Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55.


listopad 2020

Sope

...

- Ja już nie mam siły!

- Jakoś na siłowni możesz podnosić żelastwo dwie godziny, a teraz nie masz siły, żeby bez marudzenia przenieść do samochodu pięć pudeł?

- Właśnie dlatego, że dźwigałem tyle żelastwa, teraz nie mam siły.

- To jedź do domu, sam sobie poradzę - powiedział Yoongi i wrzucił dwie kolejne książki do kartonowego pudła.

- Zostanę.

- Nie robisz mi łaski.

- Po prostu dziwię się, gdzie ty będziesz to wszystko trzymał - zmęczony Hoseok oparł się o biurko, czekając, aż jego chłopak zapełni następny pakunek.

- Na razie w piwnicy, a potem się zobaczy. Dostałem zielone światło, żeby zabrać co chcę i zamierzam skorzystać.

- Ale to pudło już nie zmieści się do żółtej rakiety - obwieścił Jung z westchnieniem na wargach i zabrał się za odklejanie taśmy od zaklejonego boku kartonu.

- Osobiście kleiłem to pudło, zepsujesz je, a będziesz naprawiał na ślinę.

- Za dużo mi ostatnio grozisz.

- Bo za dużo robisz kłopotów.

Hobi już nic więcej nie powiedział, tylko podszedł do półki z książkami i po kolei pokazywał pojedyncze egzemplarze, które Yoongi oceniał jako "zabieram" albo "zostaw tam gdzie leży".

Otóż stało się, po kilku miesiącach nerwów i zastanawiania się, co dalej z biblioteką, młodsza pani Wong powzięła decyzję, że przedsięwzięcie zostaje zamknięte, pakuje pieniądze ze sprzedaży w kieszeń i zabiera mamę za granicę, gdzie podobno lepiej zajmują się osobami z jej schorzeniem. Bo jak się okazało choroba Alzheimera postępowała w przypadku pani Wong dość szybko i podczas ostatniej wizyty Yoongiego, w ogóle nie wiedziała, z kim ma do czynienia.

Bywały takie momenty, że przypominała sobie o bibliotece, ale kończyło się na obietnicy, że wróci podlać wszystkie szesnaście kwiatków, które stały na parapetach i zaraz traciła wątek. Źle z nią było, a Yoongi ciągle nie mógł się z tym pogodzić, ani zrozumieć, dlaczego akurat ta choroba dopadała kobietę, która całe życie spędziła na nauce, czytaniu, rozwijaniu i ćwiczeniu swojego mózgu. Podobno takich ludzi Alzheimer dopada rzadziej. Na co jej to przyszło, skoro ta wiedza kruszyła się dzień po dniu, a statystyki najwyraźniej nie odnosiły się do wszystkich przypadków.

Ostatnio nie wytrzymał i wybuchł podczas rozmowy z mamą. Nie złością, ale słabością, ujawnioną płaczem. Mama nie wiedziała jak zareagować, była bardzo słaba w pocieszaniu. Mogła tylko czekać aż się uspokoi i co jakiś czas wtrącać słowo lub dwa, żeby nie żałował starych ludzi, tylko myślał o sobie.

Jak miał myśleć o sobie, skoro kobieta, która dała mu pracę mimo braku doświadczenia oraz wykształcenia i praktycznie pomogła mu się usamodzielnić, przez prawie trzy lata będąc dla niego surową, lecz konsekwentną i opiekuńczą babcią, nie poznawała jego twarzy, a imię Yoongi nic jej mówiło. Oddałby wiele, żeby jeszcze raz móc z nią porozmawiać jak rok wcześniej.

Zawsze docenia się, to co się miało, kiedy się to traci.

Młodsza pani Wong nie dała mu dużego wyboru - płaci grube pieniądze za wynajem lokalu i może robić z biblioteką, co mu się podoba, byle na jej konto co miesiąc wpływała wyznaczona suma, albo odchodzi, a biblioteka zostaje sprzedana. W jego sytuacji finansowej, to właściwie żaden wybór.

Czekała go walka o przeżycie miesiąca, nie wspominając o Hobim, który zaczął studia i bardzo ciężko było mu pogodzić zajęcia teoretyczne, fizyczne, kino i jeszcze może trochę czasu dla własnego chłopaka. Był przepracowany, a dodatkowo zanosiło się na to, że będzie mógł pracować tylko w weekendy, co drastycznie kurczyło jego zasoby pieniężne.

Yoongi zaczął studia zaoczne z pedagogiki, czekając aż będzie mógł wybrać zakres bibliotekarstwa i informacji naukowej, choć z jego wiedzą mógłby być już co najmniej kustoszem.  No ale cóż, papierek musiał być. Do wczoraj miał jeszcze pracę, dzisiaj i jutro pozostało mu  tylko się spakować i od przyszłego tygodnia szukać czegoś nowego.

Nic więc dziwnego, że między nim i Hobim nie układało się ostatnio za dobrze. Przy dobrych wiatrach widywali się raz na tydzień, ciągle zabiegani załatwiali sprawy z mieszkaniami, notatki na kolokwia, opłaty za semestr, praca, studia, praca, studia, sen i na samym końcu spotkanie się, żeby i tak po dziesięciu minutach rozmowy zasnąć.

Yoongi zauważał, że zmęczenie działało na Hoseoka drażliwie. Zrobił się odrobinę opryskliwy, ostatnio powiedział mu nawet, że ma gorzej, bo jemu nikt nie załatwi pieniędzy. Jeśli powinie mu się noga, może liczyć tylko na siebie. Zabolało, bo nie dosyć, że umniejszył jego problemy, to na dodatek nie brał go za kogoś, na kim można polegać w ciężkich czasach.

Stres cholernie wyniszczał, nie tylko ich organizmy i nerwy, ale jak się okazuje również więź. Zaczynał się weekend, a Hobi jak na złość dostał przymusowe wolne, bo akurat zabrakło dla niego miejsca w grafiku, choć Raemi robiła co mogła, żeby wciskać mu jak najwięcej zmian. To go trochę podłamało.

- Jak na razie to staram się pomóc, a nie robić kłopoty.

- Szkoda, że nie wychodzi.

- Dobra - Hobi rzucił książką o biurko - jadę z tymi książki do ciebie i wrócę po resztę wieczorem, bo zaraz powiem coś, czego będę żałował. Muszę się przespać, wróciłem wczoraj z kina po trzeciej.

- Jedź, poradzę sobie. 

Zaraz po wyjściu Hobiego usiadł przy biurku i zamknął oczy. Pamiętał jak usiadł tu po raz pierwszy, dokładnie na tym samym fotelu i w tym samym miejscu. Pani Wong rzuciła go na głęboką wodę i poleciała kupić pelargonie, bo akurat były na przecenie w jej ulubionej kwiaciarni. Bał się, z mocnym biciem serca oczekiwał, aż usłyszy kroki na schodach i otwierane drzwi. Czekał i czekał, napięty niczym struna wiolonczeli. Zapach starych książek otaczał go z każdej strony, było cicho jak w świątyni. Sanktuarium ciszy.

Ukochał sobie tę specyficzną ciszę, zakłócaną jedynie szumem przewracanych kartek. Książki milczały, choć miały tyle do przekazania, każda swoją własną historię. To fascynujące ile może wyciągnąć z ciszy, gdy w grę wchodzi słowo pisane.

W tej bibliotece przeczytał setki historii. Ponieważ miejsce nie było obleganym, miał na to mnóstwo czasu, spędzał go tylko na czytaniu. Kończąc jedną książkę, odczekiwał pół godziny, żeby zastanowić się nad losem bohaterów, może coś sobie dopowiedzieć, przeanalizować, wyrwać się z tego świata i dopiero wtedy mógł sięgnąć po kolejną.

Tutaj nauczył się dokładnie sprzątać. W domu był bałaganiarzem, a jako, że pani Wong nienawidziła, kiedy coś nie miało swojego miejsca, tak zmuszała go do trzymania porządku, ładu, nawet planowania.

Wreszcie na tym samym fotelu poznał Hobiego. Mieli teraz gorszy czas, lecz nie zmieniało to faktu, że kochał tego głupka nad życie, a dzień, w którym go poznał uznał za oficjalną datę ucieczki od samotności i złych wspomnień z przeszłości. Kiedy zaczeli się spotykać, powoli traciły sens jego stare rany - wszystkie, psychiczne i fizyczne.

A przepracował je dopiero, gdy zaczął się do wszystkiego przyznawać - że w szkole zdarzało mu się ranić samego siebie, że wszystkich traktował z góry, dlatego nie miał żadnych znajomych, prócz Suho. Mieli go za niemego idiotę, który spogląda na nich z pogardą, jest wiecznie niewyspany, zgorzkniały i zmęczony życiem.

Opowiadał to wszystko i przypominał sobie jak bardzo próbował walczyć z tym wizerunkiem, koniec końców wychodziło jednak na to samo. Poznawał nowe towarzystwo, izolował się, uciekał, dopowiadał sobie niestworzone rzeczy, które podobno na jego temat mówili i tak rodziła się nienawiść, najpierw do nich, a potem do siebie.

Chore, zamknięte koło.

Zakład Hobiego z Tae zmienił jego życie. Głupia zabawa przerodziła się w odmienianie czyjegoś istnienia. Co za sytuacja. Jedna na tysiąc, a może i na milion.

Odjechał w tył i odsunął ostatnią szufladę w biurku. Tam, pod kilkoma teczkami, starymi fiszkami, których jeszcze nie wyrzucił i zeszytami ze spisem niektórych publikacji, leżała bardzo cenna książka. Uśmiechnął się na jej widok.

Dżuma.

Naprawdę, ideał romantyzmu. Nie mógł wypożyczyć wtedy Romeo i Julia, albo Duma i uprzedzenie?

Nie. To nie byłoby w ich stylu. Miłość do Hobiego była jak lek na chorobę. Jego własna dżuma pożerała go od środka, rozlewała się czarną, smolistą rozpaczą. Wśród książek czuł się dobrze, ale co poza nimi? Wracał do domu i musiał odchorować ból. Nie myślał już wtedy o okaleczaniu, wyrósł z tego. Czasami coś pił, czasem po prostu leżał wpatrzony w sufit, albo gadał do swojego psa.

Wtedy pojawił się on i objawy choroby zaczynały się cofać, mury wokół serca pękać, uwalniając ze środka uczucia, tak samo jak na końcu otwarto wrota Oranu i wypuszczono na wolność wymęczonych zarazą ludzi.  Uczucia odmienione, jak i w obliczu śmierci mieszkańcy angielskiego miasta, zmieniali swoje nastawienie do poświęcenia, utraty wolność, śmierci.

Przeciwnie, on poczuł, że nie tylko nie musi, a nawet nie może teraz odejść. Poznał osobę, dzięki której świat nabrał kolorów, a zaraza trawiącą od lat jego duszę ustępuje.

Przekartkował książkę i z uśmiechem schował egzemplarz do plecaka. Ten  zwłaszcza musiał zabrać ze sobą.

Postanowił dać dzisiaj Hobiemu spokojnie się wyspać. Jutro będą mieli cały dzień dla siebie i nie ma zamiaru wykorzystać go na kłótnie.

...

Hoseok podobno spał do południa, niewiadomo, czy to prawda, bo pojechał do siebie, u Yoongiego zostawił tylko pudełka z książkami. Spotkali się po południu wypoczęci i odrobinę mniej spięci ostatnimi problemami.

- Głodny? - zapytał Hobi - może najpierw pójdziemy coś zjeść?

- Możemy coś kupić po drodze i zjeść w bibliotece - zaproponował starszy.

- Widzę, że nie możesz się rozstać z biblioteką.

- To moje ostatnie godziny tam, chcę je wykorzystać na maksa.

- Rozumiem, to na co masz ochotę?

- Żeberka?

To samo jedli podczas ich pierwszej nieoficjalnej randki w zoo, kiedy pojechali nad rzekę oglądać fajerwerki. Hobi zgodził się ochoczo, kochał grillowane żeberka w sobie miodowym. Obaj je uwielbiali, po części z sentymentu, po części dla genialnego smaku. Zamówili jedzenie i razem z nim dotarli do biblioteki.

Postanowili, że ostatnie książki przepakują do dwóch mniejszych pudełek i wezmą je w rękach, zamiast przyjeżdżać samochodem.

Usiedli przy otwartym oknie, bo wieczór był śliczny i jak na listopad było bardzo ładnie. Brązowe i czerwone liście szeleściły przyjemnie na ziemi, a o szyby biblioteki stukały nagie gałązki drzew.

Niedługo Hobi ma urodziny, rok temu spędzili je w zoo, lecz w tym roku Yoongi musiał się jakoś bardziej postarać, zwłaszcza po tym, co dostał na własne urodziny.

Choć z pewnością zakończą ten dzień w podobny sposób. Przez ostatnie zabieganie nie mieli nawet czasu na dłuższego całusa, nie wspominając o niczym więcej.

Zjedli, rozmawiając o minionym tygodniu, selekcjonując raczej te pozytywne informacje. Szkoda im było psuć taki miły dzień wspominkami problemów, których mieli od groma.

Yoongi oparł głowę o filar, dzielący dwa okna. Stąd dobrze widział swoje miejsce pracy. Podłużne biurko, stary fotel na skrzypiących kółkach i ustawione z tyłu w równoległych rzędach półki z książkami, teraz trochę przerzedzonymi za zgodą młodszej pani Wong, przez Mina.

- Nawet będę tęsknił za tym miejscem - wyrwał go z zamyślenia Jung - pamiętasz hyung, jak przyszedłem pierwszy raz wypożyczyć książkę? - wstał z krzesła pełny energii.

- Ciężko to zapomnieć - uśmiechnął się Yoongi.

- Po pierwsze, to bałem się tu w ogóle wejść, a kiedy zobaczyłem cię z daleka przy biurku, z miejsca chciałem uciekać - stanął kawałek przed biurkiem, żeby to zobrazować.

- Wyglądałem aż tak strasznie?

- Z daleka wydawało mi się, że jesteś duchem! Zastanawiałem się, czy jest sens o coś pytać, bo i tak znikniesz, kiedy podejdę.

- To co cię skłoniło, żeby zapytać?

- Chciałem jak najszybciej stąd uciec, a musiałem dostać tę książkę. Wolałem już zagadać, żebyś szybko mi ją znalazł niż samemu wertować te wszystkie półki pół dnia. Biblioteka źle na mnie działała.

- Namjoon mi opowiadał o znaku krzyża przed szkolną.

Hobi zaśmiał się i zarumienił na kościach policzkowych.

- Podszedłem bliżej - zrobił krok w przód - i okazało się, że to straszliwie uroczy, chudy chłopak z krzywymi okularami, który je paluszki z sezamem.

Yoongi przewrócił oczami, ale nie mógł przestać się uśmiechać.

- Pomyślałem sobie, że ktoś taki jak ty, nie może być groźny. Powiedziałem dzień dobry i wtedy spojrzały na mnie oczy demona, a usta kazały zamknąć jadaczkę, bo to miejsce bezwzględnej ciszy.

- Od tamtego dnia już nigdy nie było tu cicho.

- No widzisz, nie wiedziałeś jaki kataklizm nadchodzi.

- Huragan Hobiasz - zaśmiał się Min.

- Zmiotłem cię z powierzchni ziemi swoją bajerą, elokwencją, zarąbistą gadką i przystojną twarzą.

- Trochę inaczej to pamiętam.

- Aj, bo byłeś wtedy zamroczonym uparciuchem. Długo musiałem się do ciebie dobierać.

- Twoje metody były jedynym, co wtedy potrafiło mnie rozbawić.

- Człowieku ja dla ciebie przeczytałem 24 strony książki z psychologii egzystencjalnej. Do tej pory mam rysę  na psychice. To się nazywa poświęcenie dla miłości.

- Chciałbym ci przypomnieć, że ja obejrzałem z tobą pornosa z lat 90. I Disco robaczki. Nie mów mi nic o poświęceniu.

- Ile my traum dla siebie przeżyliśmy, hyung - zachwycił się ich wspólnym heroizmem Jung i podszedł do ukochanego - chodź do mnie.

- Słucham cię - powiedział Yoongi, bez oporów przyjmując dłoń i wchodząc w ramiona chłopaka.

- Biblioteka to dla mnie najdziwniejsze miejce na ziemi. Budzi we mnie dwie zupełnie skrajne emocje - odrzekł cicho, wpatrzony w śliczne, różowe wargi Mina - nie lubię czytać, jest tu tak cicho i bez życia, nie można głośno rozmawiać, słuchać muzyki, śmiać się, śpiewać. Dla mnie to miejsce nie miało duszy - pokręcił głową - ale potem poznałem duszę biblioteki. Okazała się drobnym, ubranym na czarno chłopakiem, zaczytanym w książki, cichym, spokojnym i ułożonym. I nie dosyć, że w końcu ją odkryłem, to jeszcze zakochałem się jak ostatni idiota i oszalałem na jej punkcie. Moja duszyczka - delikatnie opuszkami palców odsunął jasne kosmyki z czoła Mina, a kciukiem poprawił mu okulary.

Yoongi spojrzał w górę, odnalazł tam brązowe jak słodka, mleczna czekolada oczy, a w nich przejrzyste uczucie silnej miłości, przywiązania i oddania. Jak to się stało, że fortuna obdarzyła go takim przypadkiem.

Zamiast odpowiadać ucałował usta w kształcie serca, wkładając w pocałunek wszystko, co czuł do Hobiego od dnia, gdy przyszedł wypożyczyć Dżumę aż do tej chwili. A było tego wiele więcej, niż wyobrażał sobie tamtego dnia.

- Chodźmy, przepakujmy resztę książek - powiedział Yoongi i ostatni raz musnął wargi Junga.

Z każdą kolejną książka, Hobi wydawał się być w gorszym stanie.  Chyba też zaczął sobie zdawać sprawę, że po ostatniej okładce, przygoda z miejscem dobiegnie końca. Kiedy nadeszła ta chwila, zamarł. Na zewnątrz było już zupełnie ciemno, widoczność oświetlała im jedna lampka na biurku.

- W porządku? - zapytał zaniepokojony Yoongi.

- Tak, po prostu złapał mnie stres.

- Stres?

- Hyung, zauważyłeś, że ostatnio coś się między nami psuje?

Teraz to Yoongi zamarł w bezruchu. Zegar na ścianie odliczał sekundy, ulica na zewnątrz zasnęła, a bicie serca Yoongiego prawdopodobnie było słyszalne poza jego ciałem.
Nie miał pojęcia czego się spodziewać. 

- Mamy gorszy czas, lekki kryzys. Ale to minie, co nie?

- Tak myślisz?

Yoongi musiał oprzeć się na biurku, bo zrobiło mu się słabo. Hobi w to wątpił? Te słabsze dni podłamany go na tyle, żeby zastanawiać się nad ich związkiem? Nie mógł mu tego zrobić, pół godziny temu opowiadał o ich pierwszym spotkaniu jak o uświęconej chwili, mówił o szaleńczej miłości, o poświęceniu. A czym były te trudne dni, jak nie poświęceniem?

- Ja... Chciałbym, żeby się udało.

- Chcesz być ze mną? - zapytał, teraz patrząc mu prosto w oczy.

Wszystko zacisnęło się wewnątrz Yoongiego, każdy mięsień, narząd, a po ramionach przebiegł dreszcz. Hobi stał blisko i oczekiwał odpowiedzi, a on nie mógł wydobyć z siebie głosu. Czy odpowiedź nie była oczywista?

- T..ak - udało się, choć głos i tak mu się załamał.

- Bo ja chcę być z tobą zawsze. Nieważne jak ciężko będzie. Nie chcę myśleć tylko tym co będzie jutro i za tydzień. Chcę myśleć co będzie z nami za rok, za dziesięć lat, za całe życie.

Min wypuścił powietrze z płuc razem ze szlochem.

- Chciałem zrobić to jakoś inaczej, ale czasy są niepewne, a dzisiaj jesteśmy tu ostatni raz i... Tutaj wszystko się zaczęło. Yoongi - zacisnął na moment wargi i zanim Yoongi zdążył wytrzeć łzy, które zasłoniły mu cały widok, chwycił za obie jego dłonie -  wyjdziesz za mnie?

Pytanie rozbiło go na tysiąc małych kawałeczków. Zacisnął wargi, myśląc, że to pozwoli mu się uspokoić, ale nic z tego. Łzy jedna za drugą moczyły mu okulary, twarz, sweter, wpływały do ust, czuł ich słony smak.

- Yoongi, dlaczego płaczesz? Jeśli nie chcesz, po prostu zaprzecz - przytulił go do siebie.

- Chcesz, żebym zszedł na przedwczesny zawał, ty idioto? - zapytał w końcu.

- Ale jak to?

- Ja myślałem, że chcesz ze mną zerwać.

- Zwariowałeś? Jak mógłbym chcieć zerwać z miłością mojego życia? - przeraził się Hoseok.

Yoongi nie odpowiedział, tylko czekał, aż atak chwilowej paniki minie i będzie mógł normalnie mówić.

- Już? Jest w porządku? - zapytał szeptem, ocierając kciukami różową od płaczu twarz.

- Tak i tak.

Pokręcił głową, widząc brak zrorumienia na jego twarzy.

- Tak, jest w porządku i tak, wyjdę za ciebie - powiedział, a już po chwili tkwił zawieszony w powietrzu, w silnym uścisku mężczyzny. Zaśmiał się z trudem, nie mogąc złapać powietrza - Hobi, odstaw mnie, duszę się...

Odetchnął, czując stały grunt pod nogami, nie spodziewał się tylko ust, które zaatakują go z zaskoczenia. Każdy pocałunek oddawał długo i starannie. Hobiemu nie przeszkadzał smak łez na języku. Wielbił każdy fragment twarzy ukochanego, muskał palcami, czerpał z chwili szczęście garściami.

- Czekaj, zapomniałem, głupek ze mnie - oprzytomniał, gdy ich zamglone spojrzenia spotkały się na moment.

Z kieszeni kurtki powieszonej na oparciu krzesełka wyciągnął małe pudełeczko.

- Nie są zbyt drogie, ale rozumiesz, kryzys jest i kiepsko z kasą. Kupiłem nam takie same - powiedział na jednym wydechu i podał Minowi pudełeczko.

W środku były dwa proste, męskie pierścionki. Nic, czego Yoongi nie miałby ochoty założyć. Uśmiechnął się na ich widok.  

- Niepotrzebnie robiłeś sobie wydatek, ale dziękuję.

- Nawet nie wiesz jak bardzo stresowałem się dzisiaj cały dzień. Zastanawiałem się, czy to odpowiedni moment, w końcu to nie najlepszy czas, ale uznałem, że przyda nam się trochę szczęścia, bo oszalejemy. A prawdziwe zaręczyny i tak nam zorganizuję, tylko odłożę trochę kasy i zabiorę cię gdzieś w piękne miejsce.  O ślubie pomyślimy za kilka lat. Ważne, żebym wiedział, że jesteś mój.

- I dało, tyle szczęścia, że wynagrodziło mi wszystko, co ostatnio się działo. Nie musisz mnie nigdzie zabierać, życie z tobą to i tak jedna wielka impreza, radość, romantyzm i wyzwanie w jednym. Będziemy przez długi czas klepać biedę, ale to się kiedyś na pewno zmieni. Najpierw pomyślmy o wyjściu na prostą.

Hobi uśmiechnął się szeroko, jakby przed nimi nie było ciężkich miesięcy odnalezienia się w świecie, który narzuca wymagające i szybkie tempo oraz ideałów, do których zazwyczaj dążyć, to walczyć z wiatrakami, tylko jakby byli dwójką nastolatków, którzy po szkole spotkali się w bibliotece i wpadli na uroczy pomysł, żeby przypieczętować swoją przyjaźń, bez zmartwień, kombinowania, codziennych potyczek.

Z tym, że ich obietnica sięgała daleko poza przyjaźń, przekroczyła jej granicę i niestrudzenie pięła się w górę.

Jakie znaczenie ma wygodne życie bez zmartwień, kiedy nie ma go z kim dzielić? Ile czasu można się po prostu nie przejmować? Jak długo można czekać na to, aż ty i twoja druga połówka się odnajdziecie?

Bo ona z pewnością gdzieś tam jest, żyjecie osobno, może mineliście się kiedyś na ulicy, może wypożyczyliście  w bibliotece tą samą książkę. Tylko los nie pozwolił, abyście skupili na sobie uwagi na moment wystarczająco długi, aby coś zapłonęło w waszych sercach, jeszcze nie pozwolił wam się spotkać, lub serce nie dopuściło do siebie wiadomości, że osoba, którą znacie lata, to właśnie ta.

Oni mieli to szczęście się znaleźć. Wpaść na siebie przypadkiem i rozpocząć serię dziwnych zdarzeń, które doprowadziły ich do tego momentu. Los to przewrotna i kapryśna dama.

- Chcesz go założyć? - zapytał Hobi.

- Tylko wtedy, jak ty też to zrobisz - zaśmiał się Min.

Zgodził się bez oporów. Osobiście nasunął na palec starszego pierścionek, jakby właśnie brali ślub, a bohaterowie książek byli ich świadkami. Może i to byłaby jakaś opcja, bo legalnego ślubu i tak nie wezmą, lecz gdyby Tae dowiedział się że nie był na ich ślubie, to naprawdę wezwał by całą armię kosmitów z laserowymi dzidami, w statkach kosmicznych w kształcie pączków i z Edwardem ze zmierzchu na czele. Na samą myśl Yoongi zachichotał.

- Co cię bawi, duszku?

- Pomyślałem o... No nieważne. Kocham cię, wariacie - powiedział, spoglądając na pierścionek, a potem na Hobiego.

- Kocham cię nad życie - odparł Hobi.

Posiedzieli przy biurku jeszcze chwilę, dopóki nie zrobiło się bardzo późno. Zebrali dwa pudła pełne książek i ostatni raz przejrzeli szuflady, żeby nie zostawić tu jakiś swoich gratów.

Minął rok, mniej więcej 13 miesięcy temu Yoongi siedział przy biurku, zajadał paluszki i złościł się na idiotę, który wydzierał się w bibliotece. Spoglądali na siebie złowrogo (on bardziej z niechęcią, Hobi z zainteresowaniem i próbą rozjusznenia tego ,,groźnego,, pana bibliotekarza) przez dzielące ich biurko i dystans nieznajomości.

Dziś stali po jednej stronie, trzymając się za ręce ozdobione znakiem zaufania, przyjaźni i miłości.

Fotel Yoongiego został pusty, zgasło światło, a pozostałe książki zasnęły, czekając na lepsze czasy. Wykonały swoją pracę, oprócz edukowania wielu ludzi, połączyły dwie dusze z odległych światów.

Może też otrzymają swoje drugie życie.

Na razie na drodze ich oraz Yoongiego i Hoseoka pojawił się kolejny horyzont i miejsce na napisanie historii na nowo.

Czysty, jak biała Kartka papieru.

...

Chat BTS

Hobi: Chłopaki, jest news

Kook: wiemy że bitwa na poduszki jest zakazana w Niemczech. Też dzisiaj oglądałem ten program z ciekawostkami na TV cwaniak

Hobi: nie... Serio?

Kook: no! Jaja nie?

Hobi: tak 😮 to jak u nich się lesbijskie porno zaczyna?

Hobi: ale nie o to chodzi!

Namjoon: czy u was nie jest czasem noc?

Kook: jest i co z tego?

Namjoon: a nie wiem, bo ja siedzę na zajęciach

Kook: nie popisuj się

Namjoon: Wiedzieślicie, że na świecie rodzi się coraz więcej ludzi, których serce jest po prawej stronie klatki piersiowej?

Kook: a normalnie po której jest?

Namjoon: no u ciebie to może i nawet w dupie

Cheng: ej, chyba nie...

Jin: tam to on ma resztki mózgu

Kook: i jak tu żyć, kiedy kumple cię wyzywają

Tae: A ja słyszałem, że język jest najsilniejszym narządem

Namjoon: to prawda! Wow, nie wiedziałem, że wiesz takie rzeczy Taeś

Tae: poznałem po tym jak Jimin jęczy

Jin: ja pierdole

Yoongi:

Yoongi: wychodzę za mąż, jakby to kogoś obchodziło

Jin: ja pierdole x 2...

Tae: za kogo!? Nie widzisz, że Hobi hyung też jest w tej konwersacji!? Jak mogłeś!? Jesteście parą od ponad roku! Zawiodłem się na tobie! Kocham cię, ale zrobiłeś uczucia Hobiego, a tego się nie wybacza! Czekaj no, dzwonię po armię. Już nie jesteś moim osobistym Edwardem! Zprowadze sobie prawdziwe, ukradnę go tej głupiej Belli i przywozie do siebie! Chim się zgodzi żeby z nami zamieszkał! Będzie spał w komórce, bo nie mam trumny aktualnie! Nienawidzę cię Min Yoongi!

Namjoon: o ja cię... Co tam się dzieje jak mnie nie ma!? Gratuluję! ♥️😍

Cheng: Kook powiedzial żebym za niego napisał, bo ,,robi akurat sześćset czwartą pompkę i nie może przerwać serii,,

Jin: popłakał się?

Cheng: tak

Jimin: o najsłodsza niewiasto o cukrowych policzkach i włosach z waty cukrowej! To już ten etap! Gratuluję! Jak się się cieszę, zaraz mi serce wyskoczy! 💜💜💜

Tae: czego wy mu gratulujecie!? Że zdradził Hobiego hyunga!?


Jin: nie spodziewałem się chłopaki, ale gratuluję ♥️

Cheng: Gratuluję ♥️

Tae: Jimin mi wytłumaczył, że to chodziło o to, że wychodzisz za Hobiego hyunga. Przepraszam.... 💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜 Wiesz przecież, że cię kocham? Prawda? Wybaczysz mi? Błagam 😭😭😭😭😭😭😭

Jimin: hyung, napisz że mu wybaczasz, bo chce iść na kolanach do Częstochowy na pielgrzymkę w ramach pokuty

Jin: gdzie?

Yoongi: wybaczam

Yoongi: i dzięki wam chłopaki za gratulacje

Yoongi: Hobi nie może pisać, bo rozpłakał się patrząc na to zdjęcie. Ale mowi, że jesteście najlepsi i wam dziękuję

Kook: nie dziwie mu się...

Jin: jak jutro opowiem koleżankom z pracy, to nie uwierzą

Yoongi: ty tam pieczesz, czy chodzisz na pogaduchy?

Jin: a co to za problem robić to i to? Ploteczki to życie

Yoongi: ale bez danych osobowych 😑

Jin: ok ok

Jimin: czy my wszyscy możemy być waszą drużbą? Bo mam już pomysł na super garnitury

Jin: nie ubierzecie mnie tak samo jak was, nie ma takiej fizycznej opcji. Muszę się wyróżniać

Namjoon: też wolałbym wyglądać jak człowiek

Yoongi: ale my nie mamy jeszcze pomysłu ani planu na ślub i nie! Nie możecie go zaplanować, bo jeszcze za wcześnie, a poza tym żyjemy w nędzy i nie mamy pieniędzy na wasze zachcianki

Kook: czuję się jakbym rozmawiał z matką...

Cheng: Trochę to po tatusiowemu zabrzmiało xD

Tae: to dziecko też będziecie mieć!? No kuźwa, czym mnie jeszcze dzisiaj zaskoczycie!?

Yoongi: Eh...

...

No więc tak... Nie za bardzo wiem, co mogłabym tu jeszcze napisać, prócz tego, że Sope schodzą ze sceny  niepokonani ( ̄^ ̄)ゞ

Następny rozdział, jednocześnie ostatni, to historia właściwie oparta na Vmin, ale ze wszystkimi bohaterami

Wpadnijcie do Jasmi008 na drugi rozdział ,,I purple you,, (i pierwszy jeśli ktoś nie nadrobił, bo są tam ważne historie o vmin i Sope, ważne dla fabuły Kartki)

Ja Wam życzę miłego dnia, nie przemęczajcie się i dużo uśmiechajcie, mimo trudnego czasu (bierzmy przykład z Sope) 💜

Kocham was razy 80! (Czyt. Fioletuję Was) 💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro