Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45


@My_unicorn_245
Dobra, na specjalną prośbę ( a przede wszystkim za odwagę by do mnie napisać) składam spóźnione życzenia urodzinowe, wybacz wcześniej nie byłem osiągalny, więc robię to dopiero teraz. Wszystkiego najlepszego z okazji piątkowych urodzin, życzę Ci więcej wspaniałych przyjaciół takich jak Twoja koleżanka, zdrowia i ogólnie co tam chcesz. 

Autor 

Nathaniel

Leżałem na kanapie, obserwując jak Kastiel wygląda przez okno. Ciemno szare zasłony były odsłonięte, a niedopalone świeczki posprzątane i wyrzucone. Słońce raziło mnie po oczach, gdy próbowałem dłużej skupić wzrok na postaci. Opierał się łokciami o biały parapet, wypinając w moją stronę tyłek w czarnych dresach, które podkreślały jego opaloną skórę. Nadal był w połowie rozebrany. Mimo ciepłych promieni, wiatr był zimny powodując gęsią skórkę na jego ramionach, jednak nadal uparcie stał i wpatrywał się w oddalony dla mnie punkt.

Paczka Marlboro leżała obok niego, ale nie odważył się wyciągnąć dłoni w jej kierunku. Powoli zaczynałem odczuwać znużenie. Posłałem krótkie spojrzenie w stronę zegarka, który dochodził już do pierwszej. Nie miałem telefonu, ale wracać do domu też nie chciałem. Matki nie będzie, Amber z pewnością się za mną nie stęskniła. Jednak czułem dziwny dyskomfort leżąc w tym pomieszczeniu. Bolał mnie brzuch na wspomnienie poprzedniej nocy. Czułem zażenowanie i duszący gorąc.

Przewróciłem się na bok, by nie męczyć oczu widokiem zadumanego chłopaka. Przytuliłem do piersi zieloną poduszkę, która pachniała papierosami i cytrusowym szamponem. Najwidoczniej często leżał właśnie w tym miejscu.

Kiedy otworzyłem oczy, omal nie zachłysnąłem się powietrzem. Czerwonowłosy nachylał się nade mną z tajemniczym wyrazem twarzy, który nie zdradzał niczego specjalnego.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? – przerwałem przedłużającą się ciszę, z trudem przełykając ślinę.

Nie odpowiedział, w końcu posyłając w moją stronę swój typowy uśmieszek. Z westchnięciem, uniosłem się do pozycji siedzącej, by zaraz wstać. Kastiel chwycił mnie za rękaw koszulki, przyciągając do swojego nagiego torsu. Zimnymi dłońmi dotykał moich pleców, przyprawiając mnie o dreszcze. Wkładając rękę w moje spodnie, ścisnął mnie za pośladek, kradnąc przeciągły pocałunek. Odepchnąłem go, gdy pozwolił mi złapać głębszy oddech.
- Idę się wykąpać – mruknąłem lekko zamroczony, ale stanowczo wychodząc z pokoju.

Posłałem mu ostatnie spojrzenie, zanim zamknąłem drzwi, jednak chłopak wzruszył tylko ramionami i wrócił do swojego początkowego miejsca, znów wyglądając przez okno.
Uspokojony tym faktem, rozebrałem się, zatrzymując wzrok na dość sporej wielkości lustrze. Widok był żenujący. Na jasnej skórze odznaczały się malinki, a było ich tak wiele, że wyglądały jak wysypka albo przewlekła choroba skóry.
Blond włosy skręcały się na każdą stronę, a oczy błyszczały z zaspania.
- Mogło być gorzej – powiedziałem do swojego odbicia, krzywiąc się na dźwięk swojego zachrypniętego głosu.

Odkręciłem gorącą wodę. Słuchawka zapiszczała, wypuszczając chłodną ciecz, by zaraz buchnąć parą, która zdominowała pomieszczenie. Uchyliłem chropowate okno, od razu uciekając pod strumień, by zimny wiatr nie dosięgnął mojej nagości. Pozwoliłem aby ciepło ogarnęło moje zmęczone ciało.
Brązowa firanka zakołysała się na wietrze, zwracając moją uwagę, jednak zainteresowanie szybko minęło, gdy znów zaczęło ogarniać mnie znużenie. Oparłem głowę o kremowe kafelki, przyglądając się jak krople spływają po moim nosie.
Gdy traciłem czujność, wspomnienia wypływały na powierzchnię, przyprawiając mnie o zawroty głowy.
Drzwi zaskrzypiały, zaciskając strachem mój żołądek, by zaraz zamienić się w złość. Już miałem coś powiedzieć, ale mnie uprzedził.
- Spokojnie, przyniosłem ci tylko świeże ubrania – mruknął niewyraźnie.
- Kastiel ? – zacząłem niepewnie, czując lekki dyskomfort z głupiego pomysłu prowadzeni rozmowy podczas kąpieli – Stało się coś ? – jednak musiałem zapytać.
Mam wrażenie, że stał się nieobecny.

Przez zasłonkę widziałem jego sylwetkę, jak opiera się o ścianę i pochyla głowę, ale nie mogłem zobaczyć wyrazu jego twarzy.
Chciałem odsunąć odrobinę materiał, jednak wiedziałem, ze tak z pewnością mu swobodniej. Jak na spowiedzi, stoję ukryty za „konfesjonałem".
Wciągnął powietrze, prostując się.
- Nic się nie stało.
- I myślisz, że ci teraz uwierzę?! – odparłem tracąc resztki cierpliwości –Gdzie to się podziała twoja wieczna arogancja, kpina, wyniosłość, złośliwość? Jakby wszystko było okay, to pewnie dalej robiłbyś co ci się żywnie podoba.
Ciche parsknięcie, spowodowało rumieniec na moich policzkach.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że krzyczę. Stałem ze spuszczoną głową, parząc kark i zaciskając pięści, powodując dygotanie całego ciała.
Zasłona nagle rozsunęła się, ukazując moim oczom roześmianego chłopaka. Bliskiza żenowanych łez, chciałem zasłonić się wilgotnym materiałem, jednak silne ramiona otoczyły mnie, przyciskając do przemoczonej już koszulki.
- Nawet się ubrałeś – burknąłem, pociągając nosem.
W pomieszczeniu było cieplej niż wsaunie, co powodowało kapanie.
- Jak widać niepotrzebnie – uśmiechnął się, ujmując moją twarz w dłonie.
Uciekałem wzrokiem, czując zawstydzenie. Woda przemoczyła doszczętnie ubranie czerwonowłosego, przyklejając się do muskularnego ciała.
Chłopak musnął moje usta, by zaraz przywrzeć do nich, popychając mnie na ścianę. Łokciami oparł się tuż obok mojej głowy, nie przerywając pocałunku, a pogłębiając go jeszcze mocniej.
Drżałem od chłodu płytek i emocji, które targały mną w tej chwili.
Kastiel wymacał dłonią kurek, podkręcając wodę na cieplejszą, źle odbierając moją reakcje.
Niepewnie zarzuciłem mu ramiona na szyję, wplatając palce w gęste włosy. Szarooki mierzył mnie pożądliwym wzrokiem, przez co czułem jak robię się czerwony na twarzy.
Miejsca, w których muskał moją skórę przyjemnie mrowiły, zamraczając umysł.Wpatrywałem się w uchylone okno, przez które uciekała para, gdy chłopak pieścił moje sutki. Nogi za trzęsły mi się z podniecenia, zachęcając go do dalszej zabawy.
Byłem już w stanie, w którym nie da się trzeźwo myśleć. Wiem, że powinienem coś zrobić, porozmawiać z nim, jednak moje ciało było zdradliwe, a chęć rozkoszy silniejsza od rozsądku.
- K-kastiel – jęknąłem, gdy muskał dolne okolice – porozmawiać .. – nie dał mi dokończyć.
Czerwonowłosy wpił się w moje usta, przygryzając dolną wargę, zduszając tym samym kolejną próbę podjęcia rozmowy. Byłem wkurzony jego zachowaniem, ale nie dane było mi rozmyślać nad tym długo, gdyż odwrócił mnie tyłem do siebie, by przygotować do innych atrakcji. Przywarłem piersiom do płytek, nie do końca pewny tego co czuję w tej chwili.
Na podłogę w końcu spadła z głośnym chlupnięciem koszulka, przywracając mnie do rzeczywistości.
- Nie psuj chwili – mruknął mi do ucha, gdy umiejscowił coś całkiem sporego na moich pośladkach.
- Kastiel?! – doszło nas wołanie.
Zaskoczony, ugryzłem się w dłoń, aby krzyk nie wydostał się z moich ust. Rzuciłem mu wściekłe spojrzenie, gdy nie zawahał się, mimo kobiecego głosu. Z wrednym uśmieszkiem, wszed łcały, przyciskając się do moich pleców.
- Tak jest ciekawiej – wyszeptał mi do ucha, zwiększając strumień wody, który w końcu zagłuszył kroki zza drzwi.
Zsunąłem się na podłogę w cichym proteście, nie chciałem by nas nakryła.
Nie zrażony Kastiel, uniósł mnie, sadzając na swoje biodra. Objąłem go nogami, bojąc się upadku. Chłopak nie krył zadowolenia, łapczywie lgnąc do moich ust.
Rozległo się pukanie, a mimo to szarooki nie przerywał, doprowadzając mnie do obłędu i zawrotów głowy. Jęczałem mu w usta, w końcu wgryzając się w nie, kiedy dźwięk stawał się bardziej uporczywy. Odsunął się ode mnie, unosząc w górę rozbawioną brew. Krew popłynęła ze zranionej wargi.
- Za coś takiego może spotkać cię kara – szepnął mi do ucha, podnosząc wszystkie moje włoski do góry.
Ugryzł mnie w kark, wymuszając tym samym ode mnie kolejny krzyk zaskoczenia tego dnia.
- Idź z nią pogadać ! – warknąłem, próbując oderwać go od swojego ciała.
Chłopak mruknął zirytowany, powalając mnie na podłogę. Woda zasłaniała moje uszy, przez co nie mogłem usłyszeć z czego się śmieje. Uśmiechał się głupio, formując usta w słowa, ale dźwięk nie dochodził do mnie. Marszczyłem brwi, starając się unieść chociaż na milimetr, by z uszu wypłynęła woda, jednak nie pozwolił mi na to. Przyciskał mnie do podłoża, dalej mówiąc coś w całkiem szybkim tempie, nawet jeśli chciałbym wyczytać to z ruchu warg, nie dałbym rady. Wbijałem paznokcie w jego ramiona, co nie dało większego rezultatu,szeptał dalej lekko skrzywiony. Całość zakończył dość brutalnym pocałunkiem i przygnieceniem moich żeber.
- I to w sumie wszystko co chciałem ci powiedzieć – skwitował, unosząc mnie do pozycji siedzącej.
Zdezorientowany kręciłem głową, próbując pozbyć się resztek wody.
- Ale ja nic nie słyszałem ...
- Było być uważniejszym – zaśmiał się, wstając i zakręcając wodę.
- Cholera Kastiel myślisz, że tam nie wejdę ?! – cisza w łazience nie trwała długo, krzyk kobiety przypomniał nam o jej obecności.
Zarumieniony dosięgnąłem po ręcznik, chowając swoje intymne okolice przed pożądliwym wzrokiem czerwonowłosego.
- No ja wiem, że tu wejdziesz. Stare próchno, a jakie zboczone – prychnął,wychodząc jej na spotkanie.
Chłopak posłał mi jeszcze szelmowski uśmiech, trzaskając za sobą drzwiami.
Tym razem na pewno nas nie ominie ... długa rozmowa z jego matką.     

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro