Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

   Wieczorem wybrałam się do Royal Opera House. Herbert kupił mi wcześniej bilet na operę, więc dlaczego miałabym nie skorzystać? Tym bardziej, że uwielbiam takie przedstawienia.

Dla większości ludzi miejsce takie jak opera narodowa wydaje się zbyt przytłaczające i sprawia że stają się skrępowani, ja natomiast nie miałam nigdy takiego problemu. Czułam się w operze tak świetnie, że równie dobrze mógłby to być mój dom.

Miałam na sobie piękną kreację od Yves Saint Laurent. Bladoróżowa suknia obszyta srebrnymi diamencikami sięgała mi do samych stóp, a materiał na ramionach układał się w falbanki podobne do skrzydeł nietoperza. Nie potrzebowałam już wyszukanej biżuterii, żeby wyglądać olśniewająco. Dla odmiany zrobiłam jednak wyjściowy makijaż - ogółem wszystko było właśnie tak, jak powinno być.

Stałam na samym środku u szczytu schodów, kiedy wyczułam na sobie czyjś wzrok. Powoli, bez pośpiechu obejrzałam się przez ramię i zobaczyłam ciemnowłosego mężczyznę w idealnie skrojonym smokingu. Był niewysoki, a bujna czupryna sterczała mu na wszystkie strony. Trzymając ręce w kieszeniach, wpatrywał się we mnie z zadziwiającą intensywnością.

Kiedy już go zauważyłam, podszedł do mnie i uśmiechnął się czarująco.

- Księżniczki nie powinny chodzić do opery same. – powiedział z przesadną intonacją. Wychwyciłam w jego słowach wyraźny akcent, nie potrafiłam go jednak rozpoznać.

- Nie jestem księżniczką – odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie jak na idiotkę.

- Owszem, jesteś.

W tym momencie rozległ się dzwonek, który oznaczał rozpoczęcie spektaklu. Zerknęłam na tłum ludzi podążający ku wejściu do głównej sali.

- Przepraszam, muszę już iść – pożegnałam się i odeszłam, nie zwracając uwagi na tego tajemniczego dziwaka. Niestety, udało mi się zrobić zaledwie trzy kroki, nim chłopak ponownie mnie zatrzymał.

- Wybrałaś beznadziejne miejsce! – wykrzyknął, oglądając mój bilet. Nawet nie wiem jak to się stało, że wejściówka trafiła do jego rąk. – Chodź. – delikatnie złapał mnie za rękę i poprowadził w zupełnie inną stronę, zanim zdążyłam zaprotestować.

Po chwili dotarliśmy na drugie piętro. To jeszcze bardziej mnie zdziwiło, ponieważ znajdowały się na nim same vipowskie loże. Elegant wprowadził mnie do środkowej loży i wskazał miejsca przy balustradzie, mówiąc, że tutaj jest o wiele lepiej. Byłam niemal pewna, że zawsze gdy Royal Opera House odwiedza premier lub członkowie rodziny królewskiej, siadają właśnie w tym miejscu. Jak to w ogóle możliwe, że było ono dostępne dla pozostałych?

Chłopak zauważył, że przyglądam mu się z ukosa.

- Jestem Max – powiedział dziwnym głosem podając mi dłoń. W końcu łaskawie zechciał się przedstawić.

- Juliette. – odparłam, uśmiechając się lekko.

- Znasz już sztukę?

- Tak, oczywiście. Byłam już na niej dwa razy.

- Tak jak ja.

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ale jego orzechowe oczy były całkowicie poważne. Max wzruszył lekko ramionami.

- Jest fantastyczna – wyjaśnił. Czyżbym miała do czynienia z takim samym miłośnikiem sztuki jak ja?

- Ja też tak uważam -dodałam mimowolnie, choć na początku nie zamierzałam wdawać się z nim w rozmowę.

Chłopak mógł być nawet młodszy ode mnie. Nie mówił zbyt wiele ani o nic nie pytał. Sprawiał raczej wrażenie, jakby wszystko wiedział. Jakby wiedział kim jestem, gdzie mieszkam i jak często chodzę do teatru. Podobno tacy ludzie istnieją, ale.. czy to naprawdę możliwe?

Przez resztę spektaklu oglądaliśmy operę w milczeniu. ,,Nabucco" była zachwycająca tak jak za każdym razem. Po jej zakończeniu Max podał mi ramię i wyprowadził z loży, po czym zniknął bez śladu. Zdziwiona, zadzwoniłam do Herberta i poprosiłam go, żeby przysłał po mnie samochód, co oczywiście błyskawicznie uczynił.

Po powrocie do domu stanęłam przed lustrem. Uważnie przyjrzałam się różowej sukni, cyrkoniom, kopertówce, a w końcu odbiciu swojej twarzy.

...

Jaka księżniczka?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro