2.
- Ja rozumiem, że nie ma cię w mieście, ale on tu odstawia takie cyrki. Nie możesz mu załatwić jakiejś opieki, kiedy cię nie ma? - zapytał Yoongi. Do Jimina udało mu się dodzwonić dopiero za piątym razem. Jednocześnie wybierał numer telefonu i szukał dokumentów potrzebnych pani Wong, a Hobi z Tae jeszcze nie wrócili. Miał nadzieję, że nic się nie stało.
Mógł nie podnosić głosu na młodszego, ale czasem nie dało się powstrzymać nerwów, a on nie należał to specjalnie powściągliwych, po prostu rzadko kiedy czuł złość. Tylko Kim potrafił wyprowadzić go z równowagi w ciągu kilku sekund. Jego pomysły, choć z początku zabawne, z czasem stawały się tak absurdalne i momentami niebezpieczne, że obawiał się zarówno o jego, jak i zdrowie ich wszystkich.
Rodzice nie ingerowali w życie Tae, który już od jakiegoś czasu mieszkał z Jiminem, a może jednak powinni, bo dziwaczność, która reprezentował podchodziła już pod lekkie zaburzenie.
- Nie stać mnie na niańkę, hyung. Przecież Tae jest dorosłym człowiekiem - odrzekł zaspany Jimin.
- A co to ma do rzeczy? Zachowuje się jak pięciolatek. Co z jego rodzicami?
Przez moment w słuchawce zawisła cisza. Starszy słyszał tylko ruch kołdry i ciche chrząkania.
- Jego rodzice nie za bardzo interesują się naszym życiem i nie chcę im zawracać tym głowy.
- Jimin, czy on miał kiedyś jakieś badania psychiatryczne?
- Wiesz co, nie przesadzaj. Nie rób z mojego chłopaka wariata - zaatakował go, ale Yoongi mógł wyraźnie usłyszeć jak łamie mu się głos.
- Jimin, jeśli coś się dzieje, możesz mi powiedzieć. Nie robię z nikogo wariata, chcę wam tylko pomóc.
- Więc go znajdź, bo to przez ciebie uciekł. Dobrze wiesz jak reaguje na krzyk.
Yoongi westchnął i potarł zmęczone oczy. Jimin był tak samo oporny na dobre rady jak i sam Tae. Postanowił, że porozmawia z nim po powrocie i rozłączył się. Chwilę potem odnalazł dokumenty, a Hobi wrócił razem z przemarzniętym Tae, wargi posiniały mu z zimna i cały trząsł się, choć Hobi zarzucił mu na ramiona swoją kurtkę.
- Przepraszam, hyung. Jestem taki głupi - siąknął nosem, z którego skapywały gluty.
- Nie jesteś głupi, chodź tu.
Tae zalał się łzami, kiedy Yoongi przytulił go do siebie i choć był sporo niższy i tak dawał poczucie bezgranicznego bezpieczeństwa i zrozumienia.
- Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem, ubierz się szybko. Pójdziesz do mnie - odsunął go od siebie.
- A będę mógł z tobą spać? - zapytał z nadzieją w głosie Taehyung, na co Hobi ledwo widocznie przewrócił oczami. Tae od dwóch miesięcy obrał sobie za życiowy cel, żeby wskoczyć hyugowi do łóżka i to bynajmniej nie w żadnych zbereźnych celach, a właściwie nie wiadomo w jakich, w znanych tylko jemu samemu. Pewnie chciał się przekonać, czy starszy ma cały czas zimną jak lód skórę, podobnie do Edwarda i nie wierzył na słowo Hobiemu, że tak nie jest.
- Nie. Ale mogę ci odstąpić swoje łóżko.
- To już wolę kanapę, będę spał z Holly.
Pies nie za bardzo tolerował gości wpraszających się bezustannie na jego mieszkanie. Po kilku latach samotności i prywatnego azylu razem z panem, te cztery miesiące okazały się dla małego pudla prawie, że traumą. Z niewiadomych przyczyn najlepiej reagował na Tae i Namjoona, najgorzej za to na Jungkooka, bo ten sprawiał mu iście ekstremalne rozrywki, jak bieg zamiast spaceru, podrzucanie, karuzela, czy próba nauczenia trudnych sztuczek. A Holly swoje lata miał i nie był już w wieku zdatnym do nauki.
Zaczekali, aż Tae ubierze się ciepło i odrobinę zagrzeje, w tym czasie sprzątając jego kartonowy namiot. Konstrukcja była dość solidna i stabilna jak na kilka papierowych ścianek. W drodze powrotnej wstąpili do kawiarni po ogromny kubek imbirowej czekolady na wynos, którą wypił zanim dotarli do mieszkania. Już od drzwi Holly rzucił się na najmłodszego, szerokim łukiem omijając Hoseoka, od którego zapewne czuł Mickyego. Dwa psy były zmuszone czasem się spotkać i pudel odrobinę się z nim oswoił, ale nadal pies Junga miał zbyt dużo energii jak na spokojne uosobienie Holly.
Tae wziął na ręce pudelka i od razu rzucił się na kanapę w niewielkim salonie Mina, zawijając ich obu w puchaty koc, który właściciel kawalerki dostał jako jeden z dwóch prezentów pod choinkę od swojego chłopaka.
- Jesteś głodny? - zapytał Yoongi, zsuwając przemoczone buty.
- Nie hyung, dziękuję - burknął pod nosem i zawinął się w kłębek.
- No już - Hobi przysiadł obok zawiniątka i położył dłoń na kulce nieszczęścia - nie gniewaj się na nas.
- Nie gniewam się hyung, tylko mi głupio.
- Musisz oddać mi klucz - oświadczył Min i wyciągnął dłoń - i usuniesz przy nas tą głupią aplikację.
- Ale jestem na szesnastym poziomie...
- Usuniesz - powtórzył pewniej.
Tae z lekkimi oporami sięgnął po leżącą obok kurtkę, z kieszeni wyciągnął klucz oraz telefon, by komisyjnie usunąć grę o bezsensownej nazwie "Atramentowy kaszalot".
- I żebym więcej nie widział tego dziadostwa na twoim telefonie.
- Dobrze - Tae upadł ponownie na kanapę i odwrócił do nich plecami. Uznał rozmowę za zakończoną i postanowił zacząć odgrywać swoje fochy, więc woleli go zostawić.
- Jeśli chcesz się przebrać, wszystkie moje ciuchy są w szafie na korytarzu, pościel masz w schowku w kanapie.
Nie doczekawszy się na odpowiedź Yoongi wziął za rękę Hobiego i pociągnął go za sobą do pokoju, gdzie od razu rzucił się na łóżko, zmęczony i przemarznięty na kość. Bez słów zakopał się w pościel i owinął w kołdrę jak naleśnik.
- Daj trochę kołdry - narzekał Hoseok, próbując wyciągnąć spod kokona jeden z jej rąbków.
- Nie.
- Bo zrzucę cię z łóżka.
- Nie zrobisz tego - burknął spod kołdry Yoongi.
- Zacznę cię łaskotać.
- Ciekawe jak.
- To pójdę do domu.
- Papa.
- Ok, przytulę cię, tak mocno, najmocniej jak potrafię.
Grzywka, czoło i kolejno oczy pojawiły się wysunięte spod przykrycia. Hobi uśmiechnął się triumfalnie. Już po chwili z każdej strony objęło go najprzyjemniejsze z możliwych ciepło, cieniutkie, wątłe ramiona przycisnęły go do siebie, a noga została przerzucona przez jego biodro, układając się za pośladkami.
- Nie wiem jak jutro rano wstanę do pracy przy tobie - wymruczał sennie bibliotekarz, kiedy Hobi oddał uścisk silnych ramion, wsuwając lewą rękę pod jego koszulkę i układając ją na plecach.
- Ciekawe jak ja wstanę, mam na 6.
- A to już twój problem.
- Jesteś okrutny.
- A ty głupi, Sam sobie ustalałeś grafik.
- Chciałem kończyć wcześniej, żeby spędzać z tobą więcej czasu - oburzył się Hobi.
- I co, warto było?
- Jak cholera - odpowiedział bez wahania i przycisnął usta do ciemnych włosów na czubku głowy, ciepły oddech starszego łaskotał go w szyję, gdzie po chwili poczuł króciutkie muśnięcia słodkich warg. Tak bardzo kochał, kiedy z Mina wychodził ten niepoprawny pieszczoch, który starał się zgrywać oschłego na zewnątrz, kiedy w środku przybierał postać maleńkiego, białego kotka z obrożą z dzwoneczkiem. Czuł się dumny, że jako jeden z niewielu, jeśli nie jedyny znał tę stronę Yoongiego. Delikatnie pociągnął za pasmo włosów starszego, by odchylić jego głowę w tył i zobaczyć wypieki na zagrzanej w cieple ich ciał, twarzy. Chciał znów poczuć smak różowych, rozgrzanych ust, przesiąknięty kawą zapach oddechu i usłyszeć rozkoszny odgłos pocałunków.
Odwrócił się jednak w stronę drzwi, słysząc ciche skrzypnięcie.
- Możemy spać z wami? - zapytał Taehyung, z kocem pod jedną pachą i Holly pod drugą.
Najstarszy nie wytrzymał i zachichotał wtulając twarz w tors Hobiego.
- Zapraszam - powiedział Jung , odchylając rąbek kołdry.
Dobrze, że Yoongi miał duże łóżko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro