Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Special świąteczny (XVII)

Kiedy w okół każdy cieszy się ze świąt, odżywają wspomnienia. Tak było w moim przypadku. Jako iż w podziemiu wszyscy świętowali, a ja przysięgłam siostrze, że tym razem nikomu nie zrobię krzywdy, razem z Kari spędzałyśmy je ze szkieletowymi braćmi. Naturalnie nie obeszło się z wymianą krzywych spojrzeń z Sansem, bo jak się okazało, on jako jedyny w podziemiu, pamiętał co zrobiłam. To były moje pierwsze święta od śmierci Patricka. Co roku rodzina obchodziła je jak gdyby nigdy nic ignorując puste miejsce przy stole. Pamiętałam jakbyśmy jeszcze dzień wcześniej obchodzili pierwsze święta bez niego.

*****

Cały dzień chodziłam przybita. Gdzie bym nie spojrzała wszystko kojażyło mi się z nim. Jakoś dotrwałam do kolacji, ale potem było gorzej. Usiedliśmy do stołu. Każdy zaczął nakładać sobie jedzenie, a ja patrzyłam na nich z wyrzutem. Mama jak nigdy nic wesoło gaworzyła z Tatą, a Kari pałaszowała rybę (Bo na rybkę chrapkę miała xD). Ja za to mogłam myśleć tylko o pustym miejscu obok mnie. Może nie byłoby to tak w oczy gdyby nie to, że jak zawsze przygotowane było miejsce dla zbłąkanego wędrowca. Z całej siły ściskałam srebrne serduszko i starałam się nie płakać.
-Dlaczego nie jesz kochanie?- Zapytała mama i to przelało czarę (Charę XD)
Zerwałam się i pobiegłam do, już tylko, mojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, a potem wbiegłam do łazienki. Ignorowałam uderzanie w drzwi i drżącą ręką wzięłam żyletkę. Ile to razy już zamieniałam ból psychiczny na fizyczny? Nie umiałam policzyć.

*****

Nawet nie zauważyłam, że wszyscy przy stole zamilkli i wpatrywali się we mnie uparcie. Przeprosiłam i odeszłam od stołu (Jestem taka niewychowana! Reiji nie zrobi mi herbatki! OMG! Sebix-Chan! Pomocy!). Zwinęłam się w kłębek na kanapie w salonie. W ręku ściskałam srebrny łańcuszek. Nie umiałam tak. Nie potrafiłam. Znów pokrążyłam się we wspomnieniach tylko po to, żeby nie zrobić sobie krzywdy.

*****

Wesoła, razem z bratem, stroiłam choinkę. Mimo iż śmialiśmy się i przepychaliśmy nie stłukliśmy ani jednej bombki. Tego roku ja miałam wieszać gwiazdkę na czubku więc weszłam na krzesło i poprosiłam brata żeby mnie przytrzymał. Kiedy już uporałam się z ozdobą i miałam schodzić Patrick zaczął mnie łaskotać. Prawie spadłam z krzesła krzycząc, że ma przestać. Mama kazała nam przestać i wracać do pokoju. Resztę dnia spędziliśmy w pokoju żartując i wygłupiając się. Graliśmy w gry, śpiewaliśmy piosenki jak typowe rodzeństwo. Przy kolacji siedzieliśmy koło siebie i Pat pobierał mi z talerza smakołyki. Kochałam takie święta.


*****

Kiedy znów zaczęłam funkcjonować w czasie teraźniejszym przy mnie leżała mała paczuszka. Wzięłam ją i uchyliłam wieczko. W środku błyszkał srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie ptaka, który przyglądał mi się swoim rubinowym okiem. Zaskoczona wyciągnęłam go z paczuszki i zobaczyłam karteczkę. Ją również wyjęłam.

"Znalazłem go kiedyś w sali osądów. Wiem od Kari, że należał do twojego bliźniaka. Myślę, że ty powinnaś go mieć. Sans"

Zaśmiałam się cicho. Nie wierzyłam, że ta kupa kości dała mi prezent świąteczny. Dzięki temu trochę przeszła mi ochota na połamanie mu każdej po kolei.

*W cholerę krótkie i słabe, ale jest specjal? Jest. No i to będzie miało swoje znaczenie w fabule i to duże
Do przeczytania^^*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro