Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kask

Tyle razy słyszy się o wypadkach i nieszczęściach na świecie, a człowiek mimo to dalej myśli, że jego może to nie dosięgnąć. Wierzy, że jest jakimś magnesem, który odpycha złe rzeczy, a przyciąga te dobre. Ufa, że los mu sprzyja i będzie sprzyjać do końca życia. Prawda jest taka, że jeśli już stanie się coś, co choć w części bezpowrotnie zmieni jego życie, dopiero wtedy dostrzega wszystko inne. Zaczyna żałować pewnych rzeczy. Zaczyna żałować tego co zrobił i czego nie zrobił.

Był wrzesień, a jesień już dawno do nas zawitała. Ochłodziło się, liście zmieniły barwy, a deszcz zdążył popadać. Park wyglądał cudownie, jeszcze piękniej niż latem. Co roku miał ten swój nowy urok. Uwielbiałam w nim przebywać, lecz ten dzień spędziłam w swoim pokoju. Sobota sprzyjała rozmyślaniu.

Stało się to dokładnie rok temu. Niedawno wróciłam ze szkoły, zjadłam obiad, aby następnie usiąść po turecku na łóżku i kontynuować czytanie książki Marissy Meyer ,,Bez serca". Wtem usłyszałam pukanie do drzwi.

– Proszę!

– Puk, puk stuku puk, mogę wejść?

Podniosłam wzrok, aby zobaczyć osobę stojącą na progu. Od razu się uśmiechnęłam.

­­– ­­­­Cześć, siadaj – odsunęłam się, aby mu zrobić więcej miejsca. – Co cię do mnie sprowadza?

– Chciałem zobaczyć, co porabia moja mała siostrzyczka – powiedział, po czym zaczął mi czochrać włosy. – I jak widzę jesteś w trakcie czytania, więc mam ci nie przeszkadzać.

– Żartujesz? Nie przeszkadzasz mi. Zawsze znajdę dla ciebie czas.

Uniósł kącik ust ku górze.

– Co powiesz na przejażdżkę?

***

Mój brat był wielkim fanem motocykli. Zawsze chciał mieć jeden ze swoich wymarzonych, a kiedy dostał go na urodziny jako prezent od rodziców, woda sodowa uderzyła mu do głowy. Jeździł na nim wszędzie – do szkoły, na zakupy, na spotkania z przyjaciółmi. Oczywiście nigdzie się nie wybierał bez kasku, bo mama dostałaby zawału. Brat motocykl posiadał od dawna, od jakichś dwóch lat, ale jeszcze nie miałam okazji nim jeździć, dlatego bardzo się ucieszyłam, że wreszcie zaproponował mi wycieczkę.

Jechaliśmy jedną z głównych ulic. Nie za szybko, ale też niezbyt wolno. Siedziałam za nim, obejmując go mocno w pasie. Nie mogłam się nie uśmiechać. Wiatr delikatnie szczypał mnie w twarz i rozwiewał moje włosy. Patrzyłam, jak mijaliśmy inne pojazdy. Z nas dwojga, to on miał kask na głowie. Prosty, czarny z motywem białego płomienia. Z racji tego, że mój braciszek miał dość sporą głowę, to przedmiot także musiał być duży.

Wjechaliśmy w kolejną ulicę. Ruch był tu większy, co zmusiło kierowcę do przyspieszenia, ale zamiast narzekać, zaśmiałam się. Wymijał samochody, a ja krzyczałam podekscytowana szybkością. Brat zawtórował mi. Nadal jechaliśmy bardzo szybko, ale nie bałam się. Wiedziałam, że potrafił dobrze prowadzić motocykl, mimo iż nie było tego widać na pierwszy rzut oka. Był dobrym kierowcą.

– Siostrzyczko? Załóż kask – krzyknął przez wiatr.

Szczerze się zdziwiłam.

– Przecież...

– Załóż go. Teraz twoja kolej.

Bez sprzeciwu, pomimo szybkości, z którą jechaliśmy, udało mi się zdjąć kask z jego głowy i założyć na swoją. Trochę mi latał na głowie.

Pamiętasz naszą małą obietnicę z czasów, kiedy byliśmy mali? – Chciałam kiwnąć głową, ale zorientowałam się, że tego nie zauważy, więc tylko coś mruknęłam. Początkowo myślałam, że tego nie usłyszał.

– Zawsze mnie będziesz kochać, prawda siostrzyczko?

Uśmiechnęłam się.

– Oczywiście, braciszku.

– Mimo wszystko?

– Mimo wszystko.

Następnie zamknęłam oczy i oparłam głowę o plecy brata. Potem usłyszałam głośny trzask...

***

Kolejne wydarzenia pamiętałam jak przez mgłę. Obudziłam się w szpitalu. Od mamy dowiedziałam się, co się wydarzyło. Wjechał w nas samochód osobowy. Jechaliśmy bardzo szybko, a w motocyklu nie zadziałały hamulce. On musiał się zorientować! Najbardziej zabolało mnie to, że z nas dwojga przeżyłam tylko ja.

Pogrzeb odbył się kilka dni po wypadku, gdy wyszłam ze szpitala. Położyłam trochę rozbity przedmiot na grobie i dziękowałam bratu za uratowanie mi życia.

Pamiętałam jak tuż po urodzinach poszłam z nim na zakupy po kask. Było sporo propozycji, ale on wybrał właśnie ten. Z motywem białych płomieni, które nigdy nie zgasną, jak miłość między rodzeństwem. Mocny, żeby nie zawiódł, gdy stanie się coś złego. Śmialiśmy się potem, bo tato wolałby niebieski.

Naszym ulubionym wspólnym zajęciem był spacer po parku. Szczególnie latem i jesienią. Kiedy tylko mogliśmy, chodziliśmy tam i rozmawialiśmy o błahych rzeczach, jak jego znienawidzony owoc lub moja znienawidzona zupa. Czasami śmialiśmy się z samych siebie.

Był dla mnie oparciem w trudnych chwilach. Przytulał mnie i pocieszał. Nie tracił we mnie wiary, podczas gdy ja powoli zaczynałam to robić. Zawsze mi pomagał, gdy tego potrzebowałam. Przykleił mi plaster, gdy zdarłam kolano wiele lat temu.

Podobno rany szybko się goją, ale to nie prawda. One nie znikają. Zabliźniają się i dają o sobie znać co jakiś czas. Czy to możliwe, aby moja rana tak często się otwierała?

Dzisiaj przypadała pierwsza rocznica jego śmierci. Jeszcze nie odwiedziłam cmentarza...

Ciekawostki:
1. Specjalnie się mojej pani od polskiego pytałam, czy będę to czytać przed wszystkimi. Powiedziała, że nie tylko ewentualnie odebrać nagrody. I co? Jednak musiałam. Szczęście takie, że było tylko 8 osób 😂

2. Potem, po przeczytaniu pan ze szkoły się spytał, czemu go zabiłam. A ja wymyśliłam najbardziej błyskotliwą odpowiedz na świecie: „No niestety, we wszystkich dobrych księżkach ginie ulubiony bohater, no przykro mi bardzo!"

3. Wcześniej się mnie jeszcze spytał, czy idę na humana, ja na to, że na mat-fiz, bo takie miałam plany. Jego reakcja? Zaczął się śmiać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro