Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19.


- Yoongi, naprawiłeś szufladę z emblematami?

- Tak, proszę pani. Tydzień temu.

- Czemu nie mówiłeś? To niby ja mam problemy z pamięcią. Dwadzieścia lat na karku, a nie pomyśli, żeby starej kobiecie powiedzieć, a ta się martwi.

- Mówiłem pani i to nie raz.

- Jakbyś mówił, to bym wiedziała.

Pani Wong podniosła się ze swojego fotela i podeszła do szuflady. Pewnie chciała sprawdzić, czy aby na pewno nie kłamie. Wysunęła ją do samego końca kilka razy, jakby nie mogła uwierzyć, że jednak dał radę. Pokiwała głową i wróciła na swoje miejsce. Jutro na sto procent zapyta o tę samą szufladę i znowu dostanie za nieuczynione winy następny opieprz.

Ostatnie kilka dni po powrocie z gór były dla Yoongiego koszmarem. Pani Wong zrobiła się opryskliwa, bo skończył się jej ulubiony serial. Dodatkowo zza granicy miała wrócić jej córka, która postanowiła interweniować w sprawie znacznie pogarszającego się stanu pamięci mamy. Zauważyła to tylko dzięki rozmowom przez telefon, a Yoongi był wdzięczny, że to nie on będzie musiał znosić jej humory i siłą ciągać do neurologa. Praca pracą, ale na rolę opiekuna nieznośnej staruszki się nie pisał. Czekał teraz z utęsknieniem na swoją bohaterkę.

Był czwartek, a w poniedziałek Hobi musiał złożyć papiery na wybraną uczelnię. Na każdą obowiązkowo płacono wpisowe, co w przypadku sytuacji finansowej Hobiego nie było tak proste. Dlatego musiał ograniczyć się do trzech kierunków.

Jednym z wybrańców okazała się ekonomia. Młodszy uznał to za przejaw rozsądku, twierdził, że może w przyszłości znajdzie posadę w urzędzie skarbowym, albo założą wspólną księgarnię. Ale oczywistym było dla Yoongiego, że ta alternatywa to tylko koło ratunkowe i to ostateczne. Drugi wybór padł na filologię chińską.

Właściwie talent do języków Yoongi odkrył w Hobim zupełnie przypadkowo, kiedy bez napisów oglądał chińską dramę. Z początku myślał, że przygląda się na głupa i nic nie rozumie, ale gdy poprosił go o opowiedzenie akcji, okazało się, że jest jak najbardziej w temacie i rozumie większość dialogów. Sam Yoongi uważał się za człowieka z zerowymi predyspozycjami do nauki języków obcych, dlatego biegłość i pamięć Hobiego bardzo mu zaimponowała.

Trzeci kierunek wybrał sobie zupełnie sam. Co prawda rozmawiali o tym, ale bardziej na zasadzie poinformowania o planach, niż wspólnego ustalenia za i przeciw. Mianowicie Hobi postanowił startować do szkoły policyjnej. I to najboleśniej uwierało myśli Mina przez tych kilka dni.

Szczerze powiedziawszy w ogóle nie uśmiechał mu się ten pomysł i skrycie liczył, że Jung nie zaliczy rygorystycznych testów sprawnościowych. Może i młodszy miał na to chęci, ale praca urzędnika, czy tłumacza, była dużo bezpieczniejsza, stabilna i tak samo dobrze płatna, jeśli trafi się okazja. Raemi była zachwycona, że Hobi jednak zdecydował się na szkołę policyjną, a on pluł sobie w brodę, bo nie wyperswadował mu tego z głowy, zanim nie było za późno.

Ale Hobi nie ingerował w jego brak wyższego wykształcenia i nie narzucał swojej woli, więc i on postanowił być wyrozumiały. Pomimo lęku.

Wytrwałości nie ułatwiał mu fakt spędzania przez Junga każdego wolnego wieczoru na siłowni. Od niedzieli i ostatniego całusa pod blokiem, gdy nocą wrócili z wyjazdu, nie widział się z nim. Jedynie długie nocne godziny rozmawiali przez telefon, głównie o studiach.

Oderwał się od swoich myśli, kiedy do biblioteki wszedł bardzo wysoki chłopak, o burzy blond włosów przysypanych płatkami śniegu. Otrzepał się trochę jeszcze przed wejściem do głównego holu i w kilku krokach pokonał całą długość pomieszczenia.

- Dzień dobry.

Pani Wong odpowiedziała mu grzecznie, tak samo jak Yoongi, przed którego stanowiskiem pracy zatrzymał się chłopak. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale chyba nie przemyślał tego do końca, bo natychmiast zamknął je na nowo. Ręce wsadził głęboko do kieszeni kurtki.

- W czymś mogę pomóc? - zapytał Yoongi i poprawił opadające na nos okulary.

- Właściwie, ja do pana - wziął głęboki oddech.

- Słucham.

- Czy możemy porozmawiać, tak w cztery oczy?

- Jesteś w pracy, Yoongi - odezwała się znad książki pani Wong.

- To zajmie tylko minutkę, może dwie - zaznaczył chłopak, choć Min nie miał pojęcia kim jest, ani czego od niego chce.

- Idź - pozwoliła łaskawie - ale pamiętaj, że nie lubię pogaduszek w pracy. Dobrze, że chociaż dziewczyny tutaj nie przyprowadzasz.

Świetnie, zapomniała sobie o Hobim.

Yoongi wstał, czując jak strzela mu w kolanach. Trzy dni leczył się z zakwasów po intensywnym wyjeździe. Miał nadzieję, że przynajmniej strzykanie w kościach trochę ustąpi. Jednak nie, musiał już z tym żyć.

Odeszli kawałek w stronę głównego wyjścia z biblioteki. Razem z nieznajomym przypominali pewnie elfa i hobbita. Czym oni karmili te dzieci, że wyrastały na kolosy?

- Przepraszam, że przerywam panu pracę, nie chciałem sprawiać kłopotów.

Chłopak wyglądał w sumie na kogoś w podobnym wieku. Yoongi coraz gorzej znosił zwracanie się do niego per ,,pan,, przez nastolatków. Starość uderzała w niego z potrójną siłą, a nie skończył nawet dwudziestu dwóch lat.

- Nic nie szkodzi. My się znamy? - za cholerę nie przypominał sobie twarzy nieznajomego.

- Pan mnie chyba nie, nie wiem z resztą. Szukałem T- Taehyunga... dobrze mówię?

- No znam takiego jednego. Co zrobił?

- Nie, nic nie zrobił. Po prostu przez niego chciałem dostać się do przyjaciela. Ale nie mogliśmy się zbytnio dogadać...

- Nic dziwnego. Nie polecam go jako źródła informacji - odrzekł Yoongi.

- Tak, zauważyłem. Właściwie to chciałem zapytać o Jungkooka. Nie było go na żadnym treningu w ciągu tego tygodnia. Byłem dwa razy w jego mieszkaniu, ale nikt nie otwierał, nie odpisuje, nie odbiera telefonów. Szczerze mówiąc trochę się martwię. Trafiłem do pana właśnie przed Taehyunga, mówił o panu bardzo dużo i o jakimś Edwardzie, ale o Kooku nic.

Sam nie miał ostatnio kontaktu z Jungkookiem. Nie zaprzątał sobie nim głowy. Wiedział tylko to, co opowiadał mu Jimin, czyli, że pokłócili się o naukę i na tym wiedza się kończyła. Za bardzo przejął się sytuacją w pracy i w życiu Hobiego, żeby godzić jeszcze Jimina i Jungkooka.

- Tak naprawdę to też nie widziałem go od kilku dni. Wstyd się przyznać.

- Rozumiem, ma pan swoje życie. Ale jeśli czegoś się pan dowie, mógłby się pan ze mną skontaktować? Oczywiście zrobię to samo.

- Tak, jasne - pokiwał zamyślony głową - podaj swój numer telefonu. Będę pisał w razie czego - zwykle nie zwracał się do obcych bez szacunku, ale to najwyraźniej był kumpel Kooka, w dodatku z pięć lat młodszy niż on.

- Może pan podpisać Cheng - powiedział, gdy numer już widniał na ekranie telefonu Mina.

- Ale lepiej nie martw się na zapas. Kook ostatnio miał małą sprzeczkę z kumplem, pewnie jest obrażony. Czasem zachowuje się jak dzieciak.

- Treningów niegdy nie odpuszczał - Cheng przygryzł wargę i zgarbił plecy - nawet jeśli to tylko humory, to wolałbym wiedzieć. Jestem kapitanem, wie pan - podczas całej rozmowy nawet raz nie spojrzał mu w oczy. Ciągle biegał źrenicami po podłodze, albo gdzieś ponad jego głową. Przez to bibliotekarz nie czuł się zbyt komfortowo, co nie zmienia faktu, że chłopak był bardzo miły i szczerze przejęty.

- Rozumiem. Nie ma się co martwić na zapas. To nie pierwszy raz, kiedy się zgubił, o ile cię to pocieszy.

- O - widać, że z całych sił starał się uśmiechnąć, ale nie wychodziło - uciekł?

- Nie, pijani kumple zostawili go w parku rozrywki.

Cheng zmarszczył brwi. Tym razem uśmiech wyszedł przekonująco.

- No tak, opowiadał o tym, ale myślałam, że zmyśla.

- Nie przepuścił by takiej okazji. Jestem świadkiem i jednym z poszukiwaczy. Mogę zapewnić, że to prawda.

- Nigdy już w niego nie zwątpię.

- Chwalić też się lubi, więc lepiej nie wierz we wszystko.

Chińczyk przygryzł wargę, jakby przypomniał sobie wyjątkowo śmieszny żart, a jego policzki przykrył ledwo widoczny róż. Miał porcelanowo bladą cerę, prawie jak sam Yoongi.

- Dziękuję, trochę mnie pan uspokoił.

- Będę dzwonić jak już go namierzę.

- Super. Dziękuję - ukłonił się delikatnie przed zawstydzonym bibliotekarzem i cofnął do drzwi.

- Do widzenia.

- Do widzenia - spojrzał po nim i skulił się, gdy zimno z zewnątrz wdarło się do środka. W drzwiach zauważył, że z Chengiem mija się kobieta w średnim wieku. Ale dzisiaj mają ruch.

- Dzień dobry - minęła go niosąc za sobą chłód zimy - mamo, zbieraj się.

O święci bogowie, to ona. Wrócił do biurka, żeby w razie czego pomóc walczyć z upartą staruszką.

- Tak szybko? Dopiero co dzwoniłaś z lotniska.

- Przyjechałam taksówką. Ubieraj się, bo czeka na nas pod biblioteką.

- Wiesz ile ja ma tu jeszcze roboty? - zaczęła się wykręcać, zwilżając suche usta łykiem herbaty jaśminowej.

- Ja za panią dokończę - zadeklarował się Min.

- No widzisz, pan za ciebie skończy. Zakładaj płaszcz, bo za czekanie teksówkarz policzy sobie dodatkową opłatę.

Tym argumentem bezkonkurencyjnie wygrała. Pani Wong ceniła pieniądz, a marnotrawstwem gardziła. Widać córka dobrze wie jakich argumentów użyć. Staruszka w niecałe dwie minuty założyła płaszcz, w czym pomógł jej Yoongi, zabrała torebkę i nasunęła na czoło beret. Podczas wszystkich czynności, nie zamykały jej się usta.

- I napraw szufladę - krzyknęła na odchodne. Po chwili został sam. Od razu wybrał numer do Jimina, a ten odebrał zaskakująco szybko.

- Co jest z Jungkookiem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro