Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II


 Toriel poprowadziła nas do kolejnego pokoju. Stały w nim dwie kukły.

-Jesteście ludźmi żyjącymi w PODZIEMIACH- powiedziała do nas kobieta.

-No co ty kurna nie powiesz?- Pomyślałam.

-Mogą was zaatakować potwory- kontynuowała.

-To też już zauważyłam- znów wymyśliłam uszczypliwą obelgę, a głosik w głowie się zaśmiał.

-Musicie być przygotowane na taką ewentualność. Ale nie martwcie się. Proces jest bardzo prosty. Kiedy natkniecie się na potwora, wejdziecie w WALKĘ i znajdziecie się w POLU. Kiedy będziecie w WALCE, uderzcie w przyjacielską konwersację.

-A ta znów z tym swoim pieprzeniem- szepnął głos zirytowany.

-Grajcie na czas. Ja przyjdę i rozwiążę konflikt- dokończyła wypowiedź koza.- Poćwiczcie na manekinach- wskazała na nie.

-Robi się ciekawie- Tym razem głos mnie nie zaskoczył i był pozytywnie nastawiony to zadania.

*Perspektywa Kari*

Zbliżyłam się do kukły i pojawiłam się w polu. Jednak teraz oprócz tego co znałam, zobaczyłam też cztery przyciski na wyciągnięcie mojej ręki. "FIGHT", "ACT", "ITEM" i "MERCY". Wyciągnęłam rękę w stronę Act i nacisnęłam przycisk. Przede mną pojawił się wybór: "Check" i "Talk". Nacisnęłam Talk i zaczęłam rozmawiać z manekinem treningowym. Wyświetlł się komunikat.

*Wygląda na to, że nie jest skory do rozmowy.

*TORIEL uśmiecha się do ciebie.

*WYGRAŁEŚ!

*Zdobyłeś 0 XP i 0 złota.

Pole w okół mnie zniknęło.

-Wspaniale moje dziecie- powiedziała kozica i spojrzała na moją siostrę.- Teraz twoja kolej.

Z zachęcającym uśmiechem wskazała na drugą kukłę. Pat odetchnęła i zbliżyła się do manekina.

*Perspektywa Pat*

Znalazłam się w polu. Spojrzałam na cztery przyciski przedemną.

-Chcesz zdobyć LOVE prawda? Jeśli chcesz LOVE musisz przycisnąć Fight- powiedział dobrze znany mi głos.

-Ale mama powiedziała, że masz nacisnąć Act i porozmawiać.

Nie znałam tego głosu, ale czułam inną osobę w mojej głowie. Nowy głos był podobny do pierwszego, ale młodszy. Gdyby należał do kogoś, a nie do mojej podświadomości, ta osoba była by młodsza.

-Robi się tłoczno- Pomyślałam.

Skierowałam rękę na pole Fight i nacisnęłam. Potem udeżyłam pięścią kukiełkę.

-Czyli ataki przechodą przez polę. Dobrze wiedzieć- pomyślałam, a starszy głos się zaśmiał.

Zerknęłam na komunikat przede mną.

*WYGRAŁEŚ!

*Zdobywasz 0 XP i 0 złota.

Pole zniknęło. Toriel i Kari zaskoczone wlepiały we mnie wzrok.

-Ahh-powiedziała zdziwiona koza.- Kukły nie są do walki. Są do rozmowy.

-Do walki jesteś ty- powiedział pierwszy głos.

-Przestań Chara- zaczął kłócić się drugi.

-A co Frisk? Boisz się, że zrobi to co ty?

-To ty mnie do tego zmusiłaś.

-Cicho- fuknęłam, a głosy umilkły.

Kari pociągnęła mnie za ramię, chcąc nie patrzeć na proch, który pozostał z kukły. Byłam zadowolona, ponieważ nie tylko wiedziałam, że głosy są żeńskie, a nawet wiedziałam jak mogę je nazywać.

*Perspektywa narratora*

Z samego rana, dziewczyny obudził słodki zapach ciasta czekoladowo-orzechowego. Obie ubrały się w uprzednio znalezione w szafie ubrania oraz schowały ciasto do plecaków. Kari znów zaczęła grzebać w telefonie, ale Pat szybko wyrwała jej go z ręki.

-Ej!- Młodsza z sióstr chciała odebrać swoją własność, ale Pat nie pozwalała jej na to.

-Miałyśmy zapytać się Toriel jak stąd wyjść- przypomiała niebieskooka i schowała telefon siostry do plecaka, w którym znjadował się już znaleziony wcześniej zabawkowy nóż, ciasto i ubrania na zmianę.

Wyszła z pokoju chowając nóż do kieszeni spodni. Ruszyła przed siebie jasnym korytarzem, prosto do salonu, w którym Kozia Mama czytała książkę o ślimakach.

-Dzień dobry moje dziecię- uśmiechnęła się ciepło badając strój dziewczyny.

Białe botki na obcasie, dopasowane jasne jeansy, a do tego luźna, biało-miętowa bluzka na ramiączkach. Na plecach miała czarny, pojemny plecak, a na szyji wisiał srebrny wisiorek.

-Gdzie twoja siostra?- Zapytała kozica w idealnym momencie.

Jak na zawołanie do pokoju wpadła Kari w czarnych spodniach, brązowych trampkach, i szarej bluzie z golfem. Na głowie miała czarną czapkę z wyszytym białą nicią "K". Na ramieniu miała identyczny plecak jak jej starsza siostra.

-Dzień dobry- powiedziała uśmiechnięta do Toriel i usiadła na dywanie przed fotelem kozicy.

-Chciałyśmy cię o coś zapytać- powiedziała Pat siadając koło siostry.

-Słucham moje dziecię.

Patrice ledwo otworzyła usta kiedy Karolina puknęła ją w ramię.

-Nie wal tak prosto z mostu- szepnęła zielonooka do ucha starszej dziewczyny.- Widzisz jak się cieszy, że tu jesteśmy? Porozmawiajmy z nią na spokojnie, a o to zapytajmy później- widząc, że Pat niezbyt odpowiada propozycja siostry dodała jeszcze.- Przy okazji dowiemy się czegoś o okolicy.

Dziewczyna wywróciła błękitnymi oczyma, ale uśmiechnęła się przyjacielko.

-Dlaczego mieszkasz tu sama?- Zadała jedyne pytanie, które przyszło jej do głowy.

-Oh-kozica spuściła głowę.- Ja... No cóż... Zamieszkałam tu sama po śmierci moich dzieci... Ale nie lubię o tym opowiadać.

Zapadła chwila ciszy. Toriel po chwili uniosła głowę i z ciepłym uśmichem znów spojrzała na blondynki.

-Macie jeszcze jakieś pytania dzieci?

-Tak mamo- powiedziała Kari.- Czy spadły tu już inne dzieci?

-Tak. Nie licząc was dziewięcioro ludzi, same dzieci. W różnym wieku, ale same dzieci. Ostatnio pięć lat temu, chłopak z jasnymi włosami i oczmi.

Pat słysząc słowa kozicy zamrugała kilka razy.

-Mamo? A... Mogła byś dokładniej go opisać?- Zapytała Kari patrząc przepraszająco na siostrę.

-Oh...-Kobieta zamyśliła się chwilę.- Był niebieskooki. Blond włosy krótko ścięte. Bardzo lubił czarny kolor i to chyba tyl... Nie, nie wszystko. Na szyii nosił srebrny wisiorek z ptakiem. Rysy twarzy miał podobne do waszych.

-A... Cz-czy t-ten chłopak... Czy on wyglądał tak?- Zapytała Pat zdejmując z szyi naszyjnik.

Podeszło do opiekunki i otworzyła srebrne serce. Kobieta założyła okulary i przyjrzała się malutkiemu zdjęciu. Przedstawiało dwójkę uśmiechniętych dzieci, chłopca i dziewczynkę. Byli do siebie bardzo podobni. Toriel przyjrzała się chłopcu.

-Tak- powiedziała oddając blondynce biżuterię.- Ale był starszy.

-A czy... Czy ten chłopak jeszcze tu jest? To znaczy w podziemu?- w oczach Pat błysnęła nuta nadzieju, do złudzenia przypominająca łzy.

-Nie... On... On nie żyje.

Pat wyglądała jakby właśnie dostała kulkę w brzuch. Po jej twarzy popłynęły łzy rozmazując tusz do rzęs. Cofnęła się kilka kroków i osunęła po ścianie.

-Pat?- Kari próbowała porozmawiać z siostrą, ale ta tylko zwinęła się w kłębek.

-Tak mi przykro moje dziecię- Powiedziała Toriel, na której twarzy równiesz malował się smutek.- Kim dla ciebie był?

Blondynka w odpowiedzi głośniej zaszlochała. Jej młodsza siostra patrzała to na kozicę, to na Pat. Po chwili też uroniła kilka łez i podeszła do Toriel.

-Był jej bliźniakiem.




*Taaaaaaak. Jestem polsatem. No cóż. Taki mamy klimat. Ten rozdział JESZCZE jest pisany tylko przeze mnie, ale kolejne powinny być z Agą. Wszystko zależy od niej, bo jeśli nie ruszy czterech liter i nie napisze ze mną tych dialogów, to sama napiszę to opowiadanie. Dlatego też rozdział pojawił się po dziewięciu, nie siedmiu dniach. W kolejnym rozdziale dowiemy się co dzieje się w głowie Pat, jak miał na imię jej bliźniak, oraz dziewczyny wyjdą z ruin. To do przeczytania ^^*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro