Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVI- Pacyfistka z przymusu

Szeroko otworzyłam oczy biorąc głęboki wdech. Czułam się jakbym obudziła się po jakimś koszmarze. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do światła rozejrzałam się po pomieszczeniu. Znów leżałam na dywanie z jaskrów. Mimo iż żółte kwiatki niczym nie zawiniły miałam ochotę wyrwać je i spalić. Zbyt kojarzyły mi się z Flowym. Podniosłam się i otrzepałam ze spodni złocisty pyłek. Zerknęłam na Kari. Dziewczyna powoli się budziła więc przywołałam na twarz wymuszony uśmiech. Miałam nadzieję, że będzie on dość dobry by siostra się nabrała. Nadal patrząc na nią miałam jej za złe wiele rzeczy, które teoretycznie się nie wydarzyły. To, że trzymała stronę Sansa, to że się w nim zakochała, to że nawet po jego śmierci była przekonana, że to ja jestem ta zła. Dziewczyna powoli otworzyła oczy i mnie spostrzegła. Wstała i mnie przytuliła. Nic nie powiedziała, myślała, że mnie pocieszy. Ja jednak nadal nic nie czułam. Przepadły wszelkie uczucia do dziewczyny. Westchnęłam ciężko i odsunęłam się od blondynki. Ruszyła do wyjścia olewając Kari. Ta jednak poszła za mną. W kolejnym pokoju napotkałam to czego się spodziewałam. Mózg znów zaczął inaczej działać, w żyłach popłynęła Adrenalina.
-Cześć! Jestem Flo...- kwiat urwał i spojrzał na mnie przerażony.-Ja... Ja... Nie! Odsuń się! Ja nie wiedziałem... Nie miałem pojęcia!
Kwiat drżał na cienkiej łodyżce. Najwyraźniej zapamiętał reset. Zacisnęłam ręce w pięści i ruszyła w stronę kwiata jednak ktoś złapał mnie za nadgarstek. Uchwyt Kari był silny, a ona patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem.
-Nie musisz go zabijać. Po prostu go omińmy- powiedziała cicho
-On zabił Patricka. Ja mu tego nie wybaczę.
Dziewczyna pociągnęła mnie lekko i przytuliła. Wyrwałam się z uścisku i znów ruszyłam w stronę kwiatka i znów zatrzymała mnie blondynka.
-Pat proszę. Nie rób tego znowu.
Jęknęłam cicho i wyrwałam rękę z uścisku. Ruszyłam przed siebie omijając chwasta szerokim łukiem, ale posyłając mu mordercze spojrzenie, takie, że kwiat znikną pod ziemią. Kopnęłam zirytowana mały kamień. Kari mocno mnie przytuliła i podziękowała cicho. Ignorowałam Kozicę, która opowiadała o tym jak mamy żyć w podziemiu. Cały czas myślałam o tym, że kolejnym wyzwaniem będzie dopiero Sans. Jego ominąć tak jak Chwasta będzie niesamowicie ciężko.

*W cholerę krótkie i bezsensowne, ale nie jestem Pacyfistką! Nie umiem tego pisać. Mam nadzieję, że uda się coś wykminić pisząc z Agą, a jak nie, to napiszę jak najwyżej kilka rozdziałów i resetuję. Bendo romanse XD. Do przeczytania ^^*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro