Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. ♡ pierwszy raz ♡

HEEEJ czy znowu rozdziału nie było 3 miesiące? może...
to przez problemy prywatne. ogólnie to teraz wszystko już w miarę ogarnięte i powinno być ok. a jak nie to krzyczcie na faon--

♡♡♡

Dni mijały, a nikt nadal nie dał mu Gilberta.

Feliks tego nie oczekiwał. On się stresował. A z każdym dniem bez tego pierwszego razu - oczywiście, chodziło o pierwsze bycie sparowanym - coraz bardziej się tego bał. Jego sympatia wobec niego nie rosła. Bardzo, bardzo nie chciał, żeby do niego doszło i bardzo nie chciał tego zepsuć.

Nie mógł przecież być gorszy. Musiał wygrać. Pokazać mu.

Musiał go zwalić z nóg swoim niezwykłym talentem i urokiem osobistym.

Dlatego też postanowił wyprzedzić tok zdarzeń i sam spróbować.

- Gilbert - rzucił. - Ty. Ja. Po pracy. Za budynkiem.

Białowłosy podniósł głowę i spojrzał na niego bez zrozumienia.

- Och? My? Wiem! - Gilbert aż zakrztusił się śmiechem. - Mały Feliks chce mnie zaprosić na randkę! Albo wyznać uczucia. Słodziutkie. Ale już ci odmawiam.

- Prędzej po go, żeby obić ci ten pusty łeb. Nie, generalnie to musimy coś załatwić. I uwierz, nie chcesz, żeby ktokolwiek nas widział.

Gilbert zacisnął zęby. Czy to groźba? Serio chciał iść się bić? Albo może miał jakieś kontakty z mafią i chce ją na niego nasłać... Nie, to głupie i bez sensu.

Ale może lepiej poprawić z nim relację. Tak na wszelki wypadek.

Resztę dnia obserwował go niepewnie kątem oka. Przecież jeśli przestanie, to Feliks zniknie i zamieni się w magicznego chłopca (dziewczynkę? chłopcy to rzadkość) i odleci do swojej mafii na różowych skrzydłach magii przyjaźni i gejostwa.

Chwila, co?

Jak jego kolej minęła, to Feliks wstał i skierował się do łazienki.

- Czekaj, gdzie idziesz?!

- Tam, gdzie ciebie nie wpuszczę. Przykro mi, generalnie to nie zasłużyłeś. Aha, możesz się tak ciągle nie patrzeć? Obrzydliwe.

Gilbert chciał zacząć już krzyczeć i się kłócić, ale raz poszedł po rozum do głowy i zamknął swoją nieopanowaną buzię.

Nieważne, jak bardzo chciał iść tam za nim - ze względu na swoje własne życie i bezpieczeństwo, rzecz jasna - postanowił się powstrzymać i poczekać. Mimo wszystko, miał jakieś instynkty ludzkie. Nawet jeśli Feliks, jego skromnym zdaniem, na jakikolwiek szacunek i respekt nie zaslugiwał, to on, wspaniały, zapewni mu jakieś jego resztki.

Blondyn wrócił z łazienki, cały i zdrowy, niepromieniujący chęcią mordu, a Gilbert niemalże odetchnął z ulgą.

Antonio przysiadł się do jego stolika.

- Coś się kroi, hm? - Oparł głowę na ręce i spojrzał na niego niczym przyjaciółka, która przyszła na plotki.

- Zaraz ja będę pokrojony - westchnął dramatycznie Gilbert.

- Słucham?

- Mam wrażenie, że nienawiść naszej maskotki do mnie wzrosła i własnie planuje ona zamach na moje życie.

Antonio wpadł w takie otępienie, że nie potrafił odpowiedzieć dłuższą chwilę. To nie jego wina, to ta teoria spiskowa wzięta dosłownie znikąd tak na niego wpłynęła.

- Nie - stwierdził w końcu.

- Nie?

- Nie planuje. Nawet cię nie nienawidzi. Przecież napięcie między wami widać gołym okiem, ale to nie takie, jak myślisz... Nieważne. Zobaczysz. Znam cię, Gilbert - Antonio uśmiechnął się ciepło - i nie powinieneś nastawiać się aż tak negatywnie. Będzie dobrze.

O co mu chodziło? Bóg sam jeden wie. Albo i nie. Ale przyjął radę przyjaciela do serca.

Jakkolwiek żałośnie i słabo to zabrzmiało.

♡^♡

Było więc po pracy, za budynkiem. Dokładnie to obok, ale tam była, ruchliwa duża ulica, a tu - ciche miejsce, poboczna ścieżka w trawie. To chyba bardziej się nadawało na tajemne spotkania.

Może i się stresował, ale nawet samemu sobie się nie przyznał. A dłużący się czas wcale nie pomagał. Musiał czekać dość długo ze względu na tempo przebierania się i ogólnego ogarniania Feliksa, plus to, żeby wszyscy inni wyszli i byli już daleko. Gilbert na przemian patrzył na zegarek i na słońce zachodzące na powoli zmieniającym kolory niebie.

- Jestem - oznajmił spokojnie Feliks, jakby wcale nie przyprawiał go o kolejne zawały serca w przeciągu dnia. - Tak jakby, musimy porozmawiać.

- Zauważyłem.

Blondyn nabrał powietrza w płuca, aż zrobił się uroczo różowy, po czym je wypuścił i założył za ucho uparcie uciekające przez wiatr włosy.

- Co... - zaczął Gilbert.

Feliks złapał go za ramiona i pocałował.

Po tej krótkiej, magicznej wręcz chwili, zaczęło się robić dziwnie i niezręcznie. Feliks zorientował się, że nic nie wytłumaczył, tylko poleciał na żywioł. Ojej.

- To było... Czyli jednak... Wyznanie? - zapytał Gilbert z głupią miną.

- Och, mój urok zadziałał lepiej, niż myślałem. To była próba generalna. Nie chciałem, żeby potem w kawiarni było dziwnie, jeszcze by przez ciebie nie wyszło i by mi wypłatę ucięli.

- A... aha. Spoko. Jasne. Tooo, do jutra? Tyy... mały pasożycie. Czy coś.

Gilbert odwrócił się i na sztywnych nogach poszedł w swoim kierunku.

Zdecydowanie nie podobała mu się jego własna reakcja. Jakby przez chwilę miał nadzieję, że to prawda, a nie kolejny głupi żart ze strony Feliksa. Teoretycznie nawet on, wspaniały, egoistyczny i samowystarczalny Gilbert mógł chcieć być kochany przez kogoś innego. Prawdopodobnie nikt nie mógł się bez tego obyć, a tak naprawdę to nikt mu na poważnie w życiu nie powiedział, że go lubi. Ale nadal. Czuł się zły. Nie na chłopaka, który ciągle się z niego nabijał. Na siebie.

Feliks natomiast nie ruszył się z miejsca. Nie spodziewał się po sobie poczucia winy. Rzadko się przejmował tym, jak wpływał na innych swoim zachowaniem, jednak działanie komuś na nerwy i budzenie negatywnych emocji a ranienie czyichś uczuć - co najwyraźniej nieumyślnie zrobił - było zupełnie czym innym. I, mimo wszystko, zdążyli się już trochę poznać i zawiązać jakiś rodzaj więzi.

Boże, a jeśli on naprawdę się spodobał Gilbertowi?

I i tak będą musieli się spotykać w pracy niemalże codziennie.

Chyba w życiu nie czuł się tak głupio. Postanowił więc udać, że to nic, wcale nie pokomplikował sobie aktualnie największej części swojego życia, jaką była dla niego praca, i następnego dnia przyjść normalnie, jakby nic się nie stało.

Może tylko postara się mniej agresywnie reagować na istnienie Gilberta. Może.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro