Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17.


Namjoon od dziecka był bardzo rodzinny. Miał dużo kuzynostwa głównie przez mamę, która pochodziła z wielodzietnej rodziny. Z wiekiem jak to dorastający ludzie, on i jego kuzyni zaczęli się od siebie oddalać, ale to nie znaczy, że zupełnie o sobie zapomnieli. Takie spotkania jak ten weekendowy wyjazd im o sobie przypominały.

Chciał, żeby Seokjin pojechał razem z nimi lecz to równałoby się z tłumaczeniem każdemu, kim przystojny młodzieniec jest, dlaczego się tu znalazł i dziesiątki innych pytań, łącznie z zawodem, zainteresowaniami i ulubioną potrawą. Zdecydowanie, jego rodzina była ciekawska.

Dlatego wolał tych wszystkim przesłuchań Seokjinowi oszczędzić. Jeszcze nie raz będą mieli okazję na taki zapoznawczy wyjazd. Poza tym starszy miał do sprawdzenia trzydzieści zaległych klasówek i swoją drogą trochę się cieszył, że akurat wypadł mu wyjazd, bo inaczej to on musiałyby spędzić nad nimi cały weekend.

Jin nie zmuszał go do pomocy, a może raczej odwalania za siebie czarnej roboty, ale Namjoon nie umiał mu odmawiać, a samego sprawdzania nie traktował jako ciężkiej pracy, co najwyżej ćwiczenia dla mózgu. Za to starszy Kim połowę czasu, którą mógłby poświęcić pracy, spędzał na narzekaniu i sprawdzaniu ile jeszcze zostało kartek, choć doskonale widział, że za sobą ma dopiero dwie. A taki prosty rachunek chyba mógł policzy w pamięci.

Mimo niechęci do swojej pracy, przekupstwa, narzekania, wrednego charakteru i okazjonalnego zachowywania się jak księżniczka, Namjoon kochał Seokjina całym sercem, a jego mózg z lekkością i swobodą pomijał te wszystkie negatywne cechy. Bo prócz tego Jin był bardzo otwarty, śmiały, szczery, genialnie gotował, piekł jeszcze lepiej i miał dość osobliwe, ale ciekawe poczucie humoru. A to co wyprawiał w łóżku, musiałby porównać tylko do najbardziej znanych gwiazd porno, jakie zdarzyło mu się w życiu obejrzeć na ,,szklanym ekranie,,. Gdyby ktoś powiedział mu pięć miesięcy temu, że będzie brany na każdy możliwy sposób przez obiekt swoich wieloletnich westchnień, to najpewniej pożegnałby się ze światem natychmiastowym zawałem.

Uwielbiał jak zawsze rano pilnowali się nawzajem, żeby niczego nie zapomnieć przed wyjściem z domu i długo nie mogli się pożegnać, jeszcze na klatce schodowej.

Choć Jin i publicznie nie bał się okazywać uczuć. Potrafił swobodnie rozprawiać przed sklepem jubilera, jakie kupią sobie obrączki, dywagować o tym, który idol ma lepszy tyłek, znienacka zaatakować jego kark pocałunkami, gdy stali w tramwaju, a w taksówce nie krępował się już w ogóle. Czasami, kiedy Namjoon odprowadzał go do pracy, ten jeszcze przed wejściem do szkoły machał między uczniami, a parę razy, powiedział głośne ,,kocham cię!,, gdy zapomniał mu powtórzyć to na osobności.

Z początku taka otwartość odrobinę Namjoona peszyła. Nie tylko ze względu na to, że Jin był mężczyzną, ale przecież sam parę miesięcy wcześniej chodził do tej szkoły, żeby teraz czule żegnać się z jednym z nauczycieli. Po pewnym czasie jednak do tego przywykł. Zorientował się, że i tak nikt nie zwraca na to uwagi, może z wyjątkiem kilku zagorzałych przeciwniczek Seokjina, tak zwanych mam na super misji kryptonim: wykopać Kima ze szkoły. Dziwnym trafem widywał je nawet poza jej terenem, jakby na siłę szukały na nauczyciela matematyki haka, który pozwoliło im pozbyć się z placówki znienawidzonego pedagoga.

Jak na razie żadne skargi nie przyniosły zamierzonego skutku i miał nadzieję, że tak pozostanie. Głupie babska nie miały swojego życia.

Kochał Jina od dawien dawna, kiedy jeszcze jako klasowy kujon snuł się po szkole w grzywce na garnek, w czarnym pulowerze i z miną ,,jestem za mądry, żeby z tobą rozmawiać,,. Tak naprawdę Seokjin był pierwszym człowiekiem, który sprawił, że zainteresował się czymś innym niż nauka i tylko przypadek sprawił, że znalazł się w grupce jego znajomych, właściwie dzięki Hoseokowi. Hobi znał Seokjina, on znał Hobiego i jakoś poszło.

Na początku trochę się go bał, bo charakter Jina onieśmielał jego kujońskie ego, ale z czasem zaczynał się otwierać, aż w końcu dotarł do tego momentu, gdy postanowił się postawić i nie dać wykorzystywać. Dokładnie po wieczorze, kiedy Jin prawie że wepchnął go w sam środek miłosnego czworokąta. Tamta sytuacja przelała szalę goryczy, bo wiele lat tolerował flirty Seokjina. Niby oficajalnie nie byli razem, ale tak rozumiał więź, która ich łączyła i kiedy starszy interesował się kimś innym, czuł się na nowo odrzucany, jak przybłęda. Tamtej nocy pierwszy raz doświadczył obrzydzenia związanego z seksem. Dla niego to bardzo intymną czynność, związana z uczuciem, nie rozrywka z okazji jaśnie nudy, którą można sobie wypełnić czas z kumplami. Usta Jimina na jego własnych do dziś śniły mu się w koszmarach. Smakowały watą cukrową, a on nie znosił tej słodkiej bomby.

Dopiero po postawieniu sprawy jasno, ich sytuacja uległa zmianie. Tego wymagał od niego związek z Seokjinem - dosadności. Przedstawienia swoich obaw i oczekiwań takimi jakimi są. Uczył się nic nie ukrywać, ale i oczekiwać szczerości. I wydawało mu się, że jak na razie to działa.

- To Morela.

- Morela?

- Tak ją nazwałam - zaśmiała się Mikuya, jego kilka lat starsza kuzynka. Od kiedy był w jej pokoju ostatni raz wiele się zmieniło, ale w końcu nie byli już dziećmi. Mieli tylko kontakt internetowy, teraz wreszcie mogli pogadać wprost. Ona akurat wiedziała o związku Namjoona i w pełni go popierała, chociaż w czasach kryzysów nikt nie jechał po Seokjinie piękniej niż niepozorna Mikuya. Pocieszała go po praktycznie każdej kłótni, a w chwilach radości życzyła im jak najlepiej i wspierała związek kuzyna z mężczyzną.

Dziewczyna wyjęła chomika z klatki i podała go Namjoonowi.

- W sumie pasuje.

- Co nie? Kolor futra skojarzył mi się z odcieniem moreli.

- Też chciałem przygarnąć zwierzaka, ale czekam aż zamieszkam z Jinem i wtedy będziemy mogli coś razem wybrać - powiedział przekładając biegnącego chomika z ręki do ręki.

- Do Jina pasowałby wąż i to najlepiej jadowity - zaśmiała się dziewczyna - a do ciebie słodki szczeniaczek. Ale proszę nie kupujcie tego i tego jednocześnie. Szczeniaczek będzie w niebezpieczeństwie.

- Przesadzasz. Mam upatrzonych pupili, ale to trochę dziwne marzenie...

- To znaczy?

- Ale się nie śmiej.

- Na mały paluszek - obiecała i podała kuzynowi najmniejszy palec.

- Chciałbym mieć kraby.

- Kraby? Takie jak można kupić w mrożonkach?

- Nawet tak nie mów barbarzyńco, kanibalu jeden! Kraby są jak członkowie rodziny.

- Słyszałam o pająkach szczurach, patyczakach, ale o krabach?

- No co? Każdy ma swoje upodobania.

Mikuya zaśmiała się cichutko pod nosem, żeby nie złamać obietnicy, zabrała chomika i podsunęła mu pod nos kawałek marchewki.

- A Jin, co na to?

- Na początku myślał, że żartuję, ale po pewnym czasie uwierzył i się zgodził. Kazał mi tylko pilnować samego siebie, żeby czasem ich kiedyś nie usmażył na kolację.

- Też miałabym ochotę...

- Chodzi o takie maleńkie kraby, no ludzie!

Kuzynka roześmiała się jeszcze głośniej.

- Ale to miło z jego strony, że się zgodził. Ostatnio żadnych starć na linii Kim - Kim?

- Nie, jest w porządku. Nawet lepiej niż w porządku.

- Uu, opowiadaj!

- Nie ma co opowiadać. Po prostu jest mi z nim dobrze, z czasem coraz lepiej. On też się chyba oswoił z tym, że ma kogoś na stałe.

- Ale ci zazdroszczę! Mój Ksyoo do tej pory nie wie czego chce. Ile można się zastanawiać?

- Mówiłaś, że miał ci się oświadczyć.

- Tak myślałam, ale to był chyba fałszywy alarm - posmutniała odrobinę.

- Nie masz się o co martwić, faceci już tak mają. Zwlekają, ale w końcu idą po rozum do głowy. Musiałby być kompletnym idiotą, żeby cię nie docenić i nie chcieć mieć przy sobie.

- Jesteś najlepszy - Mikuya przyłożyła skroń do ramienia Namjoona - Seokjin tak samo musiałby mieć nasrane w głowie, żeby cię skrzywdzić. Obiecuję, że jeśli kiedyś przyjdzie mu to do głowy, to oprócz gówna będzie miał tam jeszcze mój obcas i śrut.

Namjoon zaśmiał się pod nosem. Mikuya była do bólu bezpośrednia.

- Dzięki. Ale ufam mu i wierzę, że nie będziesz musiała marnować naboi i swojego obcasa.

- Oby, Nam, bo wydałam małą fortunę na te szpilki.

Nie mógł się doczekać, aż wróci do Seulu i będzie mógł ponownie zobaczy miłość swojego życia. Dwa dni wystarczyły, by okrutnie zatęsknił. Miał nadzieję, że i Jin myśli o nim w tym trudnym czasie sprawdzania klasówek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro