Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33.


Yoongi: przyjdziesz do mnie po pracy?

Hobi: miałem dzisiaj pisać grafik z Raemi

Yoongi: ok

...

Hobi: przełożyłem naj jutro. Będę :*

Yoongi: to czemu nie piszesz wcześniej? kupiłem tylko jedną porcję ryby

Hobi: bo walczyłem z Raemi o zmianę planów. To wszystko dla ciebie! *Płak*

Yoongi: nie płakać, tylko następnym razem się szybciej decyduj. Teraz muszę iść dokupić rybę

Hobi: wybacz Rybciu ♥️

Yoongi: ryby i Hoseoki głosu nie mają

Hoseok: czyli oboje musimy milczeć. Będziemy rozmawiać przez smsy

Yoongi: no i git

Hobi: i świetnie

Yoongi: i super

Hobi: zarąbiście

Yoongi: elegancko

Hobi: elegancko tak jak my w operze

Hobi: i po operze 😏

Yoongi: Jung Hoseok, masz zakaz wypowiadania się na temat tamtego dnia

Yoongi: i nocy

Yoongi: w ogóle masz zakaz wypowiadania się

Yoongi: na jakikolwiek temat

Yoongi: do odwołania

Hobi: *sad Hobi noises*

Yoongi: i pośpiesz się, bo będę robił kolację, a odgrzewana będzie niedobra

Hobi: *próbuję coś powiedzieć, ale ma zakaz*

Yoongi: dobra, cofam na chwilę zakaz

Hobi: Yoongi hyung jesteś taki seksowny, kiedy jęczysz moje imię!

Yoongi: od dzisiaj się nie znamy

Hobi: znamy się aż za dobrze 😏

Yoongi: przestań wysyłać mi to lenny!

Hobi: 😏😏😏 taką mam minę, kiedy sobie przypominam noc sprzed trzech dni

Yoongi: 😒

Yoongi: ja mam taką

Hobi: *😳

Hobi: pomyliło ci się Hyung

Yoongi: ty się prosisz, żeby takie noce się skończyły, zanim się dobrze zaczęły

Hobi: teraz to już mnie nie powstrzymać i nie będziesz zwodził swoim wstydzioszkiem

Hobi: już wiem co lubisz

Yoongi: Jung moja cierpliwość ma ciasne granice

Hobi: dokładnie jak twoja...

Hobi: dobra, bo za ten tekst na serio mogę dostać bana na seks

Hobi: będę o 19

Hobi: kocham cię ♥️

Yoongi: mądra decyzja zakończenia tej rozmowy

Hobi: a ty mnie kochasz?

Yoongi: nie

...

Yoongi: może

Niestety Hobi nie zmieścił się w limicie czasowym i dopiero o 19:30 zadzwonił do mieszkania Mina. Co dziwne nie zastał go wściekłego, tak jak sobie wyobrażał, a raczej obojętnego. Całe szczęście dostał chociaż całusa na dobry wieczór, którego szybko i bez oporu zamienił na długi pocałunek. Tylko burczenie w brzuchu oderwało go od cieplutkich, pulchnych warg, które tak zachęcająco zapraszały do długich pieszczot. Zostawił je sobie na później, chociaż ciężko było mu zrezygnować.

Jedzenie nadawało się tylko do podgrzewania, ale i tak było pyszne. Jak na faceta, który długi czas nie lubił jeść, Yoongi potrafił wyczarować prawdziwe pyszności. Nawet poczekał ze swoją porcją, nie chcąc zaczynać bez młodszego. Ciepło oblało serduszko Hobiego, kiedy sobie to uświadomił.

Podczas posiłku jednak coś go niepokoiło. Yoongi z zasady nie mówił zbyt wiele, lecz dziś zamienili ledwie kilka słów. Jadł spokojnie i co jakiś czas podawał na zmianę kąski Holly i Mickyemu, który od pewnego czasu właściwie mieszkał już u Mina. Nie rozstawał się z ze swoim przyjacielem pudelkiem, spali w jednym posłaniu, jedli z tej samej miski. Hobiemu było trochę smutno, że wybrał towarzystwo Holly, ale dobrze wiedział, że nigdzie nie będzie mu lepiej niż u Yoongiego. Jego współlokatorzy nie byli chętni niańczyć jego psa, gdy on pracuje. Z resztą nie ufał im w kwestii wyprowadzania Mickyego, a znudziło mu się sprzątanie niespodzianek zostawionych przez czworonoga. Tutaj zawsze znalazła się chętna sąsiadka do opieki nad pupilami.

- Wszystko ok? - zapytał w końcu, bo nie mógł wytrzymać tej bezczynności.

- Nie do końca.

- Co się stało?

Jeszcze wczoraj bibliotekarz narzekał na ból, zwłaszcza w dolnych partiach ciała. Jak na złość utrzymywał się i nie pomagał w siedzącym trybie życia pracownika biblioteki. Podobno prawie cały dzień stał nad biurkiem i wcale nie było mu do śmiechu, kiedy o tym opowiadał. Hobi zaczynał obawiać się, że nadal się tym martwi i dolegliwości nie ustają. W końcu to zawsze jakaś nowość i niepewność dla organizmu.

- Chodzi o bibliotekę.

Jung niechcący odetchnął z ulgą.

- Serio?

- Przepraszam, myślałem... No nic. A co z biblioteką?

- Rozmawiałem dzisiaj z córką pani Wong. Powiedziała, że jej mama raczej nie wróci już do pracy.

- W ogóle?

- Możliwe. Przeziębienie się utrzymuje i pogarsza jej stan. Właściwie nie wychodzi z łóżka. W jej wieku nawet zwykły kaszel może być groźny, zwłaszcza że ma słabą odporność.

- Myślisz, że może jej się stać coś poważnego?

- Nie wiem, ale młodsza Wong dostała pełnomocnictwo do rozporządzania biblioteką. I jeśli stan pani Wong się nie poprawi, to ma w planach ją zlikwidować - tłumaczył wpatrzony w talerz.

Widać, że było mu ciężko. Nie pracował tam wiele lat, ale nawet po tak krótkim czasie można się przywiązać, a Yoongi kochał książki, uwielbiał swoją pracę, a brak akurat tej biblioteki oznaczał dla niego koniec zatrudnienia. Nigdzie indziej go nie przyjmą, bez szans.

- Jak to zlikwidować? - zapytał, choć trudno drążyć taki temat. Nie chciał smucić go jeszcze bardziej.

- Zrezygnować z wynajmu. Albo znajdzie się ktoś, kto przejmie bibliotekę, albo pozbędą się książek i zrobią w tym miejscu kawiarnię, nie wiem. Czy cokolwiek innego. Nie wyglądała, jakby ją to specjalnie interesowało, co stanie się z tym miejscem.

- Przecież jej mama kocha tę bibliotekę.

- A ona kocha swoją mamę i potrzebuje pieniędzy na leczenie. Po co ma płacić wynajem, czynsz, rachunki i tak dalej, kiedy może zrezygnować i wziąć ją do siebie?

Dopiero wtedy Hobi zrozumiał jak ma się sytuacja i jak bardzo nie idzie ona pomyśli Mina. Od razu szukał w głowie jakiegoś pomysłu, alternatywy albo przynajmniej słów pocieszenia.

- Skoro biblioteka będzie do wynajęcia, to może ty wynajmnij ten lokal i zostaw go w takim stanie jak jest? - zaproponował.

- Myślałem o tym, ale wiesz ile to kasy? A ja nie mam innego źródła dochodu. Właściwie starcza mi tylko na mieszkanie, nie odkładam za dużo, praktycznie nic.

- A rodzice?

- Nie wyłożą na to kasy. Poza tym nie chcę od nich nic wyciągać.

Hobi westchnął, tym razem już nie z ulgi. Gdyby tylko miał możliwości, sam zapłaciłby za wynajem.

Marzenia ściętej głowy, ledwo opłacał swój pokój studencki. Nie miał za co naprawić żółtej syrenki, która stała pod blokiem i przykrywała ją warstwa śniegu.

Zawsze chodziło o pieniądze, a właściwie ich brak. Trudno było prowadzić w dzisiejszych czasach ustatkowane, bezpieczne życie, zwłaszcza tak młodym osobom jak oni. Nawet łącząc siły nie mogli wiele zdziałać. To takie dobijające, jak trudno jest coś osiągnąć bez wsparcia z zewnątrz. Jeśli Yoongi straci tę posadę, będzie musiał szukać pracy pokroju jego stanowiska w kinie, bez studiów nie miał żadnych perspektyw. Co gorsza po większości kierunków nie poszerzały się one jakoś drastycznie. Ale zawsze to jakaś alternatywa.

- A studia? - zaproponował nieśmiało. Dobrze znał jego stanowisko i niechęć do wyższej edukacji. Ale sytuacja zmienia poglądy. Czasem trzeba się dostosować do warunków pogodowych i rozłożyć parasol, nie moknąć i czekać na ewentualny koniec ulewy, a potem przez długi czas chorować.

- Nie wiem. Jeśli stracę pracę, to chyba nie będę miał innego wyjścia.

- Może to nie będzie takie złe.

- Wolałbym zostać - powiedział, a widelec zabrzęczał o jego talerz. Hobi wstał od stołu i pociągnął za sobą Mina na kanapę. Obaj czuli się już najedzeni i co ważniejsze stęsknieni bliskości. Teraz tak bardzo potrzebnej Yoongiemu.

- Jedno jest pewne, cokolwiek się stanie, ja cały czas z tobą będę. Jakby co, razem będziemy klepać biedę, dopóki nie wyjdziemy na prostą.

- Zawsze to raźniej siedzieć razem pod mostem.

- Nie będzie tak źle. Mi nie trudno było znaleźć pracę. A poza tym skąd wiesz, że pani Wong nie wyzdrowieje i wróci do biblioteki, żeby kazać ci podlewać swoje szesnaście kwiatków na parapecie?

- Jeden usechł. Nie wiem jak jej to powiem.

- Weź ze sobą coś do obrony.

Yoongi zaśmiał się i przytulił do Hobiego, który posadził go sobie na kolanach.

- Następne 4 miesiące mam jeszcze pewne, bo umowa najmu obowiązuje do lipca. Potem albo się pakuję albo wraca pani Wong.

- Więc przez te cztery miesiące będziemy coś szykować na ewentualny plan B. Co ty na to?

- Nie ma innego wyjścia - powiedział cicho. Delikatne kołysanie i pełny brzuch działały na niego lepiej niż kołysanka. Cieplutka dłoń delikatnie masowała jego udo, a druga obejmowała w dole kręgosłupa, na linii łączącej go z pośladkami. Składał delikatne pocałunki, pieszcząc wrażliwą szyję Yoongiego. Czuł się bezpiecznie. Nie tylko fizycznie.

Gdyby był teraz sam, wiadomość o takim przebiegu sprawy z biblioteką, z pewnością by go załamała. Ale mógł jednak podzielić się tym problemem z Hobim, wszystko mu wyjaśnić, posłuchać jego opinii, zapewnień, że będzie dobrze i nic nie jest stracone.

Obaj nie byli bogaczami, nie mieli wpływów, znajomych, którzy mogliby im załatwić posady od ręki (no może z wyjątkiem Raemi). Mimo to potrafili odnaleźć w drugiej połówce siłę. Tylko jej obecność sprawiała, że przeszkody wydawały się prostsze do przebycia. Pozornie beznadziejne sytuacje nie do rozwiązania, nagle stawały się błahe. Zawsze istniała kolejna alternatywa, następny pomysł, drugie dno.

Wystarczyło mieć wiarę i siłę w sobie, żeby nie bać się podzielić tym, co ich trapi. Ciężar podzielony na pół robi się nagle możliwy do przeniesienia.

Yoongi nie zauważał tego, gdy był jeszcze sam. Musiał szybko dorosnąć i radzić sobie z różnymi problemami, również z sobą, a te były najgorsze. Znał tylko jeden stan - samotność. Nie miał z czym go porównać. Zapytany teraz, nie wahałby się odpowiedzieć, które życie jest mu bliższe.

- Dobrze, że jesteś - przyznał, zmęczony wszystkim co wydarzyło się tego długiego dnia.

- Już nie zniknę, chyba, że będziesz chciał.

- Nie będę. Nigdy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro