Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Katie

Kiedy powiedziałam Erikowi kto mnie gonił natychmiast wstał i zaczął chodzić od ściany do ściany.
Był bardzo zdenerwowany.
- Kto to był? - spytałam.
- Jesteś pewna, że był rudy?
- Raczej tak. Tego samego widziałam kiedy ostatni raz się widzieliśmy.
- Jak to widziałaś?
- Wybiegłam za tobą, wiem, że to było głupie. Stał naprzeciwko mojego domu.
Jeden głupi błąd. Po co ja za nim biegłam. Przecież wiedziałam, że musimy się ukrywać.
- Kto to? Dlaczego jesteś taki zdenerwowany? - spytałam.
- Nie powinnaś wychodzić wtedy za mną.
- Wiem. Naprawdę przepraszam.
- Przepraszam nam nie pomoże - zatrzymał się. Zwiesił głowę.
- To co mam zrobić? - stał do mnie tyłem, więc podeszłam do niego i chwyciłam za ramię.
- Nic już nie można zrobić. Katie... - spojrzał na mnie. Jego wzrok mówił wszystko. Wiedziałam nim skończył. - rudy wilk to Sam.
- Nie... - wyrwało mi się.
- Tak.
- Eric, ja przepraszam. Nie chciałam... - usiadłam przy ścianie i oparłam głowę na kolanach. To moja wina. Wszystko zepsułam. Eric podszedł do mnie i przytulił mnie.
- Uspokój się Katie. Już dobrze.
- Nic nie będzie dobrze. Sam już wie. Nie jesteś bezpieczny - byłam na siebie wściekła.
- Ważne, żebyś ty była bezpieczna. Nie wychodź z obozu. Macie tojad?
- A to działa? - podniosłam głowę. Dotąd nie byłam pewna.
- Tak.
- To dlatego Sam nie wszedł do obozu.
- Zaprowadziłaś go do obozu?
- A co miałam zrobić? Jeśli nie wbiegłabym do obozu Sam by mnie złapał. Ledwo udało mi się wbiec i zemdlałam. Myślałam, że to już koniec, rozumiesz?
- Przepraszam.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Nagle Eric wskazał mi kryjówkę i bezgłośnie kazał mi się schować. Zrobiłam to o co prosił. Jeśli to był Sam byłabym zbędnym ciężarem dla Erika. Nie miałby szans.
- Mo? Co ty tu robisz? - usłyszałam zdziwionego Erika.
- Przyszłam cię ostrzec. Musisz uciekać. Najlepiej jak ona też zniknie - dziewczyna wskazała na miejsce, w którym się ukryłam. Eric pokazał mi, że mogę wyjść, ale ja nie ufałam tej Mo. Stanęłam daleko od nich. - Sam ją widział. Mówił, że prawie złapał. To prawda? - spojrzała na mnie. Ale to nie był wzrok, który ponaglał mnie od odpowiedzi. Jasno dała mi do zrozumienia, że pomaga mi tylko ze względu na Erika. Poza tym nawet głupi by zauważył jak ona na niego patrzy. Jest zakochana, a ja stoję jej na drodze.
Żadna z nas nie miała zamiaru się odezwać. Porozumiewałyśmy się bez słów, jednak Eric odpowiedział na pytanie Mo.
- Tak. Niewiele brakowało.
- Nie możesz wrócić do nas. Uciekaj. Teraz - znów spojrzała na Erika.
- A co z tobą i Maxem? Nie mogę go tak po prostu zostawić.
- Gdyby nie on nie mogłabym cię ostrzec, więc doceń to i uciekaj.
- A co...
- Sam go przesłuchuje. Max powiedział, że to przeciągnie, a ja mam cię ostrzec. Poza tym Sam nie puściłby Maxa. Wie, że jesteście przyjaciółmi, i że Max by cię ostrzegł.
- A co z wami? Sam się w końcu domyśli.
- Znajdziemy cię - wybiegła na zewnątrz.
- Chodźmy - powiedział do mnie po chwili. Wiem, że to było głupie, ale chciałam z nim teraz porozmawiać o Mo, więc nie ruszyłam się z miejsca. On podniósł klucz, który musiałam opuścić, gdy zemdlałam i otworzył drzwi. - O co chodzi?
Patrzyłam mu prosto w oczy. Myślałam, że coś z nich wyczytam.
- Katie, o co chodzi? Jeśli nie chcesz nie musimy uciekać przez tunel. Ty nie musisz uciekać...
- Ufasz jej? - przerwałam mu. Musiałam wiedzieć teraz.
- Mo? Oczywiście. Dlaczego pytasz?
- Jesteś pewien, że ja mogę jej ufać?
- O co ci chodzi? Mo jest po mojej stronie.
- Co nie znaczy, że jest też po mojej.
- O czym ty mówisz? Nie rozumiem.
- No tak... Ty oczywiście nic nie zauważyłeś - naprawdę tego nie widział? Czy może udaje przede mną.
- Nie rozumiem.
- Jak ona na ciebie patrzy. Naprawdę myślisz, że chce mi pomóc? Nie wydaje mi się. Dała mi to jasno do zrozumienia.
- Niby kiedy?
- Nie wszystko trzeba mówić. Czasem wystarczy jedno spojrzenie.
- A może źle to odebrałaś. Nie pomyślałaś o tym? Może ma dobre intencje?
- Jest w tobie zakochana po uszy i na razie to ja jestem przeszkodą.
- Przestań, dobrze? Przyznaj się, że jesteś zazdrosna - może miał trochę racji... Podszedł do mnie o chwycił mnie w pasie.
- Nawet jeśli, to co to zmienia.
- Dlaczego jesteś zazdrosna?
- Chociażby dlatego, że gdybyś był z nią nie musielibyście się ukrywać.
- Mi to nie przeszkadza. Poza tym Mo jest tylko przyjaciółką. Kocham cię - pocałował mnie. - Chodźmy już.
Chwycił mnie za rękę, a gdy przeszłam zamknął za mną drzwi. Oby za nimi został też świat wilkołaków.
Wyszliśmy na zewnątrz. Wiedziałam, że musimy być cicho. Nikt nie mógł nas zobaczyć, ani mieszkańcy obozu, ani wilkołaki. Ale żeby uciekać potrzebowaliśmy kilku rzeczy.
- Musimy iść do obozu. Muszę zabrać kilka niezbędnych rzeczy.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. A co jak nas ktoś razem zobaczy?
- Jeśli chcesz, żebym przeżyła muszę tam iść. W przeciwieństwie do ciebie nie jestem przystosowana do życia w terenie, bez niczego.
Kiwnął głową. Nie miał wyboru. Nie jestem wilkołakiem jak on i nie dam sobie rady bez apteczki, choć odrobiny ubrań. Potrzebowałam też jedzenia i wody, tak samo jak on.
Na pierwszy rzut oka wyglądało, że wszyscy śpią. Chciałam już przejść do środka, ale Eric puścił
moją rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam, że się zatrzymał.
- Co jest? - spytałam szeptem.
- Nie mogę tam wejść.
- Zapomniałam - przecież Sam też nie mógł tam wejść. Cieszyło mnie to, bo miałam pewność, że David i Meg są bezpieczni. - Wezmę co trzeba i za chwilę wrócę.
Poszłam w kierunku mojego namiotu. Chciałam wziąć koc. Weszłam do środka, wzięłam koc i plecak.
Już miałam wychodzić, kiedy coś do mnie dotarło. W namiocie była tylko Meg. David nie zostawiłby jej samej, co znaczyło, że nie spał. Zobaczyłam notes Meg i napisałam szybko: ,,Przepraszam, ale nie mogę tu zostać. Mam duże kłopoty. Proszę nie martw się o mnie, nie szukaj mnie, nie mów nic nikomu o tej wiadomości. Nie wychodźcie z obozu, a już szczególnie David. Jest w większym niebezpieczeństwie niż inni. Nie szukajcie mnie. Dam sobie radę. Twoja siostra.". Znam Meg i wiem, że postara się zrobić to o co ją proszę. Pod tym względem jest lepsza niż jej brat.
Kiedy wyszłam z namiotu skierowałam się do tak zwanej kuchni. Wzięłam jedną dużą wodę mineralną i trochę konserw. Na szczęście tu też nikogo nie spotkałam. Wzięłam też apteczkę i ruszyłam do miejsca, w którym zostawiłam Erika. Kiedy wyszłam z obozu usłyszałam pękającą gałąź. I to nie ja ją nadepnęłam. Ktoś mnie śledził. Nie mogłam iść do Erika, natychmiast bym go zdradziła.
Ruszyłam w drugą stronę. Kiedy usłyszałam kolejny trzask tuż obok mnie, natychmiast podbiegłam w to miejsce.
- David? Śledzisz mnie? - dlaczego on mi to robi?
- Wybierasz się na wycieczkę?
- Nie powinieneś być poza obozem. Nie jesteś tu bezpieczny.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- Ty na moje też nie - stał się bardzo irytujący odkąd powiedział mi co czuje.
- Tak, śledzę cię.
- Dlaczego?
- Teraz ty odpowiadasz na moje. Gdzie się wybierasz?
- Nie mogę tu zostać. Przeze mnie nie będziecie bezpieczni.
- A bez ciebie będziemy?
- Na pewno bardziej.
- W takim razie co przeskrobałaś?
- Teraz ty. Dlaczego mnie śledzisz?
- Wymykasz się i z tego co widzę na dłużej. Jak ty byś się zachowała na moim miejscu?
- Nie skradałabym się. Powinieneś wrócić do obozu, a mnie dać odejść. Nie powinno mnie tu być.
- Co przeskrobałaś?
- Lepiej, żebyś nie wiedział. Dla twojego dobra - powiedziałam ruszając, nadal oddalając się od Erika.
- Myślisz, że uciekniesz od odpowiedzialności?
- Nie - powiedziałam odwracając się do niego. - Ale ochronię tych, na których mi zależy.
- A może oni sami potrafią się obronić?
- Z tego co widzę to nie, bo nadal stoisz poza obozem.
- To wróć tam ze mną.
- Nie mogę.
- Dlaczego? Poradzimy sobie razem. Sama nie zmienisz świata.
- To prawda, ale mogę pomóc innym. Dlatego warto zaryzykować.
Tym razem się nie odezwał, gdy ruszyłam. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, że idzie w kierunku obozu. Poszłam za nim, żeby sprawdzić czy zrobi to o co go prosiłam chociaż raz. Ale nim doszłam do ,,bramy" obozu zniknął mi z oczu.
- On ma rację - usłyszałam za sobą głos. - Sama nie zmienisz świata.
- Ale przecież nie jestem sama - powiedziałam odwracając się w jego kierunku. - Chyba, że wolisz zostać?
- Chodźmy - powiedział chwytając mnie za rękę.
Nie uszliśmy daleko, kiedy Eric się zatrzymał.
- Nie potrafisz słuchać. Poza tym to nie ładnie śledzić innych - powiedział Eric. To było najgorsze co mogło się stać.
- Więc to dlatego uciekasz - powiedział David. - Mogłaś mi powiedzieć. Kto to? Nigdy nie widziałem go w mieście.
- Nic nie rozumiesz David i lepiej, żebyś nie wiedział.
- Dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć, że kogoś masz?
- Wracaj do obozu David.
- Chwila... Ty jesteś...
- David proszę, wróć do obozu i nie wychodź.
- On jest wilkołakiem, prawda? Katie, nie sądziłem, że jesteś taka głupia.
- A to niby dlaczego? - teraz już naprawdę miałam go dość.
- Dlatego, że cię wykorzystał, żeby nas znaleźć. A ty mu uwierzyłaś i pokazałaś kryjówkę.
- Jeśli nie zauważyłeś jest sam. Nie przyprowadził watahy.
- Co jeszcze nie oznacza, że ich nie przyprowadzi.
- Nie ocenia się książki po okładce.
- Nie wiesz w co się pakujesz, Katie.
- Muszę Was chronić. Mike ma rację, pokazałam Samowi obóz. Może uda mi się go stąd odciągnąć.
- Kim jest Sam?
- Sam jest przywódcą watahy - odpowiedział Eric.
- Ale przecież nie możecie wejść do środka. Ty też, prawda? - zwrócił się do Erika.
- Masz rację, ale gdy tylko ktoś wystawi nogę poza granicę, żaden wilk się nie zawaha.
- Nikt nie powinien wychodzić z obozu, a szczególnie Ty - powiedziałam.
- A co mamy jeść? Musimy wychodzić. Będę musiał się wybrać do miasta.
- Nie możesz.
- A co Twoim zdaniem mam zrobić? Na Ciebie nie mogę liczyć.
- Eric, on ma rację. Nie mogę odejść.
- Możemy porozmawiać sami? - spytał Eric.
- David, wróć do obozu. Proszę. Za chwilę wrócę. Obiecuję.
- Dobrze - wrócił do obozu.
- Eric, wiem co chcesz powiedzieć, ale nie mogę pozwolić, żeby David biegał po mieście.
- Rozumiem, ale ja nie mogę zostać. Ty też nie powinnaś. Sam wie o Tobie, domyślił się pewnie, że wszystko o nas wiesz.
- No właśnie, wiem o Was wszystko i potrafię to wykorzystać. Beze mnie nie dadzą sobie rady.
- Mo, jasnobrązowy wilk, ona Ci pomoże jeśli będziesz potrzebowała. Zaufaj jej. Zaufaj mi. Za jakiś czas wrócę. Obiecuję.
- Chcesz, żebym zaufała Mo?
- Tak - przytulił mnie.
- To wszystko przeze mnie - łamał mi się głos.
- To nie jest Twoja wina...
- Gdybym za Tobą nie wybiegła Sam by się nie dowiedział.
- W końcu by się dowiedział. To ja złamałem zasady. Nie powinniśmy się spotkać.
- To była jedyna miła rzecz jaka ostatnio mnie spotkała... - rozpłakałam się.
- Obiecuję, że wrócę. Zobaczysz jak to zleci. Nim się obejrzysz wszystko minie.
- Powinieneś już iść - odsunęłam się od niego i przetarłam oczy. - Nie trać czasu.
- Kocham Cię, Katie - pocałował mnie i odszedł.
- Ja też Cię kocham - powiedziałam szeptem mimo, że już go nie widziałam.
Wróciłam do obozu, jednak nie mogłam się uspokoić. Nie zauważyłam Davida stojącego przed namiotem i wpadłam na niego.
- Przepraszam - jeszcze bardziej się rozpłakałam.
David nic nie powiedział. Wiedziałam, że jest mu źle, ale przytulił mnie.
- Przepraszam, że nic ci nie powiedziałam.
- Kochasz go?
Odsunęłam się od niego.
- Powiedziałaś mi, że kilka dni temu mnie kochałaś, ale się zmieniłaś. Pokochałaś jego.
- Nadal Cię kocham David, tylko trochę inaczej niż ty mnie. Jesteś moim najlepszym przyjacielem...
- Ale nikim więcej.
Nie odpowiedziałam, nie musiałam. On znał odpowiedź.
- Skoro nie mogę być nikim więcej, to cieszę się, że mogę być Twoim najlepszym przyjacielem. Ale mam nadzieję, że nie zostałaś ze względu na mnie. Nie chcę być powodem Twojego smutku.
- Nie zostałam tu tylko dla Ciebie. Wszyscy mnie potrzebujecie. Znam wroga... Ale gdyby nie ty i Meg, nic by mnie tu nie trzymało.
- Nie rozumiem jednego. Znalazłem Twoją notkę dla Meg. Napisałaś, że nie mam wychodzić z obozu.
Cały czas mi to powtarzasz. Dlaczego?
- Eric powiedział mi, że wataha wybiera z każdego miasta nowych rekrutów. Wiem, że na ich liście jesteś ty. Dlatego nie chciałam, żebyś wychodził. Nie chcę cię stracić.
- Ale gdyby się to stało... Przecież nadal będę tą samą osobą.
- Wilki muszą słuchać alfy. Nie umieją się mu sprzeciwić. Nie chcę, żebyś był niewolnikiem watahy.
- Ale Eric uciekł...
- On nie był na liście. Został zmieniony nieumyślnie przez przyjaciela. Może dlatego.
- Może dlatego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro