko na tym zyska
W tej chwili Kamil odpycha od siebie Kayna, który nie spodziewał się takiej niechęci ze strony Kamila. Po policzkach Kamila zaczynają spływać łzy, a ten nie może ich powstrzymać, zaczyna kryć swą twarz rękami i odbiega w stronę ulicy. Kayn wystawia rękę ku chłopakowi i w ostatnich chwilach zaczyna krzyczeć "Zaczekaj!".
Po chwili stania w miejscu Kayn słyszy donośny męski głos zza pleców
-Dobry panu, co dla szanownego pana
Był to nie kto inny jak właściciel Gruzexpolu, czyli Jan Turowski, ojciec Kamila
-Nic takiego, w zasadzie już się rozmyśliłem (mówi to zdecydowanie posmutniały)
-Niech tam tak panu będzie, ale skąd pan żeś przylazł? Nigdy pana tu nie widziałem, a zdziwiłbym się gdyby do takiego burdelu (czyt. naszego miasta) przyjechał nowy człowiek.
-Tak to prawda nie jestem stąd, jestem z Noxusu... (mroczna i tajemnica aura przenika jego ciało mówiąc to)
-Jakiego lexusa?
-Co jakiego?
-No lexusa
-Ale to pan powiedział o lexusie
-No ja rozumiem, że nie każdy musi lubić lexusa, nawet mój sławetnej chwały dziad napędzał hejt na niego
-Czemu?
-No pędził spirale nienawiści, no ale nie wiem spytaj się go czemu
-No ale co, mówił że nie lubi?
-No nie lubi nie lubi, wyzywa strasznie
-No nie wiem, dziwne no... (Kayn zdecydowanie zdezorientowany toczącą się obecnie rozmową)
Kayn w tym momencie odchodzi od Jana pędząc ku wyjściu z terenu firmy.
- Gdzie pan idzie? Spytać się go czemu?
-Rozwiązać nierozwiązane sprawy...
Kamil płacze obecnie w swoim pokoju, leży na łóżku twarzą przykrytą poduszką i ciągle rozmyśla nad tym co się stało, mimo iż szargają nim mieszane uczucia, to co raz bardziej nie może przestać odczuwać dziwnej formy podniecenia jaka ukazuję mu się w dolnej partii ciała pod pasem.
TAK KOŃCZY SIĘ PIERWSZY ROZDZIAŁ OWEJ HISTORII, W NASTĘPNEJ CZĘŚCI DOWIECIE SIĘ TAKICH RZECZY JAK: SEKSUALNE POZNAWANIE SIEBIE I SWOICH POTRZEB PRZEZ KAMILA, ZASPAKAJANIE SWYCH POTRZEB PRZEZ KAYNA ORAZ JAK NIE POWINNO SPŁACAĆ SIĘ KREDYTU WZIĘTEGO KILKANAŚCIE LAT TEMU BY WYRZĄDZIĆ BOGATE WESELE, KTÓRE I TAK SIĘ NIE UDAŁO.
TO BE CONTINUED
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro