XV- Nowy początek
*Perspektywa Pat*
W miejscu, w którym znalazłam się po śmierci była tylko pustka. Sama też nie byłam egzystencją tylko wspomnieniem. Bez duszy, bez ciała, bez niczego. W Pustce nie istniało nic. Ani ja, ani czas, ani nawet sama Pustka. Nie mogłam liczyć sekund, co dopiero mówić o innych jednostkach czasu. Na ziemi mijały dni, tygodnie miesiące, a może nawet lata, ale ja nie wiedziałam jak wiele czasu minęło od kiedy umarłam. Tak samo nie wiedziałam ile czasu minęło od mojego pojawienia się w Pustce, do czasu kiedy odwiedziła mnie Frisk. Byłam pewna, że to ona pojawiła się przede mną. Te same brązowe, proste włosy. Ciemno brązowe duże oczy, sweterek w paski, Bose nogi, trochę za długie jeansy. Byłam pewna, że to ta sama dziewczyna, którą zabiłam w sali osądów kiedy ochroniła Sansa własnym ciałem. Dziewczyna uśmiechnęła się tak jakby tamte wydarzenia nie miały miejsca, a potem przytuliła jakby wiedziała co czuję.
-Wiesz, że wcale nie musisz tu być prawda? Nadal możesz wrócić. Wystarczy, że naciśniesz Reset- wskazała na dwa przyciski w oddali, które świeciły nieprzerwanym blaskiem przez mój cały pobyt w Pustce.
-I co się wtedy stanie? Wszystko będzie tak jak było zanim ta cholerna góra postanowiła rozwalić mi życie?- Naskoczyłam na dziewczynę bez powodu.
- Pat- dziewczyna zignorowała ton mojego głosu.- Spokojnie. Daj mi to wytłumaczyć.
Westchnęłam i wywróciłam oczami. Niby wydawała się młodsza kilka lat, a mimo wszystko była cholernie dojrzała.
- No więc jeśli zresetujesz to wszystko co się wydarzyło zostanie zapomniane. Razem z Kari wrócicie do Ruin gdzie spadłyście i zaczęła się wasza historia. Wszyscy poza wami zapomną o tym co się stało. Tak jakbyś cofnęła czas.
- Cofnęła czas? Czyli to, że teraz Patrick żyje też zostanie cofnięte?- Twarz dziewczyny wykrzywił grymas i od razu wiedziałam, że o tym nie pomyślała.- Więc tego nie zrobię. Nie zabiję brata żeby sama żyć Frisk. Nie zrobię tego za nic w świecie.
Dziewczyna cicho jęknęła i złapała mnie za ramię. Następnie wskazała ręką w przestrzeń, a ja zobaczyłam tam obraz. Najpierw zamazany, potem się wyostrzył. Zobaczyłam siedzącego na dywanie Patricka. Chłopak siedział z T-shircie, a jego przedramiona pokryte były bliznami po ranach zadanych na 100% żyletką. Przerażona widokiem cofnęłam się kilka kroków wyrywając rękę z uścisku szatynki. Wizja natychmiast zniknęła. Byłam tuż obok konsoli z przyciskami.
- Pat. Wiesz co się może z nim stać. Chcesz żeby mu odbiło? Odbiło tak jak tobie?
- Nie! On nie skrzywdziłby nawet muchy! On nigdy by nikomu nie zrobił krzywdy!
Jednak po tych słowach dotarło do mnie to co powiedziałam. Sama kiedyś też nie byłam w stanie patrzeć na krew, a teraz jej widok sprawiał mi przyjemność. Nie zastanawiając się dłużej nacisnęłam Reset.
*****
Nie mogłam oddychać, płuca całkowicie nie funkcjonowały. Oczy nie widziały, a w uszach miałam tylko głuchy pisk, tak jakbym ogłuchła. Straciłam czucie w całym ciele i nie mogłam się ruszyć. Wszystkie funkcje życiowe, których nie powinnam mieć będąc wspomnieniem, zatrzymały się. Czułam się tak jakbym umarła po raz drugi.
*Yehea! Mam wattpada na tablecie... W Sansie apkę se pobrałam. No i teraz to da się na tablecie pisać. Za wszystkie błędy przepraszam i proszę o poprawę w komentarzach, bo nie mam możliwości zobaczenia czy mam coś źle napisane, bo słownik w tablecie jest upośledzony. To do przeczytania ^^*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro