Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział III


Toriel wręczyła owiniętej w koc blondynce herbatę ziołową na uspokojenie.

-Ja- starała się wykrztusić, ale nie wychodziło jej to zbytnio więc pogrążyła się w wspominiach.

Niestety do jej wspomień miały także dostęp dwie istotki siedzące w podświadomości Pat. Także kiedy ta odnajdywała odpowiednią kasetę ze wspominiem i odtważała je w swojej głowie niczym film, także Chara i Frisk mogły obejrzeć ten seans.

*Perspektywa Pat*

*11 lat wcześniej*

Wisiałam głową w dół, na gałęzi przed wiejskim domkiem. Wakacje spędzaliśmy u dziadków. Dziadek z Kari pojechali do miasta po tort urodzinowy dla mnie i Patricka.

-Pat?-Usłyszałam głos brata.

Zeszłam z drzewa i stanęłam przed chłopcem. Miał oczy w identycznym kolorze co moje, tak jak włosy. Rysy twarzy zdradzały, że jesteśmy bliźniętami. Wąski podbródek, dość wydatne kości *Musiałam* policzkowe, trójkątna, mała twarz, doskonale wykrojone usta i duże oczy nad małym nosem.

-Tak Pat?- Odpowiedziałam bliźniakowi i oboje się zaśmialiśmy.

Specjalnie używaliśmy takich samych zdrobnień. To było zabawne. Kiedy mama wołała "Pat" przybiegaliśmy oboje. Kiedy pani w klasie wywoływała do odpowiedzi jedno z nas zawsze mówiła "Pat". Wtedy oboje wstawaliśmy z krzeseł i starając się pohamować śmiech szliśmy stanąć przed nauczycielskim biurkiem. Czerwona twarz nauczycielki i śmiech klasy kiedy my wymienialiśmy odpowiedzi. Nigdy nie odsyłała jednego z nas do ławki, zawsze odpowiadaliśmy oboje. Kiedy jedno czegoś nie wiedziało drugie uzupełniało lukę w wypowiedzi.

Patrick złapał mnie za rękę i pociągnął do domu. Zaczęliśmy się ścigać słysząc podjeżdżający stary samochód dziadka. Wbiegliśmy po schodach i jak zwykle równo przekroczyliśmy próg domu. Zdyszani zaczęliśmy się śmiać.

-Kiedyś cię przegonię- zaśmiałam się w drodze do pokoju.

-W twoich snach- odpowiedział mi bliźniak otwierając przede mną drzwi.

-Jeśli będziesz takim dżentelmenem, to sam mi ustąpisz wygranej.

-Nadrabiam twój brak taktu.

Znów się zaśmialiśmy. Opadłam na łóżko i zaczęłam szukać czegoś pod moją poduszką. Znalazłam małe pudełko i zacisnęłam je w ręce. Usiadłam i spojrzałam na brata trzymającego ręce za plecami. Pytająco przechyliłam głowę, a on wyciągnął je przed siebie. W złączonych dłoniach chłopca błyszczał srebrny, delikatny łańcuszek z otwieranym, również srebrnym serduszkiem. Jak zaklęta patrzałam na biżuterię.

-Dla ciebie- powiedział cicho blondyn.- Na urodziny- uśmiechnął się szeroko.

Nie potrafiłam nic powiedzieć. Rzuciłam się bratu na szyję i mocno go przytuliłam. Włożył mi do ręki delikatne srebro, a ja otworzyłam serduszko. W środku było nasze zdjęcie. Mieliśmy cztery czy pięć lat i wesoło uśmiechaliśmy się do kamery. Zamknęłam serduszko i włożyłam do kieszeni spodenek. Z drugiej wyciągnęłam pudełeczko i wyciągnęłam przed siebie na dłoniach.

-Mówiłeś, że Ci się podoba ten wisiorek na wystawie- otworzyłam pudełeczko.- Więc po prosiłam mamę, żeby pożyczyła mi trochę pieniędzy, bo moje kieszonkowe nie starczało i kupiłam go razem z łańcuszkiem.

Brat patrzył to na mnie to na łańcuszek z wisiorkiem ptaka z rubinowym okiem. Po chwili też mocno mnie przytulił. Staliśmy tak chwilę.

-To może ci go zapnę?- Powiedział wskazując moją kieszeń.

Odsunęłam się dając łańcuszek bliźniakowi. Kiedy go zapiął wręczył mi pudełeczko i obrócił się. Delikatnie wyciągnęłam łańcuszek i zapięłam go na jego szyji. Znów stanął twarzą do mnie trzymając w garści wisiorek.

-Nigdy go nie zdejmę. Przysięgam-powiedział i zaśmiał się widząc moją oniemiałą minę.

-Ja... Ja też bym...- Zaczęłam mówić nie mogąc złapać słów.

-Nie musisz. Wiem, że w twoim przypadku to nie aż takie łatwe.

Zaśmiałam się cicho i złapałam za serduszko na szyji. Uśmiechnęłam się promiennie do brata widząc równie szczery i wesoły uśmiech na jego twarzy.

*Czas teraźniejszy*

Nawet nie zauważyłam, a już piłam kolejny kubek ciepłej herbaty z rumiankiem. Siedziałam w pokoju sama, ale z pobliskiej kuchni słychać było rozmowy.

-Czyli- usłyszałam głos Chary.- Wszystko jasne.

-Co jest jasne?-Teraz odezwała się Frisk.

-Dlaczego Pat, to Pat i dlaczego tak ściska to serduszko.

-To nie jest zabawne Chara. Ona cierpi.

-Czy ja się śmieję?- Zirytowała się Chara.

-Tak to zabrzmiało.

-Ja słyszę wasze kłótnie- Przypomniałam o swojej obecności.

-Oh. Przepraszamy- powiedziała Frisk i miałam nieodparte wrażenie, że stoi tuż obok i pocieszająco gładzi moją głowę.-Opowiesz coś jeszcze? Jestem bardzo ciekawa jak wyglądało wasze ostatnie spotkanie... Ale jeśli to dla ciebie zbyt bolesne to możesz opowiedzieć coś innego.

Odetchnęłam głęboko i wykopałam kolejną kasetę z odmętów mojej pamięci.

*5 lat wcześniej*

Spojrzałam na brata i uśmiechnęłam się blado.

-Spoko Pat. Nic mi nie będzie. To tylko góra- powiedział pocieszająco.

-Ale nikt z niej nie wrócił. Poza tym naprawdę musisz iść tam sam? Nie mogę iść z tobą?- Upierałam się.

-Nie. Powiedziałem chłopakom, że pójdę sam, więc pójdę sam.

-Cholerny zakład i twoja duma.

-Będzie dobrze. Wrócę- przytulił mnie.

-Obiecujesz?

-Obiecuję- odsunął się i pokazał wisiorek.- A ja nie łamię obietnic.

Uśmiechnął się promiennie, a ja odwzajemniłam ten uśmiech. Wyszedł z pokoju, a ja założyłam słuchawki. Zamierzałam tak czekać do puki nie wróci. Z szczerym uśmiechem na ustach ustawiłam ulubioną playlistę i złapałam za książkę. To był mój ostatni szczery uśmiech.


*No więc znów jestem polsatem ^^. Ten rozdział nie wnosi zbyt wiele do fabuły książki. Tłumaczy tylko co dzieje się w głowie Pat. Kolejny rozdział powinien być pisany Agą, ale kto ją tam wie? To do przeczytania ^^*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro