42.
- Uwaga, lutuje!
- No to rzucaj.
- Czekaj, przymierzam się.
- I tak nie trafisz - prychnął Yoongi.
- Patrz i płacz.
Hobi ugiął rękę w łokciu i przymykając jedno oko, rzucił papierową kulką w stronę oddalonego o kilka metrów biurka, na którym stała pusta miska po ramen. Papier odbił się od krawędzi szkła i potoczył z biurka na podłogę.
- Mówiłem - powiedział zadowolony z siebie Yoongi, rozsiadając się wygodniej na krześle.
- Bo mnie dekoncentrujesz! - nastroszył się młodszy. Obrażony położył się na stoliku, przy którym klienci biblioteki czytali książki.
- Przecież nic nie powiedziałem, nawet przestałem oddychać jak rzucałeś.
- Ale tam siedzisz i ślicznie wyglądasz, zapatrzyłem się na ciebie - odwrócił w jego stronę głowę, nadal leżąc plackiem na blacie ławki.
- Zdejmij te kopytka, bo dopiero co ścierałem kurze i myłem blaty.
- Mam czyste buty.
- Hoseok.
- No dobrze, dobrze prze pana - wyprostował nogi w kolanach, żeby wystawały mu poza stół - długo jeszcze? - zapytał po raz wtóry.
- Ponad godzinę, nie pytaj mnie o to co pięć minut.
Nikt nie zmuszał Hobiego, żeby siedział z nim w pracy. Przecież miał kilka alternatyw - siłownię, wyjście z Mickym i Holly na spacer, sen, serial. Zamiast tego wolał przypominać swojemu chłopakowi ile czasu musi jeszcze pracować i marudził jak małe dziecko, nie pozwalając mu się skupić na wypełnianiu dokumentów.
Młodsza Pani Wong odwiedziła go raz, przyjrzała się bibliotece i stwierdziła, że właściwie nic ich tu nie trzyma. No może jej nie, ale Yoongi zostawił serce w tych czterech ścianach.
Zaczął tu swoją pierwszą poważną pracę, poznał miłość życia, przyjaciół, nabrał doświadczenia, przeczytał setki genialnych książek. Potężny sentyment wkradał się w jego serce, gdy zasiadał za biurkiem i oduwał drewniane szufladki z kartonikami. Nie posiadał takich luksusów jak elektroniczny spis czytelników. Biblioteka miała stałych klientów, wiernych użytkowników, kiedy zamawiał coś przez internet, zawsze podawał adres do biblioteki, bo spędzał tu większość dni w miesiącu.
Było mu po prostu przykro rozstawać się z tym miejsce, które stało się dla niego drugim domem. Bolało, że młodsza pani Wong rozporządzała jego miejscem na ziemi, ale miała do tego prawo, większe niż on. Gdyby tylko miał pieniądze nie wahałby się w co je zainwestować. No właśnie, gdyby...
- Nic nie poradzę, że mi się nudzi.
- Zamiast robić zupę na szybko, mogłeś wrócić do mieszkania i coś ugotować.
- A potem płacić za spaloną kawalerkę. Nie dziękuję.
- Możesz pomóc mi wypełniać dokumenty.
- Nie po to nie chodzę już do szkoły, żeby brać długopis do ręki.
- Ale z ciebie maruda świata.
- Może w coś zagramy? - zaproponował Hoseok.
- Dopiero co przegrałeś w kosza i stawiasz szaszłyki.
- Więc chcę się odegrać - podniósł się i spuścił nogi na podłogę - może w jakąś grę z pytaniami?
Po głowie Yoongiego przebiegła szybciutka myśl, że może grę w pytania wykorzystać do wyciągnięcia z Hobiego informacji, która zatruwała jego myśli już od dawna.
- No dobra. Jakieś zasady?
- Wyznanie albo wyzwanie - ożywiony Hoseok klasnął w dłonie. Aż oczy zaświeciły mu się z ekscytacji.
- Wiadomo, że nie wezmę wyzwania, nie chce mi się ruszać z fotela - wolał upewnić go Yoongi.
- Twój wybór. Kto pierwszy.
- No to może dłuższy...
- To ja! - zakrzyknął uradowany Jung.
- Staż w życiu... Czyli ja.
- Niby dlaczego?
- Bo starszym się ustępuje.
- To chyba nie tak szło...
- Wyzwanie czy wyznanie?
- Wyzwanie! - uradowany podbiegł do biurka, lekko potykając się o oderwany gumolit.
- Uważaj - Yoongi aż podniósł się z krzesełka - no dobrze, możesz zrobić mi kawę.
- To ma być wyzwanie? - zawiódł się młodszy - myślałem o czymś bardziej ekstremalnym.
- Wiem, że wspiąłbyś się bez problemu nawet na żyrandol, a moje podniebienie jest ekstremalnie trudne do zaspokojenia.
Twarz zdeterminowanego Hoseoka przyozdobił szeroki uśmiech. Poleciał jak na skrzydłach przygotować najsmaczniejszą kawę z karmelem dla swojego księcia o szlachetnym podniebieniu. Włączył elektryczny czajnik i nasypał idealnie wymierzoną łyżeczkę kawy do kubka.
- Zanim zagotuje się woda, moja kolej. Wyzwanie czy wyznanie? - przyleciał z powrotem, strasząc bibliotekarza marzącego tylko o minucie spokoju.
- Wyznanie.
- Byłeś w kimś zakochany albo zauroczony przede mną? - usiadł obok niego na biurku i niecierpliwie machał nogami.
- Nie, nie sądzę.
Nietrudno było odpowiedzieć na to pytanie. Choć zdefiniowanie miłość, czy nawet zauroczenia, nigdy nie przychodziło Yoongiemu łatwo, tak raczej wiedziałby, kiedy i czy, naprawdę się pojawiły. Stronił od ludzi, zamykał się na wyznania. Ciężko mieli z nim ci, którzy z jakiegoś powodu zapałali do niego sympatią, bo z automatu każdego odtrącał. To jak uzależnienie, silny narkotyk - uciekasz przed tworzeniem z kimś więzi, żeby potem nie musieć cierpieć po jej utracie. To niszcząca i prowadząca do dołującej samotności zasada, lecz jakże skuteczna.
Bo osobom, które dopiero zaczynają cię poznawać ciężko jest walczyć o kogoś, kogo w gruncie rzeczy nie znają. Hoseok był inny - zawzięty, nie dał się odepchnąć, nie przestraszył go chłód pierwszego wrażenia.
Był właśnie tym kogo szuka każdy emocjonalny uciekinier - niezłomnym wojownikiem.
Szturmował zasieki, które otaczały serce Yoongiego jak prawdziwy żołnierz. I robił to tak skutecznie, by nie dosyć, że zburzyć mur, to jeszcze zabarykować się w sercu Mina i nie mieć zamiaru odpuścić.
- Czyli jestem twoją pierwszą miłością?
- Wyznanie to jedno pytanie.
- Jesteś za bardzo restrykcyjny.
- I będę taki do końca życia, więc dobrze się zastanów.
- Jak będziemy brać ślub, to wręczysz mi wielką księgę zasad męża?
- Jeszcze takiej nie widziałem, ale specjalnie dla ciebie mogę sam ją napisać.
- Czyli... Przyjmujesz moje oświadczyny!?
- Woda się zagotowała.
- Jaka woda?
- W czajniku.
- Hyung, ja tu planuje naszą wspólną przyszłość.
- Chcę ci przypomnieć, że nie wykonałeś jeszcze swojego wyzwania. A ja na pytanie odpowiedziałem. Także raz, raz.
- Zabrzmiało prawie jak raus* - mruknął pod nosem Hobi.
- Schnella* - pogonił go twardym akcentem.
Zapach kawy wypełnił nozdrza Mina jak boski nektar. Zaciągnął się nim, z przyjemności czując dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Smakowała jeszcze lepiej. Pochwalił chłopaka uśmiechem i kolejnym, łapczywym łykiem.
- Teraz ja, wyzwanie czy wyznanie? - powiedzial Yoongi.
- Skoro nie mogę wykazać się fizycznie, to wyznanie.
- Dlaczego chcesz być policjantem?
Hobi zaskoczony przestał kiwać się na boki i przyjrzał ukochanemu. Mógł spodziewać się, że Min nie zada łatwego, czy błahego pytania. Wyzwanie wydawało się teraz lepszą opcją, ale było już za późno.
- Pewnie będziesz się śmiał - zaczął - ale z poczucia jakiejś wewnętrznej sprawiedliwości.
- Sprawiedliwości?
- Od dziecka byłem ,, obrońcą,,. Nie podobało mi się, kiedy ktoś krzywdził innych, znęcał się nad młodszymi, jak wykorzystywał ich dobroć i zaufanie. Mama mówiła, że jestem takim romantycznym idealistą, bo tłumaczyłem jej jak urządziłbym miasto, w którym chciałbym mieszkać. Nie byłoby tam biednych ludzi, wszyscy byliby traktowani równo - zaśmiał się - nie myśl sobie, że mam jakieś komunistyczne zapędy. Po prostu nienawidzę patrzeć na krzywdę. Albo raczej nienawidzę pozwalać na krzywdzenie. A skoro bycie policjantem uprawnia do pomagania i zapewniania bezpieczeństwa, to pomyślałem, dlaczego nie. Na medycynę jestem za głupi, na adwokata mam za mało mądrych rzeczy do powiedzenia, a tak może się jakoś przysłużę.
Yoongi był pod wrażeniem, ile dobroci może mieścić się w jednym człowieku. Problem w tym, że pilnowanie porządku i zapewnianie bezpieczeństwa innym, pozbawi go samego Hobiego. A on będzie dzień w dzień, noc w noc myślał, gdzie właśnie jest człowiek, którego kocha, czy może siedzi w radiowozie i zajada pączka, czy leży gdzieś pobity i ledwo żywy. Wstrząsnął nim dreszcz.
- Powiedziałem coś nie tak, hyung? - zapytał i objął dłoń Yoongiego.
- Boję się co będzie.
- Nie masz się o co martwić. To praca jak każda inna. Przecież wiesz, że się nie dam.
- To może nie zależeć od ciebie.
- Ktoś musi to robić. A ja... Czuję do tego powołanie. To coś jak misja, rozumiesz, prawda?
- Rozumiem - westchnął - grajmy dalej.
- Mam nadzieję, że jeszcze będziesz ze mnie dumny, hyung.
- Już jestem z ciebie dumny, głupku - Yoongi otarł szybko policzek, który zrobił się mokry.
- Będę najlepszy na roku.
- Uważaj, bo ambicje już podgryzają ci stopy.
- Moje nowe adiki! Zapłaciłem za nie ćwierć pensji.
- To dlatego ostatnio żywisz się tylko zupkami!
- O kurde... To nie miało wyjść na jaw. Gramy, hyung! Wyzwanie, czy wyznanie?
Yoongi miał już w planach zająć się żywieniem Hobiego. Co to za przyszły policjant na diecie zupek w proszku. Powiedział facet o wadze piórkowej...
- Wyznanie.
- Miałeś, kiedyś erotyczne fantazje na czyjś temat?
- T- tak.
- Serio? - Hobi zerwał się z biurka i w ułamku sekundy poczerwieniał - kogo?
- A nie będziesz zły?
- Zależy.
- To ci nie powiem.
- Min Yoongi, teraz się nie wymigasz - zbliżył się do niego jak drapieżnik, z prędkością atakującego zaskrońca - proszę mi tu mówić jak na spowiedzi.
- Księdzu bym nie wyjawił tak pikantnych szczegółów - dla lepszego efektu złączył obie dłonie na kolanach jak zawstydzona dziewczynka.
- Jak to pikantnych? Powiedz, nie będę zły.
- Przysięgasz?
- No.
Oczywiście, że kłamał, powiedziałby wszystko, byleby wyrwać tę tajemnicę. Wstrząsnęła nim piorunującym wrażeniem.
- No to raz, albo dwa śnił mi się... Jimin.
- Co? - pisnął jak gumowa zabawka. W jego oczach malowało się czyste przerażenie - z tą małą kluską? W czym on jest lepszy ode mnie? Jak byliśmy razem wyobrażałeś sobie jego?
Yoongi utrzymał poważny wyraz twarzy jeszcze tylko kilka sekund. W środku aż się gotował. Wybuchł śmiechem, opluwając przy okazji twarz przejętego Junga. Śmiał się tak długo, że Hobi znudził się upominaniem go, żeby się uspokoił, nie podziałało nawet hasło ,,biblioteka to miejsce bezwzględnej ciszy,,.
Nie mógł się powstrzymać. Mina Hobiego była bezcenna. Obrażony usiadł w fotelu i założył nogę na nogę, zwrócony w stronę okna.
- Teraz ty, wyzwanie czy wyznanie? - zapytał Yoongi, ocierając łzę.
- Sam sobie wybierz, mądralo.
- Obraziłeś się?
- A jak myślisz?
- No proszę cię, to było zabawne.
- To chyba mamy inne poczucie humoru.
- No przepraszam, Hobi - przytulił się do jego pleców i oparcia obrotowego fotela, a kiedy młodszy nie chciał skapitulować, zwrócił go w swoją stronę - Przepraszam. To był żart, Jimin śnił mi się tylko raz i był związany w kaftan bezpieczeństwa razem z Tae - zaśmiał się.
- I nie miałeś z nim fantazji? - zapytał głęboko urażony Jung.
- Za kogo ty mnie masz? Jimin jest dla mnie równie atrakcyjny, co lodówka. Niby w środku ma wszystko co trzeba, ale dziwnie byłoby żyć w związku z lodówką.
- Ja bym mógł, gdyby nie ty - spuścił trochę z tonu, na co Yoongi tylko się roześmiał.
- Jest tylko moim kumplem, nic więcej. Aż dziwię się, że uwierzyłeś. A teraz wybieraj.
- Wyznanie - przysunął się fotelem do krzesła Mina.
- Hmmm... Opowiedz coś o związku z twoją pierwszą dziewczyną.
- Serio? - przewrócił oczami - nie chce mi się o niej gadać.
- To z nią miałeś swój pierwszy raz?
- Ta - dziwnie było mu się do tego przyznawać - żałuję, że trafiło na nią. O wiele bardziej wolałbym, żeby był z tobą.
- Lepiej jest z kobietą, czy z mężczyzną?
- Zależy od kobiety i mężczyzny. Ja mam porównanie tylko między wami. I powiem ci kochanie, że prowadzisz o całe lata świetlne.
- Nie mówisz tak tylko, dlatego, że jesteś teraz ze mną, a nie z nią?
- Mówię tak, dlatego, że cię kocham i jesteś miłością mojego życia. A ona nie ma żadnego znaczenia. Wyzwanie, czy wyznanie? - zapytał od razu, cmokając bibliotekarza w usta.
- No dobra, wyzwanie.
- Kochaj się ze mną.
Ciśnienie podskoczyło Yoongiemu w zastraszającym tempie. Albo się przesłyszał albo Hobi kompletnie postradał rozum. Zaczerpnął powietrza, jakby bał się, że każdy oddech może być jego ostatnim.
- Że co?
- Tutaj.
- Chyba kpisz, ja tu pracuję.
- A jakie to ma znaczenie? Nikogo nie ma i nie będzie, zaraz zamykasz.
- Przecież to miejsce publiczne - prawie zaskomlał przerażony.
- Będzie bardziej ekscytująco - Hobi zaczął wcielać swój plan w życie, podjeżdżając bardzo blisko krzesła, na którym z zaciśniętymi kolanami siedział Min i złapał za rąbek czarnego swetra. Szybko jego zapędy zostały ukrócone uderzeniem w dłoń.
Nie zniechęciło to zdeterminowanego Junga. Ostrożnie musnął przegryzane wargi, odrywając je od zajmowania się samymi sobą. On też mógł wykonać tę pracę.
Yoongi nie za bardzo wiedział jak się oprzeć, bo od kiedy pierwszy raz zdecydował się oddać ciało Hoseokowi, ciągle pamiętał słodkie uniesienie i płynną przyjemność zbliżenia. Ciągle za nią tęsknił, ale bał się poprosić. Bał i wstydził, choć w tym przypadku, oba słowa oznaczały to samo. Za krótko, za mało, nie czuł jeszcze, że wykorzystali swój potencjał, chociaż w jednym procencie.
Pragnął kochać się z Hobim nieskończoną ilość razy, za każdym razem na nowo wczuwać się w ich bliskość, inaczej splatać ciała, składać pocałunki w innych miejscach, szeptać inne słowa.
- To jak, przyjmujesz wyzwanie? - wyszeptał do ucha Hobi, odrywając się od smakowania kruchych ust, z których już teraz uciekały tęskne głoski. Pociągnął mężczyznę do siebie, sadzając go sobie bokiem na kolanach. Czekając na decyzję zassał się na szyi, rysując tam krwisty ślad, bladej malinki.
Dłoń zaciskał na chudziutkim udzie, masując je w rytmie pocałunków.
Yoongi zupełnie stracił orientację, czego tak naprawdę chce. Profesjonalizm jakoś pobladł obok ciężkiej atmosfery, wytworzonej ich wzajemną adoracją. Zawiesił dłoń na barkach ukochanego i zbliżył się, łącząc ich twarze.
- Tylko troszkę...
- Jak sobie życzysz.
...
Nie wiem, czy opisywać co będzie się tu działo (no chyba każdy wie XD). To może być nie w stylu Kartki XD
*Wynoś się
*Pośpiesz się
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro