Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Mięśniak i laluś weszli do baru. Taufi poklepał stolik.

-Usiądź sobie, ja nam coś wezmę.- Oznajmił, podchodząc do lady. Naren posłusznie zajął miejsce i schował twarz w dłoniach. Jeszcze raz, jeszcze raz zebrać myśli. Dowie się, który skurwiel wysadził budynki cywilne. Kto mu zranił psa... I zabił siostrę. Której w cholerę nie znosił, ale mimo wszystko z nią dorastał, gdy ojciec ich zostawił. Nie zasługiwała na to, co jej zrobiono. Więc dowie się kto wydał rozkaz, kto użył ładunków, kto...

Uderzenie ciała o blat. Naren zsunał dłonie z oczu. Dwóch dresów przyciskało Taufiego do lady.

-Odważny jesteś kurduplu, aby się tu pokazywać. Jakbyś zapomniał, wciąż nam wisisz.

-Ej, za niedługo zbiorę od tych winnych mi i wam od...- Bam. Uderzyli jego głową w drewno. Chłopak syknął z bólu, krew popłynęła po jego czole.

-Panowie, panowie, spokojnie.- Naren podszedł do trójki. -Jestem pewien, że możemy to załatwić pokojowo...

-A ty kto niby? Jego aniołek stróż?- Jeden puścił Taufiego i wyjął nóż, z uniesioną głową i wysuniętą do przodu brodą. Łysol, wysoki, ale nie wyższy niż nasz bohater. Dres zmierzył go wzrokiem. -Ej, a ty to nie żołnierek?

-E, no.- Drugi, blondyn pokryty kolorowymi tatuażami zerknął, wciąż trzymając czarnowłosego. -Jak tylko pojawiło się zagrożenie, uciekł do tych bezpiecznych, hm?

-Bałeś się i zostawiłeś swoich? Nic cię nie obchodzi co nam robią?- Łysol wyszczerzył się. Po prostu grał mu na emocjach, sam nie był zbytnim patriotą. Ale wkurwił go. Naren i tak był zdenerwowany, ale on przesadził. Śmiał mówić, że go nie obchodzi...

Nim sam się zorientował co robi, jego pięść uderzyła w brzuch stojącego przed nim, tam jeszcze się wykręcając. Nieprzygotowanego łysolka odrzuciło do tyłu, nie utrzymał się na nogach i upadł na ziemię, ściskając się za miejsce uderzenia. Blondyn otworzył szeroko oczy i puścił leżącego, gotowy pomścić towarzysza. Jednak nie docenił chłopaka którego unieruchamiał. Taufi podciał mu nogi i ogłuszył go butem, przy okazji łamiąc mu nos.

-Dlatego właśnie, moja morderczko...- Chłopak podszedł do łysego i kucnął prze nim. -Nie pierdolimy się z Taufi Incorporated.

Czarnowłosy wstał i odwrócił się do swojego żołnierza. Spojrzał za niego, po czym wziął butelkę z na wpół wypitą zawartością i... Rzucił w niego.

Naren od razu poznał ich dawno wypracowany, popisowy trik. Odruch jeszcze mu nie zanikł, skoro bez zawahania złapał butelkę i zamachnął się na przypuszczalną osobę za nim. I nie mylił się, szkło uderzyło w twarz kolejnego dresiarza. Których, jak teraz zauważył, było o wiele za dużo wśród klientów. Wszyscy patrzyli na nich, jakby szykując się.

-To ten tego...- Taufi poprawił czapkę. -Dziękujemy za gościnę.- Oznajmił, spokojnie wychodząc z baru, jakby nic się nie stało. Naren po chwili poszedł za nim. Barman zajął się ścieraniem plam krwi, a wszyscy wrócili do swoich zajęć. To najwyraźniej była tu rutyna. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro