Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.


Yoongi wszedł do cichego mieszkania, starając się nie hałasować, bo zanim zdołał wydostać się z zachłannych rąk Hobiego, zbliżała się 24. Światła w korytarzu i salonie były zgaszone, nawet Holly nie przybiegł się z nim przywitać. Z pewnością spał razem z Tae w jego łóżku, a on będzie zmuszony zająć kanapę.

Znał Taehyunga niecałe 5 miesięcy, lecz mógł powiedzieć o nim kilka rzeczy, których na pierwszy rzut oka nie zauważali obcy. Na przykład bycie straszną przylepą, do obcych trzymał dystans, był odrobinę zaborczy i zazdrosny, głównie o Jimina. Ale kiedy ktoś wytrzymał z nim dłuższy czas lub od pierwszego wejrzenia wpadł w jego gust (tak jak Yoongi) to z trudem dało się go od siebie odgonić. Znajomych traktował jak przyjaciół, a nawet braci i siostry, bezgranicznie ufnie powierzał swoje tajemnice i wierzył w praktycznie wszystko, co zostanie mu powiedziane.

Dało się do tego przywyknąć po jakimś czasie, ale bardzo  ekscentryczng charakter Tae niektórych dziwił, a momentami nawet przerażał.

Ostrożnie przeczłapał po korytarzu, nasuwając na stopy ciepłe kapcie. Gdy przekroczył próg salonu, do jego wrażliwych uszu dotarł sciszony głos rozmów. Na kanapie leżała kurtka Jimina, a na krześle wisiał błękitny plecak.

Do nogi wreszcie podbiegł Holly przywitać się wesołym machaniem ogonkiem, oparł łapki na nodze Mina i cichutko pisnął spragniony uczuć. Uśmiechnął się i schylił, żeby pogłaskać pupila, równocześnie nie mogąc powstrzymać ciekawości przed podsłuchiwaniem wymiany zdań.

- Nie możesz siedzieć na głowie hyunga, a tam bardziej wciskać się między niego, a Hobiego. I to dosłownie, z tego co widzę.

- Oni nie mają nic przeciwko - głos Tae wydawał się odrobinę płaczliwy.

- To że ci tego nie mówią, nie znaczy, że tak nie myślą.

- Są szczerzy. Bardziej nawet niż ty.

- Nigdy bym cię nie okłamał, Tae.

- Zostawiłeś mnie.

- Przecież wiesz, że musiałem jechać na warsztaty i tak przyjechałem wcześniej.

Przez kolejną minutę panowała jedynie cisza.

- Ale nie dlatego, że tęskniłeś.

- Tęsknię za tobą zawsze, ale życie na tym polega, że czasem trzeba się rozstać. Przecież o tym wiesz.

- Wiem, nic nie poradzę, że tak mnie to boli. I zaczynam wtedy robić głupoty...

- Bo masz nadzieję, że szybciej wrócę?

- Że w ogóle wrócisz.

Yoongi zmarkotniał przysłuchując się wymianie zdań. Tae robił wszystko dla innych, albo przez innych, a już najbardziej przez Jimina. Miał wrażenie, że Kim nie potrafiłby żyć sam dla siebie, radzić sobie i żyć jak zwyczajny indywidualny człowiek. Jego przywiązanie było tak silne, tak bardzo polegał na innych, że wystarczyła chwilowa rozłąka, by w jego głowie pojawiały się myśli dziwaczne, nielogiczne, pokierowane potrzebą zwrócenia na siebie uwagi, nawet poprzez krzywdę. Nie z jakiegoś narcystycznego przymusu, ale tęsknoty za drugim człowiekiem, braku wiary we własne możliwości, w swoją sprawczość.

W tej kolorowej, wesołej postaci znalazło się miejsce dla takiej ilości smutku, nigdy tak o tym nie myślał. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego samotnik taki jak on, prędzej potrafiłby wygrzebać się z głębokiego dołka, niż pozytywny, pełen energii i dziecinnej niewinności Tae?

- Dlaczego tak mówisz, Taeś? Wiesz, że to mnie rani?

- Nie chcę cię ranić, nikogo nie chcę. Dlaczego ciągle i ciągle robię wszystko źle?

Miał gorąca nadzieję, że Jimin w tym momencie przytula Tae i chyba tak było, bo zza ściany dał radę wyłapać szelest kołdry poruszanej ruchem obu ciał.

Nie chciał im przeszkadzać, ale w końcu był w swoim domu i nie mógł chodzić na paluszkach. Włączył wodę w elektrycznym czajniku, żeby zrobić sobie herbaty z miodem. Ta ostatnio pomagała mu zasnąć, kiedy nie było obok Hobiego. Nawet jeśli usłyszeli, że wrócił, nie zwrócili na to uwagi, dlatego pogodził się z nocą na kanapie. Ile ten biedny, rozkładany mebel mógłby mu powiedzieć, gdyby miał usta. Może lepiej niech pozostanie to tajemnicą.

Przejrzał dokumenty, które pani Wong kazała wyciągnąć mu wczoraj ze ,,skrytki,,. Kilka, lekko pożółkłych kartek schowanych w koszulkę. Ludzie, którzy podobno mieli się pojawić dziś rano, w celu sprawdzenia dokumentów, nie przyszli, a pani Wong nie dzwoniła, aby się o to zapytać. Ostatnimi czasy coraz rzadziej przychodziła do biblioteki, miała lekkie problemy z pamięcią, ale te zaczęły się już pół roku temu. Zapominała nazw podstawowych książek, kolejność liter w alfabecie, za to namiętnie opowiadała mu o swojej młodości i potrafiła podać numer sukienki jaki nosiła w '64 roku na ślubie siostry. I te osobiste opowieści czasem pochłaniały ją tak bardzo, że przeszkadzała w czytaniu osobom siedzącym w bibliotece, albo wchodziła komuś w zdanie, wtrącając jakąś zupełnie odstającą od tematu uwagę a propos swojej przeszłości.

Dlatego to Yoongi przejął właściwe pałeczkę i zajmował się działalnością pani Wong. Kobieta dużo czasu spędzała w domu, zajmowała się roślinami na balkonie i segregowała zdjęcia, co jak uważa, bardzo ją uspokajało. To akurat jej chwalił, bo od kiedy tylko rozpoczął pracę w bibliotece była w jego mniemaniu nazbyt nerwowa. Na początku budziła w nim lęk, potem znalazł na nią niezawodny sposób - szybko zmień temat, najlepiej dotyczący roślin.

Po prawdzie to trochę się o nią martwił. Jeszcze dwa miesiące temu bez zawahania podawała mu krótki ciąg liczb z emblematów, teraz ciężko szło jej zapamiętać dwie cyfry pod rząd. Problemy z pamięcią postępowały dość szybko, a oczywiście jak na niecierpliwego złośnika przystało, trudno było przekonać ją do wybrania się na badania. Twierdziła, że już prędzej z nim jest coś nie tak, niż z jej pamięcią i rozpoczynała tyradę wspomnień.

Była dla niego po części jak babcia, której nigdy nie miał. Nic więc dziwnego, że przejmował się jej zdrowiem.

Włączył telewizję i na szybko wybrał kolejny odcinek Stranger things na netflixie. Gorąca herbata patrzyła mu delikatnie dłonie, ale lubił to uczucie. I tak nie mogła mu się stać większa krzywda niż pamiętnego wieczoru w kawiarni, gdy skończył z poparzonymi ustami, językiem i podniebieniem. Do dziś wstrząsał nim dreszcz, kiedy o tym pomyślał, co gorsza Hoseok też często wspominał ten moment i atakowały go ponowne wyrzuty sumienia.

Minęło pół odcinka, kiedy z jego pokój wyszedł Jimin. Miał zapuchnięte i zaróżowione policzki oraz oczy.

- Może jeszcze dzisiaj tu zostać? Zasnął i nie miałem serca go budzić.

- Jakby nie mam innego wyboru.

- Dziękuję - powiedział, zakładając kurtkę. Yoongi westchnął.

- Jeśli chcesz to z nim zostań. Łatwiej będzie go jutro wyciągnąć z łóżka - dodał szybko, żeby nie było niedomówień, że nagle stał się dobrym wujkiem.

- Nawet nie wziąłem prysznica po podróży i nic dzisiaj nie jadłem.

- Ja też mam prysznic - podniósł się ciężko z kanapy, zatrzymując wcześniej serial - zrobię ci coś do jedzenia.

- Skąd ta zmiana, hyung? - zapytał zdziwiony Park.

- Jaka zmiana?

- No wiesz, kiedy cię poznałem nie byłeś skory do pomocy.

- Na tym polega poznawanie kogoś. Czasem ktoś okazuje się zupełnie inny, niż podpowiadało ci pierwsze wrażenie.

- Więc ja pomyliłem się na twoją niekorzyść. Przepraszam - uśmiechnął się delikatnie. Widać, że padał na twarz ze zmęczenia.

- Przestańcie mnie w końcu obaj przepraszać i ogarnijcie się, to będzie dla mnie podziękowanie.

- Spróbujemy, hyung. Ale ciężkie z nas przypadki.

- Zdążyłem zauważyć.

Jimin poszedł pod prysznic, na szczęście miał ze sobą torbę z wyjazdu, a tam jeszcze jedną czystą koszulkę. Yoongi miał już dość pożyczania ciuchów, i tak Tae zakosił mu ulubioną bluzę z kumamonem, choć była na niego o przynajmniej dwa rozmiary za mała. Jimin przynajmniej nie porozciągałby mu ubrań.

Młodszy zniknął w łazience na piętnaście minut, podczas których Yoongi zdążył podgrzać jedzenie na wynos, które miało być na jego jutrzejszy obiad. No cóż, jak poświęcenie to na całego.

- Kocham łososia! - pisnął cicho Jimin wchodząc do kuchni. Z włosów skapywały mu krople wody i moczyły białą koszulkę.

- To jedz, bo zaraz będzie zimny. 

- Wiesz jak dbać o gości, hyung.

- O ile mam nadzieję, że jak najszybciej mnie opuszczą.

- No już, nie zgrywaj złego gliny.

- Jestem zły z natury.

- Jesteś najlepsza osobą jaką znam. Już mnie nie oszukasz - uśmiechnął się i wbił widelec w rybę.

Może Yoongi powinien jednak stać się zły, zamiast tylko go zgrywać? Miałby przynajmniej spokój.

Ale jak stać się złym?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro