5.
- Gotowy? - Hobi z uśmiechem przyklejonym do ust pojawił się jego drzwiach punkt dwudziesta.
- Już prawie, wejdź.
W mieszkaniu Mina panował harmider, większy nawet niż zwykle. Wyczulony na punkcie porządku Hobi musiał mu to jednak wybaczyć, ponieważ starszy dopiero co wrócił z pracy i zastał mieszkanie w takim właśnie stanie po wizycie Tae i Jimina. Obiecał sobie, że to naprawdę ostatni raz, kiedy jest miły i pomocny, nie ma bata, że zrobi z siebie miłosiernego samarytanina poraz drugi. Nawet nie zaścielili po
sobie łóżka, a jego bluza z kumamonem zniknęła razem z gościem. Albo mu się wydawało, albo w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął także jego pistacjowy szampon. Na imprezie u Jina zrobi akcję z kategorii poszukiwany poszukiwana, zaczynając od przesłuchania Tae.
Hobi zdjął kurtkę, bo w mieszkaniu było bardzo ciepło, a nie chciał się przegrzać i być chory po wyjściu na mroźne powietrze. Yoongi kątem oka spoglądał jak młodszy dobrze wygląda w białej koszulce i narzuconej na nią ciemno jeansowej kurtce, równocześnie szukając karty miejskiej w ciemnej otchłani plecaka. Dopiero po pracy zauważył, że obie odległości do pracy i z powrotem wykonał na gapę. Dobrze, że akurat nie miał kontroli. Hoseok wydawal się odrobinę zmęczony, dostrzegał to w jego delikatnie podkrążonych oczach. Za dużo się ostatnio stresował, a pewnie w kinie też dali mu dzisiaj popalić. Miał zmianę od siódmej rano, aż do teraz.
- Co mu się właściwie uwidziało z imprezą praktycznie w środku tygodnia? - odezwał się Hoseok. Holly ostrożnie przycupnął obok jego nogawki, by obwąchać spodnie i określić, czy tego pana darzy sympatią, czy może jednak trzyma go na dystans. Musiał wyczuć zapach Mickyego, bo wycofał się od kontaktu na swoje legowisko pod kaloryferem.
- Nie mam pojęcia. Ale pomagał mi ostatnio w kategoryzacji lektur z własnej woli, więc jestem mu to winny.
- Pomagał ci? Pierwsze słyszę.
- Chyba zapomniałem ci powiedzieć. Przyszedł jakiś tydzień temu pod wieczór. Stwierdził, że chce wypożyczyć tablice matematyczne, ale koniec końców układał ze mną książki.
- To... Brzmi jak nie Jin.
- Też się zdziwiłem, ale się nie odzywał, więc dało się go znieść.
- Nie mogę uwierzyć, jak oni wszyscy się zmieniają z dnia na dzień.
- Zważywszy na to, że nazwał cię klaczą, to nie przesadzałbym z tą przemianą - odetchnął wyciągając kartę miejską wciśniętą w szparę w fotelu. Skąd się tam wzięła, nie miał pojęcia.
- Do tego już przywykłem. Koniki są urocze, nie obrażam się.
- Jak dla mnie nie ma w tobie nic z konia.
- Chyba, że miłość do brykania - zaśmiał się.
Yoongi przewrócił oczami, tylko to pozwalało mu powstrzymać się od śmiechu.
- I do jedzenia trawy.
- To był szczypiorek!
- Dla mnie to trawa. Nie dyskutuj. Chodź już kucyku, chcę wrócić do domu przed drugą.
- Masz tak ambitny plan? A o swoich siłach?
- Oczywiście, że o twoich siłach.
- Będę niósł cię jak królewnę - wyszczerzył się Hobi, zakładając kurtkę.
- Nie porównuj mnie do królewny.
- Mam przypomnieć na głos, kto chciał oglądać ostatnio Mulan?
- To przez sentyment z dzieciństwa.
- Oczywiście, wojownicza królewno - objął ramieniem niższego mężczyznę i złożył szybkiego całusa na jego czole.
Pod blok Jina dotarli zanim zdążyły zamarznąć im nosy i policzki. Zagrzali się w sklepie, który odwiedzili po drodze, żeby kupić dodatkowy alkohol, bo choć u Jina na pewno go nie zabraknie, to woleli nie pojawiać się u gospodarza z pustymi rękoma. Wjechali windą na szóste piętro. Z mieszkania już na klatce schodowej słyszeli rozmowy. Sąsiedzi Jina przywykli do głośnego nauczyciela matematyki na szóstym piętrze. Jeśli nie impreza, to kłótnie, bardzo ostentacyjne godzenie się, nie mówiąc już o śpiewie.
- No nareszcie, dłużej się nie dało? - Seokjin przepuścił ich w drzwiach.
- Ciesz się, że w ogóle przyszliśmy. Kto normalny robi imprezę we wtorek?
- Normalny pewnie nikt. Ale ja mam świetny powód.
Tajemniczy uśmieszek zaniepokoił obu mężczyzn.
- Na pewno mamy wchodzić dalej? - zapytał Min, zdejmując drugiego buta - bo jeśli to spotkanie ma coś wspólnego z erotyką, to wychodzę.
- Przestań, cnotko - zarechotał gospodarz - chodzi o coś lepszego niż seks... Albo porównywalnie świetnego.
- O, macie whiskey - zadowolony Namjoon pojawił się w drzwiach.
Od kiedy on i Jin zostali oficjalnie parą, styl przyszłego studenta filozofii zmienił się, nie jakoś drastycznie, ale zauważalnie. Zamiast grubych okularów, nosił soczewki, swetry zamienił na bluzy i koszule, a jego włosy wreszcie nie przypominały ptasiego gniazda.
Namjoon w przeciwieństwie do kolegi ze szkoły, od początku wiedział na jakie studia zdawać, miał obmyślony cały plan już po rozpoczęciu liceum. Na pierwszy rzut szykował filozofię, ale to jak twierdził, tylko z pasji. Za to głównie kierował uwagę na medycynę. Uważał, że pragnie połączyć zrozumienie ludzkiej duszy, z pomocą dla ciała, by w stu procentach spełnić się jako człowiek. Jin był zadowolony z kierunku medycznego, czego nie można powiedzieć o filozofii. Uważał, że to za dużo, nawet jak na kujoński, wielki umysł Namjoona i tak przepełniony już bzdurami związanymi z sensem istnienia i rozważaniami moralnymi.
- Ciebie też miło widzieć - zwrócił na siebie uwagę Hobi, chowając butelkę z bursztynowym napojem za plecami.
- No wchodźcie, nie mogę się doczekać, żeby pokazać wam niespodziankę! - ekscytował się najstarszy jak małe dziecko.
Siłą zostali przepchnięci przez korytarz. Zdążyli zestresować się tym co zastaną w głębi mieszkania.
W głównym pokoju kawalerki Seokjina zmroził ich chłód, bo drzwi balkonu otwarte były na oścież, uderzył ich zapach tytoniu, zmieszany z alkoholem. Na małym stoliku pod oknem ustawili kilka piw i zielone butelki soju. Oprócz tego mnóstwo przekąsek i papierowe kubeczki.
Za to na samym środku pomieszczenia, zajmując praktycznie całą jego powierzchnię, stał stół do ping ponga. Yoongi przybił sobie piątkę z czołem, a Hobi prychnął pod nosem.
- Kupiłeś sobie stół pingpongowy do dwudziesto metrowego mieszkania? - zapytał Yoongi, wątpiąc w ostatnie przejawy inteligencji nauczyciela.
- Spokojnie, jest składany - uśmiechnął się i popchnął ich jeszcze bliżej nowego nabytku - spójrzcie jakie cudo.
- Widzimy, widzimy.
- Jest świetny, hyung - zachwycił się Hobi, oczy zaświeciły mu się z zazdrości.
- No i stąd moje zaproszenie. Gramy w pijanego ping ponga - poruszył brwiami Jin.
- Ale skopie wam dupska - z balkonu do mieszkania wrócił Jungkook.
Hoseok zmarszczył brwi i spojrzał podejrzanie na Kooka. Zbliżył się do młodszego i zetknął ich twarze nosami. Młodszy zarumienił się niepozornie.
- Czuję od ciebie fajki.
- Nie...
- Palisz? - wtrącił się Min.
- Znaczy, tak tylko okazyjnie... Czasem mi się zdarzy.
- A wam to nie przeszkadza? - zwrócił się do obu Kimów Hoseok.
- Daj spokój, młody jest. W tym wieku można się szybko tego oduczyć.
- Nie wierzę, że jesteś nauczycielem. Swoim uczniom też pozwalasz palić? - zezłościł się Hobi.
- Ale on nie jest moim uczniem, ani synem. Przecież nie będę mu moralizował, wystarczy że matka trzyma go pod kloszem.
- Hyung, nie denerwuj się. Już więcej nie będę - próbował uspokoić go Kook.
- Jest dla ciebie jak brat. Na serio nie poczuwasz się, żeby mu to chociaż odradzić?
- Hobi, daj już spokój - Yoongi położył dłoń na ramieniu swojego chłopaka. Pod palcami czuł jak lekko drży. Nie rozumiał co aż tak bardzo go rozjuszyło, może nie był to szczyt odpowiedzialności ze strony żadnego z nich, ale Kook to młody chłopak, spróbuje, sparzy się i z tym skończy, kiedy odradzą mu to spokojnie. Co jak co, ale mieli na niego dużo większy wpływ niż matka, czy szkolne towarzystwo - przecież powiedział, że już nie będzie tego robił.
- Dopilnuję tego - odsunął się od najmłodszego, który skurczony do rozmiarów dziecka, przyglądał się swoim stopom.
Namjoon tylko wzruszył ramionami, a Jin nalał sobie do kubka trochę toniku z martini.
- To co? Zaczynamy grę, czy czekamy na vminy? - zapytał młodszy Kim, żeby rozluźnić napiętą atmosferę.
- Mówili, że nie przyjdą. Bawimy się dzisiaj sami - powiedział Jin, po wypiciu ostatnich krople alkoholu - Gramy!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro