22
Nathaniel
Wściekłość wypełnia mnie całego ,od stóp do głów. Zanim otworzyłem drzwi do pokoju gospodarzy, musiałem chwilę postać biorąc głębokie wdechy. Dlaczego akurat w takim momencie musiała nam przerwać? Kiedy w końcu chciałem TO powiedzieć?
Już spokojniejszy i z uśmiechem na twarzy, pchnąłem drewniane drzwi, by zaraz poczuć ciężar Melanii na ramionach. Zaskoczony ledwo udało mi się ustać w pionie. Roześmiana dziewczyna złożyła na moich ustach delikatny pocałunek, odchodząc dwa kroki w tył.
- I jak było ?- zapytała nie przestając się uśmiechać.
Ubrana w delikatny, jasno różowy sweterek opadający na jedno ramię i przyległe czarne rurki. Długie, brązowe włosy opadały swobodnie na ramiona, zakręcając się na końcówkach. Rozczulający uśmiech i błyszczące błękitne oczy, przy niej nie da się gniewać.
- Dobrze, a jak miało być ? - odparłem z pobłażliwą miną, widząc jej beztroskie zachowanie -Powinnaś się cieplej ubierać - skomentowałem, przypominając sobie słowa Kastiela.
- Nie podoba ci się ? - zapytała spuszczając wzrok.
- Podoba, podoba - odpowiedziałem szybko, nie chcąc sprawiać jej przykrości - po prostu nie chcę byś się przeziębiła.
Widząc, że dobry humor jej wraca, odetchnąłem siadając na kanapie. Dziewczyna posłała mi tajemniczy uśmiech, gasząc światło w pokoju.
- Pięknie wyglądasz - dodałem widząc jak do mnie podchodzi- ale światło to...
- No już się tak nie podlizuj - zaśmiała się cicho przerywając mi i usadawiając się na moich kolanach.
Trochę zaskoczony jej zachowaniem, nie zareagowałem. Zacisnęła piąstki na mojej koszuli, przykładając swoje czoło do mojego.
- Proszę dotknij mnie - szepnęła, przykładając moją dłoń do swojej piersi.
Czułem jak szybko bije jej serce, wpatrywałem się w jej niesamowite oczy i uroczo zarumienioną twarz.
- M-Melanii ... - zacząłem lekko spanikowany, jednak nie dała mi do kończyć wpijając się w moje usta uniemożliwiła mi wzięcie wdechu.
Przerwała pocałunek z cichym westchnięciem. Ciężko dysząc, przez brak tlenu, obserwowałem jak zdejmuje swój sweter ukazując moim oczom biały, koronkowy stanik. Zarumieniony odwróciłem wzrok od jej kształtnych piersi, które nadal prosiły o moją uwagę. Melanii pchnęła mnie na plecy, usadawiając się tuż przy moim przyrodzeniu i nachylając swoją twarz do mojej.
- Wiem, że mnie nie kochasz, ale nadal wierzę, że mogę cię w sobie rozkochać - wymruczała, kręcąc biodrami.
- Jesteśmy w szkole - upomniałem ją, czując jak robi mi się gorąco, a spodnie z jakiego powodu zbyt ciasne.
- Nie musisz się niczym martwić, ja się wszystkim zajmę - powiedziała i przyssała się do moich ust, powoli rozpinając moją koszulę.
- Tak nie można - szepnąłem, lekko odpychając ją od siebie.
- Można - uśmiechnęła się, przejeżdżając dłonią po moim kroczu -nie wydaje mi się, żeby ta strona miała coś przeciwko.
- M-Melanii - jęknąłem, gdy ścisnęła mnie mocniej.
- Jest dobrze - mruknęła, rozpinając mój rozporek.
Uśmiechnęła się lubieżnie, przejeżdżając dłonią po moim obnażonym torsie.
- Jak chcesz możesz dotknąć - dodała, przyciskając moją dłoń do jędrnych piersi - miękkie, prawda ?
- Tak, miłe uczucie - musiałem przyznać.
Zaśmiała się na mój komentarz, składając pocałunek tuż nad linią bioder. Rozpięła guzik, który zawadzał jej w dostaniu się do celu, ujawniając moje zielone bokserki w żółte kaczuszki. Poczułem straszny gorąc na twarzy, widząc jej rozbawioną minę.
- Całkiem urocze - skwitowała, wkładając rękę pod nie.
Przeszedł mnie dreszcz, przez dotyk jej zimnej dłoni. Poczułem się... źle.
Pchnąłem ją na plecy, odwracając pozycję. Kiedy tak siedziała na mnie, to przed oczami pojawiał mi się Kastiel ... co on robi w takich sytuacjach ?
Przejechałem językiem po jej obojczyku, wpijając się w jej delikatną szyję, podgryzałem ją i ssałem, dłonią wślizgując się pod cienki materiał stanika, by cieszyć się miękkością jej skóry. Cicho westchnęła, gdy skierowałem usta na jej sutki. Drugą ręką badałem jej wąską talię, napotykając w końcu na przeszkodzie grubszy materiał ciemnych spodni.
- Możesz-mruknęła cicho, jakby wiedziała, że się waham.
Spojrzałem na jej zaczerwienioną twarz i zamglone oczy. Uśmiechnąłem się złączając nasze usta w niepewnym pocałunku. Musnąłem materiał jedwabnych majtek. Poczułem dziwne mrowienie z tyłu kręgosłupa. Melanii przyciągnęła mnie mocniej do siebie, nie dając mi chwili wytchnienia, pogłębiła pocałunek, znowu znajdując się na górze.
Kastiel
Razem z Lysandrem i kilkoma innymi uczniami, udekorowaliśmy choinkę i resztę pomieszczeń. Ku mojemu zdziwieniu nigdzie nie widziałem Nathaniela i Melanii, chociaż zawsze ich wszędzie pełno. Miałem jakieś złe przeczucia ....
Gdy się ze wszystkim uporaliśmy,zostałem sam w ciemnej Sali gimnastycznej, oglądając jak choinka rozświetla pomieszczenie na różne barwy. Musiałem przyznać, że odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Na pewno czuć w tym ducha świąt ... w końcu pozostały cztery dni i przez kolejne dwa tygodnie nie zobaczę przewodniczącego. Nie żebym miał z tym jakiś problem...
-Co tak siedzisz tu sam po ciemku ? - dobiegł mnie głos.
Trochę zaspany skierowałem wzrok na drzwi, z których wdzierała się do pomieszczenia wiązka światła. Zmrużyłem oczy, by zobaczyć, że właścicielem głosu jest srebrnowłosy.
- Choinka - machnąłem bezsensownie dłonią - no wiesz ... ładna jest.
Chłopak roześmiał się siadając obok mnie, szturchając ramieniem, oparł się o nie.
- Tak, masz rację, jest ładna - przytaknął, nadal cicho podśmiewając się zemnie.
- Nie śmiej się ze mnie - uśmiechnąłem się, teraz ja go popychając.
- Ej - zaczął cicho, nagle poważnym tonem - nadal kochasz Nathaniela?
- C-co? - poczułem jak się czerwienie, na szczęście było ciemno i mam nadzieję,że tego nie zauważył - skąd tak głupie pytanie ? - odwróciłem twarz, drapiąc się po brodzie.
- Nie dało się tego nie zauważyć - mruknął , przyciągając kolana do piersi -ciągle za nim latasz i mówisz...
- Nieprawda - burknąłem, rozciągając ramiona.
- Nie kłam, za dobrze cię znam.
- Dlaczego mnie o to pytasz ?
- Bo chciałbym wiedzieć, czy może mam ... - niedosłyszałem, bo mówił za cicho.
- Co?
Spojrzał na mnie, po czym spalił buraka. Chciał wstać i odejść, ale nie pozwoliłem mu na to.
- Co mówiłeś? - dopytywałem.
- Chciałem wiedzieć, czy mam jakieś szanse ...
Szanse? Szanse na co ?
Zamyślony wpatrywałem się w tył jego głowy. Całe uszy miał czerwone.
- Lys czy ty ...
Chłopak tylko przytaknął, nadal na mnie nie patrząc.
Zaskoczony podniosłem się z ziemi, nie wiedząc co powiedzieć.
- Ja - zacząłem, nie do końca pewny czegokolwiek. Czy ja nadal kocham Nathaniela ? Może to idiotyczne, ale tak. Nadal go kochałem, nie potrafię przestać. Jego słodki uśmiech śni mi się po nocach, rumieńce gdy przygryzam jego uszy, czuję dotyk jego delikatnej, białej skóry. Zaśmiałem się, chowając twarz w dłoniach - Tak - szepnąłem.
- Tak myślałem - odwrócił się do mnie, uśmiechając się w ten swój typowy sposób- zapomnij o tym co mówiłem, nie chce niczego psuć. Ale jakbyś jednak zmienił zdanie ...
- Dziękuję.
Staliśmy tak chwilę w ciszy, kiedy nagle chłopak przygryzł wargę i kręcił nogą ze zdenerwowania. Spojrzałem na niego pytająco, jednak zawahał się za nim powiedział mi o co chodzi.
- Bo jest pewna sprawa - zaczął, biorąc głęboki wdech - w pokoju gospodarzy dzieją się teraz złe rzeczy ....
Zrobiłem na niego wielkie oczy, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Bo Melanii...sam idź -mruknął tylko, schodząc mi z drogi.
Zdezorientowany, zostałem wypchnięty z pomieszczenia. Na dworze było już chłodniej.Zaczął prószyć delikatnie śnieg. Wiem, że i tak nie wytrzyma zbyt długo,rozpuści się od razu gdy dotknie ziemi, ale to naprawdę pasuje do ducha świąt.Szkoła cała błyszczała od lampek, z którymi się mordowaliśmy całe popołudnie.Ale było warto, dla takiego widoku. Światło nie paliło się w żadnym z pokoi,więc nie wiem co mógł mieć na myśli Lysander. Może powinienem po prostu to zignorować i wrócić do domu ?
Mógłbym to zrobić, jedna jakaś nie wytłumaczalna siła ciągnęła mnie do wnętrza szkoły. Zrezygnuję gdy drzwi będą zamknięte. Tak, wtedy na pewno nikogo tam nie będzie.
Z takim postanowieniem, wpełzłem do ciepłego wnętrza szkoły, zatrzymując się przed drewnianymi drzwiami, które są mi tak dobrze znane. Nasłuchiwałem. Cisza ...Tak jak mówiłem, nikogo tam nie ma. Już chciałem odchodzić, gdy dobiegł mnie cichy jęk. Bez większego zastanowienia, otworzyłem na oścież drzwi wparowując do środka. To co zobaczyłem ... tego nigdy bym się nie spodziewał. Przecież Melanii to taka typowa grzeczna dziewczynka, która może być urocza, ale niedrapieżna ... Prędzej spodziewałbym się ich spotkać jak siedzą przy biurku,popijają czarnej herbatę,zajadając własnej roboty pierniczki i śmiejąc się z jakiś nieśmiesznych żartów o szkole.
- Co to ma być ? - zapytałem zapalając światło.
To co się działo, to co się dzieje ... jest absurdalne. Melanii pół naga siedzi na Nathanielu, całują się, a on maca ją po cyckach !
- Co to kurwa ma być ?! - zapytałem głośniej zanosząc się śmiechem.
Zaskoczona para odskoczyła od siebie. Chłopak ściągnął koszulę, okrywając przestraszoną dziewczynę. Obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem, zapinając guziki.
- Co ty tu ro... - zaczął, ale nie dałem mu do kończyć.
Przyciągnąłem go do siebie, łącząc nasze usta w brutalnym pocałunku. Zszokowana dziewczyna pisnęła, a chłopak uderzając mnie w twarz, wyrwał się.
- No nie wierzę panienko, myślisz, że pozwolę ci od tak pieprzyć się za moimi plecami ? - zakpiłem, rozmasowując obolałą szczękę.
Muszę przyznać, cios ma teraz lepszy.
- Kastiel, to zaszło już za daleki - warknął blondyn, trzęsąc się cały zezłości.
Melani podeszła do niego, przytulając się do jego ramienia.
- Nat? Co się dzieje ? - zapytała tym swoim słodkim głosikiem, który tak strasznie mnie wkurwiał.
- No właśnie NAT co się dzieje ? Czyżby nie wiedziała o naszych wspólnych zabawach ?
- SKOŃCZ! - krzyknął, wbijając wzrok w podłogę.
- Ach droga Melanii, piękna Melanii. Gdybyś ty wiedziała, jak twój chłopak słodko jęczy, gdy bierze się go od tyłu, jak się rumieni gdy przygryza się jego uszy...
- Za milcz ! - uklęknął, zasłaniając dłońmi uszy - przestań - prosił, jednak nie miałem zamiaru teraz przerywać.
Brunetka patrzyła to raz na mnie to na Nathaniela nierozumnym wzrokiem.
- C-co ? - wyjąkała w końcu, zatrzymując wzrok jednak na mojej postaci.
- Proste, rżnąłem twojego chłopaka i pewnie bzyknę jeszcze nie jeden raz. - nie mogłem powstrzymać śmiechu, jej mina była komiczna. Była to mieszanina nienawiści i zdezorientowania. Biedulka nie wiedziała co ze sobą zrobić. Mimo wszystko uwielbiam to poczucie wyższości, satysfakcja, że miałem go przed nią.
Spojrzałem na załamanego chłopaka, który jeszcze niedawno był w uścisku innej.Gwałtownie podniósł się z ziemi, wymijając mnie i wybiegając ze szkoły. Chciała za nim pobiec, ale warknąłem na nią, że ma zostać i sam poszedłem. Powoli zaczęło do mnie to wszystko dochodzić ... spieprzyłem tą sprawę. Kurwa spieprzyłem ją gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. Nat ... nie rób nic głupiego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro