Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Kitis poprawił wąsik i rozsiadł się w fotelu. Okolica nie była spokojna, ale wolał być tam gdzie jego ludzie walczą, nie jak inni, daleko, w wygodnych domach za oceanem. Znaczy, willa którą zajął była wygodna i być może powinien czuć się przez to winny. Ale nie miał zamiaru mieszkać w na wpół zawalonym budynku. Ten był najbardziej odpowiedni z tutejszych.

Przysunął stoliczek i położony na nim tablet. Włączył go i westchnieniem zareagował na ogromne liczby papierkowej roboty jaka go czekała. Podniósł kieliszek z winem, wziął drobny łyk i zabrał się do pracy.

Chyba tego dnia nie wydarzy się nic ciekawego.

***

Ten sam żołnierz. To samo miejsce przy głupiej bramce. Nie znosił tej głupiej bramki. Już wolałby patrolować to okropne miasto. Miał ochotę postrzelać w cywilów. Tak po prostu, ostrzegawczo. Sprawiało mu to dziwną przyjemność.

Podniósł wzrok. Dwie osoby w takich samych szarych płaszczach powoli podchodziły z rękami w kieszeni. Warknał, gdy poznał tego faceta z poprzedniego dnia.

-Nie wiem, po co wracasz, ale powiem ci to samo co wczoraj. Generał nie widuje się z...

Tamten wyjął pistolet z kieszeni. Pociągnął za spust, rozległ się huk, a on przyklęknął, łapiąc się za kolano. Syknął z bólu, a nim uniósł wzrok, ogłuszyło go uderzenie w skroń

***

-Co z nim zrobisz?- Spytał Taufi, przechodząc nad nieprzytomnym i patrząc na budynek, ustalając trasy do wspinaczki i popisywania się. Nawet zostawili mu otwarte okno, jak miło.

-Prawdopodobnie włożę mu jego własny granat do gardła i wrzucę go do środka, aby ogłuszyć i zabryzgać każdego w środku krwią, a potem ich pozabijać.- Oznajmił spokojnym głosem Naren. Taufi się uśmiechnął

-Słodko wyglądasz, gdy planujesz masowy mord.- Poprawił czapkę i podszedł do ściany, po czym powoli zaczął się wspinać. Dziury w drewnie tworzyły idealne podparcie dla rąk i nóg. Żołnierek za nim tylko coś burknął w odpowiedzi.

Hakerek przełożył nogi przez okno i lekko wylądował na podłodze. Pokój wyglądał staro. Dużo kurzu, drewno... Kto w ogóle używał jeszcze drewna do budowy czegoś innego niż meble? Skoro już mowa o meblach, to te w pokoju też wyglądały, jakby same niemało przeżyły. Komputer na biurku wyglądał, jakby był z czasów, gdy jeszcze nikt nie wiedział co to internet.

Właśnie, komputer. Podszedł do niego, podsunął sobie krzesełko i go włączył. Widoczek ustawiony tak, aby wyglądał jak starsze komputery, ale funkcje miał najwyraźniej normalne. No i na szczęście było ustawione automatyczne logowanie. Chyba nie przejmował się bezpieczeństwem.

Z dołu dobiegł wybuch, potem strzały. Naren chyba się dobrze bawił. Ale Taufi, przeglądając wiadomości i raporty też był w swoim żywiole. Wiedza. Posiadając ją rozplatał sieć, którą mógł manipulować, pociągać lekko za sznurki i wywoływać reakcje łańcuchowe. Wiedza to czasem naprawdę potęga.

Nie znalazł nic, o tym, o co prosił Naren. Pominięto to w raportach. Ale za co znalazł coś ciekawszego. I lepiej chronionego. Coś najwyraźniej ważnego, co go sprowokowało musiał dowiedzieć się, o co chodzi. Musiał położyć swoje paluszki na zakazanym materiale. Och, jakie to było orgazmiczne.

No i wtedy poczuł pistolet z tyłu głowy.

-Poprosiłbym o odejście od mojego komputera. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro