40.
Jimin wyszedł tego dnia do szkoły w ponurym nastroju. Okazało się, że Tae nie zaczekał na niego, co więcej, kiedy obudził się rano, młodszego nie było już w łóżku. Nie miał dla kogo przygotować porcji śniadania, pospieszyć ze wstawaniem, podać kapci, które jak zwykle zostawił wieczorem obok kanapy, rozdzielić z Pchełką, kiedy nadeszła już pora do wyjścia na autobus. W domu zrobiło się cicho i ponuro. Mieszkanie samemu to beznadziejna sprawa.
Pod szkołę dotarł pierwszym autobusem, czyli był przed czasem. Do lekcji zostało mu jeszcze pół godziny. Bez spowalniającego go Tae, nawet przestał odpowiednio postrzegać czas. Pierwsze kroki skierował do szafki. Każdy miał swoją, zupełnie jak w amerykańskich filmach dla nastolatek i bardzo sobie to cenił. Przynajmniej nie przerywał się, nosząc dzień w dzień ciężki plecak. Pierwszą mieli biologię i najcięższy podręcznik zwany "cegłą".
Westchnął, widząc, że korytarz jest pusty, w tym i miejsce, gdzie swoją szafkę miał Tae. W przeciwieństwie do swojego chłopaka, książki i zeszyty Jimina ułożone były od największej do najmniejszej, w równiutki słupek, kategoryzowane według przedmiotów i mniej więcej koloru. Szukanie zeszytu do biologii nie zajęło mu dłużej niż kilka sekund.
Wtedy jego wzrok przykuła mała, fioletowa karteczka wsunięta w "cegłę". Skoro fioletowa, to bez wątpienia należała do Tae. Z uśmiechem i delikatnym kołataniem serca wyjął skrawek papieru i przeczytał nabazgraną w środku wiadomość, bo pismem trudno nazwać, to co tam odnalazł. Lata znajomości z Kimem nauczyły go odczytywać jego hieroglify, ale większość nauczycielek nadal miało z tym problemy.
Mój najukochańszy aniołku <3
Nie mamy dzisiaj biologii. Nie gniewaj się, że ci tego nie przekazałem, ale miałem swój powód. Chciałem, żebyś wcześniej przyjechał do szkoły. Masz teraz godzinę, żeby mnie odnaleźć (no może pół, bo jak mnie znajdziesz, to mam niespodziankę).
Pewnie jesteś zdziwiony, co ten TaeTae wymyśla. Spokojnie, nie będzie to nic dziwniejszego niż zwykle... a jako, że zwykle robię dziwne rzeczy, tak ta, będzie całkiem normalna jak na mnie.
Właśnie dzisiaj jest specjalny dzień.
Zapytasz jaki?
Dziś, czyli 20 marca, mija dokładnie 80 dni, od kiedy oficjalnie zapytałem cię, czy będziesz moim chłopakiem. Wiem, że jesteśmy razem dłużej, ale przypomnij sobie jak zapytałem cię o to tak super hiper oficjalnie, jak jedliśmy pierożki i pokłóciliśmy się o tego największego, ale mi go oddałeś i ja wtedy powiedziałem coś takiego "Chimiś, jesteś mężczyzną mojego życia. Ja też mogę być twoim mężczyzną?" i się zgodziłeś. Pamiętasz? A no tak, nie mogę usłyszeć twojej odpowiedzi. To sobie odpowiedz w myślach.
Druga karteczka jest - w najpiękniejszej rzeczy, jaką znajdziesz w obrzydliwej klasie matematycznej.
Powodzenia! <3
Tylko Tae mógł pamiętać o takiej niewiele znaczącej (w myśleniu zwykłego człowieka) dacie. Jimin uśmiechnął się do siebie i ładnie złożył fioletową kartkę. Wrzucił ją do plecaka i ruszył na poszukiwania, w końcu miał tylko pół godziny. Sala matematyczna była jeszcze pusta, tylko pani sprzątaczka mopowała podłogę.
- Dzień dobry - przywitał się miło i rozejrzał po klasie.
- Dzień dobry, kogoś szukasz? - zapytała starsza pani.
- Szukam czegoś, za chwilę zniknę. Niech pani sobie nie przeszkadza.
Sprzątaczka tylko wzruszyła ramionami i wróciła do mycia, gdy Jimin przebiegł bystrym spojrzeniem po całej sali. Ależ oczywiście, na samym końcu pomieszczenia, w doniczce stał biało fioletowy storczyk, rzeczywiście, jedyny piękny element tej obrzydliwej sali, z odpadającym ze ścian tynkiem. kiedyś niechcący zerwał go pan od fizyki, kiedy pokazywał im działanie jakiejś przyssawki. No cóż, każdemu zdarza się przyjść na lekcje pijanemu. Albo nie...
Podbiegł do kwiatka i szybko przeszukał dookoła całą doniczkę. Znalazł skrawek fioletowej kartki, wbity w ziemię.
Sprzątaczka przyglądała mu się, kiedy z szerokim uśmiechem wybiegał z sali.
Gratuluję moja perełko!
Te 80 dni jest dla mnie bardzo istotne i symboliczne. Dokładnie tyle zebrałem fioletowych mazaków, cienkopisów, kredek i markerów, żeby dorysować ostatni kolor tęczy na twoim plakacie. Żaden nie był odpowiedni, dopóki wszedłem pewnego dnia z Hobim do biblioteki i tam znalazłem perfekcyjny odcień.
Teraz wydaje mi się, że to nie o odcień chodziło, tylko o strach. Bałem się, że może wyśmiejesz mój plakat. Uznasz go za głupi i dziecinny. Że nie będziesz chciał ze mną być, bo wybierzesz kogoś odpowiedzialnego, mądrzejszego, bardziej samodzielnego, kto zna się na życiu, na miłości i wszystkich dorosłych sprawach. Ja taki nie jestem i czułem się niegodny ciebie.
Już wiem, że to moje obawy były głupie, ale dzięki mojemu niezdecydowaniu poznaliśmy Yoongiego i ten mazak pomógł też hyungom się zejść. W każdym razie zebrał się ich 80 (no dobrze 74, ale zaokrągliłem, żeby było ładnie)
Dobrze ci idzie kruszynko, następna karteczka jest u mojej ulubionej nauczycielki :)
Jak Tae mógł kiedykolwiek czuć się niegodny jego uczuć? To takie dziwne, bo on czuł dokładnie to samo, tylko w przeciwną stronę. Tae zawsze był popularny, lubiany, zabawny i odważny, a on włóczył się za nim jak cichutka, zamknięta w sobie przylepa. Czasami zdawało mu się, że robi mu obciach, jeszcze ze swoim pucołowatym wyglądem i policzkami, jakby wypchanymi watą cukrową, którą tak uwielbiał. Starał się dawać mu przestrzeń, odsuwać się, żeby Tae nie miał wyrzutów sumienia, że ich drogi się rozeszły, lecz podświadomie odczuwał jak silne jest przywiązanie i uczucie, które połączyło ich dusze. Nie umiał uciekać i udawać, że tak będzie lepiej dla któregokolwiek z nich. Ich więź po latach stała się grubą wstęgą, uplecioną z setek tysięcy tych sławnych "czerwonych niteczek" liną, której nie dało się zniszczyć w żaden sposób.
Jakie to smutne, że obaj tak zaniżali swoją wartość, podczas gdy dla siebie nawzajem byli wszystkim.
Będzie musiał znaleźć te 74 przyrządy do rysowania, bo choć mieszkali razem, to nigdy ich nie widział.
Ulubiona nauczycielka Taehyunga, to oczywiście pani Soijin od plastyki. Niestety na planie doczytał, że nauczycielka ma właśnie lekcje, więc musiał jej przeszkodzić. Zapukał ostrożnie do sali, gdzie odbywały się zajęcia i wsadził głowę przez szparę w drzwiach.
- Dzień dobry - zrobił się czerwony, kiedy wszystkie pary oczu skierowały się w jego stronę - przepraszam, że przeszkadzam, ale miałem od pani coś odebrać. Ważny dokument.
- O tak - uśmiechnęła się - sprawa wagi państwowej - powiedziała wesoło, bez krzty ironii. To dlatego Tae tak bardzo ją ubóstwiał. Kiedyś przyznał mu się z ciężkim sercem, że chciałby, aby jego mama była taka jak pani Soijin. Potem tego żałował, bo jego mama, choć oziębła i niewyrozumiała była zawsze mamą.
Wyciągnęła z torebki fioletową, zaklejoną kopertę i podała Jiminowi, który skulił się w sobie i przebiegł pod tablicą jak mała myszka.
- Dziękuję i przepraszam jeszcze raz.
- Nic nie szkodzi. Powodzenia.
Już poza klasą odkleił kopertę, uważając, by jej nie podrzeć i wyjął kolejną, również fioletową kartkę. Doprawdy, całe jego życie tonie w fiolecie.
Idziesz jak burza bułeczko cynamonowa!
80 to istotna liczba, nawet bardzo. W końcu 8 + 0 to 8, a to oznacza liczbę członków naszego przyszłego boysbandu (policzyłem też Chenga, bo wydaje się fajny) i liczebność gromadki naszych szkrabów w przyszłości.
Chciałbym mieć z tobą dzieci. Trochę szkoda, że nie możemy mieć swoich, ale zawsze możemy wziąć surogatkę, albo adoptować. I będzie ich 8, bo kocham dzieci i będziemy świetnymi tatusiami.
Ps. W sprawie naszego boysbandu gadałem już z jednym agentem.
Ps.2. Jeszcze wymyślam imiona dla wszystkich naszych pociech, oczywiście będziesz musiał je zatwierdzić.
Ps.3. Kolejna karteczka jest za portretem najmądrzejszego człowieka, jaki wisi na ścianach tej szkoły.
Ośmioro dzieci?! I niby kto to wykarmi? Nawet wiadomość o rozmowie z jakimś "agentem" nie przeraziła go tak bardzo jak gromada dzieci, które Tae miał zamiar sprowadzić mu na głowę. Czyli razem dziewięcioro, a może i dziesięcioro, jeśli liczyć jeszcze Pchełkę. On już mu wybije ten pomysł z głowy.
Szybko pobiegł na trzecie piętro, gdzie na ścianie wisiał portret najbardziej nieodpowiedzialnego i śmieszkowego dyrektora szkoły, którego Tae uważał za jeden ze swoich autorytetów życiowych. Facet kierował tą instytucją w czasach między wojennych i podobno trzymał w gabinecie leniwca, z którym rozmawiał, ale nikt nie wie czy to prawda. Zapytany dlaczego akurat takie egzotyczne zwierzę miał powiedzieć "Ta szkoła jest ich pełna, co to za różnica jeden w tą, czy w drugą?"
Pod obrazem rzeczywiście znalazł kolejną karteczkę.
Jesteś coraz bliżej celu kwiatuszku!
Znasz taką książkę "W 80 dni dookoła świata"? Ja jej nie znałem i to Yoongi hyung mi o niej kiedyś opowiedział. W ten sposób wymyśliłem, że tak właśnie będzie wyglądała nasza podróż poślubna! W 80 dni objedziemy calutki świat i zobaczymy każdy jego zakątek. Poskaczemy z kangurami w Austrii, zjemy pizzę we Włoszech i zawałowego burgera w Stanach, potańczymy z Indianami przy ognisku, przejedziemy się psim zaprzęgiem na biegunie z Eskimosami, zrobimy sobie zdjęcie w beretach pod wieżą Eiffla i pojedziemy koleją transsyberyjską w Rosji. Powoli planuję całą podróż, ale jestem dopiero na trzydziestym szóstym dniu. Spokojnie, do ślubu się wyrobię.
Następna karteczka jest w miejscu, w którym pierwszy raz pocałowaliśmy się w szkole :*
80- cio dniowa podróż z Tae byłaby hardcorowym przedsięwzięciem organizacyjnym i finansowym, ale przecież zawsze mogą zamienić osiemdziesiąt dni na osiem. W końcu zero to tak jakby nic.
Czym prędzej pognał do szatni, a dokładnie do ostatniego boksu, gdzie kiedyś nauczyciel wf-u zamknął ich niezamierzenie na całą lekcję i Tae wymyślił "grę w całowanie". Mieli wtedy po jedenaście lat i to właściwie był nie tylko ich pierwszy pocałunek w szkole, ale i w życiu. Tae smakował wtedy zupą z wodorostów. Od tamtej pory Jimin bardzo ją polubił, mama ze zdziwieniem dolewała mu drugi talerz. Kartkę zobaczył już z daleka na parapecie.
Jesteś prawie na finiszu Karmelku!
Może jeszcze tego nie wiesz, ale 80, to dokładna liczba całusów, jakie mam zamiar ci dzisiaj dać :* Zacznę w szkole, a skończę jak wrócisz od dentysty, już w domu :) Tylko te w domu będą bardziej intensywne i dłuższe, więc zajmą więcej czasu.
Czekam na ciebie w sali muzycznej <3
Z ulgą i radością zebrał się na ostatni wysiłek i poleciał na drugie piętro do sali muzycznej. Za dwadzieścia minut zaczynali lekcję koreańskiego. Musiał się pospieszyć.
Zastał go odrobinę znudzonego, siedzącego przy jednej z ławek. Natychmiast po zobaczeniu Jimina podniósł się z kwadratowym uśmiechem na ustach.
- Udało ci się! Bałem się nie zauważysz pierwszej kartki.
- Nie powiedziałeś mi o odwołanej lekcji - udał obrażonego Jimin.
- Przepraszam, Chim - powiedział Tae - jeden - niespodziewanie złożył na jego okrągłych ustach całusa.
- Naprawdę będziesz je liczył?
- Oczywiście, że tak ! Dwa - nachylił się po raz drugi, po czym pociągnął go za sobą do fortepianu - nie umiem grać, ale specjalnie dla ciebie stworzyłem prostą melodię i ułożyłem piosenkę.
Jimin zaskoczony otworzył szerzej oczy i usiadł obok Tae.
- Ale zanim to, proszę - podał mu zwykłą białą kartkę, na której narysował wielką ósemkę.
- Dziękuję - nie za bardzo wiedział, co z nią robić, ale i tak uznał to za słodkie.
- Żeby dowiedzieć się jak bardzo cię kocham, musisz tylko obrócić kartkę o dziewięćdziesiąt stopni.
Jimin wykonał polecenie, oglądając ósemkę z zupełnie innej perspektywy.
- Nieskończoność - powiedział cicho.
- Tak bardzo cię kocham, Chim. Mam nadzieję, że te 80 dni, to dopiero początek, że przed nami kolejne 80 dni, 80 lat, a potem nieskończoność. Zawsze będziesz moją największą miłością, nieważne co się stanie, jak potoczy się nasze życie, gdzie będziemy za kilka lat. Czy pojedziemy w tę podróż, czy będziemy mieli boysband i ósemkę dzieci. Zawsze zostanie nieskończona siła z jaką cię kocham.
Tae przeraził się nie na żarty, kiedy Jimin wybuchnął głośnym, niepohamowanym płaczem jak małe dziecko.
- Chimmi! Nie płacz, kochanie - przytulił go do serca i ukołysał w ramionach - powiedziałem coś głupiego? Nie chcesz, żeby tak było? Powiedz, a zrobię wszystko, żebyś był szczęśliwy.
- Ty głupi kretynie, idioto i cymbale - lamentował Jimin - jak możesz mówić, że nie chcę, żeby tak było? Dajesz mi tak piękne obietnice i wyznania i dziwisz się, że płaczę? - jęknął.
- Nie chciałem, żebyś płakał.
- To płacz szczęścia, głupolu - delikatnie wysunął się z ciepłych ramion - wstyd mi, że nie pamiętałem o tych osiemdziesięciu dniach i nic nie przygotowałem.
- Nic nie szkodzi i tak codziennie dajesz mi najpiękniejsze prezenty. Swój uśmiech rano, bezcennego całusa, pyszne śniadanie, odciągasz mnie od Pchełki, żebym się nie spóźnił, pilnujesz w szkole, żebym nie powiedział czegoś głupiego, poprawiasz włosy, jak wpadają mi do oczu, a ja jestem tak zajęty, że nie czuję, kupujesz mi herbatę, której zawsze zapominam zrobić, choć szykuję termos, wieczorem oglądasz ze mną dramę, choć cię nie ciekawi, a w nocy mówisz kocham cię na dobranoc. Jesteś ze mną, chociaż jestem takim głupiutkim kosmitą. O co jeszcze miałbym cię prosić?
- Ten świat na ciebie nie zasługuje, Tae - uśmiechnął się Jimin przez łzy.
- No to jesteśmy w podobnej sytuacji - zaśmiał się - a teraz piosenka. Nazywa się "80 odcieni fioletowych prób" i w sumie może być prequelem do rapu o bażantach. Wiesz, takie intro na naszej debiutanckiej płycie.
- Nie osłabiaj mnie, TaeTae. Śpiewaj.
...
Vmin to prawdziwy ideał miłości (aż smutno, że taka prawdopodobnie nie istnieje)
Miał być jeszcze dodatek z innymi bohaterami, ale tak się rozkręciłam, że muszę go przenieść na kolejny rozdział :)
Miłego wieczora!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro