Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Gdy tylko drzwi windy się otworzyły, uderzyło go uczucie świeżości. Idealnie białe ściany, sufit i podłoga, bez skazy. Osoby w białych fartuchach też wydawały się idealne. Zdecydowanie nie pasował tu, średnio czysty i w ubraniach Taufiego. 

-Więc... Co dokładnie tu robicie?

Machiko uśmiechnęła się szeroko i poszła przodem. 

-Dziękuję, że spytałeś!- Najwyraźniej nie mogła powstrzymać okrzyku. Pewnie była tu w swoim żywiole. Przeszła obok recepcji i skierowała się korytarzem w prawo. Po obu stronach szyby pokazywały sześcienne pomieszczenia, oczywiście barwy śnieżnobiałej. -Hex Inventions jest... Wszechstronne. Jak i sama nauka, która jest naszym jedynym filarem. Kilka przykładów... Tworzymy bronie...

Za szybą kolejna idealnie biała osoba trzymała w rękach dzieło sztuki. Czerwony karabin z czarnymi zdobieniami, zrobiony na kształt pioruna. Mężczyzna w środku pociągnął za spust, a u wylotu lufy pojawiła się kula czerwonej energii. Naren nie mógł oderwać wzroku od tej czerwonej piękności. 

-No ale staramy się unikać tej dziedziny. W końcu przemoc zła, bla bla. Idziemy dalej!- Gdy tylko to powiedziała i skierowała swoje kroki do kolejnego okna kula energii wybuchła, rozrywając na kawałki broń, która ją stworzyła. No i przy okazji twarz naukowca. Naren niepewny co robić po prostu poszedł za panienką Frey. 

-Dokonujemu też postępów w medycynie... Ale jakoś nikt nie jest zainteresowany naszymi odkryciami.- Machiko wzruszyła ramionami. Zza zasłoniętej szyby dobiegały błagania o skrócenie cierpienia, zabicie krzyczącego i dźwięki agonii. -Nie mam pojęcia czemu. Och, ale za to wiele osób zainteresowały nasze radioaktywne pająki! 

W kolejnym sześciennym pomieszczeniu osoba w kombinezonie rozglądała się po sieci pokrywającej ściany. 

-Umm... Pani Frey? Nie mogę tego pająka znaleźć.

-Głuptasie.- Czarnowłosa zachichotała. -Przecież masz go pod hełmem. 

-Co?- Oczy mężczyzny powędrowały w bok, gdzie nie dosięgały już oczy Narena. Naukowiec krzyknął damskim głosem, a na okno opuściła się zasłona. 

-Są wyjątkowo dobre w zjadaniu ciał. I czasem żywych ludzi, ale jeśli jest się uważnym to będzie dobrze.- Machiko uśmiechnęła się słodko, po czym wskazała okno naprzeciwko. -Mamy też superinteligentnego ziemniaka. 

Pokój ten był pusty poza stołem, na środku którego znajdował się tależ z ziemniakiem. Naren westchnął.

-Jestem prawie pewien, że to tylko ziemniak z monoklem i wąsikiem. 

-On chce żebyś tak myślał.- Dziewczyna się uśmiechnęła i poszła dalej. 

-Nie chcę być niemiły, ale bardzo bym chciał wiedzieć, co ja tu właściwie robię? 

-Ćś! Nie bądź niecierpliwy! Już idzieemyy~! 

Koniec korytarza. Ściana go kończąca rozsunęła się, wypuszczając nieco dymu. Ten powoli opadł, ujawniając swoje sekrety.

Na środku stała zbroja. Czerwone, wypolerowane płyty na czarnym, elastycznym materiale. Naramienniki z ładnymi, odstającymi kolcami. Miejsce na hełm, którego jednak nie mógł nigdzie dostrzec. 

-Oto cel twojej wizyty u nas. Wzmacniana zbroja mogąca po odpowiednim przygotowaniu więzi wytrzymać dosłownie wszystko.- Obróciła się do niego, nie mogąc powstrzymać podekscytowania widocznego w oczach. -Proponujemy układ. Jeśli przeprowadzisz z nami testy, związane z tą zbroją w zamian damy ci... Tą zbroję. 

Chłopak przejechał dłonią po ramieniu czerwonej piękności. Oczywiście, że był sceptycznie nastawiony co do części "wytrzymać dosłownie wszystko". Ale jak mógł odmówić sobie posiadania takiego dzieła sztuki? Już sobie wybrażał walkę w nim... 

-Nazywa się jakoś?- Spytał rozmarzony. 

-Hm? Ach, tak.- Machiko uśmiechnęła się lekko. -Mówimy na niego Karmazyn. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro